Wspomnienia członków 101. Rezerwowego Batalionu Policji. Tak wyglądały bestialskie polowania na Żydów w ich wykonaniu

Strona główna » II wojna światowa » Wspomnienia członków 101. Rezerwowego Batalionu Policji. Tak wyglądały bestialskie polowania na Żydów w ich wykonaniu

Był to już finalny etap „ostatecznego rozwiązania”. Po masowych mordach i zsyłkach do obozów śmierci w dystrykcie lubelskim przy życiu pozostało niewielu Żydów. Ci, którzy uniknęli egzekucji, nie mogli jednak czuć się bezpiecznie. Członkowie niemieckiego 101. Rezerwowego Batalionu Policji zamierzali doprowadzić swoje zadanie do końca. I rozpoczęli prawdziwe polowanie – na ludzi.

Po likwidacji Żydów zamieszkujących miasteczka i getta północnej części dystryktu lubelskiego 101. Rezerwowy Batalion Policji otrzymał zadanie tropienia i systematycznego zabijania wszystkich ukrywających się ludzi, którym udało się uniknąć śmierci podczas dotychczasowych akcji. Mówiąc krótko, funkcjonariusze mieli uczynić ten region całkowicie judenfrei (…).

„Rozstrzeliwać bezpośrednio na miejscu schwytania”

Pod koniec sierpnia [1942 roku] zadecydowano, że Parczew będzie pierwszym gettem w strefie bezpieczeństwa batalionu przeznaczonym do całkowitego oczyszczenia. Zgodnie ze słowami sierżanta Steinmetza, którego 3. pluton 2. kompanii stacjonował właśnie w Parczewie, nadal spotykano w tamtych okolicach Żydów. Pochwyconych przetrzymywano w miejscowym więzieniu. [Porucznik] Gnade rozkazał Steinmetzowi ich rozstrzelać.

„Rozkaz porucznika Gnadego mówił, że w przyszłości należało stosować takie same rozwiązania. […] Otrzymałem zadanie całkowitego oczyszczenia podległych mi terenów z Żydów” – mówił Steinmetz. Porucznik Drucker również pamiętał, że pod koniec sierpnia z kwatery głównej batalionu nadszedł rozkaz, aby „Żydów wałęsających się po wsiach rozstrzeliwać bezpośrednio na miejscu schwytania”. Aż do ostatnich deportacji Żydów z małych miejscowości do gett tranzytowych ten rozkaz nie był jednak w pełni wykonywany.

Pierwszym etapem działania 101. Rezerwowego Batalionu Policji były masowe egzekucje i zsyłki do obozów. Później pozostało ostateczne „oczyszczanie” terenu. Zdjęcie poglądowe (fot. Ryszard Kruk/domena publiczna).

W październiku rozkaz zaczęto traktować poważnie. Rozlepiono ogłoszenia, które oznajmiały, że wszyscy Żydzi znajdujący się poza terenami gett zostaną rozstrzelani. „Rozkaz rozstrzeliwania” wszedł w poczet standardowych procedur stosowanych w kompanii, a funkcjonariusze wyruszający na patrole byli regularnie instruowani o konieczności jego wykonywania. Dla wszystkich stało się jasne, że w strefie bezpieczeństwa batalionu nie może pozostać przy życiu ani jeden Żyd.

W oficjalnym żargonie batalion wysyłał „patrole leśne” poszukujące „podejrzanych”. Ale że pozostających przy życiu Żydów należało tropić i zabijać jak zwierzęta, funkcjonariusze 101. Rezerwowego Batalionu Policji nazwali ten etap „ostatecznego rozwiązania” Judenjagd, czyli „polowaniem na Żydów”.

<strong>Przeczytaj też:</strong> Uczestniczyłem w masowej egzekucji. Wstrząsające wspomnienia nazistowskiego policjanta

500 egzekucji w pierwszym miesiącu

Polowanie na Żydów przybierało rozmaite formy. W najbardziej spektakularnych akcjach batalion przeczesywał Lasy Parczewskie jesienią 1942 roku i wiosną 1943 roku. Podczas drugiej z wymienionych operacji policjantów wspierały jednostki wojskowe. Poszukiwano przede wszystkim Żydów (zwłaszcza w październiku 1942 roku), ale także partyzantów i zbiegłych rosyjskich jeńców. Członek 3. kompanii Georg Leffler* [nazwisko fikcyjne] wspominał:

Powiedziano nam, że w lasach znajduje się wielu Żydów, dlatego zaczęliśmy przeszukiwać okolicę w zwartym szeregu, lecz nikogo nie mogliśmy znaleźć – niewątpliwie Żydzi byli bardzo dobrze ukryci. Wobec tego przeczesaliśmy lasy ponownie. Dopiero wtedy zauważyliśmy pojedyncze rury kominów sterczące z ziemi.

Odkryliśmy, że Żydzi ukrywają się w podziemnych schronieniach. Wyciągnięto ich bez problemów, tylko w jednej ziemiance bowiem stawiali opór. Niektórzy moi towarzysze zeszli pod ziemię, żeby powyciągać stamtąd uciekinierów, których następnie rozstrzelano. […]

Żydzi musieli kłaść się twarzą do ziemi, a egzekucji dokonywano strzałem w szyję. Nie pamiętam, kto był w drużynie egzekucyjnej. Myślę, że po prostu stojący najbliżej schwytanych otrzymali rozkaz zabicia ich. Rozstrzelano około 50 Żydów, kobiety i mężczyzn w rozmaitym wieku, gdyż w ziemiankach ukrywały się całe rodziny. […]

Egzekucje odbywały się publicznie. Nie sformowano kordonu, gdyż nieopodal zebrała się grupa Polaków z Parczewa. Otrzymali oni później rozkaz, wydany zapewne przez Hoffmanna, aby pochować zastrzelonych Żydów w niedokończonej ziemiance.

Artykuł stanowi fragment książki Christophera R. Browninga „Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i «ostateczne rozwiązanie» w Polsce” (Rebis 2019). Kup książkę z rabatem na stronie Empiku.

Członkowie innych jednostek batalionu również pamiętają wyszukiwanie ziemianek i zabijanie Żydów, w grupach od dwudziestu do pięćdziesięciu osób. Jeden z policjantów stwierdził, że całkowita liczba zamordowanych w październiku osób sięgała 500.

Na wiosnę sytuacja uległa pewnej zmianie. Nieliczni Żydzi, którym udało się pozostać przy życiu, w większości przyłączyli się do grup partyzantów i zbiegłych jeńców. Wiosenne przeczesywanie lasu zakończyło się odkryciem „obozu leśnego”, w którym mieszkali uciekinierzy rosyjscy i żydowscy. Stawili oni czynny opór. Podczas walk zginęło od 100 do 120 Żydów i Rosjan oraz co najmniej jeden członek batalionu – adiutant Trappa, porucznik Hagen, który został omyłkowo zastrzelony przez swoich towarzyszy.

Los robotników przymusowych

Pewna liczba Żydów została wywieziona na roboty do rozmaitych wielkich gospodarstw rolnych, które niemieccy okupanci skonfiskowali i prowadzili. W majątku Jabłoń nieopodal Parczewa drużyna z plutonu Steinmetza załadowała na ciężarówki trzydziestu żydowskich robotników, wywiozła ich do lasu i zamordowała, strzelając, jak zwykle, w szyję. Niemiecki administrator majątku, którego nie poinformowano o likwidacji jego siły roboczej, na próżno skarżył się na tę decyzję.

Z kolei niemiecki zarządca majątku Pannwitz nieopodal Puław musiał stawić czoło innemu problemowi – miał zbyt wielu robotników narodowości żydowskiej. Jego majątek stał się celem wędrówek uciekinierów z gett, którzy przedtem żyli w okolicznych lasach, a teraz szukali schronienia i żywności pośród swoich rodaków.

Kiedy tylko liczba żydowskich robotników znacząco rosła, administracja majątku dzwoniła do kapitana Hoffmanna, ten zaś wysyłał oddział Niemców w celu rozstrzelania ponadplanowych Żydów. Następca umieszczonego w szpitalu Hoffmanna, porucznik Messmann, stworzył lotną drużynę systematycznie eliminującą niewielkie grupy robotników żydowskich w promieniu pięćdziesięciu–sześćdziesięciu kilometrów wokół Puław.

Polecenie, które otrzymali policjanci, było proste: rozstrzeliwać każdego schwytanego Żyda. Na zdjęciu egzekucja wykonana przez Einsatzgruppen na Ukrainie. Zdjęcie poglądowe (fot. domena publiczna).

Kierowca Messmanna, Alfred Sperlich*[nazwisko fikcyjne], opisał sposób działania tej drużyny:

Kiedy gospodarstwo rolne i kwatery żydowskie nie były bardzo od siebie oddalone, z dużą szybkością wjeżdżałem na podwórze, policja wyskakiwała z samochodów i błyskawicznie kierowała się do miejsca pobytu Żydów.

Następnie wszyscy Żydzi, którzy znajdowali się w gospodarstwie, byli wyprowadzani i rozstrzeliwani na podwórzu, obok stogu siana, dołu z ziemniakami lub kupy łajna. Prawie nagie ofiary musiały położyć się na ziemi, a następnie zabijano je strzałem w szyję.

Jeśli droga prowadząca do gospodarstwa była zbyt dobrze widoczna, policja skradała się na piechotę, aby ofiary nie miały możliwości ucieczki. W miejscach położonych blisko lasów zwykle znajdowano znacznie więcej Żydów, niż się tego spodziewano. Niektórzy Żydzi szukali schronienia w miastach, a nie na wsiach, lecz ich również starano się wytropić (…).

<strong>Przeczytaj też:</strong> Ten Polak miał dziesiątki okazji, by zabić komendanta Auschwitz. Po latach tłumaczył dlaczego nie podciął mu gardła

„Chleb powszedni” policjantów

Najpopularniejszą formą polowania na Żydów było wysyłanie niewielkich patroli do lasu w celu likwidowania pojedynczych ziemianek, o których istnieniu dowiedzieli się Niemcy. Batalion dysponował siatką konfidentów oraz „tropicieli” wyszukujących żydowskie kryjówki.

Wielu Polaków z własnej inicjatywy przekazywało informacje o Żydach kradnących z głodu żywność z okolicznych pól, gospodarstw i wiosek. Po otrzymaniu takich wiadomości miejscowi komendanci policji wysyłali patrole, które odnajdywały Żydów. Stale powtarzał się ten sam scenariusz działań, zmieniały się jedynie szczegóły.

Policjanci, którzy wcześniej ograniczali się jedynie do kontroli i pilnowania porządku, szybko przywykli do zabijania. Zdjęcie poglądowe (fot Bundesarchiv / Wirthgen / CC-BY-SA 3.0).

Policjanci podążali za polskimi przewodnikami prosto do kryjówek i przez włazy wrzucali do środka granaty. Żydzi, którzy przeżyli eksplozję i wychodzili z ziemianek, musieli kłaść się twarzą do ziemi i byli zabijani strzałem w szyję. Ciała zwykle pozostawiano na miejscu mordu. Ich zakopywaniem zajmowali się Polacy z najbliższej wioski.

W opinii większości policjantów patrole organizowano „zbyt często”, aby można było zapamiętać, w ilu łącznie wzięli udział. „Można powiedzieć, że to był nasz chleb powszedni” – stwierdził jeden z funkcjonariuszy (…).

W zachowaniu większości policjantów po kolejnych egzekucjach dało się zauważyć narastającą bezduszność (…). W takiej atmosferze oficerowie i podoficerowie nie mieli trudności z formowaniem patroli do polowania na Żydów lub drużyn egzekucyjnych.

Ochotników do udziału w akcjach zawsze było wielu. Warto przytoczyć słowa Adolfa Bittnera* [nazwisko fikcyjne]. „Przede wszystkim muszę stanowczo podkreślić, że na apel oficera zawsze zgłaszali się chętni do drużyn egzekucyjnych. […] Muszę też dodać, że ochotników często było tak dużo, że część z nich odprawiano”.

Bilans zbrodni

Ile setek czy też raczej tysięcy ludzi zastrzelili członkowie 101. Rezerwowego Batalionu Policji podczas Judenjagd? Do dnia dzisiejszego nie zachowały się żadne dokumenty na ten temat. Na podstawie raportów trzech innych jednostek działających na terenie Polski wiadomo jednak, że polowanie na Żydów było ważnym elementem „ostatecznego rozwiązania”.

Od maja do października 1943 roku, długo po tym, jak wytropiono i wymordowano większość Żydów, którym udało się uniknąć obław w gettach, dowódca Ordnungspolizei na dystrykt lubelski (KdO) wysyłał do swojego przełożonego w Krakowie (BdO) raporty, w których odnotowywał liczbę Żydów zabijanych co miesiąc podczas „polowań”.

Artykuł stanowi fragment książki Christophera R. Browninga „Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i «ostateczne rozwiązanie» w Polsce” (Rebis 2019). Kup książkę z rabatem na stronie Empiku.

Dane te obejmują między innymi udział 101. Rezerwowego Batalionu Policji. Przez pół roku, długo po maksymalnym nasileniu egzekucji na terenie dystryktu lubelskiego, liczba rozstrzelanych Żydów wyniosła 1695 osób, czyli prawie 283 miesięcznie. Szczególnie krwawe okazały się dwa miesiące: sierpień, kiedy zorganizowano przeczesywanie lasów na dużą skalę, oraz październik, kiedy wytropiono grupę uciekinierów z obozu śmierci w Sobiborze (…).

Chociaż polowania na Żydów nie są szczególnie dobrze znanym epizodem Holocaustu, pod względem statystycznym odegrały znaczącą rolę w planie „ostatecznego rozwiązania”. Zginęło w nich wielu Żydów zamieszkujących obszary Generalnego Gubernatorstwa.

Ważny jest jednak nie tylko aspekt statystyczny. Judenjagd miało znaczny wpływ na mentalność sprawców (…). Akcje te stanowiły długą, bezlitosną i nieprzerwaną kampanię, w której „myśliwi” tropili i zabijali swoją „zwierzynę” podczas bezpośredniej konfrontacji. Nie było to tylko jedno z szybko zapominanych zdarzeń, lecz stały element życia funkcjonariuszy, którzy musieli być w ciągłej gotowości do zabijania wszystkich pozostałych jeszcze przy życiu Żydów.

Szokujący obraz Zagłady w książce Christophera R. Browninga. Poznaj prawdę o niesławnym 101. Rezerwowym Batalionie Policji.

Polecamy poruszającą lekturę

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Christophera R. Browninga „Zwykli ludzie. 101. Rezerwowy Batalion Policji i «ostateczne rozwiązanie» w Polsce”, wydanej nakładem wydawnictwa Rebis (2019). Książkę kupisz z rabatem na stronie Empiku.

Tytuł, lead, śródtytuły i teksty w nawiasach kwadratowych pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.

Ilustracja tytułowa: Członek Einsatzgruppen dokonuje egzekucji ukraińskich Żydów. Zdjęcie poglądowe (fot. domena publiczna).

Autor
Christopher R. Browning
1 komentarz

 

Dołącz do dyskusji

Jeśli nie chcesz, nie musisz podawać swojego adresu email, nazwy ani adresu strony www. Możesz komentować całkowicie anonimowo.


Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.