Na polskiej wsi od stuleci istniała liczna grupa chłopów pozbawionych własnych gospodarstw czy nawet samych domostw. Po zniesieniu pańszczyzny wielu z nich trafiło do czworaków – nowego rodzaju budynku, który zapewniał wyłącznie absolutnie minimum warunków życiowych.
Czworaki były budynkami służby folwarcznej. Zwykle drewniane, zabezpieczone gliną. Rzadziej murowane. Kryte strzechą, gontem, łupkiem, papą lub blachą. Składały się z czterech mieszkań, z których każde miało osobne wejście.
Reklama
Mieszkania chłopów pozbawionych własnej chaty
Mieszkania były skromne, jednoizbowe, z komorą oraz wspólną sienią dla dwóch pomieszczeń. Powierzchnia izby nie przekraczała dwudziestu metrów kwadratowych. Podłogę z reguły zastępowało klepisko.
Najwyższym standardem charakteryzowały się czworaki w zaborze pruskim, ponieważ często były dwuizbowe, z ogródkiem i obiektem gospodarczym na zapleczu oraz dostępem do własnej studni. Również z tego powodu relacje między robotnikami folwarcznymi a panami były tam poprawne.
„Dobrze mi się działo, dbali o nas, pan i urzędnik, był co prawda chciwy na robotę, jednak był to niezły pan” — pisał parobek ze wsi Zimna Woda w powiecie krotoszyńskim Jan Drygas około 1850 roku.
Symbol chłopskiej biedy i wyzysku
Właściciele folwarków wznosili też mniejsze domki — dwojaki, oraz większe — sześcioraki, gdzie było sześć mieszkań, i ośmioraki z ośmioma mieszkaniami.
Reklama
Ale znakiem rozpoznawczym wśród obiektów pracowników folwarcznych stały się czworaki — symbol biedy i wyzysku oraz świadectwo głębokiej separacji dwóch światów: pańskiego i parobczańskiego. Niektóre przetrwały do dzisiaj, aczkolwiek pełnią już zupełnie inną funkcję.
Jak wynagradzano mieszkańców czworaków?
Zabudowania dla służby folwarcznej budowano od stuleci, ale czworaki jako obiekt architektoniczny i zjawisko społeczne są stosunkowo młode. Ich dzieje zaczęły się po uwłaszczeniu, kiedy to właściciele folwarków nie mogli już korzystać z pracy chłopów pańszczyźnianych i musieli zatrudniać najemnych robotników rolnych — stałych i sezonowych.
Zarządzający folwarkiem podpisywał z nimi umowę na rok, określając zakres wykonywanych prac oraz warunki socjalne i płacowe. Robotnicy mieszkali w obiektach folwarcznych, a jako dodatkowe uposażenie mogli otrzymać do użytkowania zagon ziemi na ziemniaki i warzywa.
Należeli do najgorzej wynagradzanych proletariuszy. W 1907 roku w Królestwie Polskim, po serii podwyżek wywalczonych w strajkach rolnych, otrzymywali dziennie 30–40 kopiejek. Wcześniej stawka wynosiła 15–20 kopiejek. Były to marne zarobki. Gdyby robotnik rolny nic nie wydawał, to mógłby po 3–4 miesiącach kupić krowę mleczną.
Reklama
Podobne niskie wynagrodzenia otrzymywali w zaborze austriackim, przynajmniej do strajków rolnych, które objęły Galicję Wschodnią w 1902 roku.
Po strajkach ich dzienne zarobki wzrosły z 1,5–2 koron do 4–5, ale i tak były znacznie niższe od wynagrodzeń robotników fabrycznych. W tym czasie zatrudnione w fabryce robotnice bez kwalifikacji zarabiały dziennie około 2–3 koron, a robotnik fachowiec około 10–12 koron.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Andrzeja Chwalby i Wojciecha Harpuli pt. Cham i pan. A nam, prostym, zewsząd nędza?. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Literackiego w 2022 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.