XVII wiek zapisał się w historii Rzeczpospolitej Obojga Narodów jako stulecie wojen. W tym okresie aż pięciokrotnie toczyliśmy krwawe konflikty ze Szwecją. W ich trakcie często kluczową rolę odgrywała husaria, która swymi szarżami potrafiła odwrócić losy niejednej bitwy. Oto co na temat słynnej skrzydlatej kawalerii miał do powiedzenia nieślubny syn Karola IX Wazy, Karl Karlsson Gyllenhielm.
„Byli wspaniale wyposażeni w błyszczące zbroje, na plecach wisiały im tygrysie futra”. Tak Karl Karlsson Gyllenhielm, nieślubny syn księcia Karola Sudermańskiego [od 1604 króla Karola IX], wspominał husarię, która konwojowała jego żołnierzy po kapitulacji Wolmaru, w grudniu 1601 roku.
Reklama
Rajtarzy kontra husaria
Sam Gyllenhielm zdał się wówczas na łaskę i niełaskę zwycięzców, co poskutkowało jego kilkunastoletnią niewolą. W ten oto sposób zakończyła się dla niego wojna w Inflantach, w której jako dowódca Szwedów miał kilkakrotnie do czynienia z polskimi i litewskimi husarzami.
W swoich sporządzonych już po powrocie do domu zapiskach, kilkakrotnie wspominał o tym rycerstwie, które niewątpliwie wzbudzało jego podziw i szacunek. Nic dziwnego, bo mimo że nie był świadkiem najbardziej spektakularnych zwycięstw Polaków i Litwinów, to jednak husarze wystarczająco dali mu się we znaki już w 1601 roku.
Na przykład w mało znanej bitwie pod Ergle, stoczonej 2 czerwca tego roku, gdzie Gyllenhielm obserwował, jak nieskuteczni w walce z husarzami byli jego rajtarzy:
Uderzyła na nich husaria, przeciw której nasi rajtarzy źle się sprawili. Strzelali ze swoich rusznic w powietrze i wycofali się przez tabor z powrotem pod zamek. Między nimi był już nieprzyjaciel a nie było można odróżnić jednych od drugich z powodu pyłu i dymu.
Reklama
Widząc swoich żołnierzy w opałach, Gyllenhielm ruszył na ratunek. Jak się pochwalił, celnymi strzałami udało się mu obalić z koni dwóch husarzy, którzy gonili rannego rotmistrza Hindricha von Achnen.
Feldmarszałek nie docenił husarii
Lecz gdy Gyllenhielm i jego rajtarzy chwycili za broń białą, nie mogli sobie poradzić ze zbrojami husarzy: „Zadawali cios za ciosem, lecz nie byli w stanie wyrządzić [husarzom] szkody. Karl Karlsson też nie mógł przebić szpadą napierśnik i dostać się pod zbroję nieprzyjaciela”. Dopiero gdy zrozumiał, że trzeba uderzać w nieosłonięte części ciała, udało się mu ciosem w gardło obalić brodatego husarza z konia.
Gyllenhielm przeżył to spotkanie z husarią. Nie miał jednak tego szczęścia feldmarszałek Tyzenhaus, który walcząc w poprzedniej wojnie z Moskalami myślał, że Polacy i Litwini będą równie niewymagającym przeciwnikiem:
Feldmarszałka Tyzenhausa ogarnęli pozostali husarze. Nie posłuchał rady Karla Karlssona i nie założył swojej zbroi (powiedział, że powalił bez niej w polu tylu dumnych Rosjan, że nie zrobi Polakowi takiego honoru i tak się nie uzbroi).
Reklama
Zapłacił za to swoim życiem, został przebity kopią czy lancą. Był to człowiek dzielny i szanowany […], w czasie wojny rosyjskiej służył dzielnie jako rotmistrz pod koroną Szwecji. Jego utrata była dużą szkodą.
Plan powstrzymania husarii
Ostatecznie Szwedzi pod osłoną nocy wycofali się z pola. Jednak już trzy tygodnie później Gyllenhielm ponownie stanął przeciw husarzom. 23 czerwca 1601 roku doszło do bitwy pod Kokenhausen, w której mimo przewagi liczebnej, Szwedzi przegrali.
Gyllenhielm, który nimi dowodził, znając już skuteczność husarzy, jeszcze przed bojem zwołał naradę, w trakcie której obmyślono sposób walki z kopijnikami:
Omówiwszy sprawę z najbardziej doświadczonymi [Karlsson] zdecydował, że skoro jazda wroga składa się z husarii, używającej lanc, czyli kopii, a nasi rajtarzy nie mają zbroi (tak się przyzwyczaili na wojnie rosyjskiej), to nie powinniśmy czekać na atak nieprzyjaciela, uderzającego w pełnym pędzie kopiami.
Reklama
Nasi mieli ruszyć na łeb na szyję na wroga, wypalić ze swoich karabinów i pistoletów, z tego, co mieli, nim wróg się ruszy, we-drzeć się w jego szyk bojowy, a wtedy użyć rapierów i szpad. Dopóki bowiem wróg miał lance i kopie w ręku, nie mógł korzystać z rusznic i szabel. Bez wątpienia nasi byliby w korzystniejszej sytuacji.
„Polacy uderzyli tam pierwsi”
Plan ten, choć zbyt optymistyczny, w zaistniałych okolicznościach był jedynym, który dawał Szwedom jakąś nadzieję na sukces. Jednak i husarze zdawali sobie sprawę, że największą zaletą kawalerii jest impetyczny atak na przeciwnika, a nie czekanie, aż on uderzy.
Dlatego bitwę rozstrzygnęła szarża husarii na lewe skrzydło szwedzkie, którą Gyllenhielm opisał tak:
Polacy uderzyli tam pierwsi. Choć było widać, jak zostali przyjęci przez kompanię wendyjskich lekkich rajtarów i Finów, ostrzelani z bandoletów, hakownic i karabinów tak, że ludzie i konie walili się na ziemię z lancami i kopiami, mimo to ci [Polacy], którzy nie doznali szkody i zostali w siodłach, poszli z pyłem i wiatrem, który był dla nich korzystny, zmusili lewe skrzydło do ucieczki.
Szwedzi szybko wyciągnęli wnioski
Jednak to nie bitwa pod Kokenhausen była najbardziej spektakularnym zwycięstwem husarii w 1601 roku. Doszło do niego jeszcze w styczniu, pod Kiesią (inaczej Wenden), gdzie co prawda nie było Karla Karlssona Gyllenhielma, ale jako że walczył on wówczas w Inflantach, nie omieszkał wspomnieć i o tej porażce. Jego to zdaniem wojsko szwedzkie liczyło tam 2–3 tys. żołnierzy, przeciw którym stanęła: „Tylko kompania jazdy [husarskiej] Ludwika Weihera, licząca od stu do dwustu, góra trzystu żołnierzy”.
Reklama
Dziś wiemy, że choć Szwedzi faktycznie mieli tam kilkakrotną prze-wagę liczebną, to jednak dysproporcja sił nie była aż tak wielka, jak sądził ów pamiętnikarz. Tak czy siak, szacunek dla husarii, jakiego Gyllenhielm nabrał w 1601 roku, towarzyszył mu do końca życia.
A i kolejne pokolenia Szwedów, podnosząc swój oręż przeciwko Rzeczypospolitej, szybko pojmowały, że husarze byli elitą wojska polskiego i litewskiego. I że lepiej było rozstąpić się przed nimi, lub też schować za przeszkodami, niż w otwartym polu przyjmować ich frontalne uderzenia.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Radosława Sikory pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta. Tom 2 (Zona Zero 2025). Premiera 29 września, ale już dziś możecie zamówić w przedsprzedaży.