W pierwszej połowie XI wieku Imperium Bizantyńskie znajdowało się u szczytu politycznej i militarnej potęgi. Cesarz Bazyli II zdołał podbić do niedawna potężną Bułgarię. Z powodzeniem prowadzono też wojny z Chazarami, Gruzinami, Arabami czy Armeńczykami. Jakie siły zaprzęgnięto do walk? Jak liczną armią dysponowali spadkobiercy rzymskiej cywilizacji?
W 1025 roku, gdy umierał cesarz Bazyli II nazywany Bułgarobójcą, Imperium Bizantyńskie kontrolowało całe Bałkany aż po linię Dunaju. Na północnym zachodzie granice sięgały niemal do Wenecji.
Reklama
Władcy Konstantynopola władali też południową Italią, Kretą, Cyprem, częścią Krymu oraz Azją Mniejszą. Na wschodzie ich państwo sięgało do granic Gruzji. Na południowym wschodzie – do Antiochii i Aleppo.
Bizancjum było najrozleglejszym krajem chrześcijańskim. Miało też armię liczniejszą i potężniejszą od każdego innego państwa Europy. Wypada przy tym zaznaczyć, że choć stolica imperium znajdowała się po europejskiej stronie Bosforu i choć basileus kontrolował rozległe ziemie w Europie, to większość sił stacjonowała w Azji Mniejszej.
Wojsko powszechne
Podstawę armii bizantyńskiej stanowiły tak zwane wojska temowe. Składały się one z żołnierzy zobowiązanych do służby z racji posiadanego majątku ziemskiego. Do pewnego stopnia odpowiadały więc oddziałom zachodniego rycerstwa czy późniejszemu pospolitemu ruszeniu.
Sprawność bojowa tej formacji pozostawiała wiele do życzenia. Nic dziwnego, że od IX wieku stopniowo kładziono coraz większy nacisk na elitarne jednostki kawalerii (tagmata) oraz na siły najemne. Temy wciąż jednak mogły rozstrzygać o wyniku bitew i wojen z racji samej liczebności oddziałów.
Reklama
„Osiągnięcie takiego potencjału było możliwe”
Arabscy kronikarze, tacy jak Kodama ibn Ja’far czy Ibn al-Faqih al-Hamadani, twierdzili, że tylko na wschodzie, w początkach X wieku, temy były w stanie wystawić od 70 000 do 85 000 żołnierzy.
Polski bizantynista badający ten temat, Szymon Wierzbiński, twierdzi, że łącznie dawałoby to do 120 000 żołnierzy temowych w całym cesarstwie. Zagraniczni eksperci sądzą, że „osiągnięcie takiego potencjału było istotnie możliwe”, przynajmniej w warunkach szczególnego zagrożenia.
Ćwierć miliona (potencjalnych) żołnierzy?
Potencjał mobilizacyjny państwa rósł zresztą z dekady na dekadę. Szymon Wierzbiński przytacza w swojej książce U boku basyleusa ustalenia poczynione przez cenionego znawcę bizantyńskiej wojskowości, Warrena Treadgolda.
I tak, w 908 roku potencjalna liczebność armii miałaby wynosić 130 000. Po objęciu zwierzchności nad plemieniem Banu Habib w 934 roku liczba ta miała wzrosnąć do około 142 000, po zwiększeniu poszczególnych tagmata w połowie stulecia do 148 000, a po zdobyciu Krety i Cypru do 150 000.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Największy przyrost nastąpił po 1018 roku, na skutek pokonania i wcielenia w granice cesarstwa państwa bułgarskiego. W chwili śmierci Bazylego II Bizancjum było zdolne powołać pod broń nawet 230 000 – 270 000 mężczyzn.
Rzeczywista liczebność armii
„Trzeba pamiętać, że mowa jest nie o wojownikach pozostających w czynnej służbie, ale możliwościach mobilizacyjnych” – podkreśla Szymon Wierzbiński.
Faktyczna armia była mniej liczna, choć i tak imponująca. Zdaniem bizantynisty z Łodzi od czasów Bazylego II Bułgarobójcy do walnej klęski pod Mantzikert w 1071 roku armia temowa mogła liczyć około 100 000 żołnierzy. Oddziały kawaleryjskie (tagmata) – jeszcze 30 000. Na około 40 000 osób szacuje się z kolei załogi bizantyńskich okrętów wojennych.
„Oznacza to, że w okresie od VIII do połowy X wieku we wszystkich rodzajach wojsk mogło służyć jednocześnie do ponad 190 000 żołnierzy” – podsumowuje autor pracy U boku bazyleusa.
Reklama
Bibliografia
- Wierzbiński Szymon, U boku bazyleusa. Frankowie i Waregowie w cesarstwie bizantyńskim w XI w., Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkiego 2019.
5 komentarzy