Skromnie twierdziła, że zupełnie nie wie co robi. Ale to za jej sprawą dziesiątki tysięcy Polaków przestały wierzyć w kłamstwa okupantów
Gdy okupacyjna cenzura wciąż działała w najlepsze, a o zasługach legionistów nie wolno było nawet szeptać, ona stanęła na czele administracji największego podziemnego pisma o patriotycznym rysie.
Reklama
Stefania Flekówna była amatorką, co sama otwarcie przyznawała. Miała wprawdzie za sobą zaszczytną służbę w Polskiej Organizacji Wojskowej, ale o mediach nie wiedziała nic. Mimo to stanęła na czele administracji „Rządu i Wojska” – największego i najbardziej wpływowego pisma niepodległościowego wydawanego pod niemiecką okupacją.
Dyskretna, pomysłowa i skrupulatna
„Rząd i Wojsko” drukowano od 1916 roku. Początkowo w trzech tysiącach egzemplarzy, potom w pięciu. Wreszcie nakład osiągnął zawrotną jak na ówczesne warunki liczbę dziesięciu tysięcy sztuk. Czasopismo wyjaśniało linię Józefa Piłsudskiego, rzucało prawdziwe światło na przebieg wojny i demaskowało posunięcia władz.
„Nigdy w życiu podobnych prac nie wykonywałyśmy i nie miałyśmy pojęcia o tym” – pisała Stefka. I niepotrzebnie zasłaniała się brakiem wiedzy, bo gazetą tworzoną przez grupę amatorek szybko zaczęła się zaczytywać cała stolica i nie tylko.
Sama Flekówna odpowiadała nie tylko za organizację redakcji, ale też – za ekspedycję, kolportaż, magazynowanie… Za każdą pracę, która była konieczna, a do której nie chcieli lub nie potrafili się zabrać mężczyźni.
„Musiałyśmy same rozcinać numery, potem pakować paczki na Warszawę i prowincję” – wspominała Flekówna, mając na myśli siebie i grupę koleżanek. – „Paczki te przeznaczone do tej pracy dziewczęta woziły na prowincję bądź na sobie, bądź w specjalnych kuferkach. Wreszcie należało pismo roznieść. Trzeba było pracować szybko i sprężyście, a przy tym z zachowaniem wszelkiej konspiracji wobec Niemców”.
Reklama
Wpłynęła na tysiący Polaków
A przecież na gazetach wcale się nie kończyło. Wydawano broszury poświęcone historii, manifesty polityczne, nawet poradniki, jak radzić sobie z okupantem… Setki tysięcy Polaków czerpały wiedzę z druków przygotowywanych przez kobiety, przez nie szmuglowanych i kolportowanych. I jeśli tak wielu naszych pradziadków uwierzyło, że niepodległość jest blisko, to właśnie za sprawą pań takich jak Stefania Flekówna.
Sam Józef Piłsudski (którego Flekówna znała, bo mieszkała w jednym lokalu z jego sympatią i przyszłą żoną, Aleksandrą Szczerbińską) chwalił osiągnięcia niezawodnej administratorki. Choć nie byłby sobą, gdyby do jego opinii nie zakradła się nieco złośliwa nuta. „Obywatelka Fanka świetnie prowadzi pracę, o której nie ma najmniejszego pojęcia” – stwierdził.
Reklama
Bibliografia
Artykuł przygotowałem pracując nad książką Niepokorne damy. Kobiety, które wywalczyły niepodległą Polskę (Kraków 2018). Do kupienia na przykład w Empiku.