Książę Karol i Camilla Parker Bowles ujawnili swój romans dopiero po tragicznej śmierci księżnej Diany. Relacja tych dwojga, w mniejszym lub większym natężeniu trwająca od lat 70. XX wieku, była jednak tajemnicą poliszynela. Wiedzieli o niej wszyscy, na czele z Lady Di, która opowiedziała Andrew Mortonowi w szczegółach, jak poznała kochankę męża i jak doszło do konfrontacji między nią a rywalką.
Poznałam ją bardzo szybko. Zostałam wprowadzona do kręgu znajomych, ale stanowiłam zagrożenie. Byłam bardzo młodą dziewczyną, a jednak jej zagrażałam. Od zawsze prowadziliśmy dyskusje na temat Camilli. Kiedyś słyszałam, jak leżąc w wannie, [Karol] rozmawiał z Camillą przez przenośny telefon. Powiedział: „Cokolwiek się stanie, zawsze będę cię kochać!”.
Reklama
Pierwsze spotkanie
Potem przyznałam mu się, że podsłuchiwałam pod drzwiami, i strasznie się pokłóciliśmy. Kiedy przyjechałam do Clarence House, znalazłam na swoim łóżku list od Camilli, sprzed dwóch dni. Napisała: „Bardzo się ucieszyłam z waszych zaręczyn. Zjedzmy lunch, gdy książę Walii uda się do Australii i Nowej Zelandii. Nie będzie go trzy tygodnie. Strasznie chciałabym zobaczyć pierścionek. Uściski, Camilla”.
Pomyślałam wtedy: Wow! Zorganizowałam więc lunch. Trzeba pamiętać, że byłam bardzo niedojrzała, nie wiedziałam, co to zazdrość, depresja czy cokolwiek innego w tym stylu. Jako przedszkolanka wiodłam wspaniałe życie – takie uczucia były mi obce, odczuwałam jedynie zmęczenie. W otoczeniu nie miałam nikogo, kto by mi dokuczał. Poszłyśmy więc na lunch. I Camilla wykazała się ogromnym sprytem.
Spytała: „Chyba nie zamierzasz polować, prawda?”. Odparłam: „Na czym?”. „Na koniu. Nie zamierzasz polować, kiedy zamieszkasz w Highgrove, prawda?”. Odpowiedziałam: „Nie”. Na koniec rzuciła: „Chciałam tylko wiedzieć”. A ja pomyślałam, że najwyraźniej tak rozmawia z ludźmi. Wciąż byłam zbyt niedojrzała, żeby zrozumieć wszystko, co do mnie docierało.
Bolesny prezent
W każdym razie ktoś z jego biura powiedział mi, że mój mąż kazał zrobić dla niej bransoletkę, którą nosi do dziś. Złotą łańcuszkową bransoletkę z kółkiem pokrytym niebieską emalią. Na kółku znajdują się splecione litery G i F, Gladys i Fred – takie mieli przezwiska.
Pewnego razu weszłam do biura i spytałam pracownika: „Co jest w tej paczce?”. Odpowiedział: „Nie powinna pa ni tego oglądać”. A ja na to: „No cóż, zerknę”. Otworzyłam paczkę, zobaczyłam bransoletkę i powiedziałam: „Wiem, komu to ma zostać wysłane”.
Byłam załamana. To było jakieś dwa tygodnie przed ślubem. Pracownik biura dodał jeszcze: „Da jej to dzisiaj”. Strasznie się wściekłam! „Dlaczego nie potraf sz być ze mną szczery?” Ależ nie, on [książę Karol] kompletnie mnie ignorował. Tak jakby już podjął decyzję, niezależnie od konsekwencji. Znalazł dziewicę, kozła ofiarnego, i pod pewnym względem miał obsesję na moim punkcie. Ale wciąż było źle-dobrze, źle-dobrze. Nigdy nie wiedziałam, czy będzie w dobrym czy złym nastroju.
Reklama
W poniedziałek w porze lunchu zabrał bransoletkę, w środę się pobraliśmy. Poszłam do jego ochroniarza, który wrócił już do biura, i spytałam: „John, gdzie jest książę Walii?”, a on odpowiedział: „Poszedł na lunch”. Odparłam: „To dlaczego ty jesteś tutaj? Nie powinieneś być z nim?”. „Odbiorę go później”.
Gra pozorów
Poszłam więc na górę, zjadłam lunch z siostrami i powiedziałam: „Nie mogę za niego wyjść, nie mogę tego zrobić, to jest absolutnie nieprawdopodobne”. Zachowały się wspaniale i odparły: „No cóż, Duch, masz pecha. Twoja twarz jest już nawet na ściereczkach do naczyń. Już za późno, żeby nawiać”. Obróciłyśmy to więc w żart.
[O wrażeniach z pałacu Buckingham] Nie mogłam uwierzyć, że wszyscy są tak zimni i obojętni. Ja myślałam, że dzieje się jedno, a w rzeczywistości działo się coś innego. Wszędzie kłamstwa i oszustwa. Pierwszym, co mnie uderzyło, było to, że gdy Camilla Parker Bowles rozchorowała się na zapalenie opon mózgowych, mój mąż wysłał jej kwiaty.„Dla Gladys od Freda”. Nigdy nie miałam z czymś takim do czynienia. Powiedziałam po prostu: „Zawsze musisz być ze mną szczery”. Podczas miesiąca miodowego otworzyliśmy kalendarze, żeby omówić różne kwestie. Z jego kalendarza wypadły dwa zdjęcia Camilli.
Reklama
Prawdziwy powód łez
Wtedy też wydaliśmy elegancką kolację dla prezydenta Sadata [ówczesnego prezydenta Egiptu]. Mój mąż włożył spinki do mankietów z dwiema literami C splecionymi jak w znaku firmowym Chanel. Od razu zgadłam, od kogo je dostał. „To od Camilli, prawda?” Odparł: „Tak, i co w tym złego? To prezent od przyjaciółki”. O raju, ale była awantura. Byłam potwornie zazdrosna – pomysł z dwoma C był z jednej strony świetny, a z drugiej nie było to zbyt mądre.
[Podczas planowania ślubu] byłam tam sama. On wyjechał na tournée do Australii i Nowej Zelandii. Oczywiście pamiętasz to zdjęcie: ja zapłakana w czerwonym płaszczu, Karol odlatuje. Moja rozpacz nie miała nic wspólnego z jego wyjazdem.Najstraszniejsze wydarzyło się tuż przed. Byłam w jego gabinecie i rozmawiałam z nim, gdy zadzwonił telefon. To była Camilla. Zadzwoniła przed jego pięciotygodniową podróżą. Zaczęłam się zastanawiać, czy mam być miła, czy po prostu nie ruszać się z gabinetu. Postanowiłam, że będę miła, i zostawiłam go samego. I właśnie to złamało mi serce.
Odważna decyzja
Jedną z najodważniejszych rzeczy w całym swoim dziesięcioletnim życiu z nim zrobiłam wtedy, kiedy poszliśmy na to okropne przyjęcie z okazji czterdziestych urodzin siostry Camilli. Nikt się mnie tam nie spodziewał, ale jakiś głos we mnie powiedział: „Do cholery, idź na całość”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Nastawiłam się więc na coś strasznego. Postanowiłam, że nie będę już całować Camilli na powitanie, tylko uścisnę jej dłoń. To był dla mnie wielki krok. Czułam się strasznie odważna i dzielna, chciałam zrobić to, co do mnie należało.
Karol dokuczał mi przez całą drogę do Ham Common, gdzie miało się odbyć przyjęcie. „Dlaczego ze mną jedziesz?” – cały czas mi dokuczał, dokuczał, dokuczał. Nie dałam się sprowokować, ale byłam na granicy.
Reklama
W każdym razie weszłam, po raz pierwszy wyciągnęłam do Camilli rękę i pomyślałam: „Phi, łatwo poszło”. W przyjęciu brało udział około czterdziestu osób, wszyscy usiedliśmy. Pamiętaj, że wszyscy oni byli w wieku mojego męża, czułam się więc kompletnie nie na miejscu. Postanowiłam jednak zrobić to, co zaplanowałam. A zaplanowałam atak.
Konfrontacja z kochanką męża
Po kolacji byliśmy wszyscy na górze. Rozmawiałam z kimś i nagle się zorientowałam, że w pobliżu nie ma ani Camilli, ani Karola. Zaniepokoiło mnie to, więc zeszłam na dół. Wiedziałam, z czym będę musiała się skonfrontować. Próbowano mnie powstrzymać przed zejściem na dół. „Diano, nie schodź”. „Chcę tylko znaleźć męża, chcę się z nim zobaczyć”.
Siedziałam na górze od jakiejś godziny, miałam więc prawo zejść na dół, żeby go znaleźć. Na dole zastałam szczęśliwy trójkącik – Camillę, Karola i jeszcze jednego mężczyznę. Radośnie ze sobą gawędzili.
Pomyślałam: „Dobra, czas na ciebie”, i włączyłam się do rozmowy, tak jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. A potem ten mężczyzna powiedział: „Chyba powinniśmy już iść na górę”. Wstaliśmy więc, a ja powiedziałam: „Camillo, chętnie zamieniłabym z tobą słowo, jeśli to możliwe”.
Reklama
Wyglądała na bardzo zawstydzoną, zwiesiła głowę, a ja powiedziałam do Karola i tego drugiego mężczyzny: „Dobra, chłopcy, ja tu sobie utnę pogawędkę z Camillą i za chwilę wracam”. Wystrzelili na górę jak kurczaki bez głów. Czułam, że na piętrze rozpętało się piekło. „Co ona zamierza?”
Zaproponowałam Camilli: „Może usiądziesz?”. Usiadłyśmy. Strasznie się jej bałam, ale powiedziałam: „Camillo, chcę tylko, żebyś wiedziała, że doskonale zdaję sobie sprawę, co się dzieje”. Ona na to: „Nie wiem, o czym mówisz!”. A ja: „Wiem, co się dzieje między tobą a Karolem, i chcę, żebyś o tym wiedziała”. A ona: „To nie jest żadna tajemnica”.
Odpowiedziałam: „Chyba jednak tak”. Nie byłam tak silna, jak bym chciała, ale przynajmniej udało mi się z nią porozmawiać. Powiedziała: „Nigdy nie pozwalasz mu się widywać z dziećmi, kiedy jest w Szkocji”. Odparłam: „Camillo, dzieci są albo w Highgrove, albo w Londynie”.
To największy błąd Karola: nigdy nie widuje się z dziećmi. Ale ja ich wcale nie zabieram. Pewnego dnia William spytał: „Tato, pobawisz się z nami?”. A on na to: „Nie wiem, czy mam czas”. To słynny cytat – zawsze pada w takiej sytuacji. Nie może więc narzekać, że to ja ograniczam mu kontakty z dziećmi.
„Masz wszystko o czym marzyłaś”
Ale wróćmy do Camilli. Powiedziała: „Masz wszystko, o czym kiedykolwiek marzyłaś. Wszyscy mężczyźni na świecie padają ci do stóp, masz dwoje cudownych dzieci. Czego więcej można chcieć?”. Nie potraktowałam tego poważnie. Odpowiedziałam: „Chcę mojego męża”. Oczywiście ktoś zszedł na dół, żeby nam przerwać. „Na litość boską, zejdźcie tam, one się kłócą”. To nie była kłótnia, tylko śmiertelnie poważna rozmowa.
Powiedziałam: „Przykro mi, że stoję wam na drodze. To oczywiste i to z pewnością piekło dla was obojga, ale wiem, co się dzieje. Nie traktuj mnie jak idiotki”. Poszłam na górę i ludzie zaczęli się rozchodzić. W drodze do domu, w samochodzie, mąż od razu mnie zaatakował, a ja płakałam jak nigdy wcześniej – z wściekłości, z tłumionej przez siedem lat złości, która wreszcie mogła zostać uwolniona. Płakałam, płakałam, płakałam i tej nocy prawie nie zmrużyłam oka.
Reklama
Prawdziwy powód problemów
Następnego ranka, gdy się obudziłam, poczułam, że zaszła ogromna zmiana. Zrobiłam coś, powiedziałam, co czuję, nadal kipiały we mnie dawna zazdrość i złość, ale nie były już tak straszne.
Trzy dni później, w weekend, powiedziałam do niego: „Kochanie, na pewno chcesz wiedzieć, co powiedziałam Camilli. To żadna tajemnica. Możesz ją o to spytać. Powiedziałam tylko, że cię kocham – nie ma w tym nic złego”. A on na to: „Nie wierzę”. Odparłam: „To właśnie jej powiedziałam. Nie mam nic do ukrycia, jestem twoją żoną i matką twoich dzieci”.
Gdy mówię mu, że jestem matką jego dzieci, zawsze widzę delikatny tik. Nie znosi, gdy mu się to uświadamia. I to wszystko, naprawdę. To był dla mnie duży krok.
Bardzo chciałam się dowiedzieć, co ona mu powiedziała – oczywiście nie miałam pojęcia! Opowiadał wielu ludziom, że powodem problemów w naszym małżeństwie były moje ciągłe choroby. Nikt nigdy nie zastanowił się nad tym, jaki to miało na mnie wpływ.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Andrew Mortona pt. Diana. Jej historia. Jej nowe wydanie ukazało się nakładem wydawnictwa Marginesy.
Prawda o życiu księżnej Diany
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.