Podpisując 25 lipca 1655 roku pod Ujściem kapitulację przed Szwedami wielkopolska szlachta otrzymała między innymi gwarancję bezpieczeństwa swych majątków. Ręczył za to sam król Karol Gustaw. Jednak, gdy tylko monarcha ruszył na podbój pozostałych ziem Rzeczpospolitej rozpoczęła się grabież na niespotykaną wcześniej skalę. Aktywny udział w rabowaniu i prześladowaniu rodaków wziął wnuk Mikołaja Reja.
Nowe władze starały się początkowo nie zaogniać stosunków ze szlachtą, w związku z czym wydały wiele dokumentów gwarantujących nienaruszalność majątków.
Reklama
Grabieże i gwałty
Dowództwo wojskowe również starało się dbać o dyscyplinę, a feldmarszałek Wittenberg surowo karał wszelkie nadużycia, stosując kary cielesne i karząc śmiercią żołnierzy niezachowujących dyscypliny.
Jednak nawet najsurowsze kary nie zdołały okiełznać grabieżczej natury szwedzkiego żołnierza, który rozzuchwalony w toku wojny trzydziestoletniej za nic miał wszelkie zakazy. Gdy tylko król szwedzki opuścił Wielkopolskę i odmaszerował z wojskiem w głąb terytorium Rzeczypospolitej, rozpoczęła się grabież na niespotykaną skalę.
Charakter całego procederu doskonale opisał najemnik na szwedzkim żołdzie Hieronim Chrystian Holsten, który zapisał w swoim dzienniku: „[…] pod karą śmierci zakazano nam złodziejskich wypadów […]”, ale „[…] nie chcieliśmy rezygnować z tak surowo zabronionej kradzieży […]”.
W dalszej części swoich wspomnień Holsten opisywał napady na dworki szlacheckie i gospodarstwa chłopskie. Podczas jednego z takich napadów ukradziono konie i pohańbiono miejscowe dziewczęta.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Grabieże te nie dotykały tylko ludności chłopskiej, ale i szlacheckiej, czego dość jasno zabraniały dokumenty Karola Gustawa. W związku z zaistniałą sytuacją mieszkańcy bez względu na przynależność społeczną zaczęli chwytać za broń i atakować najeźdźców.
„Lud wszystek nader uciśniony”
W sierpniu tego roku działały już zorganizowane grupy chłopskie, którym udało się rozbić Szwedów w okolicach: Krobi, Miejskiej Górki i Jutrosina. A sytuacja, trzeba przyznać, była wyjątkowo uciążliwa. Przybliżyć nam ją może relacja Daniela Żytkiewicza:
Reklama
Jeno się obaczyć, już ci to czynią: kościoły wszędzie złupione, kapłani ze wszystkiego obrani, niektórzy pomęczeni, poranieni, pozabijani okrutną szubieniczną śmiercią, panny zakonne pogwałcone, domy szlacheckie porabowane, siła szlachty pozabijanych, lud wszystek nader uciśniony.
W czym nie pomagają żadne pacta, dedycyje i protekcyje, choćże diplomatibus samego króla szwedzkiego potwierdzone, bo i tych nikomu nie trzymają, nawet i samym Wielkopolanom […].
Jak zauważył Żytkiewicz, szczególnie okrutnie prześladowano Kościół katolicki, kapłanów mordowano, a siostry służebne po uprzednich gwałtach również były zabijane. Po pewnym czasie praktyka ta zaczęła dotykać również szlachtę. Chłopów siłą zapędzano do budowy fortyfikacji, a opornych karano bardzo surowo, trwale okaleczając lub skazując na śmierć.
Wskazywał swoich przeciwników
W proceder grabieży i prześladowania lokalnej ludności szczególnie aktywnie był zamieszany Mikołaj Rey, wnuk wielkiego polskiego poety. W swojej rezydencji w Skokach gościł oficerów wojska szwedzkiego oraz przedstawicieli nowych władz. Osobiście wskazywał im najbardziej bogate majątki, kościoły i klasztory oraz pomagał w gnębieniu szlachty, w szczególności swoich przeciwników.
Lokalne władze powołane przez Karola Gustawa zdawały się nie przejmować całą sytuacją i ignorowały skargi szlacheckie oraz nie kwapiły się do karania żołnierzy za ich występki. W poszczególnych miastach urzędowali następujący urzędnicy: Klaudiusz Rholamb, który objął urząd gubernatora Wielkopolski, Fryderyk Nassau, landgraff Hessen-Eschweg, komendant Kościana, Wacław Sadowski, komendant Kalisza, Krzysztof Duderstadt i Antoni Günther Weismann, komendanci Poznania, Johan Engel, komendant Gniezna, Szmelenberk, komendant Zbąszynia, Overbeck, komendant Sierakowa, Lintorm, komendant Leszna i Schmidt, komendant Żnina.
Narastający bunt
W ziemi wieluńskiej surową ręką swoje rządy sprawował osławiony generał major Jan Wejhard Wrzesowicz, któremu niegdyś Jan Kazimierz odebrał dzierżawę żup wielickich.
Takie podejście szybko zraziło do najeźdźców całą lokalną społeczność i wywołało rządzę odwetu. Już 25 października 1655 roku z Opola do Wielkopolski docierały uniwersały prymasa Andrzeja Leszczyńskiego, który wzywał wszystkich mieszkańców do gromadzenia się pod komendą wybranych dowódców, obrony świętych przybytków oraz nieugiętej walki z heretykami, którzy za nic mają szanowane w Rzeczypospolitej wartości.
Dość szybko wyłonił się lokalny przywódca w osobie Jana Piotra Opalińskiego. Wojewoda podlaski od początku nie uznawał kapitulacji i przysięgi wierności wobec Karola Gustawa, a widząc postępowanie Szwedów na podbitych terytoriach, „szlachtę do rezolucyi pobudzając, sam dla przykładu drugim, pierwszy na konia wsiadłszy, Wielkopolanów zachęcił do boju”.
Reklama
Na Śląsku porozumiał się ze starostą babimojskim Krzysztofem Żegockim i razem zaplanowali akcję, która rozpocznie ciąg działań partyzanckich na terenie nie tylko Wielkopolski, ale i całego kraju.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Bartosza Staręgowskiego pt. Powstanie wielkopolskie 1655-1657. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.
Opis wysiłku Wielkopolan w walce ze Szwedami
Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.