Filip V Antygonida – król Macedonii od 221 roku p.n.e. – był, jak słyszymy, człowiekiem odważnym i energicznym. Groźnym wojownikiem, którego w uznaniu dla jego wielkoduszności nazywano “ulubieńcem Hellenów”. Przy tym wszystkim był jednak hellenistycznym królem, a to oznaczało, że bywał też roszczeniowy, okrutny i obojętny na los prostych Greków.
Pewne wzmianki u Liwiusza sugerują poza tym, że był niezłym paranoikiem. Było to właściwie naturalne u starożytnych królów, gdyż nigdy nie brakowało im wrogów, ale Liwiusz specjalnie podkreśla, że Filip “nie tylko wroga się bał, który nastawał na niego na lądzie i morzu, ale niepokoiły go również nastroje już to wśród sprzymierzeńców, już to wśród własnych ludzi”.
Reklama
Imperialne ambicje
Pamiętajmy, że imperium Aleksandra Wielkiego [zmarłego przed niemal równo stuleciem] obejmowało Grecję, a Filip V najpewniej uważał się za autentycznego i prawowitego następcę Aleksandra.
Grecja była dla niego logicznym przedłużeniem imperium Antygonidów, jeśli nie przez bezpośrednią kontrolę, to przynajmniej w kategoriach jego sfery wpływów. Dotyczyło to też Ilirii, która obejmuje zachodnie Bałkany, pokrywając znaczną część dzisiejszej Chorwacji, oraz Tracji.
Kłopotliwa regentka
Jedno z iliryjskich plemion, Ardiajowie, w 231 roku p.n.e., po śmierci swego króla Agrona, znalazło się pod rządami wdowy po nim, królowej Teuty. Teuta formalnie była regentką swego pasierba Pinnesa, ale nie przeszkodziło jej to poprowadzić Ardiajów na piracką kampanię, która toczyła się tak pomyślnie, że kupcy zaczęli apelować do Rzymu o pomoc.
Kiedy Rzym wysłał dwóch posłów, by zażądać od niej zaprzestania tego procederu, Teuta, rozwścieczona tym brakiem szacunku, kazała zabić jednego z nich, drugiego zaś uwięziła.
Reklama
Rzym, jak można się było spodziewać, wypowiedział wojnę i w roku 228 p.n.e. udało mu się usunąć iliryjskie garnizony z wielu greckich miast oraz osadzić na tronie własnego klienckiego króla, Demetriusza z Faros.
Jednak Filip V uważał, że Iliria należy do jego sfery wpływów. Był wściekły z powodu rzymskiej interwencji na tym terenie, i prawdopodobnie głęboko zaniepokojony, co to może oznaczać dla jego własnego królestwa. Jeśli Rzymianie byli w stanie zmiażdżyć Ilirię w ciągu zaledwie dwóch lat, kto wiedział, co mogli zrobić jemu?
Dobry moment do wojny?
Tymczasem Demetriusz nie sprawdzał się w roli posłusznej, podporządkowanej marionetki. Rozwijał iliryjską potęgę i nawiązywał coraz ściślejsze stosunki z Antygonidami. W końcu wznowił piracką działalność i sprzymierzył się z Histriami, innym iliryjskim plemieniem, które również napadało na rzymskie statki zaopatrzeniowe.
Aby unormować sytuację, Rzym musiał raz jeszcze wkroczyć do Ilirii, a druga wojna iliryjska zakończyła się w 219 roku p.n.e. klęską Demetriusza z rąk Lucjusza Emiliusza Paulusa. (…) Demetriusz zbiegł na dwór Filipa V, gdzie stał się zaufanym doradcą antygonidzkiego króla. Rzymianie naturalnie zażądali jego wydania. Filip odmówił i relacje między obydwoma mocarstwami popsuły się.
Reklama
W owym czasie Filip zaangażowany był w wojnę sprzymierzeńczą — walkę o dominację w Grecji między Związkiem Helleńskim, grupą greckich miast-państw pod zwierzchnictwem Filipa, a Związkiem Etolskim, kolejną grupą greckich poleis, głównie z terenów Etolii, regionu w centralnej Grecji, z dodatkiem Sparty.
W tym samym czasie Rzym również uwikłany był w wojnę, którą w dodatku sromotnie przegrywał. W roku 217 p.n.e. kartagińskie siły pod dowództwem wielkiego wodza Hannibala Barkasa zmiażdżyły Rzymian nad Jeziorem Trazymeńskim w północnej Italii. Wraz z druzgocącą klęską nad Trebią w poprzednim roku, druga wojna punicka przybierała coraz bardziej tragiczny dla Rzymu obrót.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
„Stosowna pora nadeszła”
Demetriusz wykorzystał to skwapliwie, radząc Filipowi kuć żelazo, póki gorące. Według Polibiusza powiedział królowi, że “Italia […] i przeprawa do tego kraju jest początkiem zakusów na ogólne zwierzchnictwo, które nikomu bardziej się nie należy niż jemu; a stosowna pora teraz nadeszła — po klęsce Rzymian”.
Filip jeszcze w tym samym roku zakończył wojnę sprzymierzeńczą pokojem w Naupaktos i skierował uwagę na Ilirię. Pociągnął na północny zachód i zabrał się za ujarzmianie tego regionu, budząc niepokój sojuszników Rzymu. A potem przyszły Kanny.
Latem 216 roku p.n.e. Hannibal zadał Rzymianom jedną z największych klęsk w udokumentowanych dziejach, praktycznie unicestwiając całą ich armię. Rzymskie straty pod Kannami ocenia się nawet na siedemdziesiąt pięć tysięcy zabitych i dziesięć tysięcy wziętych do niewoli.
Gdy żołnierze Hannibala odzierali trupy poległych, nikogo nie można było winić, jeśli sądził, że dni Rzymu jako śródziemnomorskiego mocarstwa dobiegły końca.
Pierwsza wojna macedońska
Z całą pewnością tak właśnie sądził Filip, w związku z czym wysłał do Hannibala posłów z propozycją sojuszu. Sojusz ten został zawarty w roku 215 p.n.e. i okazał się jednym z największych błędów w życiu Filipa. Gdyż, sprzymierzając się z Hannibalem, uczynił sobie zaprzysięgłego wroga z Rzymu, który nigdy tak naprawdę nie wybaczył mu tego afrontu.
Rezultatem była pierwsza wojna macedońska, trwająca od 214 do 205 roku p.n.e., która była w rzeczywistości raczej serią blokad i potyczek toczonych głównie w Grecji i na Bałkanach, i która zakończyła się impasem.
Reklama
Do Rzymian dołączyli dawni wrogowie Filipa, Etolowie, oraz król Attalos I z Pergamonu, królestwa położonego w dzisiejszej zachodniej Turcji.
Dzięki połączeniu zręcznego dowództwa i niezwykłej zdolności odtwarzania stanu liczebnego wojsk, Rzymianom udało się cudem odwrócić sytuację i w 201 roku p.n.e. zwycięsko zakończyć drugą wojnę punicką. Wcześniej jednak Rzym nie był w stanie poważnie zająć się Filipem, w przeciwnym razie bowiem wynik pierwszej wojny macedońskiej mógł być zupełnie inny.
Wydaje się, że Rzymianom zależało nie tyle na pokonaniu Filipa, co na niedopuszczeniu do tego, by wysłał pomoc Hannibalowi, który stanowił ich prawdziwy problem.
Egipskie marzenie
W następnym roku zmarł król Ptolemeusz IV Filopator (“miłujący ojca”), pozostawiając tron sześcioletniemu synowi, Ptolemeuszowi V Epifanesowi (“wcielonemu bogowi”).
Reklama
Ptolemeusz V był praprawnukiem Ptolemeusza I Sotera (“zbawcy”), wodza Aleksandra Wielkiego i jednego z jego pierwszych następców. W chwili jego koronacji posiadłości dynastii Ptolemeuszów obejmowały przede wszystkim Egipt, ale także pewne fragmenty dzisiejszej Turcji.
Dostrzegając sposobność, Filip spotkał się z Antiochem III (Antiochem Wielkim), władcą imperium Seleukidów. Ci dwaj zawarli tajny układ, w którym uzgadniali podział między siebie terytorium Ptolemeusza.
W roku 201 p.n.e. Filip dokonał inwazji na peryferie ziem Ptolemeusza, atakując miasta w zachodniej Turcji. Sprzymierzone z Rzymem królestwa Pergamonu i Rodos, ogromnie zaniepokojone jego ekspansją, którą postrzegały jako konkurującą z ich własnymi interesami w regionie, zaapelowały do Rzymian o pomoc.
Rzymskie ultimatum
W tym samym czasie wybuchła wojna między Atenami i Macedonią. W końcu Rzym postawił Filipowi ultimatum, zakazując mu napaści na terytoria Ptolemeusza. Polecił mu też zostawić w spokoju Grecję, a zwłaszcza sprzymierzeńców Rzymu, do których należały Ateny. Filip odmówił, i tak rozpoczęła się druga wojna macedońska.
Rzym powierzył dowództwo konsulowi Publiuszowi Sulpicjuszowi Galbie. Galba walczył bez większych sukcesów w pierwszej wojnie macedońskiej i równie nijako spisał się w drugiej, wygrywając jedynie kilka potyczek, które w najmniejszym stopniu nie skłoniły Filipa do zmiany postępowania.
W roku 198 p.n.e. Galbę zastąpił Publiusz Williusz Tappulus. Plutarch wypowiada się krytycznie o nich obu, zarzucając im nadmierną ostrożność oraz trwonienie czasu w Rzymie, kiedy powinni byli toczyć wojnę.
Grecy bliscy zwycięstwa
Williuszowi poszło jeszcze gorzej — w jego armii wybuchł bunt. Dwa tysiące weteranów drugiej wojny punickiej, prawdopodobnie ludzi, którzy przeżyli katastrofę pod Kannami i wyprawili się do Afryki, by pokonać Kartagińczyków na ich ojczystej ziemi, uznało, że zbyt długo przebywają poza Italią i nie są w stanie zadbać o własne gospodarstwa i rodziny.
Nie znamy szczegółów tego buntu, ale widać jasno, że morale w rzymskich siłach ekspedycyjnych było niskie, i że Williusz nie miał ani autorytetu, ani kontroli nad swymi żołnierzami.
Reklama
Wszystko wskazywało na to, że druga wojna macedońska zakończy się takim samym frustrującym impasem jak pierwsza. Jeśli Rzym miał zniweczyć ambicje Filipa, potrzebował bohatera. Na szczęście dla Rzymian bohater się znalazł…
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Myke’a Cole’a pt. Legion kontra falanga. Epicka walka piechoty starożytnego świata (Dom Wydawniczy Rebis 2020). Kliknij, aby dowiedzieć się o niej więcej.
Tytuł oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce korektorskiej.