Gdy jego wnuka zapytano w szkole czym zajmuje się dziadek, odpowiedział krótko: „płacze”. Były pierwszy sekretarz sam przyznawał: „Nikomu już nie jestem potrzebny. Jak mam żyć?”. Nie doceniał, że jako jedyny zdołała oddać czerwony tron i zachować głowę.
Chruszczow w żadnym razie nie zamierzał ustępować ze stanowiska. Stracił władzę na skutek dość nieudolnego, ale skutecznego zamachu stanu.
Reklama
14 października 1964 roku towarzysze partyjni pod fałszywym pretekstem ściągnęli go na nadzwyczajne posiedzenie Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Tam każdy z nich wylał na wodza wiadro pomyj, kwestionując jego umiejętności, chęci, kompetencje, wierność ideologii i podejście do współpracowników.
Wymierzone w Chruszczowa tyrady trwały do późnej nocy. Pod naporem oskarżeń pierwszy sekretarz dobrowolnie zrzekł się wszystkich funkcji i stanowisk. W efekcie 15 października stał się emerytem.
Ochrona, dacza… i areszt domowy
Chruszczow był siedemdziesięciolatkiem. Otrzymał przyzwoitą emeryturę, a także dożywotnią służbę i ochronę.
Nadal przysługiwały mu zarówno dacza, jak i mieszkanie w stolicy, ale obydwie nieruchomości otrzymał z nowego przydziału.
Były stosunkowo małe, skromne, a przede wszystkim położone na uboczu. Ochrona byłego sekretarza nie tyle chroniła jego, co cały świat przed nim. Do końca życia Chruszczow miał przebywać na dobrą sprawę w areszcie domowym.
Reklama
„Miał głęboką depresję”
Pierwsze miesiące były szczególnie trudne dla świeżo upieczonego emeryta. Już w dzień po „rezygnacji” powiedział swojemu szefowi ochrony: „Nikomu już nie jestem potrzebny. Co ja będę robił bez pracy? Jak mam żyć?”.
Jak pisze William Taubman, autor biografii Chruszczow. Człowiek i epoka, „przez następne pół roku człowiek, który przez 10 lat rządził Związkiem Sowieckim miał głęboką depresję. Rodzina robiła co mogła, żeby go pocieszyć, ale na próżno”.
Byłego dyktatora po paru stronach nudziła każda książka, gazety napawały go wstrętem, rozmowy o polityce i dawnych czasach wpędzały w nostalgię. Całe dnie spędzał w bezruchu i ciszy.
Tylko czasem, jak podkreśla Taubman, eks-sekretarz sam „przerywał milczenie i powtarzał gorzko, że jego życie się skończyło, że miało sens, dopóki był potrzebny ludziom”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najbardziej zacofana z polskich metropolii? Brakowało tam wszystkiegoNiemal codziennie zalewał się łzami. Kiedy jego wnuka zapytano w szkole czym dziadek zajmuje się na emeryturze, ten odpowiedział: „płacze”. Także rodzinny kucharz Chruszczowów opowiadał po latach: „[Nikita Chruszczow] siedział i płakał. Siedział i płakał”.
„Czuję się jak skończony idiota”
Członkowie rodziny dokładali wszelkich starań, by Nikita znalazł sobie jakieś nowe hobby. Najgorzej poszło z wędkarstwem. Chruszczow nigdy nie lubił łowić ryb, ale pod naciskiem syna Siergieja zgodził się raz jeszcze spróbować. Po chwili stracił cierpliwość: „Człowiek siedzi i czuje się jak skończony idiota. Słyszy nawet, jak pod wodą ryby się z niego śmieją. To nie dla mnie”.
Reklama
Dużo bardziej do gustu przypadły mu długie spacery wokół nowej daczy w Pietrowo-Dalnim. Wspinał się na pobliskie wzniesienie (nazwane przez jego wnuki Górką Zaskrońcową), i z wielką pasją… rozpalał ogniska. Zdaniem jego syna była to „ulubiona rozrywka” dawnego polityka.
Jak pisze William Taubman, Chruszczow: „Niezależnie od pogody, nawet w deszczu przywdziewał zielonkawobeżową pelerynę (…), zbierał chrust, rozpalał ogień i wpatrywał się weń całymi godzinami”.
Nikita wie lepiej
Źródłem jednocześnie frustracji i radości było dla Nikity Chruszczowa… rolnictwo. Zaraz obok nowej daczy znajdował się niewielki sowchoz, a obalony dyktator miał swoje własne opinie na wszystko, co tylko wiązało się z uprawą:
Gdy patrzył, jak pracownicy zbierają żałośnie małe plony jęczmienia i owsa, kusiło go, żeby kazać im uprawiać warzywa (…).
Reklama
Zaczął śledzić prace na roli przez lornetkę, aż w końcu wypatrzył jakiegoś decydenta i popędził za nim, żeby udzielić mu rady.
Sąsiedzi nie skorzystali z niej, powołując się na rozkazy z góry. Chruszczow był zły i „już nigdy więcej nie wtrącał swoich trzech groszy, choć przy nas [rodzinie] wciąż narzekał na skandaliczne zarządzanie”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Nowe grządki dyktatora
Wzgardzony przez sowchoźników, Chruszczow postanowił założyć… przydomową grządkę. Człowiek, który do niedawna zawiadywał gigantycznym imperium, a przed laty przyłożył rękę do zbrodni na milionach ludzi, teraz poświęcił całą swą uwagę warzywom.
Położył rury nawadniające, posadził koper, rzodkiewkę, ziemniaki (…) i oczywiście kukurydzę. Wyczerpany ciężką pracą, werbował do pomocy bliskich, gości, a nawet młodszych członków ochrony.
Poza tym Chruszczow stał się… atrakcją turystyczną. Zaraz obok daczy znajdował się ośrodek wczasowy. Jego bywalcy tak bardzo interesowali się sławnym sąsiadem, że w końcu w ogrodzeniu zrobiono furtkę „i wczasowicze tłoczyli się wokół byłego premiera, fotografowali go i słuchali jego opowieści. (…) »Wizyty u Chruszczowa« stały się nieodłączną częścią »programu kulturalnego« ośrodka”.
„Co to za gówniany ustrój?”
Chruszczowowi stopniowo wracał humor i zainteresowanie światem. Wykorzystał to jego syn Siergiej i zaczął podsuwać staruszkowi zupełnie niespodziewane lektury. Na przykład zakazanego przez niego samego Doktora Żywago Pasternaka, prace Sołżenicyna czy nawet Rok 1984 Orwella.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Dziesięć przemówień, które zmieniły historię. Najsłynniejsze słowa XX wiekuDo tego Chruszczow sam z siebie zaczął słuchać zagranicznych stacji radiowych: BBC, Głosu Ameryki.
Na daczy pojawiali się coraz bardziej egzotyczni goście. Artyści i pisarze, których przed laty Chruszczow wyklinał i wyzywał. Nawet ludzie, którzy za antysystemowość trafili do więzienia. Sam obalony dyktator stwierdził któregoś dnia na temat socjalizmu: „Co to za gówniany ustrój, w którym trzyma się ludzi na uwięzi?”.
Reklama
Wreszcie Chruszczow znalazł w sobie nowe powołanie. Na dobrą sprawę sam został… antysowieckim dysydentem. W sierpniu 1966 roku zaczął dyktować swoje wspomnienia, w których krytycznie rozprawiał się ze Stalinem, sowieckimi realiami, polityką swoich następców i poprzedników.
Książka nie miała oczywiście szans na publikację w Związku Sowieckim. W końcu 76-letni emeryt polecił synowi, by ten przeszmuglował maszynopis do Zachodniej Europy i zadbał o jego wydanie drukiem. Tak oto pomagier Stalina, sprawca kryzysu kubańskiego i człowiek, który rozjechał czołgami powstanie na Węgrzech wszedł w konszachty z kapitalistami. Czego to emerytura nie robi z człowiekiem…
Przeczytaj też o tym, co stało się z pierwszą damą Białorusi, Galiną Łukaszenką.
Bibliografia
- William Taubman, Chruszczow. Człowiek i epoka, Bukowy Las, 2012.