O pierwszych chwilach nielegalnej i nieuzasadnionej rosyjskiej agresji na Ukrainę dowiadywaliśmy się na bieżąco z polskich i zachodnich mediów. Jak jednak historyczne wydarzenia z 24 lutego 2022 roku opisują sami Ukraińcy? Oto relacja z wybuchu wojny autorstwa ukraińskiego dziennikarza Serhija Rudenko zamieszczona na kartach nowej książki pt. Zełenski. Poza scenariuszem.
24 lutego 2022 r. o godzinie czwartej pięćdziesiąt Moskwa rozpoczęła atak rakietowy na terytorium Ukrainy.
Reklama
W tym samym czasie, gdy rosyjska telewizja jeszcze nadawała orędzie Władimira Putina do Rosjan, pierwsze pociski balistyczne spadały na głowy Ukraińców w Kijowie, Charkowie, Odessie, Mariupolu, Dnieprze i innych miastach.
Ziemia zatrzęsła się od wybuchów również kilka kilometrów od mojego domu w stolicy – w Browarach i Boryspolu. Syreny karetek, wozów strażackich i ratowniczych przeszywały zimowe powietrze. Niedługo później jeszcze senne miasta dochodziły do siebie po pierwszym szoku.
Nie można było pojąć, że Rosja bombardowała wolne i niepodległe państwo w sercu Europy. To wszystko wydawało się absurdalnym snem, który musiał się zakończyć wraz z pierwszymi promieniami słońca. To nie był sen. To była nowa rzeczywistość, w której obudzili się Ukraińcy.
Półtorej godziny po pierwszych uderzeniach Zełenski przemówił do narodu i potwierdził rozpoczęcie wojny rosyjsko-ukraińskiej.
Reklama
Inwazja, w którą nikt nie chciał uwierzyć
O świcie ludność Ukrainy otrzymała wiadomość o pierwszych ofiarach ataku – o ludziach znajdujących się w obiektach wojskowych, w które Moskwa wycelowała rakiety. Tak zaczęła się inwazja Federacji Rosyjskiej na Ukrainę – inwazja, w którą do ostatniej chwili nikt nie chciał wierzyć, łącznie z Wołodymyrem Zełenskim.
Mimo ostrzeżeń wywiadów amerykańskiego i brytyjskiego jeszcze miesiąc przed wojną prezydent zapewniał, że wszystko jest pod kontrolą, a obcokrajowcy niepotrzebnie sieją panikę.
W nocy z 23 na 24 lutego, zaledwie kilka godzin przed wybuchem wojny, prezydent Ukrainy zwrócił się publicznie do Rosjan. Miał szczerą nadzieję, że jest w stanie powstrzymać Putina, choć po aneksji Krymu i rozpoczęciu okupacji Donbasu w 2014 r. gospodarza Kremla zatrzymać mogła chyba jedynie całkowita kapitulacja Ukrainy lub kula w łeb. (…)
Stanął na wysokości historycznego zadania
Prezydent Zełenski stanął na wysokości historycznego zadania. Mimo licznych propozycji ze strony USA oraz dziesięciu prób zamachu na jego życie (taką liczbę podawał w marcu szef kancelarii prezydenta, Mychajło Podolak) nie opuścił Kijowa.
Reklama
Putin chciał jego śmierci – jeżeli nie fizycznej, to przynajmniej politycznej. To, że się tak nie stało, świadczy o słabości kremlowskiego gospodarza. Biuro Zełenskiego w centrum Kijowa stało się jednym z najważniejszych symboli niezłomności narodu ukraińskiego.
Nieudany blitzkrieg
Odwaga, z jaką prezydent jako Naczelny Wódz Sił Zbrojnych Ukrainy wyruszył na wojnę z Rosją, zachwyciła Ukraińców – nie ma tym stwierdzeniu przesady – a obecną popularność Zełenskiego wśród polityków obszaru byłego Związku Radzieckiego na Zachodzie można porównać chyba jedynie z popularnością pierwszego prezydenta ZSRR Michaiła Gorbaczowa.
Blitzkrieg, na który liczył Władimir Putin, napadając na Ukrainę, się nie powiódł. Rosja napotkała zacięty opór narodu ukraińskiego. Kreml nie przypuszczał, że wywołana przez niego wojna stanie się w Ukrainie bojem naprawdę narodowym.
Rosyjscy agresorzy zostali przywitani ogniem nie tylko przez wojsko, ale też przez zwykłych obywateli. Być może po raz pierwszy w najnowszej historii naszego kraju Ukraińcy zjednoczyli się przeciwko zewnętrznemu wrogowi.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Serhija Rudenko pt. Zełenski. Poza scenariuszem. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Poznańskiego w 2022 roku.
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.