Maćko Borkowic. Wielkopolski szlachcic czy też rycerz z XIV stulecia.

Zagadkowa nazwa polskiej szlachty. Skąd wzięło się to słowo i co faktycznie oznaczało?

Strona główna » Średniowiecze » Zagadkowa nazwa polskiej szlachty. Skąd wzięło się to słowo i co faktycznie oznaczało?

Słowa „szlachta” i „szlachcic” przywodzą na myśl epokę nowożytną – czasy husarii i panów w kontuszach z przepasanymi szablami. O uprzywilejowanych mężczyznach wcześniejszego, średniowiecznego okresu myślimy z kolei raczej jako o „rycerzach”, zupełnie jakby w pewnym momencie jedna grupa zniknęła, a inna zajęła jej miejsce. Dzisiejsze zwyczaje językowe niewiele mają jednak wspólnego z historyczną rzeczywistością.

Wbrew pozorom wyrazy „szlachta” i „szlachcic” nie zrodziły się w dobie Rzeczpospolitej szlacheckiej. Funkcjonowały w języku polskim już wcześniej, za panowania dynastii Piastów. Co zaś do określenia „rycerz”, nie jest ono wcale zauważalnie starsze, a może nawet młodsze. Przez zdecydowaną większość epoki średniowiecznej wcale go nad Wisłą nie używano.


Reklama


Sprawa nie jest łatwa do naświetlenia, bo przez pierwsze kilka stuleci historii Polski właściwie wszystkie teksty były spisywane po łacinie. Miejscowe wtręty pojawiały się w nich rzadko i niekonsekwentnie.

Na podstawie skąpych materiałów językoznawcy przypuszczają, że o „szlachcie” i „szlachcicach” najwcześniej zaczęto mówić w wieku XIII, w okresie tak zwanego rozbicia dzielnicowego. Termin stał się jednak prawdziwie popularny stulecie później, może dopiero za czasów Kazimierza Wielkiego (1333–1370).

Polskie rycerstwo z drugiej połowy XV wieku według Jana Matejki (domena publiczna).
Polskie rycerstwo z drugiej połowy XV wieku według Jana Matejki (domena publiczna).

Co do „rycerzy” i „rycerstwa”, źródła notują te słowa od XIV, XV stulecia. Nie oznacza to jednak, że dopiero wtedy pojawili się ludzie, którzy w naszym rozumieniu byli szlachtą bądź rycerstwem.

Początki polskiej elity

Uprzywilejowane grupy istniały w Polsce od zawsze. Do funkcjonowania państwa konieczna była przecież obecność zarządców, dostojników skupiających władzę na różnych szczeblach czy wreszcie wojowników trzymających w ryzach ludność i odpierających zewnętrzne zagrożenia.

Ta średniowieczna elita nie miała jednak wspólnej tożsamości i nie była traktowana na równi. Jak wyjaśniał chociażby profesor Jarema Maciszewski, pierwotnie w Polsce nie rozwijał się jeden stan szlachecki, ale co najmniej kilka takich stanów wewnątrz szerokiej warstwy rządzącej.


Reklama


W kronikach i dokumentach wyróżniano zwykle „nobiles” i „milites”. Pierwszą grupę można określić po polsku mianem wielmożów. Byli to doradcy książąt, lokalni decydenci, dostojnicy dworscy, członkowie najświetniejszych rodzin o długiej tradycji.

Druga to zbrojni czy też jeźdźcy, a więc dosłownie rycerze. Ludzie, których wysoki status wiązał się bezpośrednio z obowiązkiem służby wojskowej i którzy w zamian za udział w rzemiośle wojennym otrzymywali dobra ziemskie.

Tekst powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

Rycerze szlacheccy i nieszlacheccy

Na tym podziały się nie kończyły. Można było spotkać majętnych rycerzy z rozległymi włościami i rzeszą chłopskich poddanych. Byli też jednak prości „milites”, którzy w przerwie między wyprawami zbrojnymi osobiście uprawiali ziemię, bo nie miał kto zrobić tego za nich. Wreszcie istniała i warstwa rycerstwa służebnego, uzależniona od możnych, zbiedniała, której członkowie nie zawsze uchodzili nawet za wolnych ludzi.

Każda z wymienionych grup cieszyła się innymi uprawnieniami. W statutach, jakie Kazimierz Wielki w połowie XIV wieku wydał dla Małopolski, elity podzielono ogółem na trzy warstwy.


Reklama


Kara za zabicie przedstawiciela najwyższej z nich wynosiła 2880 groszy, odpowiednik około 200 tysięcy złotych w dzisiejszych pieniądzach. Głowa rycerza z drugiej grupy była według prawa warta 1440 groszy, a z trzeciej – zaledwie 720, a więc 50 tysięcy naszych złotych.

W statutach pierwszą – i tylko pierwszą – grupę określono mianem „szlachty”. W tym czasie było to więc chyba słowo zastrzeżone dla wyższego rycerstwa i możnych. Z kolei o najniższej warstwie, „milites”, mówiono u schyłku średniowiecza „włodycy”.

Istnienie podobnych szczebli uprzywilejowania potwierdzają także dokumenty z Mazowsza. Tam życie pełnoprawnego rycerza było warte o niemal 150 procent więcej niż życie „miles qui non est nobilis” – rycerza „nieszlacheckiego” czy też włodyki albo „włodyki pospolitego”.

Wyjątek na mapie Europy

Opisane podziały odpowiadały europejskim normom. Były czymś zwyczajnym i oczekiwanym. O ile jednak w krajach Zachodu różnice tylko się zaostrzały, a przedstawiciele rycerstwa z czasem zyskiwali precyzyjne tytuły, lokujące ich na drabinie różnorakich baronów, hrabiów czy markizów, o tyle w Polsce sprawy niespodziewanie zaczęły zmierzać w przeciwnym kierunku. U schyłku średniowiecza przedstawiciele ogromnie zróżnicowanej elity zlali się w jedną grupę szlachty, całkowicie równą, przynajmniej w świetle prawa.

Maćko Borkowic. Wielkopolski szlachcic czy też rycerz z XIV stulecia.
Maćko Borkowic. Wielkopolski szlachcic czy też rycerz z XIV stulecia w wyobrażeniu Jana Matejki.

Zmiana nie nastąpiła z dnia na dzień czy nawet z dekady na dekadę. Nie opierała się na decyzji któregoś z królów ani na wspólnym postanowieniu rycerzy zebranych na jakimś ogólnopolskim zjeździe. Tym bardziej nie da się jej ściśle powiązać z modą na konkretne słowo.

Od schyłku XIV wieku coraz częściej pisano o wszystkich członkach elit, że to szlachcice. Ale w innych źródłach nazywano ich też rycerzami lub stanem rycerskim. Nie było więc tak, że podzielone rycerstwo ustąpiło miejsca jednolitej szlachcie. Mimo to warto się pochylić nad słowem, które z czasem na dobre przylgnęło do polskich elit. Jego pochodzenie zdaje się zdradzać całkiem sporo o tym, jak przedstawiciele najwyższych warstw postrzegali samych siebie.


Reklama


Szlachcic jak Szczebrzeszyn?

Z pozoru trudno wyobrazić sobie wyraz brzmiący bardziej polsko i słowiańsko niż szlachcic. Określenie szeleści niemal jak Szczebrzeszyn. Dla wielu wczesnych badaczy języka samo brzmienie stanowiło wystarczający argument.

Słysząc „sz” i „chci”, usilnie szukali rodzimego źródłosłowu. Jeszcze na początku XX wieku z powagą twierdzono, że termin należy wiązać wprost z Lechitami. Legendarny założyciel państwa polskiego Lech miał dać początek określeniu szlachcic (sz-lech-cic), a od nazwy Lachów, czyli Prapolaków, miał ponoć zostać urobiony wyraz szlachta.

XVI-wieczni polscy szlachcice na rysunku Juliusza Kossaka.
XVI-wieczni polscy szlachcice na rysunku Juliusza Kossaka.

W myśl innej koncepcji „szlachta” brała się od „sławy” lub konkretniej „sławienia”. Proponowano też bardziej fantazyjne rozwiązania zagadki. Ktoś na przykład powiązał szlachectwo ze… słowiańskim zaginionym określeniem końskiej uprzęży.

Co oznacza słowo szlachta?

Dzisiaj wiadomo już, że wszystkie te objaśnienia są błędne. Współcześni badacze zgadzają się, że wyraz szlachta nie narodził się wcale nad Wisłą czy nawet na obszarze Słowiańszczyzny. Został zapożyczony z Zachodu, podobnie jak wiele innych terminów odnoszących się do średniowiecznego systemu władzy.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Polskie słowo „rycerz” pochodzi od niemieckiego Ritter, herb wziął się od niemieckiego Erbe, a lenno od niemieckiego Lehen. Także wyraz szlachta miał swój prawzór na obszarze Rzeszy. Nie ma tylko zgody co do tego, jaki dokładnie.

W ostatnich dekadach językoznawcy i historycy poświęcili tej sprawie łącznie setki, jeśli nie tysiące stron analiz i dyskusji.

Według najnowszej hipotezy profesora Tomasza Czarneckiego, u podstaw słowa „szlachta” stał niemiecki wyraz Slëchte, używany na określenie ludzi „uprawnionych” – a więc obdarzonych specjalnymi zaszczytami, godnościami i przywilejami, wynoszącymi ich ponad resztę społeczeństwa.


Reklama


Z kolei profesor Ambroży Bogucki stanowczo twierdził, że szlachta wzięła się od również niemieckiego Slahte. Pierwotny wyraz miał oznaczać „ród”, a nad Wisłę dotarł za pośrednictwem czeskim.

Obie interpretacje brzmią prawdopodobnie, przynajmniej z perspektywy historycznej. Zdobycie dla siebie szczególnych przywilejów i większej niezależności od tronu było stałym dążeniem rycerstwa.

Fakt, że jakiś właściciel ziemski dostał zgodę na przykład na to, by osobiście sądzić swych poddanych albo decydować, który Kościół otrzyma dziesięcinę zebraną z majątku, stanowił widomy dowód przynależenia do elity. „Uprawnienie” mogło więc jak najbardziej stać się ogólną wizytówką stanu rycerskiego.

***

Tekst powstał na podstawie mojej książki pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj. Dowiedz się więcej na Empik.com.

WIDEO: Największy mit na temat polskiej szlachty

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.