„Wysiedlenia były wypędzeniem pod przymusem w warunkach pełnego terroru” – pisze Piotr Pytlakowski o tym, jak po wojnie usunięto z Polski miliony Niemców. Ludzi wywożono na mrozie, bez jedzenia i wody, w bydlęcych wagonach. Gdy pociągi docierały do celu, wyciągano z nich dziesiątki trupów.
Gdyby wskazać fazy, jakie następowały w początkowych dniach, tygodniach i miesiącach po zdobyciu przez armię radziecką terenów należących do Rzeszy, a przekazanych Polsce, to pierwszym znakiem firmowym zwycięzców były terror i rabunek towarzyszące masowym wysiedleniom.
Reklama
Nazywano je różnie: przesiedleniami, zaplanowaną przez Wielką Trójkę (podczas konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku) migracją narodu niemieckiego, akcją przemieszczania Niemców. W gruncie rzeczy jednak była to czystka etniczna zgodna z postanowieniami konferencji poczdamskiej, która odbyła się w lipcu i sierpniu 1945 roku.
Wysiedlenia były wypędzeniem pod przymusem w warunkach pełnego terroru. Dopiero później nastąpiła faza łagodniejsza – przymusowa asymilacja tych, którzy mimo wszystko zostali, czyli próba przerobienia ich na Polaków, odebrania przeszłości, pamięci historycznej, kultury i języka.
3,5 miliona wysiedlonych z Polski
Jak podaje w swojej pracy Wysiedlenie czy wypędzenie? Ludność niemiecka w Polsce w latach 1945–1949 prof. Bernadetta Nitschke, po 1944 roku w krajach Europy Wschodniej przymusowej migracji poddano 11–14 milionów Niemców.
Nad prawidłowością procesu przesiedlania czuwała Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec. To ona ustaliła, że z terenu Polski w jej powojennym kształcie wysiedlonych zostanie 3,5 miliona Niemców. 2 miliony z nich trafi do radzieckiej strefy okupacyjnej (późniejsza NRD), a 1,5 miliona do strefy brytyjsko-amerykańskiej (NRF i Berlin Zachodni).
Reklama
Opracowano harmonogram wywózek dopasowany do warunków klimatycznych. W grudniu 1945 roku 10 procent, czyli 350 tysięcy osób narodowości niemieckiej, w styczniu i lutym 1946 roku po 5 procent, w marcu i kwietniu po 15 procent, w maju i czerwcu po 20 procent, a cały proces miał się zakończyć w lipcu 1946 roku wywiezieniem ostatnich 10 procent.
Usunąć wszystkich Niemców
Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec była poddana naciskom przywódców zwycięskich mocarstw. Józef Stalin domagał się wypędzenia wszystkich niemieckich mieszkańców terenów przejętych przez kraje, które miały niebawem stać się satelickimi państwami zależnymi od ZSRR, głównie z Polski, Czechosłowacji i Węgier oraz z dawnych Prus Wschodnich, które przypadły Związkowi Radzieckiemu.
Winston Churchill oraz Franklin Delano Roosevelt, a potem Harry Truman mieli obiekcje wobec aż tak szeroko zakrojonych wypędzeń, ale nie z powodów humanitarnych. Obawiali się, że nagły napływ milionów ludzi spowoduje olbrzymi chaos w brytyjskiej, francuskiej i amerykańskiej strefie okupacyjnej. Że będą problemy z mieszkaniami i aprowizacją. (…)
Odmrożenia, amputacje, śmierć
Z ziem pozyskanych przez Polskę na Pomorzu ludzi wywożono wagonami bydlęcymi, w tłoku i często bez żadnej aprowizacji. Dr Ewald Stefan Pollok przytacza w Silesia-Schlesien-Śląsk raport Polskiej Misji Wojskowej z Berlina:
Reklama
Wysyłanie z Polski transportów z Niemcami w wagonach nie zaopatrzonych w piecyki, spowodowało cały szereg wypadków ciężkich odmrożeń i związanych z tym koniecznych amputacji kończyn i wypadków śmierci w czasie transportu.
„Zamarzło 15 ludzi. Dalszych 31 zmarło w szpitalach”
Szef Polskiej Misji Wojskowej w Berlinie Jakub Prawin pisał w raporcie:
Materiału do ostatniej kampanii na temat nieludzkich warunków wysiedlenia Niemców, która wydźwięk znalazła w londyńskiej enuncjacji Fynde’a – dostarczyliśmy, niestety w znacznej części sami.
Sprawa złych warunków wysiedlenia, niedostosowanych do pory zimowej poruszona była już w ciągu grudnia zarówno przez prasę niemiecką, jak i w cichej plotce, jak wreszcie w ostrzeżeniach prywatnych w Egzekutywie Repatriacyjnej przy Radzie Kontroli. Powiadomiliśmy o tym Warszawę za pośrednictwem Misji Repatriacyjnej. Bardzo skrupulatnie i po kilkakroć zawiadamialiśmy również o wstrzymaniu transportów na okres świąteczny oraz później. Tymczasem transporty szły nadal mimo trwających mrozów.
W związku z tym wiele z nich miało przebieg podobny do opisu przedstawionego na posiedzeniu rady brytyjskiej strefy okupacyjnej, gdzie z oburzeniem stwierdzono: „Polskie władze wysłały jeden transport Niemców z Wrocławia przy temperaturze poniżej 20 stopni w nieogrzewanych wagonach bez wystarczającej ilości żywności. W drodze, z powodu zimna, zamarzło 15 ludzi. Dalszych 31 zmarło w szpitalach w Hamel, Wittenberg i Riteln. Wielu natomiast z ciężkimi odmrożeniami również znalazło się w szpitalach”.
W jednym z pociągów z Pomorza 20 grudnia 1945 roku w trakcie podróży zmarło 70 osób. Kiedy pociąg dotarł do miejscowości Stendal po niemieckiej stronie, na stacji wyładowano dalsze 23 zmarłe osoby, a do końca dnia umarło jeszcze ponad 100 osób.
„Oddział żołnierzy polskich kontynuował rabunek”
Wysiedlanych Niemców regularnie obrabowywano zarówno w pociągach, jak i na przypominających obozy punktach etapowych, gdzie czekali na dalszy transport.
Reklama
Cytowany przez dr. Polloka historyk Zenon Romanow ustalił, że na punkt etapowy w Szczecinie-Gumieńcu napadały uzbrojone bandy w mundurach niemieckich, polskich i rosyjskich. Ludzie ci rabowali i gwałcili niemieckie kobiety.
Na dworcu Szczecin-Niebuszewo wychodźców ograbiano z bagaży, a w trakcie podróży oddział żołnierzy polskich, który miał stanowić ochronę pociągu, kontynuował rabunek razem z dowódcą. W Sławnie wysiedlani zostali obrabowani przez przeprowadzających tę akcję funkcjonariuszy MO i Wiejską Straż Porządkową.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Piotra Pytlakowskiego pt. Ich matki, nasi ojcowie. Niewygodna historia powojennej Polski. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem Domu Wydawniczego Rebis.
Niewygodna historia powojennej Polski
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce korektorskiej.
19 komentarzy