Mu’ammar al-Kaddafi był najdłużej rządzącym afrykańskim dyktatorem. Po przejęciu w 1969 roku władzy w Libii, sprawował ją aż do 2011 roku. Jak doszło do tego, że i on padła ofiarą arabskiej wiosny?
Zwycięstwa rewolucji w Tunezji i Egipcie uaktywniły przeciwników politycznych Mu’ammara al-Kaddafiego, którzy od 17 lutego 2011 r. rozpoczęli aktywne działania wymierzone w reżim. Te z kolei szybko przerodziły się w konflikt wewnętrzny o charakterze zbrojnym, a następnie w wojnę domową.
Reklama
Lud się buntuje
Libijskie protesty rozpoczęły się 14 stycznia 2011 r. w Darnie i Bengazi. Aby doprowadzić do ich zakończenia, rząd obniżył podatki i cła na krajowe oraz importowane produkty żywnościowe. Krok ten nie przyniósł jednak spodziewanego rezultatu. 17 lutego, czyli w Dzień Gniewu, Libijczycy wyszli na ulice we wszystkich dużych miastach kraju.
Próby pacyfikacji podjęte przez organy siłowe skutkowały pierwszymi ofiarami. Al-Kaddafi wysłał przeciwko rebeliantom siły porządkowe, część wojska oraz zagranicznych najemników, a nawet wypuścił więźniów, opłacając ich, aby zwalczali demonstrantów. Na efekty tych działań nie trzeba było długo czekać i 21 lutego w Trypolisie doszło do masakry.
Tego samego dnia rebelianci zajęli Bengazi, które stało się później siedzibą Tymczasowej Rady Narodowej, kierowanej przez Mustafę Muhammada Abd ad-Dżalila, byłego ministra sprawiedliwości w rządzie Al-Kaddafiego. Nowa władza utworzyła własne siły zbrojne, nazwane początkowo Wolną Armią Libijską, a następnie Narodową Armią Wyzwoleńczą.
Na jej czele stanął niedawny minister spraw wewnętrznych Abd al-Fattah Junis, a po jego tajemniczej śmierci dowództwo przejął Sulajman Mahmud. Do końca lutego przeciwnicy reżimu opanowali większą część kraju, w tym duże ośrodki miejskie, takie jak Misurata czy Tobruk, oraz ważne porty – Bardijja oraz Ibn Dżawad.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Kalifat zbudowany na krwi niewiernych. Jak powstało Państwo Islamskie?Rewolucja elit
Losy rewolucji w Libii potoczyły się zatem inaczej niż w Tunezji i Egipcie. Szukając przyczyn takiego stanu rzeczy, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na różnice w rozwoju wydarzeń w tych państwach. Po pierwsze – inicjatorami libijskich protestów nie byli ani młodzi ludzie, ani związki zawodowe lub pozarządowe organizacje, tylko elity społeczne (w Bengazi jako pierwsi wystąpili prawnicy oraz kadra uniwersytecka).
Po drugie – demonstracje wybuchły na peryferiach kraju, a nie w jego centrum. Podobnie zdarzyło się wprawdzie w Tunezji, ale w przypadku Libii fakt, że jako pierwszy wystąpił wschód kraju miał o wiele donioślejsze znaczenie. Od powstania państwa libijskiego zachodnia (Trypolitania) i wschodnia (Cyrenajka) część kraju ścierały się bowiem w rywalizacji o wpływy.
Reklama
Po trzecie – w Libii zabrakło instytucji państwowej, która potrafiłaby przejąć kontrolę nad sytuacją. Armia oraz resorty cywilne – zamiast wywrzeć presję na Al-Kaddafiego, by ten podał się do dymisji – uległy szybkiemu rozpadowi. Czynniki te wynikały z braku choćby namiastki społeczeństwa obywatelskiego, ale o wiele ważniejsza dla rozwoju sytuacji była rola plemiennych powiązań w społeczeństwie libijskim.
Sojusznicy odwracają się od dyktatora
Przez ostatnie 20 lat swoich rządów Al-Kaddafi opierał się na Komitetach Przywództwa Społecznego, które składały się w większości z przywódców plemiennych. Włączając ich w system polityczny, wielu uzależnił od siebie finansowo dzięki dochodom z surowców energetycznych, przyznawał również przywileje, przeciwstawiał jedne plemiona drugim, wymuszał małżeństwa międzyplemienne.
Krótko mówiąc, stosował starą rzymską taktykę „dziel i rządź”. Dopóki w państwie panował spokój, taki styl sprawowania władzy przynosił oczekiwane efekty. Kiedy jednak doszło do rozruchów zainspirowanych sytuacją w krajach ościennych, wielu liderów plemiennych postanowiło wykorzystać sprzyjającą sytuację.
Utrata poparcia ze strony takich plemion jak Warfalla, Tarhuna, Ubajdat i Awakir skutkowała rozkładem aparatu państwowego, w tym sił zbrojnych.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Sukcesy osiągnięte przez przeciwników reżimu sprawiły, że w marcu lojaliści przeszli do kontrofensywy. W ciągu kilku dni z rąk rebeliantów odbito Bengazi, Zawiję, Ibn Dżawad oraz Misuratę.
Wydawało się, że los buntowników został przypieczętowany, a Al-Kaddafi wkrótce odzyska kontrolę nad całym państwem. O tym, że tak się nie stało zdecydowała zbrojna interwencja międzynarodowa, ingerująca w wewnętrzne sprawy Libii.
Reklama
ONZ wkracza do gry
17 marca 2011 r. Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję nr 1973, która wzywała do natychmiastowego wstrzymania aktów przemocy skierowanych przeciwko ludności cywilnej oraz apelowała o pokojowe rozwiązanie kryzysu libijskiego.
Co ważniejsze, rezolucja upoważniła państwa członkowskie do podjęcia wszelkich możliwych środków w celu ochrony cywilów, z wyłączeniem jednak okupacji całości lub części terytorium libijskiego.
Zapis ten dał zielone światło krajom, które garnęły się do interwencji w Libii. Fragmenty rezolucji dotyczące przymusowej kontroli statków i samolotów w celu wyegzekwowania nałożonego na Libię embarga na broń czy stworzenia strefy zakazu lotów nad libijskim niebem miały znaczenie drugorzędne. Stanowiły jedynie narzędzia, które należało zastosować, ale nie trzeba było ograniczać się wyłącznie do nich.
Rząd libijski próbował jeszcze storpedować działania wspólnoty międzynarodowej. 18 marca minister spraw zagranicznych, Musa Kusa, wydał oświadczenie, zapewniając o wstrzymaniu wszystkich działań militarnych wymierzonych w rebeliantów i wyrażając zgodę na przyjęcie międzynarodowych obserwatorów, którzy mieliby czuwać nad jednostronnym zawieszeniem broni.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Dlaczego fala uchodźców tak łatwo pokonała Unię Europejską?Inicjatywa ta nie spotkała się jednak z zainteresowaniem aktorów zewnętrznych. Międzynarodowa interwencja pod kryptonimem „Świt Odysei” ruszyła niemal natychmiast po wydaniu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ. Parły do niej przede wszystkim Wielka Brytania, Francja oraz państwa Rady Współpracy Zatoki.
Obalić dyktatora
Pod względem militarnym w największym stopniu zaangażowały się Stany Zjednoczone. Początkowo nie istniała jednolita struktura kierująca operacją, lecz od kwietnia odpowiedzialność za nią przejął Sojusz Północnoatlantycki. Wówczas jej nazwa została zmieniona na „Zjednoczony Obrońca”.
Reklama
Już w pierwszych godzinach operacji okazało się, że interwenci nie zamierzają jedynie chronić ludności cywilnej, lecz ich celem będzie czynne wsparcie rebeliantów. Pierwsza akcja bojowa, przeprowadzona 19 marca, nie była starciem powietrznym związanym z patrolowaniem strefy zakazu lotów czy działaniem mającym wymusić embargo, tylko bombardowaniem pancernej kolumny wojsk lojalistów zmierzających w stronę Bengazi.
W kolejnych dniach, tygodniach i miesiącach atakowanie z powietrza wojsk wiernych Al-Kaddafiemu stało się normą. Ponad to do obozów rebelianckich wysłano misje szkoleniowe, a państwa takie jak Francja i Egipt posunęły się nawet do złamania embarga na broń i zaczęły dozbrajać przeciwników reżimu.
Międzynarodowa interwencja najpierw uratowała rebeliantów przed niechybną klęską, a następnie walnie przyczyniła się do ich zwycięstwa. Jednak pomimo wsparcia międzynarodowego kampania przedłużała się. Jeszcze w połowie lata wojska wierne Al-Kaddafiemu kontrolowały 2/3 terytorium kraju.
Walki trwały do jesieni, a ich kres przyniosła śmierć przywódcy Libii, który zginął 20 października 2011 r. Trzy dni później nowe władze oficjalnie ogłosiły zakończenie wojny domowej.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Nawet Hitler bał się użyć tej broni. Wykorzystano ją w jednym z najgorszych ataków chemicznych XXI wiekuKrwawy bilans walk
Jakie koszty pociągnął ze sobą konflikt libijski? Szacunkowe dane wskazywały początkowo, że zginęło od 25 do 30 tys. ludzi. Po jego zakończeniu ministerstwo odpowiedzialne w nowym rządzie libijskim za określenie liczby ofiar oceniło straty na 9,4 tys. zabitych i ok. 2,1 tys. zaginionych.
Powstaje zatem pytanie, skąd wzięły się tak duże dysproporcje w szacunkach. Za zawyżanie liczby ofiar odpowiedzialne są przede wszystkim arabskie media, wrogo usposobione do reżimu Al-Kaddafiego. Już po kilku pierwszych dniach konfliktu saudyjska telewizja Al-Arabijja podała, że w Libii zginęło blisko 10 tys. ludzi.
Reklama
Zaczęto wówczas przekazywać bliskowschodniej i światowej opinii publicznej informacje niesprawdzone, a może nawet zafałszowane. Ich najlepszym przykładem były doniesienia Al-Dżaziry o rozpoczęciu przez reżim bombardowań lotniczych przeciwko cywilom w Trypolisie i Bengazi.
Wiadomości te bezkrytycznie powielały zachodnie media, co nie pozostało bez wpływu na podjęcie decyzji o interwencji zbrojnej w Libii. Rzeczywista liczba ofiar w pierwszym okresie wojny domowej, a więc do interwencji w marcu 2011 r., wyniosła prawdopodobnie 1000 zabitych, przy czym ofiary wśród ludności cywilnej były minimalne.
Zbrodnie wojenne
W czasie trwania wojny domowej obie strony zarzucały wrogom łamanie praw człowieka. Rebelianci wykonywali w pierwszych tygodniach wojny egzekucje na złapanych czarnoskórych najemnikach, walczących po stronie Trypolisu. Dokonywali też podpaleń i rabunków. Natomiast podczas działań militarnych przestrzegali na ogół praw jeńców i ludności cywilnej.
Z kolei omyłkowe naloty NATO kilkukrotnie spowodowały ofiary cywilne. Reżim Al-Kaddafiego, według raportu Amnesty International, represjonował blogerów, dziennikarzy, domniemanych rebeliantów. Znane są przypadki 30 osób, które zaginęły bez wieści we wschodniej Libii.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Dwie straszne epidemie zdziesiątkowały radziecką armię w Afganistanie. Czy to przez nie ZSRR przegrał wojnę?Schwytani pod Adżdabiją opozycjoniści zostali zamordowani, podczas walk w Misuracie armia wykorzystywała cywilów jako żywe tarcze, podpalała ropociągi, zabijała zwierzęta domowe. Ponadto żołnierze Al-Kaddafiego dopuszczali się – z jego rozkazu – masowych gwałtów, przede wszystkim na żonach mężczyzn sympatyzujących z rządem powstańczym, ale także na nieletnich dziewczynkach.
W początkach wojny prawie 300 kobiet przebywających w obozach dla uchodźców w Tunezji przyznało, że zostało zgwałconych przez wojskowych, liczba ta mogła być jednak dużo większa (ok. 780). Wojska rządowe używały w walce bomb kasetowych.
Reklama
20 kwietnia Navi Pillay, Wysoka Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka, stwierdziła, że takie działania można zakwalifikować jako zbrodnię wojenną, a 27 czerwca wy dano nakaz aresztowania Al-Kaddafiego za popełnienie takich zbrodni.
Co zrobić z uchodźcami?
Olbrzymim problemem stała się migracja. Pod koniec lutego 2011 r. granicę libijsko-tunezyjską przekroczyło kilkadziesiąt tysięcy osób (według Biura Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców – UNHCR, ok. 50 tys.), głównie Tunezyjczyków, Egipcjan i Libijczyków, a także obywateli państw azjatyckich.
W kolejnych dniach fala migracji rosła i do 1 marca osiągnęła poziom 70–75 tys. osób. Pomoc humanitarną na tunezyjskim pograniczu zapewniało Biuro UNHCR, Światowy Program Żywnościowy oraz organizacja Czerwonego Półksiężyca. Dziesiątki tysięcy osób oczekiwały na przetransportowanie do innych miast bądź państw swego pochodzenia.
Organizacje pomocowe ogłosiły stan pogotowia humanitarnego; pomoc logistyczną w postaci samolotów, statków i okrętów dostarczyły Francja, Wielka Brytania oraz Stany Zjednoczone, co umożliwiło ewakuację kilku tysięcy Egipcjan. 3 marca UNHCR podał, że niemal 200 tys. Ludzi uciekło z Libii do Tunezji i Egiptu (napływ migrantów do Tunezji rozpoczął się 21 lutego, apogeum osiągnął w dniach 1–2 marca).
<strong>Przeczytaj też:</strong> Komando śmierci Łukaszenki. Mordowali przeciwników, by uniemożliwić przeprowadzenie wyborów prezydenckichObóz dla uchodźców na granicy libijsko-tunezyjskiej, przewidziany dla 10 tys. osób, powstał w Ras Adżdir (szybko znalazło się w nim 20 tys., a z czasem 30 tys. uchodźców); tysiące ludzi zostały uwięzionych po libijskiej stronie granicy. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przestrzegała przed wybuchem epidemii.
W lecie uchodźcom, a także zwykłym cywilom, brakowało wody, żywności, medykamentów, benzyny i ubrań. Po pięciu miesiącach wojny domowej z kraju uciekło 650–750 tys. osób, a prawie 250 tys. musiało przenieść się w inne rejony Libii.
Kryzys humanitarny
Po bitwie w Trypolisie doszło do poważnego kryzysu humanitarnego – 400 tys. ludzi potrzebowało pilnej pomocy, dzielnice mieszkalne zostały zniszczone w wyniku nieustannych ataków.
Kolejnym skutkiem ubocznym wojny domowej w Libii okazał się spadek wydobycia w tym kraju ropy naftowej. Spowodował on podwyżkę cen tego surowca na światowych giełdach, wpływając niekorzystnie także na samą giełdę.
Reklama
Źródło
Powyższy fragment pochodzi z książki Arabska wiosna i świat arabski u progu XXI wieku Marka M. Dziekana, Krzysztofa Zdulskiego i Radosława Bani, która kompleksowo pokazuje wydarzenia, jakie doprowadziły do kryzysu migracyjnego i wzrostu zagrożenia terrorystycznego na świecie. Pozycja ukazała się nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Łódzkiego w 2020 roku.
Dzięki tej książce zrozumiesz, co wydarzyło się w świecie arabskim
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
2 komentarze