Chłopi podlascy. Grafika XIX-wieczna.

Wyjaśnienie biedy polskich chłopów pańszczyźnianych. Dlaczego nigdy nie odzyskali dawnej pozycji?

Strona główna » Nowożytność » Wyjaśnienie biedy polskich chłopów pańszczyźnianych. Dlaczego nigdy nie odzyskali dawnej pozycji?

Jeszcze w stuleciu szesnastym typowy polski chłop, gospodarujący na większym spłachetku ziemi, uważał się za właściciela własnego pola, miał prywatny dobytek, a niekiedy nawet pewne oszczędności. W drugiej połowie XVII wieku chłopów pańszczyźnianych powszechnie uważano już jednak za własność szlachciców. Ich swoboda została okrojona niemal do zera. Miało to bezpośredni związek z jednym tragicznym ciągiem wydarzeń.

Jak wyjaśniałem w innym artykule, poważny kryzys zaczął trapić polską wieś już na początku XVII stulecia, a więc w czasach, które tradycyjnie uważa się za kontynuację sławnego złotego wieku.


Reklama


Zupełna katastrofa nadeszła jednak w połowie wieku, wraz z serią niszczycielskich wojen: z Kozakami, Moskalami, Szwedami. Polscy chłopi już nigdy się nie pozbierali po „potopie”. I warto zapytać dlaczego tak się stało. I dlaczego od drugiej połowy XVII stulecia poddanych sprowadzono już do pełnego niewolnictwa.

Zapomniana skala kryzysu. Co stało się z chłopstwem w połowie XVII wieku?

Należy podkreślić, że skala strat, do jakich doszło na wsi była wprost niewyobrażalna. Ocenia się, że na niektórych obszarach – zwłaszcza na Pomorzu, Mazowszu – populacja zmniejszyła się w połowie XVII wieku o 60%, jeśli nie więcej. Na Podlasiu było to nawet 80%.

Głowa chłopa. Fragment obrazu Ludwika Czajkowskiego
Głowa chłopa. Fragment obrazu Ludwika Czajkowskiego

Jednocześnie przyczyną i skutkiem hekatomby był ogromny spadek areału uprawianej ziemi. Na Mazowszu bezpośrednio po potopie chłopi obsiewali zaledwie 15% gruntów, które mieli w użytku, zanim spadły na nich wojny i (zawsze im towarzyszące) zarazy.

Wolnych pól było w bród, a mimo to kmiece zagrody nadal się kurczyły. Pół łanu roli (ok. 8 hektarów), jakim zwykle dysponowali gospodarze na początku wieku, nawet w dobrych latach ledwo pozwalało na wyżywienie rodziny.


Reklama


W drugiej połowie XVII stulecia zaroiło się jednak od poletek o wiele skromniejszych. Poza „półrolnikami” wyróżniano „ćwierćrolników” – mających 1/4 łanu, a więc cztery hektary, z których plony faktycznie rosły tylko na dwóch. Resztę zajmowały bowiem ugory i bruzdy, wynikające z prymitywnej techniki uprawy.

Półrolnicy, ćwierćrolnicy. Epoka wiejskiej biedy

Na wielu obszarach to ci biedacy stanowili teraz wyraźną większość gospodarzy. Profesor Leonid Żytkowicz przebadał dane z klucza wsi należących do biskupstwa płockiego.

panszczyzna - okladka
Tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą życiu i wyzyskowi dawnych chłopów pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Bezpośrednio przed potopem przeszło połowa kmieci posiadała tam jeszcze gospodarstwa półłanowe, a co piąty – ćwierćłanowe. Po wojnach sytuacja uległa odwróceniu. Zaledwie 18% kmieci dysponowało połówką łanu, 80% – jedną czwartą. Kompletnie zniknęły gospodarstwa o wielkości jednego łanu – a więc o obszarze, który jeszcze w wieku XV uważano za konieczne minimum.

Taką samą katastrofę notowano chociażby na Lubelszczyźnie. Po potopie liczba „półrolników” spadła o 54%, liczba „ćwierćrolników” – wzrosła o 254%. Ludzi uprawiających cały łan – mających więcej, niż było potrzeba do biologicznego przetrwania – nie spotykano w ogóle. Zaczęły za to powstawać gospodarstwa „półćwierciowe”: obejmujące 1/8 łanu. A więc tylko jeden hektar rzeczywiście pod uprawą.


Reklama


Warunki przetrwania. Co polski chłop potrzebował do życia i pracy?

Ziemia leżała odłogiem nawet nie dlatego, że nie miał kto jej uprawiać, ale z tej przyczyny, że nie było jej czym uprawiać ani jak obsiewać.

Każde chłopskie gospodarstwo potrzebowało do funkcjonowania ogromnej liczby narzędzi. Nie tylko pługu, o którym zwykle myślimy, wyobrażając sobie dawnych rolników, ale też brony, radła, motyk, łopat, sierpów, kos, cepów, wideł, noży, osełek, wiader i balii, wózków, ręcznych sieczkarni, do przygotowywania paszy…

Konie wymagały uprzęży, woły jarzem. Niemal nie dało się też obyć bez własnego wozu. Łącznie w posiadaniu kmiecej rodziny było – i musiało być – kilkadziesiąt różnych przedmiotów.

Wiele z nich wyliczył w swoim popularnym XVI-wiecznym poradniku Ekonomia albo gospodarstwo ziemiańskie Anzelm Gostomski. Na liście znalazły się rzeczy takie, jak „sanie”, „pomosty”, „drabiny do żyta”, „do strzyżenia owiec nożyce”, „do żniwa klepadło dla kosy”, „dla rąbania drzew siekiera”, „świder”, „stępa” (urządzenie do kruszenia ziarna na kaszę), „przetak” (duże sito).

Sobota na folwarku. Fragment XIX-wiecznego obrazu Józefa Chełmońskiego.
Sobota na folwarku. Fragment XIX-wiecznego obrazu Józefa Chełmońskiego.

Ekspert w dziedzinie prowadzenia folwarków podkreślał, że bez wymienionych „statków”, elementów dobytku, chłop „tak panu, jak i sobie robić nie może”. Miał zupełną rację.

Błędne koło. Dlaczego powrót do tego, co było okazał się niemożliwy?

„Całe to wyposażenie wytwarzano ręcznie, często też w samej zagrodzie. Tak ogromny inwentarz trudno było zgromadzić w ciągu jednego pokolenia. Gdy narzędzia przepadły w pożarze, co działo się nierzadko w epoce latających iskier i dachów krytych strzechą, gospodarz popadał w nędzę. Gdy całą wieś puszczono z dymem, społeczność traciła wszystko to, co było potrzebne, by urządzić życie na nowo” – pisał amerykański historyk Richard Winston.


Reklama


Jego słowa dotyczyły wprawdzie wsi średniowiecznej w zachodniej Europie, ale tak samo można odnieść je do polskich osad z XVII stulecia. Również u nas narzędzia zbierano przez lata, przekazywano z ojca na syna.

Gdy klęska spotykała jednego gospodarza, zwykle mógł on liczyć na pomoc sąsiadów, gromady. Kiedy jednak ofiarami grabieży, powszechnych w latach szwedzkiego i moskiewskiego najazdu, padali wszyscy mieszkańcy wioski, ratunek własnymi siłami był niemożliwy.

Chłopi podlascy. Grafika XIX-wieczna.
Chłopi podlascy. Grafika XIX-wieczna.

Wobec ogołocenia całej miejscowości nie dało się też zdobyć zboża na zasiew. W sytuacji, gdy na rzecz najeźdźców przepadły wszystkie bądź prawie wszystkie zwierzęta robocze, nie można było zresztą podjąć prac na roli.

Chłopi bez ziemi. Zagrodnicy na polskiej wsi

Ze starostwa łukowskiego (największego kompleksu dóbr królewskich w kraju) znane są przypadki, gdy jeden łan ziemi był po potopie uprawiany wspólnie przez parunastu kmieci. Tylko to było możliwe w sytuacji, gdy człowiek zastępował woła, a w całej wiosce ostawało się tyle narzędzi, ile wcześniej dało się znaleźć w pojedynczym obejściu.


Reklama


Warto przytoczyć też bardzo typowy przykład wsi Magnuszew na Mazowszu. Z jedenastu chałup, jakie stały w niej po wojnie, sześć było zupełnie pustych. Tylko trzech gospodarzy uprawiało coś poza przydomowym ogródkiem – wszyscy mieli po skromne pół łanu. Ale wyłącznie jeden posiadał jakikolwiek sprzężaj, pług i woły. Poza tym, jak stwierdzał inwentarz z epoki, w osadzie „nie zostało nic”.

Jeszcze gorzej wyglądała sytuacja w Wielkiej Wsi Piotrowskiej w województwie sieradzkim. Przed wojną żyły tam czterdzieści dwie rodziny kmiece. W 1661 roku lustratorzy wysłani do osady przez władze znaleźli tylko dwa gospodarstwa wciąż uprawiające ziemię, oraz szesnaście pozbawionych jakiegokolwiek gruntu.

Orka na Ukrainie. Grafika Leona Wyczółkowskiego z ok. 1900 roku.
Orka na Ukrainie. Grafika Leona Wyczółkowskiego z ok. 1900 roku.

Nowe oblicze pańszczyźnianej rzeczywistości

Oczywiście już wcześniej, nawet we względnie dostatnim wieku XVI, w polskich wsiach trafiali się gospodarze bez pól. Nazywano ich zagrodnikami bądź chałupnikami. Pierwszy termin można odnieść zwłaszcza do tych, którzy mieli przynajmniej jakąś drobną działkę uprawną. Drugi do chłopów, którzy nie gospodarowali na niczym poza własną chatą i ogrodem warzywnym.

W czasach renesansu w większości regionów rodziny zagrodnicze stanowiły raczej drobny margines. W Wielkopolsce u schyłku panowania ostatniego Jagiellona było ich tylko około 13% spośród wszystkich wieśniaków. W XVII stuleciu liczba zagrodników wystrzeliła jednak w górę.


Reklama


W większości osad i regionów wyraźnie przeważali oni nad pełnoprawnymi gospodarzami. W Wielkopolsce w XVIII stuleciu kmiecie z rodzinami stanowili już tylko 33% ludności chłopskiej, a zagrodnicy, chałupnicy i komornicy, pozbawieni nawet własnych domów, zawrotne 77%. Zresztą w sytuacji, gdy również kmiecie utrzymywali się tylko na śmiesznie drobnych spłachetkach gleby, coraz trudniej było wyznaczyć granicę między różnymi kategoriami ludności.

Chłop nie miał ani jak uprawiać ziemi, ani jak gromadzić zapasów, ani tym bardziej – jak postawić się zwierzchności. Po wojennym stuleciu znalazł się już całkowicie na łasce swego pana, właściciela wsi.

Źródło

Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę poświęconą życiu i wyzyskowi dawnych chłopów pt. Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Zobacz też jej kontynuację poświęconą dziejom polskich panów i ich drodze do rozpasania, warcholstwa oraz władzy nad resztą społeczeństwa: Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

Kontynuacja bestsellerowej Pańszczyzny. Spojrzenie na dzieje szlachty bez pudru i kompromisów

WIDEO: Ile kosztował chłop pańszczyźniany?

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.