Początek roku, współcześnie obchodzony zawsze 1 stycznia, w średniowieczu nie był kwestią oczywistą. Zamiast wspólnego systemu, akceptowanego przez cały kontynent, stosowano wiele absolutnie sprzecznych rozwiązań. I to nieraz nawet w granicach jednego kraju.
Tekst powstał na podstawie książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach.
System, którym posługujemy się dzisiaj, liczący dni od 1 stycznia, został przejęty od starożytnych Rzymian, odpowiadał terminowi w jakim powoływano nowych konsulów. W kontekście chrześcijańskim nazywano go „stylem obrzezania” – ponieważ 1 stycznia, w osiem dni od swych narodzin, miał zostać obrzezany Jezus.
Reklama
Dlaczego rok zaczyna się 1 stycznia?
Taka rachuba dominowała w tekstach prawnych. Od 1 stycznia zawsze zaczynały się też tablice paschalne na kolejne lata, służące obliczaniu daty Wielkanocy. Cykl odpowiadał poza tym biegowi miesięcy.
Wydaje się, że w popularnej wyobraźni, przynajmniej ludzi późnego średniowiecza, dość powszechnie przyjmowano, że Nowy Rok to właśnie 1 stycznia. Ale uczeni Kościoła, kronikarze, notariusze, miejscy urzędnicy czy wreszcie skrybowie pracujący dla kancelarii różnych władców, rzadko zgadzali się z takim osądem. Z kręgów duchownych wychodziła opinia, że lata powinny być jednak liczone nie od obrzezania, ale od ważniejszych momentów z historii świętej.
Styl Bożego Narodzenia
We wczesnym średniowieczu największą popularnością cieszył się tak zwany styl Bożego Narodzenia. Według Henryka Wąsowicza, autora podstawowego polskiego podręcznika średniowiecznej chronologii, była to też ogółem tradycja „najbardziej rozpowszechniona na Zachodzie” w całej epoce. Rok zaczynał się zgodnie z nią 25 grudnia.
Tak liczono czas w dokumentach papieskich od połowy X do schyłku XI wieku, a nieregularnie i później. Datację wykorzystywano też w schyłkowym cesarstwie frankijskim i następnie w państwie Ludolfingów, w Anglii i w Irlandii oraz w Italii. Dominowała do XIII wieku.
Reklama
Wprawdzie nigdy nie została wyparta kompletnie, ale w pełnym średniowieczu rozpowszechniała się opinia, że bardziej słuszne teologicznie jest rozpoczynanie roku od 25 marca: w dniu wcielenia pańskiego.
A może jednak początek roku w marcu?
Tak zwany styl zwiastowania zrodził się u schyłku IX wieku na ziemiach Franków, być może w Prowansji. Początkowo używany w ograniczonym stopniu, w XII i XIII wieku w wielu miejscach zastąpił rachubę od 25 grudnia.
Wziął szturmem Francję, znaczną część Italii, znano go też dobrze w Anglii. Od początku XIII stulecia konsekwentnie był używany w kancelarii papieskiej. Należy przy tym podkreślić, że na dobrą sprawę istniał nie jeden styl zwiastowania, lecz dwa.
Brakowało bowiem zgody co do tego, czy rachuba od 25 marca powinna wyprzedzać rachubę bożonarodzeniową – bo przecież najpierw było zwiastowanie, dopiero później narodziny – czy też rozpoczynać się po niej. W efekcie chociaż zarówno Florencja, jak i Piza liczyły czas od wcielenia, to na przykład 5 kwietnia 1407 roku w pierwszym mieście odpowiadał 5 kwietnia 1408 roku w tym drugim.
Ruchomy pierwszy dzień roku
We Francji, zwłaszcza południowej, używano także stylu wielkanocnego. Zgodnie z nazwą początek roku przypadał w takim systemie na dzień zmartwychwstania. I było to rozwiązanie wprowadzające szczególnie dużo zamętu. Z uwagi na ruchomość święta każdy rok zaczynał się w innym momencie i miał odmienną długość – mógł liczyć od 11 do 13 miesięcy.
Do rozwiązania przylgnęła też nazwa mos gallicanus albo stilus franciscus – a więc styl galijski, francuski. Wprawdzie nigdy nie objęło ono całego kraju, ale za Filipa Augusta, na przełomie XII i XIII wieku, używano go nawet w kancelarii królewskiej. Jeden z badaczy tematu sugerował, że stało się tak, ponieważ monarcha pragnął odróżnić się od Anglików, z którymi wojował.
Styk stworzenia świata (rzecz jasna we wrześniu)
W Cesarstwie Bizantyńskim od czasów Justyniana rok rozpoczynał się 1 września, który uznawano za dzień stworzenia świata. Taki model z rzadka trafiał do uczonej literatury na zachodzie, używał go na przykład Beda Czcigodny na kartach swojej Historii kościelnej.
Reklama
Od dnia 1 września u samego schyłku średniowiecza zaczęto też liczyć lata na Rusi. Wcześniej w tym regionie, a także w niektórych miastach włoskich i okresowo we francuskiej kancelarii królewskiej, obowiązywał poza tym styl marcowy, zaczynający rok od 1 marca. Była to tradycja nawiązująca do rozwiązań antycznych, ale też zgodna z liturgią, w której rok obrzędowy często był liczony właśnie od początku marca.
W jakim dniu zaczynał się rok w średniowiecznej Polsce?
Jak podkreślał brytyjski historyk Christopher Cheney w średniowieczu stanem zupełnie typowym było używanie różnych rachub początku roku w sąsiadujących regionach, albo nawet w tym samym kraju czy mieście, tyle że w materiałach o innym charakterze bądź przeznaczeniu. Tak właśnie było chociażby w Polsce.
Niemal wszyscy dziejopisarze nad Wisłą za pierwszy dzień roku uważali Boże Narodzenie. W ten sposób czas rachowano w Roczniku kapitulnym krakowskim, na kartach kroniki Janka z Czarnkowa czy wreszcie w Rocznikach, czyli kronikach sławnego Królestwa Polskiego pióra Jana Długosza. Za najstarszy znany wyjątek uznaje się tak zwany Rocznik miechowski, spisywany od drugiej połowy XIV stulecia. Na jego kartach trzymano się stylu obrzezania.
Styczniowa rachuba, już wówczas była w użyciu także w materiałach kościelnych. Niedobór zachowanych źródeł nie pozwala natomiast stwierdzić z całą pewnością, jak początek roku najczęściej określano w dokumentach świeckich. Wydaje się, że w XIII wieku styl bożonarodzeniowy i styl obrzezania współistniały i konkurowały ze sobą.
Reklama
W stuleciu XIV ten drugi wysunął się jednak na czoło. 1 stycznia uchodził za początek roku w kancelarii Wacława II, a chyba też Władysława Łokietka.
Tak datowano również dyplomy powstające w otoczeniu książąt mazowieckich. Ale już chociażby w miejskich księgach krakowskich do końca XV wieku stosowano obie rachuby. Ostatecznie styl styczniowy odniesie zwycięstwo i stanie się niemal jedynym stosowanym nad Wisłą dopiero w wieku XVI.
Szczyt średniowiecznego zamętu
Odmienne rozumienie początku roku stale nastręcza trudności historykom i prowadzi do błędnego osadzania wydarzeń w czasie. Sami ludzie średniowiecza też mierzyli się z tym problemem – zwłaszcza tam, gdzie intensywnie rozwijał się handel dalekosiężny i gdzie względnie swobodnie podróżowano z miejsca na miejsce.
O skali faktycznego chaosu doskonale świadczy seria przykładów przytoczonych przez mediewistę Reginalda Poole’a. Wyobrażał on sobie doświadczenia podróżnika, jaki przemieszczał się po Italii i Francji w połowie XIII stulecia:
Reklama
Jeśli przyjmiemy, że wyruszył on z Wenecji 1 marca 1245 roku, a więc w pierwszym dniu weneckiego roku, to po dotarciu do Florencji znalazłby się z powrotem w roku 1244. Potem, jeśli po krótkim odpoczynku pojechał do Pizy, to w mieście mógłby zawitać w chwili, gdy zaczynał się tam już rok 1246.
Kontynuując podróż na Zachód znów znalazłby się zaś w roku 1245 po przekroczeniu granic Prowansji. Gdyby zaś przed Wielkanocą, a więc przed 16 kwietnia, zdołał dotrzeć do Francji, raz jeszcze byłby w roku 1244.
Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było
Powyższy artykuł powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach. Pozycja już dostępna w księgarniach. Dowiedz się więcej na Empik.com.