Oczekiwano, że panna z dobrego domu będzie skromna, delikatna, uległa i niewinna. Całą jej młodość organizowano tak, by sprawdziła się w roli matki. I by nigdy nie sprzeciwiła się swojemu mężowi.
Kilkuletnia dziewczynka była w rozumieniu ludzi XIX stulecia dzieckiem. Ale kilkunastoletnia – już materiałem na przyszłą żonę i matkę, który należało właściwie ukształtować.
Reklama
Podczas gdy jej bracia zaprzątali sobie w szkołach (lub pod okiem tutorów) głowy łaciną, matematyką, geografią i innymi dyscyplinami nauki, młoda panienka – kształcona w zaciszu domowym – miała edukację zdecydowanie ułatwioną i raczej niespieszną.
Przez większość XIX stulecia, w domach szlacheckich czy mieszczańskich, od dziewczęcia oczekiwano, że nauczy się ładnie i składnie pisać oraz prowadzić najprostsze z rachunków.
Oprócz tego panna miała posiąść trochę wiadomości z historii ojczystej, niewiele z historii powszechnej, historii naturalnej, co nie co z geografii. Wypadało też, by nauczyła się szczebiotać w językach obcych.
Książki szkodzą kobiecie
Zalecano by panienka nie czytała zbyt wiele. Broń Boże nie należało dopuszczać jej do książek o tematyce medycznej (mogły zawierać wyrażenia nieodpowiednie dla dziewczęcia!) ani do romansów (te budzą przecież namiętności, a ich lektura zagraża przyszłemu stadłu).
Reklama
Właściwe były co najwyżej bajki, przyzwoite powieści, mowy okolicznościowe i żywoty świętych.
Chemia, fizyka i matematyka… w wersjach dla panienki
Jeśli chodzi o rachunki (bo mówienie o nauce matematyki byłoby tu doprawdy przesadą), panienka musiała się zadowolić znajomością czterech działań: dodawania, odejmowania, mnożenia i dzielenia. Zalecano, by przeliczała wszystko na przykładach przydatnych później w gospodarstwie: miarach, wagach, pensjach służby i budżecie domowym.
Do edukacji wprowadzano także elementy chemii, oczywiście w wymiarze odpowiadającym potrzebom pani domu (farbowanie płócien, czy produkcja świec), fizyki (uczono o cieple, ogniu, elektryczności, świetle, kolorach), czy prawa (podstawowe pojęcia, jak testament, czy mienie).
Skromna i gospodarna
Bardzo ważne było praktyczne kształcenie dziewczynki. Obiegowa opinia głosiła, że pomoc matce w obowiązkach pani domu jest dla nastolatek wręcz pożądaną rozrywką.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Właśnie rodzicielka miała czuwać nad „kobiecą” edukacją dorastającej córki. Oczekiwano, że od niej dziewczynka nauczy się skromności, gospodarności, dobrych obyczajów, manier, tradycji i miłości do bliźnich.
W praktyce córka musiała towarzyszyć matce w wielu obowiązkach domowych, uczyć się robótek, gotowania, rozplanowywania czasu i pieniędzy, naprawiania garderoby, szycia sukienek, rozsądnego czynienia zapasów, zawiadywania służbą i tak dalej i tak dalej…
Reklama
A gdzie tu jeszcze czas na naukę gry na instrumencie, tańca, lekcje rysunku? Rzecz jasna rzadkie chwile przeznaczone na zabawę był nagrodą, a nie prawem dziecka i młodej dziewczyny.
Do ojca zawsze z pokorą
Dziewiętnastowieczni autorzy podręczników dla kobiet uważali, że dama powinna być łagodna, akuratna, skromna, delikatna, zdolna do poświęceń, pracowita, silna, prawa, uległa, cierpliwa i niewinna. Żeby wtłoczyć w młodą główkę taki zestaw cech trzeba było zacząć jak najwcześniej, wszak czym skorupka za młodu…
Od najmłodszych lat kształtowano przyszłą żonę i matkę. Uczono dziewczynki, by do rodziców zwracały się z pokorą i miłością, zawsze grzecznie i łagodnie.
W każdej sytuacji miały być posłuszne, pielęgnować bliskich w trakcie choroby, zwracać się do rodziców o rady i wyszukiwać coraz to nowsze sposoby, by im się przypodobać.
Reklama
Szacunek do starszych przede wszystkim
Szanować miały także innych krewnych, zwłaszcza dziadków. W tej jednej kwestii podstawowym błędem wychowawczym bywało wpajanie niektórym podlotkom tylko manier przydatnych podczas brylowania na salonach, z pominięciem szacunku dla wieku i doświadczenia życiowego.
Autorzy podręczników dobrego wychowania zgodnym chórem głosili, że nastoletnia panienka ma być wobec dziadków troskliwa, opiekuńcza, mieć dla nich czas i dobre słowo oraz umieć korzystać z ich wiedzy i doświadczenia.
Wobec panów dziewczęta miały się zachowywać nade wszystko skromnie. Wręcz nie do pomyślenia było śmiałe patrzenie mężczyźnie, zwłaszcza obcemu, prosto w oczy.
Nie daj się dotknąć, nie uśmiechaj się
Panienka z dobrego domu miała być w swym zachowaniu powściągliwa i tego samego wymagać od mężczyzny w towarzystwie którego przebywała.
Gdy kawaler zagalopował się nieco i na przykład wziął ją za rękę, natychmiast winna odsunąć się od niego, a najlepiej z oziębłą miną odejść, w innym wypadku mogłaby zostać uznana za próżną, zalotną, wręcz źle wychowaną.
Zalecano też, by się nie uśmiechała. Bo przecież nie chce, by nękali ją natrętni i nieodpowiedni dla niej chłopcy.
Reklama
Bibliografia
- Kowecka Elżbieta, W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX w., Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.
- Stawiak-Ososińska Małgorzata, Ponętna, uległa, akuratna… Ideał i wizerunek kobiety polskiej pierwszej połowy XIX wieku (w świetle ówczesnych poradników), Impuls, Kraków 2009.
- Sauvan P., Przestrogi i rady przydatne matkom i nauczycielkom, Warszawa 1843.
- „Bluszcz”, nr 21-22 (1892).
7 komentarzy