Żona zamknięta w psychiatryku, romans z piękną guwernantką i zaborcza córka, oczekująca, że tatuś pozbędzie się konkubiny. W sprawie Rity Gorgonowej od pierwszych chwil wszystko było… aż nazbyt jasne.
W roku 1923 [stałem się] czterdziestoletnim wdowcem (…), ojcem dwojga dzieci, z których jedno – Lusia, liczyło lat 9, drugie – Staś, lat 6. Ktoś właśnie powiedział [mi] – Przyjmij pan bonę. Ba! Bona, bo bona po łacinie to znaczy dobra!
Reklama
Bywają dobre… bardzo dobre bony. Takie, którym dzieci zawdzięczają piękne, mądre, szczęśliwe przygotowanie do życia… Taką dobrą boną, strażniczką życia Lusi miała być Gorgonowa.
Tymi słowy swój dramatyczny pamiętnik, wydany w roku 1933, rozpoczął Henryk Zaremba. Czy też raczej zaczął go wynajęty do tego zadania ghostwriter.
Dobry mąż, dobry ojciec?
Zaremba nie był pisarzem, ale znanym lwowskim architektem, miłośnikiem sztuk wszelakich i birbantem, całymi wieczorami przesiadującym w najlepszych kawiarniach i restauracjach. W rzeczywistości nie był też wdowcem – jego żona żyła, ale równie dobrze mogłaby leżeć w grobie.
Znajdowała się w zamkniętym zakładzie dla obłąkanych, bez nadziei na wyzdrowienie. Zaremba oddał ją tam we wspomnianym 1923 roku, po czym niemal natychmiast wymazał matkę swoich dzieci z pamięci.
Reklama
Nie miał czasu myśleć o dawnej towarzyszce życia, skoro każdy dzień spędzał w kompanii nowych przyjaciół, a przede wszystkim – przyjaciółek. Na dobrą sprawę nie miał też czasu opiekować się dziećmi.
Służąca do wszystkiego
Obowiązki wychowawcze scedował na Ritę Gorgon – dwudziestotrzyletnią guwernantkę i żonę austriackiego oficera mieszkającego obecnie w Ameryce, z którym była w separacji.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Lekcje wychowania seksualnego w II RP. Czego na nich uczono?Kobietę poleciła Zarembie znajoma, majorowa B. Już przy pierwszym spotkaniu stwierdził, że Rita ma miłą twarz. I że jest, jak to mawiano o kobietach w tamtych czasach, przystojna. Ba! Piekielnie przystojna.
Szybko odkrył, że nie może bez niej żyć: była boną, ale też kucharką, praczką, gospodynią, sprzątaczką i zarządczynią willi Zaremby w Brzuchowicach pod Lwowem. Po kilku miesiącach została również jego kochanką, a w 1928 roku urodziła mu córkę – Romanę.
Idylla trwała aż do początku lat trzydziestych, z tym że była to idylla cokolwiek patologiczna. Gorgonowa miała innych kochanków, Zaremba kochanki, a przede wszystkim – oboje wciąż łączyły więzy małżeńskie. Kryzys ich związku nadszedł jednak z zupełnie nie spodziewanej strony.
Chodzący ideał
W dorosłość wchodziła Lusia, nastoletnia córka Zaremby. Rita była dla dziewczyny drugą matką i miała wszelkie powody, by oczekiwać od niej sympatii oraz przywiązania. Zarembianka nie żywiła do Gorgonowej żadnego z tych uczuć. Darzyła ją wyłącznie niechęcią, i to narastającą z każdym mijającym dniem.
Reklama
Prasa przedstawiła później dziewczynę jako pracowitą harcerkę, cnotliwą pensjonarkę oraz posłuszną córkę. Słowem, chodzący ideał. Być może rzeczywiście nim była, ale na pewno brakowało jej wyrozumiałości względem wieloletniej guwernantki.
Kiedy tylko skończyła siedemnaście lat, zażądała od ojca, by zerwał z hulaszczym życiem, a przede wszystkim – ze swoją konkubiną.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ostatnia kolacja
Henryk niechętnie wyraził zgodę i zdecydował, że wyprowadzi się z córką do Lwowa 1 stycznia 1932 roku. Rita miała zostać sama w willi w Brzuchowicach.
30 grudnia 1931 roku zasiedli do ostatniej wspólnej kolacji. Jedli, jeśli wierzyć aktom sprawy, pierożki z mięsem. Kilka godzin później Lusia Zarembianka już nie żyła. Została brutalnie zamordowana przy użyciu siekierki do lodu. Jej głowa była zmasakrowana, morderca zgwałcił ją też, używając palca. Zrobił to zapewne już po śmierci ofiary.
Zbiorowa psychoza
„Wielki proces skłócił rodziny, przesłonił wydarzenia polityczne, wywołał zbiorową psychozę. Tworzono o nim wiersze i pieśni, napisano pracę magisterską, studium naukowe i jeden dramat” – podsumował sprawę Gorgonowej dziennikarz Edmund Żurek.
Skreślił te słowa w roku 1974, nie musiał więc dopowiadać rzeczy oczywistej dla ówczesnych czytelników: że proces w sprawie morderstwa w Brzuchowicach był także największym wydarzeniem medialnym dwudziestolecia międzywojennego.
<strong>Przeczytaj też:</strong> „Posiadali coś bardzo cennego…”. Najbardziej niebezpieczny zawód przedwojennej Warszawy?Historii Rity, Henryka i Lusi prasa poświęciła tysiące artykułów i niestrudzenie powracała do niej przez kolejną dekadę. Także po wojnie, w zupełnie nowym krajobrazie politycznym, Rita Gorgonowa nadal straszyła czytelników z pierwszych stron gazet. I jej sława wcale nie gasła.
Powstawały dalsze komentarze do sprawy, wydawano nowe wspomnienia, szukano zatajonych dowodów. W 1979 roku Gorgonowa stanie się nawet bohaterką filmu, choć tego oczywiście Edmund Żurek nie mógł wiedzieć cztery lata wcześniej. Tym bardziej nie mógł przewidzieć, że morderczyni wciąż będzie rozpalać emocje w XXI wieku.
Reklama
Jej sprawa urosła do rangi symbolu całej epoki. W żadnym razie jednak na to nie zasługiwała.
Zwykła zbrodnia
Była to historia poruszająca, z mocnym wątkiem obyczajowym i skandalicznym posmakiem. Co więcej, występowali w niej wyraziści bohaterowie i nie brakowało makabrycznych szczegółów. Sprawa miała nawet pewne cechy telenoweli lub melodramatu, szczególnie odkąd Gorgonowa urodziła w więzieniu drugą córkę, Ewę – ostatni owoc związku z Zarembą. Na tym jednak koniec.
Pod każdym innym względem zbrodnia Gorgonowej przedstawia się zaskakująco przeciętnie. Było to rzecz jasna brutalne, niewybaczalne morderstwo, ale na pewno nie fascynująca zagadka kryminalna.
Wszystko widać jak na dłoni
Już pierwszego dnia guwernantka została główną podejrzaną, z dna przydomowego basenu policjanci wyłowili narzędzie zbrodni, a na rękach Gorgonowej znaleziono krew.
Także warstwa psychologiczna zbrodni nie pozostawiała wątpliwości. Motyw, dobór dnia morderstwa, przyczyny rozchwiania emocjonalnego podejrzanej. Wszystko było widać jak na dłoni.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Jeden z najgłośniejszych pojedynków przedwojennej Warszawy. Powód był żałośnie błahyNie znaczy to jednak, że sprawa Gorgonowej nie miała znaczenia. Wręcz przeciwnie. Tyle że istotne były nie jej szczegóły, ale – owoce ogólnokrajowej obsesji jako towarzyszyła procesowi.
Zbrodnia w Brzuchowicach popchnęła do przodu polską kryminalistykę, psychologię, nawet chemię stosowaną. Oznaczała trzęsienie ziemi dla wymiaru sprawiedliwości, dla sztuki dziennikarskiej i fotografii prasowej.
Reklama
Przede wszystkim jednak ukształtowała w wyobraźni całego społeczeństwa zupełnie nową sylwetkę: kobietę-zbrodniarkę. Najgroźniejszy rodzaj przestępcy. Jeśli nie w rzeczywistości, to przynajmniej w opinii przedwojennych Polaków.
Źródło
Historię zbrodni przypisywanej Ricie Gorgonowej a zwłaszcza zbiorowej psychozy na punkcie jej procesu przedstawiłem pierwotnie w swojej książce pt. Upadłe damy II Rzeczpospolitej (Znak 2013).
Tam znajdziesz szerszą wersję powyższego tekstu, wskazówki bibliograficzne, a do tego siedem szczegółowych sylwetek najciekawszych i najgorszych przestępczyń przedwojennej Polski.
1 komentarz