Polska w 1952 roku zaczynała przypominać wielki sowiecki łagier. Granice dosłownie oplecione zostały kolczastym drutem, a uzyskanie paszportu graniczyło z cudem. Ryzykantów gotowych uciec z tego piekła jednak nie brakowało, a ten pilot był szczególnie zuchwały…
Franciszek Jarecki z Amerykanami ani z ONZ walczyć nie chciał. Wręcz przeciwnie – marzył o tym, by uciec do Ameryki ze zniewolonego przez komunistów, pełnego kłamstwa i przemocy państwa (…).
Marzenie ściętej głowy
W elitarnym lotniczym światku informacje o takich próbach roznosiły się szybko, tym bardziej, że każdej ucieczce towarzyszyły aresztowania, przesłuchania i jeszcze większa inwigilacja, prowadzona przez wojskowy kontrwywiad.
Reklama
Gdy Jarecki stacjonował na Bemowie, z lotniska w Izbicku niedaleko Opola uciekł samolotem Jak-9 służący tam instruktor, 23-letni podporucznik pilot Edward Pytko. (…) Wylądował w Wiener Neustadt, nie wiedząc, że to wciąż sowiecka strefa okupacyjna. Natychmiast został aresztowany.
Miał potwornego pecha; najbliższe lotnisko na którym stacjonowali Amerykanie było zaledwie o dwie minuty lotu. Jednak teraz jego los był przesądzony. Przekazany władzom w Warszawie, został oskarżony o zdradę i skazany na karę śmierci. Wyrok został wykonany w mokotowskim więzieniu pod koniec sierpnia 1952 roku (…).
Nieudana ucieczka podporucznika Pytki spowodowała, że w eskadrach lotniczych rozpętało się piekło. Wojskowa Informacja wszędzie wietrzyła spiski, a pod szczególną obserwację wzięto młodych pilotów, kawalerów bez żon i dzieci, czyli takich, którzy mieli najmniej do stracenia. Należał do nich Jarecki (…).
„Tu uwijemy sobie gniazdko”
On sam mógłby uchodzić za ideał komunistycznego żołnierza – karnego, doskonale wyszkolonego obrońcy nowego ustroju. Tak jednak nie było; przełożeni nigdy do końca nie dowiedzieli się, jakie tajemnice kryje głowa młodego podporucznika (…).
Reklama
Kilka miesięcy po ucieczce Pytki Jarecki dostał przydział do 28. Pułku w Redzikowie. (…) Lecąc w lutym 1953 roku wojskową „Dakotą” do Stargardu podsłuchał rozmowę sowieckich oficerów. Mówili, że na wyspie Bornholm stacjonują amerykańskie myśliwce i są na niej wojskowe lotniska oraz inne instalacje.
Podporucznik pilnie wpatrywał się w okno szukając zarysów Bornholmu i pasów startowych. Nic nie dostrzegł, jednak w tym samym miesiącu wpadł mu w ręce „Sztandar Młodych” ze szczególnym rysunkiem. Była to mapa Bornholmu na której siedział tłusty facet z napisem „USA” i kobieta z napisem „Dania”. Otoczeni byli wianuszkiem bomb atomowych. „Tu uwijemy sobie gniazdko” – mówił podpis.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Choroba psychiczna Józefa Piłsudskiego. Jak przyszły Marszałek wydostał się z X pawilonu warszawskiej Cytadeli?(…) Przez kolejny miesiąc Franciszek Jarecki wielokrotnie odtwarzał w głowie możliwe scenariusze ucieczki. Wymyślona wcześniej abstrakcyjna data powoli zaczynała zmieniać się w realną możliwość. Teraz wszystko zależało od tego, czy w wyznaczonym dniu będzie odpowiednia pogoda dla lotów. Gdy rankiem 5 marca wyjrzało słońce podporucznik wiedział, że nie ma już odwrotu.
Podniebne manewry
Siedział w kabinie MIG-a, czekając na decyzję o starcie. (…) Wystartowali, Jarecki leciał jako drugi. Ponad 100 kilometrów z Redzikowa do Kołobrzegu MIG-i pokonały w zaledwie kilka minut. Tam na wysokości kilku tysięcy metrów kłębiły się gęste chmury.
Podporucznik poderwał nagle maszynę do góry i na pełnej mocy silników zaczął wznosić się pod ostrym kątem. W słuchawkach była cisza – jego towarzysz z patrolu najwyraźniej nie zauważył tego manewru (…).
Gdy znalazł się w chmurach, skręcił na północ i zaczął gwałtownie pikować w dół. Strzałka na prędkościomierzu zaczęła zbliżać się do 1100 kilometrów na godzinę, maksymalnej szybkości samolotu. Maszyną zaczynało lekko trząść, Jarecki wiedział jednak, że MIG wytrzyma nawet więcej.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Z ogromną prędkością zszedł na wysokość zaledwie 200 metrów i tam wyrównał lot. Wiedział, że na tym pułapie nie namierzą go już stacje radarowe z sowieckich baz nad Bałtykiem. Pod sobą widział szaroniebieskie morze. Spokój trwał jednak krótko.
Po chwili Jarecki usłyszał w słuchawkach rzucane po rosyjsku komendy. „Cholera, szukają mnie!”, pomyślał i poczuł, że robi mu się gorąco. Chociaż nie mieli go na radarach musieli już dowiedzieć się, że odłączył od formacji. Z tego co słyszał przez radiostację, ścigających go MIG-ów było kilka.
Reklama
Twarde lądowanie
Po chwili zauważył rozpryski na falach. Strzelają! Rosjanie walili z działek na oślep w morze, ale wiedział, o co im chodzi. Musieli mieć alibi, że przechwycili i ostrzelali uciekiniera, a gdyby rozbił się na morzu zawsze mogli powiedzieć, że to dzięki nim.
Rozpryski były jednak niebezpiecznie blisko. „Muszę lecieć szybciej”, pomyślał, po czym nacisnął przycisk zwalniający dodatkowe zbiorniki paliwa. (…) Pozbawiony obciążenia i dodatkowego oporu powietrza MIG gwałtownie przyśpieszył.
Był już w takiej odległości od Bornholmu, że dawno powinny wylecieć na jego „powitanie” amerykańskie lub duńskie myśliwce. Nic takiego jednak nie nastąpiło. Po chwili znalazł się nad wyspą, którą od Kołobrzegu dzieliło w linii prostej zaledwie 80 kilometrów.
Lotnisko, gdzie jest lotnisko? Był teraz na wysokości 400 metrów, ale przed sobą nie widział nic, co przypominało by pas startowy. MIG z wypuszczonym już podwoziem zaczął okrążać wyspę. Zniżał się miejscami na wysokość zaledwie 50 metrów, przechylał z jednego skrzydła na drugie, ale pod sobą Jarecki widział tylko pola i łąki (…).
<strong>Przeczytaj też:</strong> Bili prętami, przypalali ciała, razili prądem. Tak Niemcy torturowali Polaków w więzieniu na PawiakuMIG ważył prawie ponad 5 ton i nie był przystosowany do lądowania na miękkim polu. Jeśli zaryje przednimi kołami, samolot kapotuje, co z pewnością skończy się eksplozją paliwa i jego śmiercią. W ułamku sekundy ocenił, że bezpieczniejsze będzie lądowanie od strony Ronne, gdzie teren może być twardszy (…).
Szczęście sprzyja odważnym
Sztuka polegała na tym, by wylądować na bocznych kołach, z nosem uniesionym do góry. Nie tylko pozwalało to na uniknięcie kapotowania, ale też dzięki większemu oporowi powietrza zmniejszało prędkość MIG-a.
Reklama
Aby tego dokonać, musiał wykorzystać całą zdobytą wiedzę o pilotażu i możliwościach maszyny. (…) Samolot dotknął bocznymi kołami ziemi. Bujając się na boki maszyna toczyła się z dużą prędkością w stronę kępy drzew. Jarecki czuł, jak skrzydła muskają miękkie podłoże to po lewej, to po prawej stronie.
Gdy przednie koła dotknęły ziemi, MIG zaczął gwałtownie hamować, dosłownie orząc błoto – końcówka lądowiska była bardzo miękka. „Jak dobrze, że nie lądowałem z tej strony, z pewnością bym się zabił”, przemknęło przez myśl Jareckiemu.
(…) Miał szczęście i to podwójne: raz, że zdążył wylądować zanim pojawił się pościg, dwa, że dokołował bezpiecznie za kępę drzew, która osłaniała teraz maszynę. Czując wciąż zawroty głowy po szaleńczym locie i lądowaniu spojrzał na zegarek. Siedem minut!? Taki czas minął od chwili odłączenia się od szyku nad Kołobrzegiem.
„Jestem wolny!”, przemknęło przez głowę podporucznika.
***
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Fedorowicza Słynne ucieczki Polaków 2. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem wydawnictwa Fronda.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Zdjęcie otwierające artykuł: Tadekptaku/CC BY-SA 3.0
2 komentarze