Weteran Navy SEALs wspomina pierwszą misję w Afganistanie. Już kilka godzin po przylocie omal nie zginął

Strona główna » Historia najnowsza » Weteran Navy SEALs wspomina pierwszą misję w Afganistanie. Już kilka godzin po przylocie omal nie zginął

Operator Navy SEALs Marcus Luttrell trafił do Afganistanu w marcu 2005 roku. Wcześniej przez dwa lata służył w Iraku. Mimo że przeszedł morderczy trening i posiadał duże doświadczenie bojowe, to już pierwszego dnia omal nie stracił życia w walce z talibami. Tak kilka lat później wspominał tamte wydarzenia.

Po przerzuceniu z Iraku Luttrell został przydzielony do 10. Zespołu SEALsów z Virginia Beach. Jak sam później pisał w książce Piekło Afganistanu, oddziałem „dowodził twardy jak skała komandor podporucznik Eric Kristensen, w zastępstwie stałego dowódcy, pełniącego w tym czasie obowiązki gdzie indziej”.


Reklama


Szlak przerzutowy talibów

Zaledwie kilka godzin po wylądowaniu w bazie Bagram Luttrell został skierowany wraz ze swoimi towarzyszami broni na pierwszą misję. Operatorzy Navy SEALs mieli ruszyć na wysokogórski patrol celem „zatrzymania napływającej z Pakistanu fali uzbrojonych bojowników”. Jak czytamy we wspomnieniach weterana:

Na wzgórza rozciągające się za głęboką doliną dolecieliśmy śmigłowcem. Było nas może dwudziestu. Kiedy tam dotarliśmy, wyskoczyliśmy z helikoptera i rozproszyliśmy się wokół jednej z gór.

Baza Bagram na zdjęciu z 2002 roku (Derrick C. Goode/domena publiczna).
Baza Bagram na zdjęciu z 2002 roku (Derrick C. Goode/domena publiczna).

Axe, Mikey i James Suh (hasło Zielony Jeden) zajęli pozycje w odległości dwóch i pół kilometra od dowodzącego Healy’a, Shane’a i mnie (hasło Zielony Trzy).

Obszar, na którym działali specjalsi znajdował się niemal przy samej granicy afgańsko-pakistańskiej i talibowie korzystali z tej drogi przerzutowej „kilka razy w tygodniu, a czasem nawet kilka razy dziennie”.


Reklama


Cel Amerykanów stanowiła obserwacja „drogi wiodącej przez przełęcz leżącą pod nami. Tam miały pojawić się wielbłądy niosące talibów, ich materiały wybuchowe, broń i Bóg wie co jeszcze”.

Luttrell przed wyruszeniem do akcji został ostrzeżony, że ludzie, z którymi przyjdzie mu się zmierzyć nie tylko wyglądają groźnie, ale „też walczą zaciekle i nie dają się łatwo zastraszyć”. Członek Navy SEALs bardzo szybko przekonał się, że w opisie tym nie było nawet grama przesady.

Artykuł stanowi fragment książki Marcusa Luttrella i Patricka Robinsona pt. Piekło Afganistanu (Bellona 2022).
Artykuł stanowi fragment książki Marcusa Luttrella i Patricka Robinsona pt. Piekło Afganistanu (Bellona 2022).

„Oni zaczęli strzelać pierwsi”

Zdając sobie sprawę, że przeciwnik zna każdy centymetr terenu, amerykański specjals zachowywał najwyższą czujność i starał się nie robić zbędnego hałasu. W książce Piekło Afganistanu czytamy, że jego rozkazy były jasne:

Gdyby nagle na przełęczy pojawiła się karawana wielbłądów i strzelających talibów, miałem wezwać posiłki przez radio. Gdyby pojawiła się mniejsza grupa, taka z którą poradzilibyśmy sobie sami, mieliśmy schwytać przywódcę, a z resztą rozprawić się na miejscu w dowolny sposób.


Reklama


Niewiele jednak zabrakło, a to z nim by się rozprawiono już pierwszego dnia w Afganistanie. W pewnym momencie Luttrell zauważył trzech bojowników uzbrojonych w karabinki AK. Zanim zdążył podjąć decyzję czy otworzyć do nich ogień:

Oni zaczęli strzelać pierwsi. Grad pocisków z AK-47 uderzył w skały dookoła mnie. Rzuciłem się z powrotem między głazy. Wiedziałem, że Shane musiał ich usłyszeć. Po chwili wyskoczyłem i dałem im popalić. Widziałem jak chowają się za skały, skąd nie mogli uciec niezauważeni. Przynajmniej ich przyszpiliłem.

„Witamy w Afganistanie, Marcus”

Radość okazała się przedwczesna. Talibowie byli uzbrojeni również w ręczne granatniki przeciwpancerne RPG. W pewnym momencie w kierunku specjalsa poleciały dwa pociski.

Amerykanin zdołał co prawda na czas ukryć się za dużymi głazami, ale w wyniku eksplozji „jeden z kamieni wyleciał w powietrze, a dookoła śmigały rykoszetujące kule, pył, odłamki granatów i kawałki skał”.

Marcus Luttrell (trzeci od prawej) już jako Navy SEALs. Zdjęcie wykonane podczas misji w Afganistanie (domena publiczna).
Marcus Luttrell (trzeci od prawej) wraz z kolegami z oddziału. Zdjęcie wykonane podczas misji w Afganistanie (domena publiczna).

Luttrell – w co sam później nie mógł uwierzyć – nie został nawet draśnięty. Po tym, jak ucichło echo eksplozji słychać już było tylko strzał z broni maszynowej. Operator Navy SEALs, nie tracąc zimnej krwi, postanowił zaczekać aż jego przeciwnicy wykonają jakiś ruch. Jak czytamy w jego wspomnieniach:

(…) kiedy zdawało mi się, że już wyszli z kryjówki wyskoczyłem, naciskając jednocześnie na spust. Nie mam pojęcia w co i w kogo trafiłem, ale nagle zapadła taka cisza, jakby nic się nie wydarzyło. Witamy w Afganistanie, Marcus.

Największa porażka w historii Navy SEALs

Bibliografia

Autor
Daniel Musiał

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.