Tak kończyło się żartowanie z brunatnego dyktatora. Nawet gwiazdor kina nie mógł liczyć na litość

Strona główna » II wojna światowa » Tak kończyło się żartowanie z brunatnego dyktatora. Nawet gwiazdor kina nie mógł liczyć na litość

W rządzonych przez brunatną dyktaturę Niemczech nawet status gwiazdy kina i estrady nie gwarantował bezpieczeństwa. Boleśnie przekonał się o tym Robert Dorsay, którego fanem był sam minister propagandy. Postawa znanego aktora i kabareciarza sprawiła jednak, że jesienią 1943 roku trafił w ręce kata. O tym, jak do tego doszło pisze Oliver Hilmes w książce pt. Codzienność i groza.

Robert Dorsay ma trzydzieści dziewięć lat. Za kilka godzin umrze. Wcześniej był znanym aktorem, artystą kabaretowym i piosenkarzem, który wystąpił w ponad trzydziestu filmach. Jednak gdy dziś – w październiku 1943 roku – ogląda się jeden z tych filmów, próżno szukać jego nazwiska.


Reklama


Nie pojawia się ani w czołówce, ani w napisach końcowych. Nie wolno przypominać, że kiedyś grał z takimi sławami jak Zarah Leander, Heinz Rühmann, Luis Trenker i Gustaf Gründgens. Jakby Robert Dorsay umarł przed swoją rzeczywistą śmiercią. Siedząc w celi, zastanawia się, jak mogło do tego dojść. Dlaczego nie trzymał języka za zębami! Gdyby tylko nie napisał tego listu!

Nie chciał wstąpić do partii

Jeszcze parę lat wcześniej Dorsay, urodzony w 1904 roku, cieszył się względami Josepha Goebbelsa. Gdy minister propagandy późnym latem 1938 roku pojawił się na spektaklu KadeKo – Kabaretu Komików – przy Lehniner Platz, bardzo przypadła mu do gustu zabawna konferansjerka Dorsaya.

Robert Dorsay na scenie Kabaretu Komików (Willy Pragher/CC BY 3.0).
Robert Dorsay na scenie Kabaretu Komików (Willy Pragher/CC BY 3.0).

Ponoć owego wieczoru Goebbels zaśmiewał się do łez. Był taki zachwycony, że próbował pozyskać Dorsaya dla partii. Za pośrednictwem Hansa Hinkela, dyrektora zarządzającego w Izbie Kultury Rzeszy, przekazał mu prośbę, by zechciał wstąpić do NSDAP. Potrzeba w niej takich ludzi jak on, łechtał próżność Dorsaya urzędnik, jednak ten tylko machnął ręką.

Po jakimś czasie Hinkel spróbował ponownie – i znowu dostał kosza. Najwidoczniej Dorsay sformułował swoją odmowę nader niedyplomatycznie, gdyż Hinkel, urażony, powiadomił krnąbrnego artystę: „Pan minister weźmie to panu bardzo za złe, panie Dorsay!”.

Obrażony minister propagandy

I rzeczywiście, Goebbels tak właśnie zareagował. W lipcu 1939 roku Ministerstwo Propagandy wydało Robertowi Dorsayowi zakaz występów w filmach. Tym samym jego kariera filmowa legła w gruzach. Od tej pory występował w teatrzykach varieté, zanim Kraft durch Freude nie powołała go do dostarczania rozrywki walczącym oddziałom.

Podczas gościnnych występów w Brukseli spotkał przypadkiem Hansa Hinkela. „Tak, tak, Dorsay, i po co to panu było? – rzucił ten kąśliwie. – Jeszcze dziś mógłby pan kręcić filmy, gdyby pan wstąpił do partii”. Stało się jeszcze gorzej, gdyż w połowie 1942 roku Dorsaya powołano do służby na froncie.


Reklama


Wprawdzie jako kierowca ciężarówki nie był narażony bezpośrednio na działania wojenne, lecz jako żołnierz musiał się odtąd podporządkować hierarchiom wojskowym. Wcześniej Dorsay w swoich programach regularnie naśmiewał się z wojska, a teraz sam stał się częścią tego systemu. Musiał okazywać posłuszeństwo, co przychodziło mu z wyraźnym trudem.

Zbyt cięty język

O wiele chętniej w kręgu swoich towarzyszy odgrywał we­sołka i opowiadał dowcipy o Hitlerze i Goebbelsie. Także w marcu 1943 roku w restauracji Deutsches Theater Berlin zaprezentował żart o Führerze. A co by było, gdyby usłyszał to jakiś szpicel Gestapo? Ale Robert Dorsay był wyjątkowo lekkomyślny, ba, nie przyszło mu nigdy do głowy, że ktoś mógłby go zdradzić.

Książka Olivera Hilmesa pt. Codzienność i groza (Wydawnictwo Marginesy 2025) dostępna w przedsprzedaży.
Tekst stanowi fragment książki Olivera Hilmesa pt. Codzienność i groza (Wydawnictwo Marginesy 2025). Dostępna w przedsprzedaży.

Pod koniec marca 1943 roku Dorsay popełnia katastrofalny w skutkach błąd. W liście do znajomego podśmiewa się ze swojego wojowania: „Właściwie to jestem zły, że nie mogę pomóc naszemu ukochanemu wodzowi w jego ostatecznej walce, za głupi jestem. Tak chętnie naraziłbym życie dla wspaniałej idei NSDAP. […] Kiedy ten idiotyzm się wreszcie skończy?”.

I dalej: „Źli Anglicy zdają się bardzo zainteresowani Berlinem – zjawiają się coraz częściej, a częściej to dobrze”. Na sam koniec pada jeszcze kilka złośliwych uwag pod adresem Josepha Goebbelsa i Hermanna Göringa.


Reklama


Fatalnym zrządzeniem losu list nie zostaje doręczony do adresata, zamiast tego ląduje w Komendanturze Wehrmachtu. Urząd wszczyna postępowanie śledcze, w toku którego jako autora zidentyfikowano Dorsaya. W pierwszych dniach czerwca aktor zostaje oskarżony o defetyzm i osadzony w areszcie śledczym Wehrmachtu w berlińskiej dzielnicy Teel.

Interwencja feldmarszałka Keitela

Najpierw wygląda na to, że uda mu się wyjść z kłopotów bez szwanku, gdyż Specjalny Sąd Doraźny na początku sierpnia nakłada na niego jedynie karę więzienia na okres trzech lat. Gdy jednak dowiaduje się o tym generał feldmarszałek Wilhelm Keitel, będący właściwą instancją w Wehrmachcie w sprawach sądowych, unieważnia on ten wyrok jako zbyt łagodny i kieruje sprawę do sądu Komendantury Wehrmachtu.

Feldmarszałek Wilhelm Keitel (domena publiczna).
Feldmarszałek Wilhelm Keitel (domena publiczna).

W sierpniu wiadomość o całej tej sprawie musiała dotrzeć także do Josepha Goebbelsa, minister notuje bowiem w swoim dzienniku:

W sektorze filmowym i teatralnym stwierdza się istnienie kilku niepewnych osobników, którzy obecnie stają się trochę bezczelni, gdyż zdaje im się, że zwietrzyli okazję dla siebie. Staram się usilnie wyłowić jakiś egzemplaryczny przypadek i urządzić mu proces karny.

Zemsta ministra

Pożądany przykład rychło został znaleziony w osobie Roberta Dorsaya. Być może w międzyczasie doniesiono już ministrowi propagandy o dowcipach, jakie aktor zwykł wygłaszać o nim i o Hitlerze. Tak czy owak – Goebbels obmyśla zemstę. 8 października w ponownym postępowaniu sądowym Robert Dorsay zostaje skazany na śmierć.


Reklama


Teraz zaczyna się wyścig z czasem. Żona Dorsaya Louise i jego adwokat proszą wpływowe osobistości tamtych czasów, wśród nich Gustafa Gründgensa, o wstawiennictwo u Goebbelsa – daremnie.

Wstawia się za nim wielu berlińskich aktorów – notuje minister chłodno – nic mnie to jednak nie wzrusza. Artyści nie mają podczas wojny prawa do defetyzmu i do wolności w wyzwiskach. Również oni muszą się stosować do ogólnie obowiązujących przepisów dotyczących porządku i dyscypliny narodowej. Jeśli nie chcą tego robić, płacą za to głową, tak jak każdy inny obywatel.

Brama więzienia Płatzensee (Ahle, Fischer & Co. Bau GmbH/CC BY-SA 3.0).
Brama więzienia Płatzensee (Ahle, Fischer & Co. Bau GmbH/CC BY-SA 3.0).

Ostatnie chwile Dorsaya

Robert Dorsay od trzech tygodni czeka na egzekucję. Od ogłoszenia wyroku żona nie ma już prawa go odwiedzać. Rankiem 29 października wydarzenia nabierają tempa. Więźniarka, zielona Mańka, przewozi go z aresztu śledczego Wehrmachtu do miejsca kaźni w Plötzensee. W tamtejszej celi śmierci Dorsay dyktuje obrońcy swój testament. Ma skrępowane ręce i nogi.

Godziny mijają dręcząco powoli. Przychodzi jakiś człowiek i goli mu potylicę, by odsłonić kark dla ostrza gilotyny. Tuż przed godziną siedemnastą dwóch strażników zabiera Roberta Dorsaya. Funkcjonariusze na chwilę luzują mu kajdanki i dają do zrozumienia, że ma zdjąć koszulę i zmienić buty na drewniane chodaki. Dorsay robi, co mu kazano. Potem strażnicy prowadzą go przez dziedziniec więzienny do baraku, gdzie wykonuje się egzekucje.


Reklama


Drewniane chodaki stukają na kocich łbach. Gdy docierają do przedsionka, krótko potwierdza się tożsamość skazańca i jeszcze raz odczytuje wyrok. A potem słychać już tylko słowa: „Kacie, czyń swą powinność!”. Jest siedemnasta.

O tej godzinie Joseph Goebbels bawi w swoim letnim domu w Lanke, na północny zachód od Berlina. Minister świętuje dziś swoje czterdzieste szóste urodziny. Żona Magda i szóstka ich wspólnych dzieci robią mu niespodziankę – organizują rodzinną uroczystość; wieczorem spodziewane jest niewielkie grono gości. Zanim ci nadejdą, Goebbels ma nieco czasu, by rzucić okiem na pocztę.

Tego dnia nadeszło mnóstwo korespondencji. Wszystkie listy zdradzają mi, z jakim zainteresowaniem najszersze kręgi narodu, a zwłaszcza front, śledzą moją pracę. Daje mi to poczucie głębokiej satysfakcji; dostrzegam w nich potwierdzenie, że nawet w tych krytycznych czasach kroczę właściwą drogą, a niezliczone życzliwe mi i zatroskane osoby w całej Rzeszy obserwują tę moją pracę z najgorętszą przychylnością.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Olivera Hilmesa pt. Codzienność i groza (Wydawnictwo Marginesy 2025). Dostępna w przedsprzedaży.

Ilustracja tytułowa: Robert Dorsay i Tatjana Sais na scenie Kabaretu Komików (Willy Pragher/CC BY 3.0).

Autor
Oliver Hilmes

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.