Napływ koczowniczych Hunów do Europy w drugiej połowie IV wieku n.e. uruchomił lawinę. Nowa potęga zmusiła do ucieczki masy ludności wcześniej zamieszkującej poza granicami cesarstwa rzymskiego. Niepomiernie wzrósł napór różnych grup, domagających się wstępu na obszar Rzymu i prawa do osiedlenia się w granicach słabnącego mocarstwa. Przełomowe znaczenie miała zwłaszcza migracja Wizygotów.
Pierwszymi germańskimi barbarzyńcami, którzy uciekli przez granicę na terytorium cesarstwa rzymskiego, byli Wizygoci („zachodni Goci”). Poważnie osłabieni rajdami Hunów w 376 roku n.e. błagali cesarza Wschodu, Walensa (rządził 364–378 n.e.), by pozwolił im osiedlić się na Bałkanach. Wizygoci otrzymali zgodę pod warunkiem, że ich wojownicy zaciągną się do rzymskiej armii, by walczyć z Hunami.
Reklama
Jednak chciwi i niekompetentni rzymscy oficerowie, których zadaniem było pomóc uciekinierom, wykorzystali ich dla własnego zysku. Barbarzyńcy zaczęli głodować. Ich wodzowie musieli nawet sprzedać niektórych swoich ludzi w niewolę w zamian za psy do jedzenia. Wizygoci, będąc w niezwykle trudnej sytuacji, zbuntowali się.
W 378 roku n.e. pokonali i zabili Walensa pod Adrianopolem (dziś w europejskiej części Turcji). Zniszczyli dwie trzecie rzymskich sił (…). Następca Walensa, wschodni cesarz Teodozjusz I (rządził 379–395 n.e.), musiał renegocjować umowę z Wizygotami.
Jego ustępstwa stały się podstawą późniejszych migracji: zgoda na stałe osiedlenie się w granicach imperium, prawo do ustanowienia królestwa na własnych prawach, duże coroczne wypłaty z cesarskiego skarbca i – aby cesarze mogli zachować twarz – status „sojuszników”, których obowiązkiem miała być obrona imperium.
Wschodni cesarze szybko zdali sobie sprawę, że nie są w stanie ponieść kosztów tej umowy, by się więc ratować, postanowili zepchnąć nowo przybyłych na zachód. Stało się to standardową strategią wschodniego cesarstwa: spychanie barbarzyńców na zachód. Wschodni cesarze odcięli więc wszelkie subsydia i zagrozili wojną, jeśli uciekinierzy nie ruszą na zachód.
Reklama
Wściekli Wizygoci podporządkowali się i od tego momentu ani zachodnie cesarstwo, ani Wizygoci nie mieli już być tacy sami. W 410 roku n.e. barbarzyńcy zszokowali świat, zdobywając Rzym. Sterroryzowali mieszkańców.
Kiedy dowódca Wizygotów, Alaryk, zażądał całego złota, srebra, ruchomości i niewolników z miasta, Rzymianie spytali: „Co nam zostanie?” – „Wasze życie”, miał odpowiedzieć Alaryk (Zosimus, Nowa historia, 5.40).
Władze zachodniego cesarstwa, zbyt słabego, by obronić się przed najeźdźcami, w 418 roku n.e. niechętnie zgodziły się na osiedlenie Wizygotów w południowo-zachodniej Galii (dzisiejszej Francji). Znów zachowano twarz, nazywając barbarzyńców sojusznikami. W Galii, by zaadaptować się do nowych warunków, Wizygoci zrobili to, co każda germańska grupa przed nimi: zbudowali państwo.
Stopniowo przekształcili się z luźnego, demokratycznego i etnicznie zróżnicowanego społeczeństwa plemiennego, złożonego z najeźdźców i drobnych rolników, w zorganizowane królestwo zajmujące dawne terytorium rzymskie. Mieli własne poczucie tożsamości, spisane prawa i rozbudowaną ekonomię.
Reklama
Model polityczny, który przybrali, był jedynym dostępnym: kopią administracji cesarstwa rzymskiego – monarchią podkreślającą wzajemnie korzystne relacje w ramach elit społecznych.
Wizygoci finansowali swoje nowe państwo przez przejęcie dochodów z podatków, które wcześniej zbierała administracja rzymska. Zmusili także właścicieli ziemskich w Galii, by ci płacili czynsz od swojej własności. Nowe warunki okazały się bardzo dochodowe i w ciągu następnego stulecia Wizygoci rozszerzyli swoje wpływy aż do Hiszpanii.
Rzymianie mogli być członkami wizygockiej elity, musieli jednak okazać szacunek swoim barbarzyńskim patronom. Sydoniusz Apolinary, arystokrata z Lyonu (430–479 n.e.), pewnego razu specjalnie przegrał partię tryktraka z wizygockim królem, by zyskać jego przychylność.
Kontakty Wizygotów z Rzymianami pomogły barbarzyńcom wykształcić silniejsze poczucie ich własnej, niezależnej tożsamości. Jak zwykle w takim wypadku ubiory i kosmetyki były bardzo pomocne: Wizygoci nosili spodnie i nacierali włosy aromatycznymi pomadami ze zwierzęcego tłuszczu, by odróżnić się od Rzymian noszących tuniki i używających pomad z oliwy.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Thomasa R. Martina pt. Starożytny Rzym. Od Romulusa do Justyniana. Jej nowe, polskie wydanie ukazało się w 2022 nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.