Stos grzywiec siekieropodobnych z ulicy Kanoniczej

Zagadkowe artefakty wczesnych Słowian. Do czego służyły żelazne sztabki o osobliwym kształcie?

Strona główna » Średniowiecze » Zagadkowe artefakty wczesnych Słowian. Do czego służyły żelazne sztabki o osobliwym kształcie?

Pod koniec VIII wieku na południe od Karpat, w granicach obecnych Czech i Słowacji zamieszkujący tam Słowianie zaczęli wytwarzać podłużne żelazne sztabki o charakterystycznym kształcie. Jeden z ich końców był rozklepywany na płasko, tak że przypominał ostrze. W drugim, węższym, umieszczano otwór, wyglądający tak, jakby miał mieścić stylisko. Całość najbardziej przypominała odmianę średniowiecznej siekiery. Rozmiar, forma i sposób obróbki wykluczały jednak, by te słowiańskie sztabki faktycznie mogły być używane w takim charakterze.

W nauce przyjął się termin: grzywny siekieropodobne. Nie wiadomo natomiast nic o tym, jak zagadkowe przedmioty były określane przez wczesnych Słowian, ani nawet czy w ogóle mieli oni dla nich jakąś konkretną nazwę.


Reklama


Jak wyglądały grzywny siekieropodobne?

Przy wytwarzaniu takich sztabek trzymano się ogólnego wzorca, ale na pewno nie ścisłych wytycznych. Przedmioty miały różny rozmiar i wagę. Najmniejsze ważyły ledwie kilka gramów i mierzyły kilka centymetrów. Największe miały nawet niemal 1,5 kilograma i 40 centymetrów długości.

Rozbieżny był też stosunek grubości do szerokości oraz proporcje samego ostrza w stosunku do całego przedmiotu. Nawet grzywny odnajdywane w jednym miejscu nigdy nie są takie same, a często i podobne. Materiału do porównań zaś nie brakuje.

Słowiańskie grzywny żelazne odnalezione w Krakowie.
Słowiańskie grzywny żelazne odnalezione w Krakowie.

Na obszarze wpływów państwa wielkomorawskiego zagadkowe sztabki produkowano na prawdziwie masową skalę. Przede wszystkim zaś chętnie zakopywano je w ziemi, często w dużej liczbie, w postaci swoistych skarbów.

Znaleziska z obszaru Wielkich Moraw

Jak podaje archeolog Kamil Rabiega, wiadomo o około 1860 grzywnach odnalezionych w granicach Czech, niemal wyłącznie na wschodzie państwa, konkretnie na Morawach. Ze Słowacji pochodzi z kolei mniej więcej 2,5 tysiąca pełnych sztabek, a przynajmniej taka liczba trafiła oficjalnie do muzeów. Nie sposób stwierdzić, ile grzywien znajduje się jeszcze w rękach prywatnych i jak często są one odkopywane przez amatorów wyposażonych w wykrywacze metalu.


Reklama


Na największe skarby na południe od Karpat natrafiono w rejonie słowackiego Pobedimia. Tylko na obszarze jednego grodziska z czasów Wielkich Moraw archeolodzy zlokalizowali siedemnaście miejsc ukrycia żelaznych grzywien. Na kolejne pięć natknięto się w okolicy. Największy zbiór sztabek liczył dwieście dwadzieścia dwa całe przedmioty i sto siedemnaście fragmentów.

Łącznie w Pobedimiu znaleziono 1251 grzywien i siedemset sześćdziesiąt uszkodzonych odłamków. Liczby imponujące. Ale jednak wciąż niewielkie w zestawieniu z ogółem najobfitszym skarbem grzywien z Europy. Na ten natrafiono nie w centrum państwa wielkomorawskiego, ale na obszarze, który tylko przejściowo i późno dostał się pod nominalną kontrolę słowiańskiego mocarstwa: w Małopolsce.

Artykuł powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy (Wydawnictwo Poznańskie 2023).

Największy skarb grzywien

Pojedyncze przykłady grzywien siekieropodobnych z ziem południowej Polski były znane już w połowie XX wieku. Dopiero jednak rok 1979 przyniósł prawdziwy przełom w nauce.

Podczas wykopalisk prowadzonych w piwnicach domu przy ulicy Kanoniczej 13 na krakowskim Starym Mieście natknięto się na sztuczną, obudowaną drewnem jamę położoną na głębokości około 100 centymetrów. Znajdowała się ona bezpośrednio pod linią palisady, jaka u schyłku IX stulecia otaczała podgrodzie wiślańskiej twierdzy na wzgórzu wawelskim.

Archeolodzy znaleźli tam ogromny stos żelaznych sztabek ułożonych równo w trzech rzędach. Grzywien było łącznie 4212. Przy użyciu łyka i sznurków, których szczątki też się zachowały, połączono je w pięćset dziesięć wiązek, wykorzystując otwory na węższych końcach. Cały skarb ważył, bagatela, trzy i pół tony. Badania radiowęglowe wykazały, że grzywny ukryto w drugiej połowie IX wieku. Ocenia się, że nie były wówczas wykończone i być może chowano je w dużym pośpiechu.


Reklama


Emil Zaitz, który poddał krakowskie grzywny najbardziej szczegółowym analizom, oceniał, że do ich wykonania zużyto nawet 900 tysięcy metrów sześciennych drewna opałowego oraz od 27 do 30 ton rudy.

Potrzeba było od trzystu do czterystu mielerzy, a więc specjalnych kopuł służących wypalaniu węgla drzewnego i od stu sześćdziesięciu do dwustu stosów do prażenia rudy. Wszystkie prace hutnicze konieczne do uzyskania tak ogromnego urobku musiały zająć od 20 do 30 tysięcy roboczodniówek. Jak szacował Zaitz, porównywalnym nakładem pracy można by wznieść kilkaset metrów solidnego wału obronnego, a więc nawet całe, względnie niewielkie grodzisko.

Zagadka sprzed ponad 1000 lat. Do czego służyły grzywny siekieropodobne?

Skarb z Krakowa, nazywany dzisiaj powszechnie skarbem Wiślan, rzucił wiele światła na całe zagadnienie tajemniczych słowiańskich sztabek żelaza. Pozwolił podważyć niektóre ze starszych koncepcji i na nowo pobudził dyskusje w temacie. Nie wystarczył jednak, by jednoznacznie i ostatecznie odpowiedzieć na najważniejsze pytanie: do czego właściwie służyły grzywny siekieropodobne?

Przez ostatnie dekady snuto przeróżne, często sprzeczne, a niekiedy wprost skrajnie fantazyjne domysły. Zdarzało się, że badacze próbowali dowodzić, że grzywny jednak miały jakieś praktyczne zastosowanie – były narzędziami, tyle że o zapomnianej i nietypowej funkcji.

Skarb grzywien żelaznych z Krakowa w miejscu jego odnalezienia.
Skarb grzywien żelaznych z Krakowa w miejscu jego odnalezienia (Archiwum DKP MAK).

Sugerowano, że mogły na przykład służyć do cięcia gliny albo jako ciężarki tkackie. Odnajdywanie setek czy wręcz tysięcy sztabek w jednym miejscu nie pozwala jednak traktować takich teorii poważnie. Bo czy przed przeszło tysiącem lat ktoś zbierałby i ukrywał bajeczne skarby nacinaków do gliny? Albo wyrabiał ciężarki z drogiego żelaza, kiedy w tym samym celu można było użyć chociażby darmowych kamyków?

Magia, wierzenia… i grzywny

W innych koncepcjach grzywnom starano się przypisać rolę magiczną lub religijną. Czeski archeolog Boris Novotný widział w nich symboliczne imitacje toporów służących karczowaniu lasu. Miały one chronić posiadaczy przed złymi mocami, zapewniać bezpieczny wyrąb i dostatek.


Reklama


Koncepcja pochodzi sprzed 60 lat, autor sformułował ją, gdy nie znano jeszcze największych skarbów grzywien. Dałoby się ją bez problemu odnieść do znalezisk pojedynczych obiektów. Trudniej natomiast uwierzyć, że w celu zabezpieczenia domów i grodów ukrywano dziesiątki, jeśli nie setki czy wręcz tysiące kilogramów grzywien wykonanych z zawsze cennego i przydatnego żelaza.

Kamil Rabiega, który poświęcił swoją pracę doktorską właśnie grzywnom siekieropodobnym, nie wyklucza jednak, że mogły być one używane jako swoiste ofiary zakładzinowe – zakopywane pod wznoszonymi domostwami i innymi gmachami.

Krakus w wyobrażeniu Marcelego Krajewskiego i grzywny z ulicy Kanoniczej
Krakus w wyobrażeniu Marcelego Krajewskiego i grzywny z ulicy Kanoniczej na fotografii Muzeum Archeologicznego w Krakowie.

Jeśli tak było, to nie trzeba szukać w zjawisku logiki według dzisiejszych kryteriów. Skala i wartość skarbów odpowiadałaby przecież nie potrzebom praktycznym, lecz duchowym. Ewentualnie byłaby pokazem wpływów i bogactwa wodza albo starszyzny.

W takiej interpretacji na przykład grzywny złożone pod wałem grodu krakowskiego stanowiłyby więc symbol, dający się porównać chociażby z ostentacyjnie bogatym wyposażeniem grobowców egipskich faraonów.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Także w celu zgromadzenia wspaniałych skarbów, jakie odnaleziono w mauzoleum Tutenchamona, potrzeba było przecież dziesiątek tysięcy dni pracy. I skarby te, podobnie ja grzywny z ulicy Kanoniczej 13, przez stulecia czekały w ukryciu, do niczego nieużywane, a nawet zapomniane, aż natknęli się na nie naukowcy.

Zresztą wypada wspomnieć, że są znane przypadki, gdy grzywny siekieropodobne składano i do grobów, w charakterze chyba podobnym, co monety zmarłych, „obole”.

Najszerzej przyjęta interpretacja

Większość badaczy nie przeczy, że słowiańskie sztabki żelazne mogły być traktowane jako ofiary lub symbole. Nie uważają jednak takiej funkcji za najważniejszą. Ogółem panuje pogląd, że grzywny były przede wszystkim półproduktem.


Reklama


Wytwarzano je blisko złóż żelaza, w prowizorycznych warsztatach hutniczych, a następnie transportowano w takiej wygodnej czy wprost „reklamowej” formie do kowali. „Płasko rozklepany koniec wskazywał na kowalne właściwości metalu i możliwość przerobienia go na inne przedmioty” – wyjaśnia Jacek Adamczyk. Z kolei otwór na przeciwległym końcu pozwalał wiązać i bezpiecznie przewozić większe ilości grzywien.

Zapotrzebowanie na takie sztabki było na tyle duże, że stopniowo zaczęto chyba używać ich jako zamiennika w różnych transakcjach. Wprawdzie grzywny były dość ciężkie, ale za to niemal niezniszczalne. Nawet złamane lub ukruszone nadawały się do ponownej obróbki, zawsze można je było przekuć. Nie rozpadały się też z czasem, niezależnie od warunków. Co najwyżej pokrywały się rdzą, którą jednak względnie łatwo usuwano.

Stos grzywiec siekieropodobnych z ulicy Kanoniczej
Stos grzywiec siekieropodobnych z ulicy Kanoniczej w Krakowie w pierwotniej formie, na jaką natrafili archeolodzy. Z prawej – przykłady tych grzywien (Archiwum DKP MAK).

Sądzi się, że wiara w wartość surowca i zaufanie do nadanej mu formy były na tyle duże, że grzywny stały się wprost odpowiednikiem pieniędzy. Używano ich tak długo, jak istniały Wielkie czy też Stare Morawy. Przestały być zaś produkowane wkrótce po upadku tego państwa, w X stuleciu.

Żelazne pieniądze

Wobec braku jakichkolwiek źródeł pisanych nie sposób stwierdzić, jak szerokie było użycie grzywien i jak odnosiły się do nich władze. Zagadką pozostaje także to, czy sztabki stanowiły podstawową „walutę” tej części Słowiańszczyzny.


Reklama


Charakter znalezisk pozwala tylko na kolejne teorie. Na przykład skarb z Krakowa zdaniem różnych specjalistów mógł stanowić ślad po lokalnym systemie podatkowym. W myśl takiej interpretacji w grzywnach pobierano daniny od kupców lub ludności. Ewentualnie stanowiły one haracz, jaki podporządkowani Wiślanie byli zmuszeni składać na ręce książąt Wielkich Moraw.

Historycy domyślają się, że jedna duża grzywna, o wadze 700–900 gramów, miała wartość podobną co pojedyncza moneta – srebrny denar z zachodniej Europy, zawierający 1,6 grama srebra. Według Zbigniewa Żabińskiego dało się kupić za nią 15 kilogramów pszenicy. Dzienne wyżywienie jednej osoby kosztowało z kolei jakieś 50 gramów żelaza. Jeśli tak było w istocie, to za cały skarb krakowski jeden człowiek mógłby się stołować przez 200 lat.

****

Artykuł powstał na podstawie mojej nowej książki pt. Cywilizacja Słowian. Prawdziwa historia największego ludu Europy (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To wnikliwe spojrzenie na początki Słowiańszczyzny, wykorzystujące najnowsze ustalenia naukowe. Poznaj życie codzienne, obyczaje i zagadkowe pochodzenie naszych przodków. Pozycja już dostępna w sprzedaży.

WIDEO: Największa zagadka słowiańskich grodów

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.