Wielkie triumfy husarii z XVI i XVII wieku byłyby niemożliwe bez doskonałego wyszkolenia skrzydlatych kawalerzystów. To ono sprawiało, że słynna jazda potrafiła odnosić triumfy nad wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem. Jak zatem wyglądał trening szlachciców walczących w szeregach husarii?
W XVI i pierwszej połowie XVII wieku przedstawiciele elity Rzeczpospolitej Obojga Narodów w znacznej mierze nadal hołdowali zasadom treningu rycerskiego wywodzącym się ze średniowiecza.
Reklama
Nauka walki kopią od najmłodszych lat
Szlacheccy i magnaccy synowie byli więc przygotowywani do walki niemal od kołyski. Już malutkie dzieci hartowano, aby były w przyszłości gotowe na trudy wojskowego życia. Jak podkreśla Kuba Pokojski w Wielkiej księdze husarii:
Regularnie je kąpano, również w zimnej wodzie, czasami nawet dwa razy dziennie, a wystawiane na ciężkie warunki, dobrze odżywiane szlacheckie dzieci wyrastały na wytrzymałych wojowników. Liczni zagraniczni podróżnicy zawsze podkreślali dobrze zbudowane i „wojenne” sylwetki polskiej szlachty.
Jedną z pierwszych czynności, których uczyli się potomkowie elit była jazda konna. Twierdzono wręcz, że szlacheckie dzieci sadzano w siodle zanim nawet nauczyły się chodzić. Zgodnie z tym, co pisze Pokojski:
Oprócz samej jazdy konnej, młody szlachcic poznawał arkana posługiwania się bronią. Od najmłodszych lat uczony był (jak jego przodkowie z wieków wcześniejszych) umiejętności „zażycia” kopii – broni trudnej, ale zabójczo skutecznej w sprawnych rękach.
Reklama
Bez doskonałego opanowania walki kopią niemożliwa była bowiem służba w husarii. Szlifowaniu umiejętności użycia tej broni służyło tak zwane „gonienie do pierścienia”. Ćwiczenie to polegało na trafieniu czubkiem kilkumetrowego oręża w niewielkie metalowe kółko. Oczywiście wszystko to siedząc na grzbiecie cwałującego rumaka.
Fechtunek i zapasy
Aż do czasów Jana III Sobieskiego organizowano liczne turnieje, gdzie husarze mogli sprawdzić swoje umiejętności. Jeszcze w pierwszej połowie XVII wieku normę stanowiło potykanie się „na ostre”, czyli używanie niestępionej broni. Było to bardzo niebezpieczne, jednak traktowano rzecz jako element przygotowania do wojny.
Olbrzymią wagę przykładano rzecz jasna do nauki walki szablą, która stanowiła podstawowe oręże szlachcica. Jak czytamy w Wielkiej księdze husarii:
Ćwiczenia rozpoczynano od tzw. bicia się w palcaty, czyli zaprawy orężnej drewnianymi kijami, prowadzonej od wczesnej młodości. (…) Uczono się atakowania oraz bronienia oraz bardziej rozwiniętych technik szermierczych. (…)
Reklama
Kiedy trenowano już właściwymi szablami, dochodziły rozmaite testy sprawności cięć, ścinanie podrzuconych na szabli jedwabnych chusteczek czy też konno w biegu ścinanie głowy manekinom (…).
Przy okazji nauki posługiwania się szablą trenowano również zapasy. Ucząc się walki wręcz szlacheccy synowie poznawali „rozmaite dźwignie, łamania i rzuty”. Taka wiedza pozwalała później rozbroić przeciwnika podczas walki. Nie zapominano i o broni dystansowej:
(…) polski wojownik szkolił się także od najmłodszych lat we władaniu łukiem, zarówno w strzelaniu do tarcz, jak i podczas łowów, czego pozytywne znaczenie również podkreślali nowożytni pisarze.
Strzelanie z łuku refleksyjnego, pieszo i konno, było ważnym elementem treningu, wzmacniało ciało i było przydatne w boju.(…). Oczywiście, ćwiczono się również w strzelaniu z broni palnej.
Ćwiczenia grupowe
Przygotowania od najmłodszych lat sprawiały, że szlachcic trafiający w szeregi husarii był już „gruntownie wyszkolony indywidualnie, pieszo i konno”. Gdy znalazł się wśród skrzydlatych jeźdźców przychodziła pora na ćwiczenia grupowe pozwalające wykonywać skomplikowane manewry na polu walki.
Jak podkreśla autor Wielkiej księgi husarii na trening „indywidualny, poza gonieniem do pierścienia, co zwiększało umiejętności posługiwania się kopią, nie było w zasadzie miejsca w szeregach wojska”.
Zanurzcie się w świecie husarii
Bibliografia
- Kuba Pokojski, Wielka księga husarii, Wydawnictwo Fronda 2024.