Kilka lat temu przez polski internet przetoczyła się fala żartów z nędzy łotewskich chłopów, dla których nieosiągalnym marzeniem miał być „zimniok”. Tymczasem w dwudziestoleciu międzywojennym to właśnie na Łotwę co roku wyjeżdżały za chlebem tysiące obywateli II Rzeczpospolitej. Emigranci zarabiali tam kilka razy więcej niż w kraju.
Dzisiaj właściwie już nikt nie pamięta, że począwszy od drugiej połowy lat 20. XX wieku aż do wybuchu II wojny światowej Łotwa stanowiła atrakcyjny rynek pracy dla tysięcy polskich robotników rolnych.
Reklama
To była Polska C
Sławomir Koper w książce pt. Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata podkreśla, że dotyczyło to w szczególności „mieszkańców województw wileńskiego i nowogródzkiego, które uchodziły za najuboższe w Rzeczypospolitej”. Dalej zaś dodaje:
Województwo wileńskie nie należało nawet do Polski B, ale wręcz do Polski C. Słabo zurbanizowane, niezamożne i pozbawione większego przemysłu posiadało wprawdzie duży ośrodek miejski, jednak wszystko niweczyło fatalne położenie.
Wileńszczyzna była bowiem wciśnięta między Litwę i Związek Sowiecki, a przez półtora wieku – aż do wybuchu I wojny światowej – stanowiła część rosyjskiego organizmu gospodarczego.
Wszystko to sprawiało, że tamtejszy przemysł oraz rolnictwo nie miały żadnych szans na konkurowanie z resztą kraju. Nie mogło być inaczej, skoro przytłaczająca większość gospodarstw posiadała od dwóch do 10 hektarów kiepskiej ziemi.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Co gorsza stosowano przestarzałe metody uprawy – standardem wciąż była wywodząca się ze średniowiecza trójpolówka. Plony były co najmniej dwa razy niższe od tych uzyskiwanych w centralnej i zachodniej Polsce.
Dochód z hektara wynosił zaś zaledwie 82 zł (równowartość niespełna 1000 obecnych złotych), gdy w reszcie kraju były to 282 złote (blisko 3,5 tysiąca PLN). Należy przy tym pamiętać, że 75% mieszkańców Wileńszczyzny utrzymywało się właśnie z pracy na roli.
Reklama
Łotwa stawia na rolnictwo
Sławomir Koper w swojej książce trafnie zauważa, że na opisanym tle „Łotwa wydawała się istnym eldorado”.
Radykalna reforma rolna spowodowała, że przeważały tam gospodarstwa o powierzchni około 30 hektarów, do tego doszła jeszcze komasacja gruntów, dzięki czemu zlikwidowano uciążliwą „szachownicę pól”. Łatwy dostęp do kredytów szybko zintensyfikował gospodarkę rolną, czemu sprzyjał prężnie rozwijający się ruch spółdzielczy.
Na dużą skalę odchodzono od tradycyjnych metod gospodarowania, pojawiły się mleczarnie i młocarnie parowe, siewniki, a nawet traktory i pługi ciągnikowe.
W latach 30. XX wieku łotewskie władze bardzo silnie postawiły na rozwój rodzimego rolnictwa. Zakazano importu zboża, umorzono właścicielom gospodarstw część zadłużenia, „natomiast w przypadku pozostałych zaległości obniżono stopy procentowe i przedłużono termin spłaty”. Wprowadzono również „system regulowanych cen na najważniejsze artykuły rolne”.
Reklama
Wszystko to przełożyło się na prężny rozwój sektora spożywczego i pociągnęło za sobą konieczność pozyskania dodatkowych rąk do pracy. Autor książki Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata podkreśla, że:
W tej sytuacji robotnicy sezonowi z Polski okazali się wybawieniem. Czasową emigrację popierała Warszawa ułatwiająca wyjazdy zarobkowe osób, dla których nie było zajęcia w kraju.
Oczywiście dla polskich polityków najlepszym rozwiązaniem byłaby emigracja mniejszości narodowych, ale rdzennym Polakom również nie stawiano przeszkód. Szczególnie gdy wyjeżdżali tylko czasowo i do sąsiedniego kraju.
Zarabiali kilka razy lepiej niż w kraju
W latach 30. skala emigracji zarobkowej była tak duża, że polski konsul w Rydze Stefan Ryniewicz twierdził wręcz, że „gdyby ten dopływ z jakichkolwiek przyczyn ustał, to miałoby to jako skutek kompletną ruinę nie tylko samego rolnictwa, lecz całego życia gospodarczego kraju”.
Reklama
W związku z powszechnością zjawiska w latach 30. rządy w Warszawie i Rydze podpisały specjalne porozumienie emigracyjne, które szczegółowo regulowało kwestie wyjazdów zarobkowych. Ustalano w nim między innymi czas pobytu zagranicą, jak również sposób traktowania polskich robotników oraz ich rodzin. Polacy mieli korzystać:
(…) na terytorium Republiki Łotewskiej z takich samych praw (…), jak łotewscy robotnicy rolni, w zakresie ochrony pracy, organizacji zawodowej, pomocy leczniczej, regulowania warunków pracy, włączając w to postępowanie rozjemcze i sądownictwo pracy.
Jak podaje Sławomir Koper „łącznie w latach 1928–1939 czasowo wyjechało z Polski na Łotwę około 97 tysięcy osób”.
Skala emigracji nie powinna dziwić, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w drugiej połowie lat 30. ponad 80% wyjeżdżających zarabiało miesięcznie równowartość od 100 do 200 ówczesnych złotych (1200-2400 PLN). Tymczasem w kraju robotnik rolny mógł liczyć na marne 1-2 złote dziennie za swoją harówkę.
Nowy tom kresowej serii
Bibliografia
- Jerzy Grzybowski, Życie codzienne polskich robotników rolnych na Łotwie w 1928-1939, „Studia Polonijne”, T 42 (2021).
- Sławomir Koper, Zapomniane Kresy. Ostatnie polskie lata, Wydawnictwo Fronda 2022.
Ilustracja: Łotewscy rolnicy na zdjęciu z lat 20 (domena publiczna; koloryzacja – Palette.fm).