10 lipca 1942 roku, w toku zmagań o Aleuty, doszło do nieoczekiwanego wydarzenia, które umożliwiło Amerykanom odkrycie tajemnicy słynnego japońskiego myśliwca Zero. Znalezisko z wyspy Akutan walnie przyczyniło się do jankeskiego zwycięstwa w wojnie na Pacyfiku.
O zmierzchu 9 lipca Catalina pilotowana przez kpt. mar. Williama Thiesa wystartowała na rutynowy patrol zwiadowczy i zdecydowała się przemieszczać na podstawie nawigacji zliczeniowej, co mogło być uznane za metodę zawodną i anachroniczną, lecz w warunkach atmosferycznych północnego Pacyfiku często nie było innego wyjścia.
Reklama
Wrak z wyspy Akutan
Jak można się było spodziewać, z powodu silnego wiatru bocznego załoga łodzi latającej zgubiła drogę i znalazła się ok. 240 mil na wschód od planowanej trasy. Aby ustalić własną pozycję i obrać prawidłowy kurs, trzeba było najpierw odnaleźć najbliższy punkt orientacyjny. Zrządzeniem losu Catalina znalazła się w pobliżu wyspy Shumagin i po potwierdzeniu pozycji zdecydowano o powrocie do bazy, tym razem bezpośrednio nad wyspą Akutan.
Załogi amerykańskich samolotów zwiadowczych nie lubiły latać nad lądem, gdyż gwałtowne skoki temperatury unoszącego się powietrza powodowały nieprzyjemne turbulencje, zaś gęsta mgła często ograniczała widoczność powierzchni wysp.
Podczas przelotu nad krańcem Akutan niespodziewanie jeden z członków załogi Cataliny krzyknął do reszty: „Hej! Tam na dole jest jakiś samolot. Ma japońskie oznaczenia na skrzydłach!”. Thies postanowił obniżyć pułap, aby lepiej przyjrzeć się znalezisku. Choć Amerykanin nie wiedział, że jego łódź latająca znalazła Zero, był przekonany, że sprawa ta wymaga dokładniejszego zbadania.
Nad wrakiem krążono przez kilka minut, zaznaczono jego pozycję na mapie, po czym poleciano do Dutch Harbor. Na miejscu Thies starał się przekonać dowództwo, że musi powrócić na Akutan, aby sprawdzić japoński samolot. W związku z tym, że dla amerykańskiego skrzydła patrolowego na Aleutach każda załoga była wówczas na wagę złota, uzyskał zgodę na przeprowadzenie samodzielnego dochodzenia.
Reklama
Mitsubishi A6M2 mod. 21
Następnego poranka pierwsza ekipa badawcza w towarzystwie fotografa mata Arthura W. Baumana wyruszyła niewielką motorówką na północny wschód. Bez większego trudu ponownie namierzono wrak samolotu. Był nim myśliwiec Zero st. bsm. Kogi z lotniskowca „Ryūjō” (Mitsubishi A6M2 mod. 21, numer seryjny: 4593), który 4 czerwca kapotażował podczas próby awaryjnego lądowania na trawiastej równinie.
Jak wspomniano, zgodnie z procedurami marynarki towarzyszący mu skrzydłowi powinni zniszczyć samolot, aby nie dostał się w ręce wroga. Nie wiedząc jednak, czy ich kompan nie przeżył wypadku, opuścili pole bitwy z nadzieją, że później uda się sprowadzić pomoc dla niego.
„Byliśmy zaskoczeni wszystkimi detalami samolotu”
Choć amerykańska ekipa badawcza nie miała pewności, czy nie wpadnie w zasadzkę przeciwnika, w okolicy nie widać było żywej duszy. Wrażenia z pierwszego kontaktu z Zerem nieco bardziej szczegółowo opisał chor. Robert Larson, drugi pilot łodzi latającej:
Podchodziliśmy ostrożnie, brodząc po łydki w trawie pokrytej warstwą wody. Przypięte pasami ciało Kogi wisiało do góry nogami, zaś jego głowa była nieznacznie zanurzona w wodzie.
Reklama
Bauman zrobił zdjęcia, a my notatki, po czym próbowaliśmy obrócić samolot przez prawą stronę. Było to zdecydowanie ponad nasze możliwości fizyczne i jedyne, co mogliśmy zrobić, to unieść ogon i wyciągnąć pilota oraz jego rzeczy osobiste.
Zdemontowaliśmy także z obu skrzydeł działka Oerlikona kal. 20 mm. Starszy bosman Duncan został wyznaczony do obejrzenia uzbrojenia wroga, lecz przy okazji bez najmniejszego problemu rozłożył działka na części. W odpowiedzi na jego wyczyn oskarżyliśmy go, że widocznie przeszedł szkolenie japońskiej marynarki wojennej.
Byliśmy zaskoczeni wszystkimi detalami samolotu. Był on dobrą konstrukcją – prostą, lecz z charakterystycznymi cechami. Osłonę kokpitu można było otworzyć przez naciśnięcie palcem czarnego przycisku. Zatrzask otwierał się i tym samym można było ściągnąć całą osłonę. Końcówki skrzydeł także składały się poprzez odpinanie zatrzasków i pchnięcie ich ręką do góry.
Na leżącym samolocie widać było tylko jedną dziurę po kuli w okolicach chłodnicy oleju. Pilot miał ze sobą spadochron i ponton ratunkowy, co obalało powszechne przekonanie, że japońscy piloci nie dbali o to, aby przeżyć. Nie mogliśmy jednak znaleźć miecza.
Reklama
Zero w doskonałym stanie
Thies od początku wiedział, że odnalezione japońskie Zero było w świetnym stanie technicznym. Najniższy członek wyprawy Albert Knack wczołgał się do kabiny samolotu i wyciągnął ciało Kogi, które sfotografowano dla celów dowodowych.
Potem zakopano je w pobliżu samolotu. Podczas pierwszej inspekcji Amerykanom najbardziej zależało na znalezieniu informacji przydatnych w pracy wywiadowczej, lecz pozycja Zera utrudniała dokładne zbadanie jego zawartości. Stało się oczywiste, że jak najszybciej należy wyciągnąć samolot z wody. Thies nie dysponował ani odpowiednią liczbą ludzi, ani sprzętem, dlatego też powrócił do bazy, przekazując niezwykle ekscytujące wieści.
Dzień później na Akutan wysłano drugą ekipę której przewodził ppor. Robert C. Kirmse. Podjęto wtedy pierwszą próbę podniesienia samolotu, który jednak mocno utknął w błocie.
Sprowadzenie na ląd ciężkiego sprzętu okazało się niemożliwe z powodu uszkodzenia transportowca „Mary Anne” podczas próby rozładunku, dlatego misja zakończyła się niepowodzeniem. Tym razem jednak Amerykanie zdecydowali się przeprowadzić chrześcijański pochówek Kogi, którego pogrzebano na pobliskim wzgórzu z należnymi honorami.
Zero znów lata
Trzecia ekipa pojawiła się na Akutan 15 lipca i tym razem zdołała wydostać Zero z błota za pomocą buldożera, po czym ostrożnie dociągnęła je po drewnianych kłodach na specjalnie podstawioną barkę. Myśliwiec trafił do Dutch Harbor, gdzie usunięto z niego zanieczyszczenia, zaś portowy żuraw obrócił go w końcu podwoziem do dołu.
Szef radiooperatorów marynarki wojennej Bryan Franks zdemontował cały sprzęt radiowy z wnętrza Zera i ku swojemu zaskoczeniu odkrył, że radionamiernikzostał wyprodukowany przez amerykańską firmę z Nowego Jorku – Fairchild Aero Camera Company. Podstawowym radioodbiornikiem pozostawał jednak japoński sprzęt z oznaczeniem Przedsiębiorstwa Elektrycznego Tōyō (jap. 東洋電機製造株式会社 , Tōyo Denki Seizō Kabushikigaisha).
25 lipca Zero z Akutan opuściło Dutch Harbor na pokładzie transportowca „St. Mihiel” i tydzień później dotarło do Seattle, skąd wysłano je na szczegółowe badania techniczne do San Diego. Po przeprowadzeniu koniecznych napraw i modyfikacji konstrukcji japoński myśliwiec, tym razem z oznaczeniami US Navy, ponownie wzbił się w powietrze już 20 września.
Analiza zarówno mocnych, jak i słabych stron Zera pomogła amerykańskim pilotom w opracowaniu skuteczniejszych metod walki ze słynnym myśliwcem wroga, zaś konstruktorom w zaprojektowaniu jeszcze lepszych maszyn, które miały decydujący wpływ na ostateczne zwycięstwo w wojnie na Pacyfiku.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Michała A. Piegzika pt. Aleuty 1942-1943. Książka ukazała się w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona 2022.