„Całe gminy leżą w ogromnej gorączce, wielu chorym bucha krew z ust i nosa. Kto się zaziębi, ten idzie na tamten świat” – alarmowała prasa. Grypę hiszpankę opisywano jako nową i nieznaną chorobę. Jak szybko się rozprzestrzeniała? Ilu Polaków zachorowało i umarło na hiszpankę? Po ilu tygodniach epidemię udało się opanować?
Krakowski „Głos Narodu” w wieczornym wydaniu z 22 października 1918 roku zamieścił na drugiej stronie, krótką acz dramatyczną notkę z powiatu sokalskiego. W położonej niedaleko Lwowa okolicy grypa hiszpanka miała grasować „po wsiach w sposób przerażający”.
Stolarze robili tylko trumny
Według doniesień gazety nie było niemal chaty, w której ktoś nie zachorował „na hiszpankę; zazwyczaj ulegają jej wszyscy mieszkańcy danej chaty po kolei. Śmiertelność jest ogromna”.
Reklama
Dalej autor uderzał w jeszcze bardziej alarmistyczne tony pisząc, że:
Stolarze po wsiach i miasteczkach nie robią nic innego, tylko trumny. Choroba tak wycieńcza ludność, że staje się na długi czas niezdolną do pracy. Cierpi na tym ogromnie gospodarka na roli. Nie kopie się ziemniaków, które wkrótce zaczną gnić, nie uprawia się roli pod zasiew oziminy.
Na zakończenie zaś dodawał, że „ludność poddała się uczuciu zupełnej apatii, bo nie ma możności zapobieżenia zarazie”.
Hiszpanka w Galicji: „Całe gminy leżą w ogromnej gorączce”
W podobnym duchu była utrzymana relacja Franciszka Piątkowskiego, zamieszczona na łamach wydawanego przez Polskie Stronnictwo Ludowe tygodnika „Piast”. W numerze z 13 października 1918 roku możemy przeczytać, że:
<strong>Przeczytaj też:</strong> Najgorsza epidemia grypy w dziejach. Wiosną mówiono by nie panikować, jesienią zaczęły umierać milionyCałe połaci kraju [Galicji] ogarnęła nieznana dotąd epidemia – hiszpanka. Jak po miastach choroba ta nie jest tak straszną z powodu bliskości sąsiedztwa lekarzy, tak po wsiach czyni ona ogromne spustoszenia.
W powiecie grybowskim i sądeckim są parafie (np. Krużlowa), w których jest po kilka pogrzebów dziennie zmarłych ludzi na hiszpankę.
Całe gminy leżą w ogromnej gorączce, wielu chorym bucha krew z ust i nosa, wielu zrywa się w gorączce z łóżka i majaczy przez kilka dni, a kto się zaziębi — ten idzie na tamten świat.
Reklama
Piątkowski podkreślał również, że ludzie wyglądali „jak nie z tego świata”. Skala zachorowań miała być tak duża, że „niektórych domach nie miał kto bydła popaść, lub strawy chorym ugotować, nie miał kto po trumnę zmarłemu jechać”. Liczne pogrzeby z kolei odbywał się według niego:
(…) zwykle bez płaczu, bo często cała najbliższa rodzina zmarłego leży w gorączce i nie ma kto nad trumną zapłakać. Często się zdarza, że matka, leżąc bezprzytomna w gorączce, nie wie, że z domu wynoszą jej zmarłe dziecko.
Co wiemy o grypie hiszpance w Polsce?
Jeżeli przyjąć, że autor nie przesadzał, to na południu właśnie odzyskującej niepodległość Polski sytuacja była naprawdę dramatyczna. Potwierdza to również króciutka wzmianka w socjalistycznym „Robotniku”. W numerze z 20 grudnia 1918 roku lakonicznie stwierdzał on, że „w Nowym Sączu szerzy się w zastraszający sposób epidemia hiszpanki, codziennie umiera kilkanaście osób”.
Reklama
Czy w pozostałych rejonach kraju było równie źle? Jaki był zasięg epidemii i jej śmiertelność?
Niestety, nie dysponujemy żadnymi pełnymi danymi statystycznymi odnośnie hiszpanki (którą w tym czasie nazywano też ukrainką, wołynką, a nawet chorobą bolszewicką) w Polsce. Jeżeli takowe istniały to uległy zniszczeniu w trakcie II wojny światowej. Możemy posiłkować się tylko fragmentarycznymi wiadomościami, które odnoszą się do Warszawy, Krakowa, Lwowa czy Poznania.
Czy Warszawa uniknęła epidemii hiszpanki?
W Warszawie miejscowy Wydział Statystyczny Magistratu od lipca 1918 do lutego 1920 roku zanotował 1189 zgonów spowodowanych grypą. W czasie pierwszej fali epidemii hiszpanki od października 1918 do lutego 1919 miało umrzeć 490 osób.
Kolejny atak choroby zabił w osiem tygodni 487 osób. Z tego 158 zmarło w pierwszym tygodniu stycznia 1920. Ostatnia fala pociągnęła za sobą już znacznie mniej zgonów.
Do zgonów spowodowanych hiszpanką należy jeszcze dodać te, które zapisywano na karb zapalenia płuc. Oczywiście, nie wszystkie były wynikiem grypy, ale według zajmującego się tym tematem Łukasza Mieszkowskiego można przyjąć, że łącznie w latach 1918-1920 z powodu hiszpanki w liczącej wtedy ponad 820 000 mieszkańców Warszawie zmarło około 2000 osób (ćwierć procenta całej populacji).
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Niemal 100 zgonów na hiszpankę tygodniowo w Krakowie
W przypadku Krakowa, który u progu niepodległości miał około 180 000 mieszkańców, mamy do dyspozycji dane z jesieni 1918 roku. Zamieścił je 24 i 30 października dziennik „Czas”. W numerze 474 czytamy, że na grypę i zapalenie płuc w pierwszym tygodniu epidemii zmarły 3 osoby, „w drugim 49, w trzecim 55, w czwartym 98, w piątym 87, a w ostatnim od 13 do 19 bm. 83”.
Tydzień później konserwatywny dziennik opublikował notkę pod znamiennym tytułem Przesilenie w hiszpance, gdzie podano, że:
Reklama
Wedle sprawozdania miejskiego urzędu zdrowia zauważyć można przesilenie epidemii hiszpańskiej influenzy. W tygodniu od 20 do 26 bm. zmarło w Krakowie na influenzę 45 osób, na zapalenie płuc 19 osób, razem 64.
Razem daje to 439 ofiar śmiertelnych. Podobnie jak w Warszawie, umarło ćwierć procenta populacji, ale tylko w przeciągu sześciu tygodni, a nie kilkunastu miesięcy.
Dziennik donosił ponadto, że w liczącym około 200 000 mieszkańców Lwowie, który był w tym czasie jeszcze stolicą Galicji śmiertelność również spadała i od 20 do 26 października na hiszpankę oraz zapalenie płuc zmarło tam 46 osób, Tydzień wcześniej zgonów było 87.
Z kolei w Poznaniu, gdzie mieszkało 156 000 ludzi, według doniesień prasowych od początku epidemii do połowy października 1918 roku hiszpanka zabiła około 300 osób.
Ile osób w Polsce umarło na hiszpankę?
Z dzisiejszej perspektywy liczby te wyglądają zatrważająco. Ale obserwujący rozwój sytuacji z bliska dziennikarz „Czasu” oceniał, że procent śmiertelności był „mały”.
Skąd ten stoicki spokój? Należy pamiętać, że nasi pradziadkowie o wiele częściej niż my stykali się z niszczycielskimi epidemiami. Byli przyzwyczajeni chociażby do tego, że cholera zabijała połowę zarażonych i że jej epidemie w XIX wieku posłały do grobu pół miliona Polaków. Na ich tle grypa, przynajmniej początkowo, mogła wydawać się o wiele mniej groźba.
Reklama
Jak jednak wyglądał bilans zarazy hiszpanki? Wobec braku kompleksowych raportów Łukasz Mieszkowski zaproponował porównanie z sytuacją z innych regionów Europy. W tej sposób ocenił, że tylko pierwsza fala choroby zabiła w Polsce od 68 000 do 130 000 ludzi.
Jednocześnie przyjął, że chorych w tym okresie było od 3 400 000 do nawet 6 570 500. W kolejnym roku sytuacja miała wyglądać podobnie, co łącznie dałoby nawet ćwierć miliona zmarłych.
Przeczytaj również, jak udało się zwalczyć największą epidemię grypy w dziejach?
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Przedwojenna Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca jak naprawdę wyglądało życie w II RP.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia:
- „Czas”, nr 474, 24 października 1918.
- „Czas”, nr 484, 30 października 1918.
- „Głos Narodu”, nr 238 , 22 października 1918.
- Łukasz Mieszkowski, A Foreign Lady: The Polish Episode in The Influenza Pandemic of 1918, „Acta Poloniae Historica”, T. 113, 2016.
- „Piast”, nr 41, 13 października 1918.
- „Robotnik”, nr 362, 20 grudnia 1918. roku.
- Jan Wnęk, Pandemia grypy hiszpanki (1918-1919) w świetle polskiej prasy, „Archiwum Historii i Filozofii Medycyny”, T. 77, 2014.
7 komentarzy