W latach 1933-1945 przedstawiciele brunatnego reżimu dopuścili się zbrodni na zatrważającą skalę. Po zakończeniu II wojny światowej za swe czyny odpowiedziała jednak tylko garstka z nich. Tysiące zaś uniknęły sprawiedliwości uciekając do Ameryki Południowej. Kluczową rolę w tym procederze odegrał biskup Alois Hudal. O tym jak działał tak zwany „szlak szczurów” pisze Mirosław Olszycki w książce Mefisto z Auschwitz.
Zaledwie trzy lata po zakończeniu II wojny światowej, w 1948 roku, czołowemu brunatnemu zbrodniarzowi wojennemu udało się uciec z więzienia w Linz w Austrii. Franz Stangl to były SS-Hauptsturmführer i komendant obozów zagłady w Sobiborze i Treblince, odpowiedzialny za śmierć prawie miliona Żydów.
Reklama
„Spodziewałem się ciebie”
Przez Graz, Merano i Florencję przedostał się do Rzymu, a stamtąd do Watykanu. Wewnątrz watykańskich murów przywitał go rodak z Austrii, biskup Alois Hudal, który na widok niemieckiego oficera zmrużył oczy, a potem odezwał się: „Pewnie jesteś Franz Stangl – spodziewałem się ciebie”.
Następnie przekazał Stanglowi sfałszowane dokumenty, które pozwoliły nazistowskiemu zbrodniarzowi wojennemu na podróż do Syrii, gdzie ostatecznie dołączyła do niego jego rodzina. W 1951 roku rodzina Stanglów wyemigrowała do Brazylii. Człowiek, który udoskonalał w czasie wojny masowe mordy w obozach koncentracyjnych, spędził w Brazylii szczęśliwe lata u boku rodziny, pracując przy montażu samochodów w fabryce Volkswagena niedaleko São Paulo.
Franz Stangl jest jednym z tysięcy nazistów, którzy z pomocą watykańskiego biskupa uciekli z Europy trasami zwanymi „ratlines” (szlakiem szczurów) – niektóre z nich biegły z Innsbrucku przez Alpy do Merano lub Bolzano w Tyrolu Południowym, a następnie do Rzymu i stamtąd do włoskiego miasta portowego Genua.
Stangl wybrał objazd przez Syrię, ale większość nazistów weszła na pokład statków zmierzających bezpośrednio do Ameryki Południowej – głównie do Argentyny, kraju nazwanego przez ocalałego z Holokaustu Simona Wiesenthala nazistowskim „Przylądkiem Ostatniej Nadziei”. Ówczesna Argentyna, rządzona przez juntę wojskową, była ostatnim krajem, który wypowiedział wojnę nazistowskim Niemcom.
Czym był „szlak szczurów”?
Zdaniem Daniela Stahla, historyka z Wydziału Historii Nowożytnej i Współczesnej na Uniwersytecie Friedricha Schillera w Jenie, „szlak szczurów” nie był dokładnie ustrukturyzowanym systemem, ale składał się z wielu pojedynczych elementów. „To była bardziej spontaniczna współpraca różnych instytucji, która stopniowo ugruntowała się po II wojnie światowej”. Uważa się, że około 90% nazistowskich sprawców, którzy uciekli z Europy, uciekło przez Alpy do Włoch.
Według Olivera Piepera, reportera zajmującego się niemiecką polityką i społeczeństwem oraz sprawami południowoamerykańskimi, pierwszym przystankiem dla uciekających przed wymiarem sprawiedliwości hitlerowskich funkcjonariuszy był region Tyrolu Południowego w północnych Włoszech: klasztor Zakonu Krzyżackiego w Merano, klasztor Kapucynów w pobliżu Bressanone czy klasztor Franciszkanów w pobliżu Bolzano.
Reklama
Zbrodniarze wojenni często ukrywali się w zgromadzeniach zakonnych – te miejsca były elementem „szlaku klasztornego”, mogli tam przebywać całe miesiące, a nawet lata, poświęcając czas na gromadzenie środków niezbędnych do kontynuowania podróży. Kolejnym przystankiem na szlaku był Rzym.
Naziści, którzy posiadali list sygnowany pieczęcią Watykanu, potwierdzający ich tożsamość, otrzymywali paszport od Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, który do 1951 roku wydał około 120 tysięcy tego rodzaju dokumentów – w opinii Piepera była to czysta formalność.
Austriacki biskup
„Historia głosi, że jeszcze przed końcem wojny istniał wyraźnie przemyślany i skomplikowany plan nazistowskich uciekinierów” – powiedział Stahl, a następnie sprostował: „To nieprawda, nawet tacy ludzie jak Franz Stangl wędrowali do Rzymu, nie wiedząc, co robić dalej”. Informacje przekazywano ustnie.
Nazwisko, które regularnie się pojawiało w tym kontekście, to Alois Hudal. Austriacki biskup wyraźnie pozycjonował się jako sympatyk nazistów podczas rządów faszystowskich, a później argumentował, że wielu prześladowanych było „całkowicie bez winy” i że „wyrwał ich oprawcom za pomocą fałszywych dokumentów tożsamości”.
Wśród ludzi „całkowicie bez winy” znajdował się nie tylko Franz Stangl. Lista niesławnych nazistów, którzy wkraczali na „szlak szczurów”, jest długa. Używając nazwiska Riccardo Klement, człowiek, który zorganizował eksterminację ludności żydowskiej, nazywając ją „ostatecznym rozwiązaniem”, uciekł z Bolzano do Argentyny w 1950 roku. Później dołączyła do niego rodzina.
Wdzięczny za pomoc Watykanu Adolf Eichmann, bo o nim mowa, przeszedł na katolicyzm. Pracował jako elektryk w fabryce ciężarówek Daimler-Benz. W 1960 roku został porwany przez izraelskie tajne służby Mosad i postawiony przed sądem w Izraelu. Został stracony w nocy z 31 maja na 1 czerwca 1962 roku.
Droga „anioła śmierci” do Ameryki Południowej
Kolejnym ważnym uciekinierem, o którym już wspominaliśmy, był Józef Mengele. Sadystyczny lekarz z obozu koncentracyjnego Auschwitz uciekł w 1949 roku do Tyrolu Południowego, gdzie otrzymał nowy paszport. Jego nowe imię i nazwisko brzmiało: Helmut Gregor, lat 38, katolik i mechanik, urodzony w wiosce Tramin w Tyrolu Południowym.
Szczegół o jego urodzeniu w Tyrolu Południowym okazałby się najważniejszym warunkiem wyjazdu z kraju. Jako obywatel Tyrolu Południowego był uważany za etnicznego Niemca, a także za bezpaństwowca, w związku z czym miał prawo do paszportu Czerwonego Krzyża. Mengele mieszkał na początku w Argentynie, później w Paragwaju, a na końcu w Brazylii, gdzie doznał udaru podczas pływania i utonął 7 lutego 1979 roku. A co z pozostałymi? Można ich wymieniać bez końca. (…)
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Prasa na temat roli Hudala
Wróćmy jednak do watykańskiego biskupa Aloisa Hudala. Otóż literatura na temat „ratline” (szlaku szczurów) bardzo często wspomina o Aloisie Hudalu, biskupie Ela (Sigüenzy w Hiszpanii) i rektorze niemieckiego kolegium St. Maria dell’Anima w Rzymie. W okresie powojennym włoska prasa krytykowała Hudala za jego stanowisko w sprawie Austrii i Dunaju, ale nikt nie łączył go z nazistowską migracją.
Dopiero w listopadzie 1948 roku włoski dziennik „Il Paese” doniósł, że Związek Austriackich Katolików, wspierany przez Hudala w Rzymie, marzył o połączeniu Triestu z Austrią, a w projekt byli zaangażowani naziści pracujący dla rządu USA. Rok później niemiecka agencja Nord Press opublikowała, że „w kręgach kościelnych Hudal jest znany jako «brunatny biskup». […] Czasami od 60 do 100 osób dziennie zgłaszało, że chcą zostać przemyceni do Ameryki Południowej”.
Reklama
Kilka dni później w niedzielnym wydaniu katolickiego „Passauer Neue Presse” ukazał się artykuł o dwóch grupach szpiegów przemycających nazistowskich zbrodniarzy do Argentyny (Kordoby i Buenos Aires) oraz na Bliski Wschód (do Damaszku i Bejrutu). Gazeta podała, że siedziba pierwszej siatki, która sprowadziła ich do Argentyny, znajdowała się w Rzymie, w Collegio di St. Maria dell’Anima, ale dodała, że siedziba ta została zamknięta pod naciskiem Watykanu.
Lewicowa prasa we Włoszech i część prasy katolickiej w Niemczech nie były przychylne Hudalowi, który prezentował skrajnie prawicową ideologię. Jak się wydaje, Hudal miał jednak potężnych sojuszników w Watykanie, w Austrii i Niemczech Zachodnich, a nawet wśród przedstawicieli USA w Europie.
Argentyński raj dla zbrodniarzy
Amerykanie starali się jednak zdementować tego rodzaju plotki, publikując wyniki śledztwa przeprowadzonego w 1947 roku przez Vincenta La Vistę w imieniu Departamentu Stanu. Departament Stanu, który doszedł do wniosku, że to Czerwony Krzyż wydawał paszporty bez porozumienia z USA, pomagając w ten sposób nielegalnej emigracji z Włoch, w tym byłym nazistom, oraz że grupa księży była zaangażowana w tę działalność.
Pod koniec 1949 roku nastąpił punkt zwrotny, gdy rządy USA i Niemiec Zachodnich zaczęły się obawiać, że zbyt wielu byłych nazistów kolaboruje z ZSRS. „New York Herald Tribune” wydrukował artykuł o niebezpieczeństwie sojuszu nazistowsko-sowieckiego, którego tekst został powielony i skomentowany przez „Die Standpunkt”.
Reklama
Niemiecka publikacja wskazywała, że idea takiego sojuszu była pielęgnowana przez grupę niemieckich „nacjonalistów”, którzy wyemigrowali do Buenos Aires, miasta, w którym wydawany był „Der Weg”, skrajnie prawicowy miesięcznik drukowany w Argentynie w latach 1947–1957. W tych artykułach co prawda nie wspomniano o Hudalu i jego działalności, ale kilka dni przed ukazaniem się artykułu w „Die Standpunkt” „Neue Zeit” napisał, że kolegium St. Maria dell’Anima było schronieniem dla nazistów uciekających do Argentyny lub na Bliski Wschód.
Gazeta dodała, że siły powietrzne w Argentynie zatrudniały byłych nazistów, podczas gdy w Damaszku lub Bejrucie wspomagali przeciwników Izraela. W ciągu miesiąca od tej publikacji niemiecka prasa oskarżyła Hudala o ukrywanie Ottona Skorzenego i Lauterbachera w Rzymie. Włoska prasa lewicowa donosiła, że Skorzeny odwiedzał regularnie collegio, podczas gdy Lauterbacher, „były” niemiecki „zbrodniarz wojenny”, i Otto Wächter (zastępca Hansa Franka) oskarżany o „masowe zbrodnie”, rozstrzeliwanie i egzekucje ponad stu tysięcy osób mieszkali w Rzymie i często spotykali się z Hudalem.
Początek pomocy dla uciekinierów
Te oraz inne oskarżenia powodowały, że nazwisko Aloisa Hudala coraz częściej wymieniano w kontekście „szlaku szczurów”. W swojej autobiografii Hudal bagatelizuje rolę, jaką odegrał we wspieraniu nazistowskiej emigracji, ale jego działalność została potwierdzona przez niemal wszystkie badania nad emigracją nazistów z Niemiec, Austrii i innych państw.
Dość istotnym dowodem w tej sprawie może być fakt założenia przez Hudala w Rzymie w 1944 roku Österreich Komitee de Roma (komitetu austriackiego w Rzymie) w celu ochrony Austriaków w tym mieście oraz planowania przyszłości Austrii. Kolegium założono za zgodą aliantów.
Reklama
Biskup w 1945 roku nawiązał nawet w tej sprawie kontakt z kardynałem Spellmannem, ówczesnym arcybiskupem Nowego Jorku, przedstawiając się jako austriacki arcybiskup Rzymu, prosząc o pomoc Austriaków, którzy już wyemigrowali do USA i Kanady. Jednocześnie zaczął poszukiwać niemieckich katolików we Włoszech, a następnie wyraził swoje poparcie dla nich, wyrażając tym troskę o przyszłość Niemiec.
W 1945 roku Hudal zaczął pomagać niemieckim więźniom we Włoszech i Francji. W liście z Mediolanu, datowanym na 5 września, poproszono go o pomoc niemieckim więźniom we włoskich obozach jenieckich w Modenie we Włoszech i we Francji. W tym samym okresie zaangażowanie Hudala w poszukiwanie niemieckich i austriackich więźniów we Francji i w innych krajach nabrało wyraźnych kształtów.
Wielka gorliwość
16 listopada napisał do aumônier général des prisonniers de guerre allemands (kapelana generalnego niemieckich jeńców wojennych) w Lyonie o sytuacji we francuskich obozach i możliwości uwolnienia przynajmniej uwięzionych księży katolickich. Przez kolejne lata, aż do swojej rezygnacji, kontynuował monitorowanie sytuacji we Francji, w Holandii i Wielkiej Brytanii.
Ponadto Hudal pomagał lub próbował pomagać niemieckim mieszkańcom Włoch, których oskarżano o bycie nazistami. 15 listopada 1945 roku spotkał się z papieżem Piusem XII, aby zainteresować go potrzebami niemieckich migrantów, wzywając do akcji misyjnej na wzór ojców skalabrynianów.
Wszystkie te działania świadczyły o wielkiej gorliwości watykańskiego biskupa w pomaganiu osobom narodowości niemieckiej po zakończeniu wojny w uzyskiwaniu pracy, możliwości zmiany miejsc zamieszkania lub oczyszczaniu życiorysów z nazistowskich naleciałości.
W ostatnich latach pełnienia funkcji rektora kolegium Hudal zajmował się niemieckimi oficerami we włoskich więzieniach, takimi jak: Felten, Feuchtinger, Kappler, Mai, Mayer, Reder, Schulen, Wagener, a na początku lat pięćdziesiątych zaczął działać jako swego rodzaju powiernik zachodnioniemieckiego rządu, wywołując nieprzychylną reakcję Włoch.
Reklama
Ośrodek nielegalnego przerzutu
W tym charakterze związał się z członkami włoskiego rządu, między innymi z premierem Alcidem De Gasperim, z którym podzielał troskę o Górną Adygę. Jak pisał Friedrich Sturm do Piusa XII, ludzie z Górnej Adygi musieli opuścić Austrię, ale nie starczyło dla nich wszystkich miejsca w Bolzano.
Dlatego Kościół musiał promować emigrację z Górnej Adygi do Ameryki Łacińskiej, zwłaszcza do Argentyny i Peru. W rzeczywistości migracja była wielkim problemem, z którym Hudal musiał się zmierzyć w swoich ostatnich latach jako rektor Kolegium Niemieckiego. Każdego dnia do Włoch przybywały małe grupy Niemców i Austriaków, wielu z nich było byłymi nazistami lub przynajmniej byłymi żołnierzami armii niemieckiej, szukającymi pracy i/lub biletów do obu Ameryk, Australii i Nowej Zelandii.
Rzym stał się centrum dla uchodźców i przesiedleńców, gdzie Czerwony Krzyż i IRO (Międzynarodowa Organizacja Uchodźców) starały się pomóc wszystkim. Z pozoru nie było w tym nic złego, bo przecież pośród tysięcy emigrantów z Niemiec lub Austrii znajdowali się także ludzie, którzy autentycznie potrzebowali pomocy.
Jednak amerykańskie dochodzenie, przeprowadzone w 1947 roku przez Vincenta La Vistę, wykazało, że Czerwony Krzyż przekształcił się w prawdziwy ośrodek nielegalnej imigracji do Włoch i nielegalnej emigracji z tego kraju, a wydawanie paszportów uchodźcom odbywało się w większości z ominięciem właściwej procedury. W wielu przypadkach wystarczyło, aby wnioskodawca twierdził, że jest antykomunistą. (…)
Reklama
Dwojaki poziom kontaktów
Dokumenty Hudala ujawniają dwojaki poziom kontaktów z Ameryką Łacińską: z jednej strony miały one charakter oficjalny, a z drugiej wydają się związane z osobą biskupa. Austriacka „Assistenza” miała wielu korespondentów w Buenos Aires: na przykład Szwajcarska Centrala Charytatywna – Sekcja Emigracyjna lub dr Carlos P. Schoof. „Assistenza” drukowała również broszury dla emigrantów do Argentyny, ponadto wymieniała informacje z tym krajem poprzez Comitato Cattolico per l’Emigrazione di Buenos Aires (Katolicki Komitet Emigracyjny w Buenos Aires), diecezję Buenos Aires, z Deutsches Komitee de Buenos Aires (Niemieckim Komitetem w Buenos Aires) oraz ze Wspólnotą Niemieckojęzycznych Katolików.
Hudal otrzymał dużą liczbę listów od osób planujących emigrację. Wiele listów pochodziło od Austriaków (a także Niemców), którzy chcieli wyemigrować do Ameryki Łacińskiej lub Kanady. Nadawcy wydawali się dość młodzi i szukali ofert pracy: chcieli uzyskać wizy i paszporty w Rzymie, a następnie opuścić Europę w porcie w Genui (Genua była najważniejszym portem wyjściowym do Ameryki Łacińskiej).
Kontakty Hudala z Perónem
Wielu z nich wyraziło chęć emigracji bez określenia konkretnego miejsca docelowego. Matteo Filippo, który dość dokładnie zbadał dokumenty Aloisa Hudala, zaobserwował, że biskup interesował się losem emigrantów w Argentynie i utrzymywał z nimi kontakt. Ponadto nawiązał kontakt z rządem argentyńskim: pod koniec sierpnia 1948 roku, pisząc list do Juana Peróna z prośbą o wizy dla 3 tysięcy Niemców i 2 tysięcy Austriaków.
Twierdził, że nie byli oni uchodźcami, ale IRO nie chciała byłych żołnierzy w swoich obozach, choć – jak pisał w liście Hudal – wszyscy walczyli przeciwko bolszewizmowi (i zauważył, że Europa jest wolna dzięki ich „poświęceniu”). Filippo zauważył, że Argentyna była głównym celem podróży osób piszących do Hudala, ale wymieniali oni w swoich listach również inne kraje: Boliwię, Chile, Kolumbię, Kostarykę, Meksyk, Paragwaj, Peru, Urugwaj, Wenezuelę, Brazylię.
Reklama
Ten ostatni kraj był pożądany ze względu na wcześniejszą niemiecką emigrację. Kilka osób wolało pozostać w Europie i wybrało Wielką Brytanię, Hiszpanię lub Szwajcarię jako kraje do emigracji. Wielu innych chciało dotrzeć lub już dotarło do Ameryki Północnej (Kanady lub Stanów Zjednoczonych), RPA i Australii.
Agent Trzeciej Rzeszy w Rzymie?
Eugeniusz Guz, autor artykułu Teczki Hudala, słusznie spostrzegł, że nie ma chyba publikacji książkowej na ten temat bez fragmentu lub wzmianki o watykańskim biskupie. Jednak to, że był on nie tylko największym nazistą wśród watykańskich duchownych, lecz jednocześnie agentem Trzeciej Rzeszy w Watykanie, było, według niego, rzeczą oczywistą. Autor pisze, że:
(…) jedna z teczek hitlerowskiego MSZ, mieszcząca wymianę korespondencji między centralnymi władzami Rzeszy, nosi tytuł: „Biskup Hudal AA Inland I-D tom 16/31”. Jej zawartość dokumentuje, że od początku pontyfikatu Piusa XII Trzecia Rzesza miała swego agenta w Watykanie, w dodatku wysokiego szczebla, bo biskupa.
Wymiana pism między MSZ a ministrem ds. kościelnych Trzeciej Rzeszy wskazuje, że służbę agenturalną Hudal rozpoczął co najmniej w 1938 roku po Anschlussie Austrii. Wówczas bowiem w międzyministerialnej korespondencji pojawia się sprawa przelewu banknotów za usługi wywiadowcze dla Rzeszy.
Zdaniem Guza usługi te znakomicie ułatwiała Hudalowi okoliczność, że w najbliższym otoczeniu papieża Piusa XII znalazło się wielu Niemców. Sekretarzem papieża i jego doradcą w sprawach Europy Środkowej i Wschodniej był Robert Leiber, jezuita. Bibliotekarzem papieża – ojciec Heindrich. Gospodarstwa domowego pilnowała zakonnica Pascalina Lehnert, a spowiedzi udzielał Augustin Bea. Natomiast na czele watykańskiego ośrodka informacyjnego stał ksiądz Elizjusz Wuller.
Reklama
Czy Pius XII wiedział?
Hudal działał w bezpośredniej bliskości Piusa XII, był z nim zaprzyjaźniony i przez niego protegowany. Istotne jest więc pytanie: Jeśli faktycznie Aloiso Hudal, biskup Watykanu, był agentem Rzeszy, to co go skłoniło do aktywności agenturalnej? Szantaż, względy ideowe czy szelest banknotów?
Nie ma dowodów na to, że papież Pius XII nakazał lub wiedział o domniemanej Liście Hudala lub bardziej obrazowo – o przemycie nazistów z Europy w różne części świata, a zwłaszcza do Ameryki Łacińskiej, z pomocą watykańskiego duchownego. (…)
Wpisywało się w zwykły wysiłek Kościoła?
W naszych rozważaniach na temat biskupa Hudala warto na zakończenie przytoczyć opinię, która pojawiła się całkiem niedawno, autorstwa Davida G. Dalina, amerykańskiego rabina i historyka, autora, współautora lub redaktora dwunastu książek o historii i polityce amerykańskich Żydów oraz stosunkach żydowsko-chrześcijańskich.
Twierdzi on, że po zapoznaniu się z materiałami dowodowymi pozostawionymi w osobistym archiwum biskupa Hudala i po porównaniu ich z zapisem chorwackiego bractwa św. Hieronima, które wykonywało podobne zadania, można odnieść wrażenie, że praca wykonana przez Hudala na rzecz austriackiej i niemieckiej emigracji po wojnie była w mniejszym lub większym stopniu częścią zwykłych wysiłków Kościoła w pomaganiu ludziom w potrzebie.
Reklama
W pracy tej Kościół zwykle koncentrował się na osobie potrzebującej, niezależnie od jej wyznania, narodowości czy przekonań politycznych. Nie powinno więc dziwić, gdy odkryjemy, że ks. Hudal, podobnie jak inni urzędnicy kościelni o różnym statusie i stanowisku, pomagał żołnierzom alianckim, którzy byli więźniami nazistowskich służb, stosował te same kryteria wobec członków Partii Narodowo-Socjalistycznej i żołnierzy Wehrmachtu. On nie zmienił nagle swoich przekonań po 1945 roku i dalej pomagał ludziom w sytuacjach zagrożenia życia, tak jak to było w czasie wojny.
Jest całkiem możliwe, że w tym procesie pomagał w różnych formach również osobom oskarżonym o zbrodnie wojenne. Powinniśmy zatem ufać rozumowaniu Hudala, że w tych sprawach zachowywał się jak ksiądz, a nie jak policjant. Poglądy polityczne Hudala stanowią jednak istotną część jego stosunku do uchodźców z Austrii i Niemiec po wojnie.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Mirosława Olszyckiego pt. Mefisto z Auschwitz. Śladami Józefa Mengele z Oświęcimia do Ameryki Południowej. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem wydawnictwa Zona Zero.