Początek lat 80. dla komunistycznych władz w Polsce był niezwykle trudny. Miliony ludzi zapisywały się do „Solidarności”, a liderzy opozycji cieszyli się ogromnym posłuchem. Kierownictwo PZPR głowiło się, jak temu zaradzić i pozbyć się z kraju „niepożądanych” i „wichrzycielskich” elementów. Generał Wojciech Jaruzelski sugerował, aby pójść w ślady Fidela Castro.
Przyszłemu dyktatorowi stanu wojennego bardzo spodobał się pomysł kubańskiego dyktatora Fidela Castro, który wiosną 1980 roku ogłosił, że usuwa straże ochraniające ambasadę Peru w Hawanie.
Reklama
Niech „bandziory” uciekają na Zachód
Wówczas w ciągu zaledwie kliku dni na teren tej placówki przybyło 10 tys. Kubańczyków, prosząc o azyl. W tym samym czasie mundurowa junta wojskowa Kuby ogłosiła, że kto chce opuścić kraj, może odpłynąć z portu Mariel, który znajdował się na północy wyspy.
W ten sposób kubańscy komuniści pozbyli się z kraju 125 tys. Kubańczyków, nazywanych Marielitos, którzy osiedlili się głównie na Florydzie. W tej grupie znalazło się kilka tysięcy kryminalistów, których Castro celowo polecił zwolnić z więzień.
W podobny sposób Jaruzelski zamierzał zachęcić rodzimą opozycję do opuszczenia kraju – otworzyć granicę, byle tylko chciała opuścić Polskę. Jaruzelski w rozmowie z sowieckim marszałkiem Wiktorem Kulikowem tak to ujął:
Byłoby dobrze, gdyby część »bandziorów« [opozycji] uciekła na Zachód. Szkoda, że nie mamy wspólnej granicy z państwami kapitalistycznymi. Niechby uciekło kilka tysięcy, tak jak zezwolił na to Castro, wtedy byłoby nam znacznie łatwiej.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Łatka dezertera
To jedno z prawdziwych obliczy Jaruzelskiego, którego uparcie od dekad nazywam „Chodzącą Niewinnością”. Kiedy jednych za nielegalne przekroczenie granicy ścigano, aresztowano i skazywano na długoletnie więzienie, dla innych zrobiono by wszystko, by tylko zechcieli ją przekroczyć i już nigdy nie pojawić się w kraju.
Taki też był stosunek komunistów mundurowych do granicy państwowej i całego pogranicza, które traktowali jako jeden z dodatkowych elementów podtrzymywania swojej chylącej się ku upadkowi władzy.
Towarzyszowi Jaruzelskiemu chodziło głównie o to, żeby opozycjonistom, zwłaszcza znanym, którzy zdecydowaliby się na wyjazd za granicę za przyzwoleniem władz komunistycznych, przypiąć dodatkowo łatkę dezertera, szpiega czy też terrorysty.
Oto, patrzcie rodacy, grzmiałyby jego tuby propagandowe: ojczyzna w potrzebie, a oni uciekają z kraju. I takie hasła zostałyby wyniesione na sztandary bolszewików, gdyby ten pomysł się powiódł.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Lecha Kowalskiego pod tytułem Bezpieka pogranicza. Wywiad Wojsk Ochrony Pogranicza (Wydawnictwo Fronda 2020).
Sprawdź
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
5 komentarzy