Zamek na Wawelu miał w czasach pierwszych Jagiellonów dziesięć wież obronnych. Siedem z nich przetrwało do dzisiaj, przynajmniej w szczątkowej formie. Ich nazwy wciąż dziwią i intrygują turystów odwiedzających wzgórze. Skąd się wzięły i co mówią o historii Wawelu?
Pierwsze kamienne wieże Wawelu powstały kiedy na wzgórzu znajdował się jeszcze gród, nie zaś zamek. Pochodziły już z wieku XI. Zburzono je jednak w kolejnych stuleciach i dzisiaj przypominają o nich tylko skromne relikty ukryte pod ziemią.
Reklama
Jordanka
Najstarszą wieżą, która przynajmniej w części przetrwała dziejowe zawieruchy, jest tak zwana Jordanka. Basztę wystawiono prawdopodobnie w latach 80. XIII wieku, gdy na polecenie Leszka Czarnego w północno-wschodniej części wzgórza zaczął powstawać murowany kasztel: zaczątek zamku na Wawelu.
Jej nazwa jest sporo późniejsza – wzięto ją dopiero na przełomie średniowiecza i czasów nowożytnych, od imienia królewskiego urzędnika, wielkorządcy Jana Jordana.
Dolna część tej baszty, potem przerobionej na wnętrze mieszkalne, zachowała pierwotną formę. Jej surową kamienną elewację wciąż widać w bryle renesansowego pałacu, wtopioną w skrzyło wschodnie pod ukosem.
Baszty Tęczyńska, Panieńska i Szlachecka
Kolejne wieże obronne zamku na Wawelu zaczęto wnosić dopiero w połowie XIV wieku, za panowania Kazimierza Wielkiego. Wówczas już całe wzgórze, a nie tylko kasztel z siedzibą króla, było otoczone murem. Nowe baszty stanęły na obwodzie tak zwanego zamku dolnego.
Reklama
Od południa do murów dobudowano dwie niskie wieże, czy wręcz wieżyczki: Tęczyńską i Panieńską. Na cennej rycinie z 1618 roku widać, że bardzo nieznacznie wychodziły one ponad koronę umocnień.
Wieże Tęczyńska i Panieńska zostały zapewne wyremontowane przy okazji wielkiej akcji budowlanej Jagiełły, gdy podwyższono mury zamku na Wawelu i dodano do nich tak zwane przedmurze.
Pierwsza baszta wzięła swoje miano od dworu Tęczyńskich. Do wieży wchodziło się przez sień możnowładczej rezydencji tego rodu, dostawionej do murów od wewnętrznej strony. Badacze rzadko z kolei komentują nazwę baszty Panieńskiej czy też Kobiecej.
Nie wywodziła się ona ze średniowiecza. Jeszcze w wieku XVI o konstrukcji pisano chyba: „wieża za dworem Szydłowieckiego”. Profesor Jan Tyszkiewicz wyjaśnia, że w dobie nowożytnej mieściło się tam, przynajmniej doraźne, więzienie dla kobiet.
Pomiędzy wymienionymi basztami powstała jeszcze trzecia, Szlachecka – dostawiona od zewnątrz fortyfikacji i wyposażona w dość liche mury, grube na zaledwie 80 centymetrów. Nazwano ją tak, a nie inaczej, ponieważ byli w niej zamykani szlachcice oczekujący na proces lub skazani na karę wieży.
Wieża bramna
Za czasów Jagiełły powstał także udoskonalony układ bramny, łączący zamek z miastem lokacyjnym. Ten dotąd słaby i narażony na atak punkt został przekształcony w najprawdziwszy bastion, z trzema wieżami obronnymi.
Główna wieża bramna, nieprzypadkowo nazywana Wielką, miała u podstawy aż 14 metrów średnicy. Nie była to natomiast konstrukcja strzelista – wyposażono ją zapewne tylko w jedną lub dwie kondygnacje. W każdym razie miejsce to doskonale nadawało się do rozstawienia sztuk artylerii, właśnie trafiających po raz pierwszy na pola bitew i do użycia w sztuce oblężniczej.
Reklama
Baszta Złodziejska
Jeszcze jedna wieża z czasów Kazimierza Wielkiego znajdowała się po południowej stronie zamku na Wawelu.
O ile wspomniane baszty Tęczyńska, Panieńska i Szlachecka dzisiaj istnieją tylko w formie niezwracających uwagi, zrekonstruowanych kadłubków, to wieża Złodziejska wciąż pnie się dumnie i jest mijana przez każdego, kto zmierza do zamku od strony ulicy Bernardyńskiej. Nazwa konstrukcji nie była oczywiście przypadkowa. Ulokowano tam najbardziej znane więzienie na wzgórzu.
Tak zwana baszta Złodziejska u podstawy jest kamienna. Nadbudowano ją cegłą chyba w tym samym czasie co główny mur zamku dolnego. Konstrukcja na planie kwadratu o wymiarach 11 na 10 metrów miała za czasów Jagiełły zapewne cztery kondygnacje, a także loch, umieszczony całkowicie pod ziemią. U schyłku XIV wieku pisano, że była to „wieża za kościołem świętego Jerzego”.
W początkach kolejnego stulecia pojawiła się nazwa „wieży jeńców”, tu bowiem przetrzymywano rycerzy krzyżackich, wziętych do niewoli w bitwie pod Grunwaldem. Nazwa pozostała w użytku przez ponad sto lat. Potem zaczęto jednak pisać o „wieży złodziejskiej”, a więc tej, w której byli „sadzani złoczyńcy”, podlegający zwierzchności starostwa, nie zaś władz miejskich.
Skąd tyle karnych wież na Wawelu?
Nie należy się dziwić, że większość baszt Wawelu wzięła swoje określenia od funkcji karnych. Jak tłumaczył chociażby Stanisław Tomkowicz, było rzeczą zwyczajną, że na zamkach mieściły się areszty i więzienia.
Reklama
Na Wawelu było ich szczególnie wiele, ponieważ zbiegały się tu różne jurysdykcje. Do lochu można było trafić z nakazu starosty, ale również wielkorządcy, kontrolującego majątki królewskie na terenie prowincji. Poza tym na stołeczne wzgórze kierowano „przestępców i zbrodniarzy podlegających sądownictwu królewskiemu, a więc przestępców politycznych, zdrajców kraju, tych co dopuścili się obrazy majestatu”.
Jeszcze dwie wieże obronne, większe od wszystkich dotychczasowych, wzniesiono u samego schyłku średniowiecza. O tych basztach – Lubrance i Sandomierskiej – opowiadałem już jednak w innym artykule.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.