W latach świetności cesarstwa populacja Wiecznego Miasta urosła do imponujących rozmiarów. W Rzymie mieszkało nawet 1 200 000 ludzi. Wszyscy nie mogliby się pomieścić na obszarze ledwie 2000 hektarów. Rozwiązanie było jedno: budować w górę. Naprawdę wysoko.
Od łacińskiego słowa insula pochodzi włoskie isolato, które znaczy tyle, co kwartał. Można z tego wywnioskować, jakie rozmiary miały te starożytne kamienice czynszowe. Biorąc pod uwagę liczbę zamieszkujących je ludzi, każda insula to właściwie małe miasteczko ustawione w pionie. Były to prawdziwe wieżowce świata antycznego. (…)
Reklama
Oktawian August zabronił budowania budynków mieszkalnych wyższych niż 21 metrów, co przy dzisiejszych parametrach oznaczałoby, że nie wolno było przekraczać wysokości siedmiu pięter, a to wcale nie mało. (…)
W czasach cesarza Trajana [98-117 r. n.e.] – obowiązywały [jeszcze] bardziej restrykcyjne ograniczenia: kamienice mogły osiągać najwyżej 18 metrów, co odpowiadałoby budynkowi o sześciu piętrach z poddaszem. Ale, rzecz jasna, nie zawsze przestrzegano przepisów, czemu towarzyszyła groźba błędów konstrukcyjnych, a nawet zawalenia się domu.
Rzymskie życie na wysokościach
Dzięki zachowanemu do naszych czasów spisowi nieruchomości, wykonanemu za panowania cesarza Konstantyna na początku IV wieku naszej ery, znamy liczbę rzymskich insuli. Było ich dokładnie 46 602!
Bardzo dużo. Zwłaszcza w porównaniu z liczbą domus romanae, eleganckich rezydencji ludzi zamożnych, których było w tym samym czasie zaledwie 1797. Oznacza to, że na każdy domus przypadało aż 26 „bloków mieszkalnych”.
Reklama
Jak upchnąć 1 200 000 ludzi na 2000 hektarów?
Skąd ta dysproporcja? Jérôme Carcopino bardzo prosto wyjaśnił ten fenomen. Jeżeli Rzym w okresie swego największego rozkwitu zajmował powierzchnię od 1800 do 2000 hektarów i jeżeli zamieszkiwało go wtedy około 1,2 miliona ludzi, to oczywiście o miejsce było bardzo trudno.
Trzeba też pamiętać o obszarach, na których nie wolno było budować – na przykład o całym wzgórzu palatyńskim, gdzie rezydowali cesarze, albo o liczącym 200 hektarów Polu Marsowym ze świątyniami, portykami, grobami i palestrami.
Do tego należy dodać około 40 parków i ogrodów oraz zajmujące znaczną powierzchnię obiekty użyteczności publicznej, takie jak Koloseum, teatry, bazyliki, termy, fora, świątynie, budynki administracyjne…
Znaleziono rozwiązanie proste i skuteczne – postanowiono budować wzwyż, wznosić budynki wielopiętrowe. W ten sposób większość mieszkańców stolicy Imperium żyła na co dzień „na wysokościach”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Największa katastrofa budowlana starożytnego Rzymu? Zginęły w niej dziesiątki tysięcy ludziGdyby wszystkie piętra przeniesiono na poziom ziemi…
Eliusz Arystydes, grecki mówca i pisarz żyjący w II wieku naszej ery, twierdził, że gdyby wszystkie wyższe piętra kamienic przenieść na poziom ziemi, Rzym sięgałby do Adriatyku.
Dzisiaj wysokie budynki mieszkalne nie robią na nikim wrażenia, ale w świecie starożytnym, kiedy ludzie osiedlali się przeważnie w małych wioskach, a w miastach stawiali domy najwyżej dwu- lub trzypiętrowe, widok takich olbrzymów, jakimi były insule, musiał szokować, zwłaszcza przybyszów spoza Rzymu.
Reklama
Zadawali sobie pewnie takie same pytania, jak turysta, który po raz pierwszy w życiu znalazł się między wieżowcami w Nowym Jorku: Jak to możliwe, że tak wysokie budowle nie runą pod własnym ciężarem? Jak czują się ludzie, którzy w nich żyją?
Jak mogły wyglądać największe insule? Wyobrażony spacer
Insula, którą za chwilę zwiedzimy, też jest znacznie wyższa, niż dopuszcza prawo. Na pierwszy rzut oka przypomina budynek koszar, z powodu swej prostej, kwadratowej struktury oraz rzędów jednakowych okien. Jeśli jednak przyjrzymy się dokładniej, zauważymy, że inwestorzy zadbali też o estetykę.
Dom jest zbudowany z cegły, ale został pokryty w całości tynkiem kremowej barwy. Jasny kolor to doskonały wybór, bo odbija światło i rozjaśnia sąsiednie zaułki oraz portyki. Jednolitą kolorystykę przełamuje półtorametrowy pas o eleganckiej barwie czerwieni pompejańskiej, który biegnie przy samym fundamencie.
Ten wybór, bardziej niż dbałością o estetykę, został podyktowany względami praktycznymi. Na ciemnym kolorze mniej widać zabrudzenia: bryzgi błota i plamy od dotyku tysięcy rąk. Elewację zdobią także łuki z surowej cegły nad oknami – wygląda to trochę tak, jakby okna miały czerwone brwi.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zielone balkony insuli
Mieszkania na pierwszym piętrze łączy długi balkon. Rzymianie nazywali go maenianum – stanowił dla swych właścicieli prawdziwy luksus, gdyż pozwalał wyjść bezpośrednio z mieszkania na świeże powietrze, a nawet hodować rośliny w donicach.
Mieszkańcy starożytnego Rzymu lubili ozdabiać okna i balkony kwiatami. Niektórzy tworzyli prawdziwe, choć niewielkie wiszące ogrody, co opisał Pliniusz Starszy.
Reklama
Zamiłowanie do zieleni łączy antycznych i współczesnych mieszkańców Wiecznego Miasta. Przed dwoma tysiącami lat, tak samo jak dzisiaj, insule były ozdobione pnączami, które oplatały balkony i obramowywały okna. Przy ulicach nie brakowało drzew, słowem Rzym był i pozostał miastem zielonym.
Niewiele się zmieniło przez dwa tysiące lat?
Takie szczegóły pozwalają zdać sobie sprawę, jak podobni jesteśmy do naszych przodków (i vice versa). Nasze życie codzienne stanowi w pewnym sensie wynik ewolucji wzorców starożytnych, przefiltrowanych przez wieki dzielącej nas historii.
Jeden z najwybitniejszych badaczy starożytności, Jérôme Carcopino, porównując współczesne budynki, na przykład przy via dei Cappellari we współczesnym Rzymie czy przy via dei Tribunali w Neapolu, z insulą w antycznej Ostii, stwierdził, że istnieją między nimi uderzające podobieństwa, nawet w rozkładzie pomieszczeń.
Rzymianin z epoki Trajana, przeniesiony do naszych czasów, w niektórych kamienicach w starej części miasta poczułby się jak u siebie w domu.
Reklama
Drewniane pergulae dla uprzywilejowanych
Na fasadzie budynku, który mamy przed sobą, oprócz długiego balkonu na pierwszym piętrze widać też kilka małych, drewnianych balkonów rozmieszczonych bez określonego porządku na wyższych poziomach.
Cieszą się nimi nieliczni uprzywilejowani, podobnie jak loggiami z rzeźbionego drzewa wystającymi ze ściany. Nazywano je: pergulae.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Straż pożarna w starożytnym Rzymie. Jak walczono z ogniem w Wiecznym Mieście?Dziś pergulae można zobaczyć nie tylko na rekonstrukcjach zabudowań z czasów cesarskiego Rzymu, ale i w niektórych miastach średniowiecznych, a także na Bliskim Wschodzie oraz dalej – na przykład w Indiach i w zaułkach Katmandu. Ich funkcja jest ta sama: mają powiększyć metraż i doświetlić mieszkanie.
Poza tym przez drewniane kraty loggi można obserwować, co się dzieje na ulicy, samemu pozostając niewidocznym.
Insula Felices. Antyczny Empire State Building
[W czasach cesarstwa] nie było na świecie budynków mieszkalnych wyższych niż rzymskie insule. Dzisiaj nie zrobiłyby na nas większego wrażenia, ich wysokość jest porównywalna z naszymi blokami. Z jednym wyjątkiem.Reklama
Wiadomo, że pod koniec II wieku naszej ery wzniesiono w centrum Rzymu ogromny budynek, który zadziwił wszystkich. Trudno powiedzieć, ile miał metrów, ale wiadomo, że Insula Felicles była znana nawet w najdalszych zakątkach Imperium.
Oprócz tego małego Empire State Building budynki mieszkalne w Rzymie rzadko wyrastały ponad sześć pięter.
Co do dzisiaj zostało ze starożytnych kamienic?
To zadziwiające, że jeszcze dzisiaj, po dwóch tysiącach lat, można oglądać pozostałości po insulach. Można się natknąć na nie w chaosie ruchu ulicznego w centrum miasta, ale zatrzymują się przed nimi tylko nieliczni turyści.
Najbardziej znane są resztki insuli obok pomnika Wiktora Emanuela (zwanego też Ołtarzem Ojczyzny) przy Piazza Venezia.
Reklama
Po jego prawej stronie, tuż przed monumentalnymi schodami bazyliki Santa Maria in Aracoeli da się zauważyć ruiny starożytnego wielopiętrowego domu mieszkalnego, które na pewno zasługują na większą uwagę niż ta, jaką im się poświęca.
Obok przechodzą tłumy ludzi, z autokarów wysiadają codziennie setki turystów, ale zatrzymują się tylko na chwilę, żeby wysłuchać krótkiej informacji przewodników, i pędzą dalej pomiędzy sprzedawcami pamiątek.
Insule przy Piazza Venezia i via Nazionale
Jeżeli jednak staniecie dłużej w tym miejscu, oprzecie się na poręczy ogradzającej zabytek i skupicie na nim uwagę, przed waszymi oczami stanie insula taka, jaką była dwa tysiące lat temu, ze sklepami na poziomie ulicy, z rzędami okien i mieszkaniami w środku.
Kto jest obdarzony wyobraźnią, zobaczy w nich twarze ludzi oświetlone płomykami lampek oliwnych, usłyszy głos matki wołającej z okna do synka, żeby przerwał zabawę z kolegą i wrócił do domu, spróbuje zgadnąć, co się dzieje w sklepiku na rogu. (…)
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najgorsze zawody starożytnego RzymuJeszcze bardziej sugestywna niż pozostałości starożytnej kamienicy przy Ołtarzu Ojczyzny jest insula przy halach Trajana, położona dosłownie parę kroków od ruchliwej via Nazionale.
Przetrwała w całości, aż do najwyższego piętra, pozwala więc przekonać się naocznie o imponujących rozmiarach budynków mieszkalnych w starożytnym Rzymie.
Najlepiej zachowane rzymskie kamienice. Dawny port w Ostii
Jednakże najlepiej zachowane kamienice czynszowe znajdziemy w Ostii (na przykład tak zwany Dom Diany) – dzięki nim rzeczywiście bez większego trudu można sobie wyobrazić, jak żyło się w tych wielorodzinnych domach. W znacznej części są one udostępnione do zwiedzania.
Reklama
Kto wszedł po schodach, stanął na podeście i zajrzał do wnętrz na pierwszym i drugim piętrze, na pewno nigdy tego nie zapomni i będzie mógł powiedzieć, że wie, jak żyli mieszkańcy Wiecznego Miasta w epoce cesarza Trajana.
Wyrusz w fascynującą podróż po antycznym Rzymie wraz z książką Alberta Angeli.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Jeden dzień w starożytnym Rzymie autorstwa Alberta Angeli. Publikacja ukazała się nakładem wydawnictwa Czytelnik.
Tytuł, lead, fragmenty w nawiasach kwadratowych i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej między innymi w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
2 komentarze