Victor T. Houteff i jego żona Florence. Fotografia z ok. 1950 roku.

Przywódca religijnego odłamu z Ameryki wskazał datę końca świata. Co stało się, gdy apokalipsa jednak nie nadeszła?

Strona główna » Historia najnowsza » Przywódca religijnego odłamu z Ameryki wskazał datę końca świata. Co stało się, gdy apokalipsa jednak nie nadeszła?

Wspólnota dawidian, początkowo nazywana Rózgą Pasterza, powstała w latach międzywojnia jako radykalny odłam adwentyzmu. Grupę założył Victor Houteff, nauczyciel szkoły biblijnej z Kalifornii, przekonany, że Kościół Adwentystów Dnia Siódmego zatracił swoje standardy. Potem, z nowej siedziby w Waco w Teksasie, Houteff przekonywał zwolenników, że ich wierna służba może przyspieszyć nadejście apokalipsy. Zanim umarł, miał wskazać dokładną datę końca świata. Ta jednak nadeszła i… minęła.

Przez dwa dziesięciolecia po osiedleniu w Waco dawidianie nie potrafili sobie wyobrazić życia bez przywódcy w osobie Victora Houteffa. Ugrupowanie miało komitet wykonawczy, który rzekomo nadzorował codzienne sprawy w [jego siedzibie, nazywanej] Mount Carmel, ale tak naprawdę pełna kontrola znajdowała się w rękach założyciela.


Reklama


Wszelkie działania w Mount Carmel skupiały się na tym, co Houteff wskazał jako główną, jedyną prawdziwą misję dawidian: pozyskać możliwie największą liczbę krnąbrnych adwentystów i zadowolić Pana obecnością prawdziwie prawowiernej wspólnoty, żeby dni ostateczne mogły nadejść, a Chrystus wrócić na ziemię.

Wszyscy mieszkańcy Mount Carmel wierzyli, że to się w końcu wydarzy, ponieważ Houteff był nie tylko człowiekiem pobożnym, ale jednym z nielicznych posłańców Pana w osobie ludzkiej, bez względu na to, czy skromny przywódca dawidian się do tego przyznawał, czy nie.

Wnętrze kompleksu dawidian w Waco za czasów Victora Houteffa.
Wnętrze kompleksu dawidian w Waco za czasów Victora Houteffa. Fotografia archiwalna ze zbiorów Baylor University.

Następstwo i apokalipsa

Pod koniec 1954 roku jednak Houteff nagle podupadł na zdrowiu. Dawidianie tradycyjnie leczyli się na własną rękę, ale ten przypadek wyraźnie wykraczał poza możliwości domowych sposobów.

Houteff został zabrany do szpitala w Waco, gdzie po kilku dniach doszedł do siebie i był w stanie porozmawiać z żoną, Florence, która wróciła z radosnymi wieściami do Mount Carmel. Potem, 5 lutego, zaledwie kilka tygodni przed siedemdziesiątymi urodzinami Victor Houteff zmarł. W akcie zgonu jako przyczynę podano ustanie akcji serca.

Wyznawcy byli wstrząśnięci. Nie istniał żaden konkretny plan wyłonienia osoby, która miałaby zastąpić przywódcę dawidian w razie jego śmierci. Nikt nie chciał porzucić przygotowań do drugiego adwentu – w który wierzyli równie mocno, jak w świętość Victora Houteffa.


Reklama


Większość założyła, że komitet wykonawczy pobożnie rozważy sprawę i ogłosi nowego przywódcę, ale jedna osoba z komitetu obwieściła, że następca Victora Houteffa, przewodniczącego dawidiańskiego komitetu wykonawczego, został już wybrany. Florence Houteff twierdziła, że ukochany zmarły mąż niemal z ostatnim tchnieniem powierzył jej pilne zadanie i wskazał termin.

Na szpitalnym łóżku oraz jakiś czas wcześniej, wyjaśniła Florence, Houteff studiował pewne wersety z ksiąg Objawienia i Daniela, dotyczące odcinka czasu, który może wskazywać – i wskazuje! – dokładną datę początku drugiego adwentu. W ostatniej rozmowie przed zgonem „brat” Houteff podzielił się tą myślą z Florence, która teraz z boskiej inspiracji ją przekazuje: dzień ostateczny nastąpi w środę, 22 kwietnia 1959 roku.

Tekst stanowi fragment książki Jeffa Guinna pt. Tragedia w Waco. David Koresh i tajemnica jego sekty (Wydawnictwo Poznańskie 2024).

W oczekiwaniu na przewidziane wydarzenie dawidianie pod przywództwem Florence muszą podwoić swoje wysiłki w celu pozyskiwania wyznawców.

Radio wzywa na koniec świata

Do doniosłego wydarzenia zostało tylko kilka lat. Należało jak najszerzej rozpowszechnić kluczowe zalecenia zachowywania stosownej chrześcijańskiej dyscypliny i postępowania, głównie wśród adwentystów, ale też wśród wszystkich innych, którzy chcieliby wysłuchać i się zastosować. To zadanie wyznaczył im sam Bóg.

Drużyny werbowników okazały się niewystarczające. Bardziej skuteczny byłby przekaz radiowy (…). Dawidianie wykupili cotygodniowe pasmo w ABC Radio: The 11th Hour Call (Wezwanie o jedenastej), a program nadawany był ze studia dobudowanego do kaplicy na terenie New Mount Carmel. „Pochłonęło to masę pieniędzy” – wspominał Dudley Goff. (…)


Reklama


Środa 22 kwietnia 1959 roku nadchodziła wielkimi krokami, a dawidianie głosili swoje przesłanie – na falach radiowych i w formie broszur. Nawoływali wiernych, by przybywali do New Mount Carmel, tam zaczekają wspólnie na Jezusa i święty, oczyszczający ogień, pewni, że znajdą się w gronie stu czterdziestu czterech tysięcy wybrańców, którzy następnie szczęśliwie objawią się w nowym królestwie Bożym.

Wielu dało się przekonać. Doniesienia w lokalnej prasie świadczą o tym, że poza samymi dawidianami z Waco około tysiąca wiernych gromadziło się pod kaplicą w posiadłości w oczekiwaniu na przybycie Jezusa i dzień ostateczny.

Od prorokini do księgowej w IBM-ie

Kiedy upłynęły ostatnie minuty środy i nastał czwartek, rozczarowani przybysze tłumnie odeszli z ziemi dawidian. Sami dawidianie byli w szoku. Żaden prawdziwy prorok nie popełniłby takiego błędu.

Victor T. Houteff i jego żona Florence. Fotografia z ok. 1950 roku.
Victor T. Houteff i jego żona Florence. Fotografia z ok. 1950 roku.

Wielu uważało, że pomyłka Florence zachwiała nawet ich długoletnią wiarą w Victora Houteffa – skoro się pomyliła, a jej proroctwo opierało się na naukach męża, on zapewne także się mylił.

Przywódcy Adwentystów Dnia Siódmego wyczuli sposobność i zaprosili grupę zbłąkanych braci i sióstr na sfinansowaną przez siebie wizytę w głównej siedzibie kościoła w Waszyngtonie. Tam teolodzy adwentystów podważyli nauki Houteffa i zaprosili wiarołomnych, by wrócili na łono prawdziwego Kościoła.

Niektórzy tak zrobili. Inni po prostu opuścili Waco, wrócili do dawnych domów i przystosowali się do codzienności, bez nadziei na drugie przyjście i nowe życie po nim.


Reklama


W New Mount Carmel zostało tylko około pięćdziesięciu zafrasowanych dawidian. A wtedy, nie przyznając się do umyślnego błędu, Florence Houteff ogłosiła, że została źle zrozumiana. Przez następne dwa lata wyprzedała większość terenu New Mount Carmel, zostawiając tylko niewielką działkę.

Potem przeprowadziła się do San Jose w Kalifornii, gdzie zatrudniła się w księgowości IBM. Wyszła drugi raz za mąż za specjalistę od papierów wartościowych, zmarła we wrześniu 2008 roku.

Wydawało się, że odejście Florence oznacza koniec New Mount Carmel. Ale wtedy na scenę wkroczył kolejny dwuosobowy zespół, małżonkowie, którzy ogłosili, że odtąd Bóg przemawia za ich pośrednictwem – a Bóg chce, żeby pozostali dawidianie dokonali pewnych modyfikacji, a potem podjęli kontynuację świętej misji.

Źródło

Powyższy tekst stanowi fragment książki Jeffa Guinna pt. Tragedia w Waco. David Koresh i tajemnica jego sekty (Wydawnictwo Poznańskie 2024).

Autor
Jeff Guinn

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.