Agenci Stasi doskonale wiedzieli, że kroi się ucieczka i poinformowali o wszystkim polską Służbę Bezpieczeństwa. Tajniacy znad Wisły zupełnie jednak nie docenili, do czego desperacja może doprowadzić człowieka.
Trzydziestodwuletnia Ingrid Ruske była niczym niewyróżniającą się kelnerką. Od czasu ukończenia szkoły średniej pracowała w różnych wschodnioberlińskich barach i restauracjach. Właśnie w jednym z nich, o nazwie Café Moskau, poznała w grudniu 1976 roku inżyniera z zachodniej części miasta – Horsta Fischera.
Reklama
W bagażniku, a może promem?
Przelotna znajomość szybko przerodziła się w romans, a kochankowie zaczęli planować ucieczkę Ingrid i jej 11-letniej córki Sabine na drugą stronę muru. Nie wiedzieli tylko, że na ich trop niemal natychmiast wpadła enerdowska tajna policja – Stasi.
W Niemieckiej Republice Demokratycznej już od końca lat 60. samo planowanie ucieczki stanowiło przestępstwo. Tajniacy nie zgarnęli jednak od razu zakochanej pary. Zamierzali najwidoczniej przyłapać ich na gorącym uczynku. Tymczasem mijały kolejne miesiące, a Ingrid i Horst nie mogli się zdecydować na metodę działania.
Horst proponował, że przewiezie Ingrid i Sabine w bagażniku samochodu lub na pace ciężarówki, ale kobieta obawiała się, że w razie schwytania trafi do więzienia i przez lata nie zobaczy córki.
Koniec końców stanęło na tym, że cała trójka pojedzie do Polski i w Gdańsku wsiądzie na prom odpływający do Travemünde w RFN. Aby jednak się to udało potrzebne były fałszywe dokumenty dla Ingrid i Sabine. Te miał zorganizować i dostarczyć Horst.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Berlin Zachodni. Niewygodne fakty o zrujnowanej i zbankrutowanej „enklawie wolności”Kierunek Polska
W cały plan został wtajemniczony również Hans Tiede, kolega Ingrid w Café Moskau podobnie marzący o ucieczce na Zachód. To właśnie on miał dla zmylenia tajniaków towarzyszyć kobiecie i jej córce podczas podróży do Polski. Horst zamierzał dotrzeć do Gdańska z potrzebnymi całej trójce papierami nieco później.
Para zaczęła podejrzewać, że może być śledzona przez agentów Stasi, ale nie zdawała sobie sprawy ze stopnia inwigilacji. Tajniacy znali właściwie cały plan i niezwłocznie poinformowali o jego szczegółach towarzyszy ze Służby Bezpieczeństwa. W efekcie, gdy w sierpniu 1978 roku Ingrid, Hans i Sabine przekroczyli polską granicę, natychmiast znaleźli się pod baczną obserwacją bezpieczniaków.
Reklama
Tymczasem Fischer w Berlinie Zachodnim wsiadł do ekspresu Paryż-Leningrad, który zatrzymywał się również w Gdańsku. Dla Horsta podróż zakończyła się jednak znacznie wcześniej, bo już na granicy NRD z Polską, gdzie został aresztowany.
Gdy kochanek nie pojawił się w umówionym czasie na dworcu w Gdańsku Ingrid domyślili się, że coś poszło nie tak. Razem z Hansem Tiede zaczęli obmyślać nowy plan ucieczki na Zachód. Zdecydowali, że… uprowadzą samolot.
Porywacz z zabawkowym pistoletem
Po sprzedaży części rzeczy osobistych udało się im zdobyć niezbędne pieniądze na zakup trzech biletów na lot 165, który startował 30 sierpnia z Gdańska do Berlina. Porywacze zaopatrzyli się również w pistolet-zabawkę (według innej wersji był to zabytkowy pistolet startowy).
Dopisało im szczęście. Poinformowani o aresztowaniu Fischera esbecy uznali chyba, że nie ma sensu zatrzymywać podejrzanych w Polsce, skoro i tak zrobią to ich koledzy ze Stasi po tym, jak samolot wyląduje na lotnisku Schönefeld. W tej sytuacji Ruske i Tiede spokojnie zajęli miejsca w samolocie Tu-134.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
O tym co stało się później, pisze Lech Kowalski w książce Bezpieka pogranicza. Wywiad Wojsk Ochrony Pogranicza:
Na 15 minut przed lądowaniem w Schönefeld do bufetu sąsiadującego z kabiną pilotów wtargnął Hans Tiede i przy użyciu zabawkowego pistoletu, wniesionego do samolotu przez nieletnią Sabinę Ruske, sterroryzował załogę, grożąc zastrzeleniem stewardesy, i zażądał zmiany kursu i lądowania w Berlinie Zachodnim.
Kapitan samolotu spełnił jego żądania i wylądował na lotnisku Tempelhof w amerykańskim sektorze miasta.
Reklama
Co zrobić z porywaczami?
Po wylądowaniu uśmiechnięty porywacz i jego wspólniczka oddali się w ręce amerykańskiej żandarmerii wojskowej. Co znamienne, Amerykanie zaproponowali reszcie pasażerów pozostanie po zachodniej stronie Żelaznej Kurtyny. Zabrali ich nawet na wycieczkę autobusem po mieście, aby pokazać, jak żyje się kapitalistycznym raju. Ostatecznie na pozostanie zdecydowało się sześcioro z 62 pasażerów.
To jeszcze nie koniec całej historii. Zachodnioniemieckie władze miały bowiem spory problem z tym, co zrobić z porywaczami. Z jednej strony byli oni uciekinierami z NRD, z drugiej dopuścili się aktu terroru. Sprawę komplikował fakt, że w tym czasie uprowadzenia samolotów stawały się coraz większym problem, którego nie wolno było bagatelizować.
Aby wybrnąć z patowej sytuacji sięgnięto po niekonwencjonalne środki. Jako że Berlin Zachodni (przynajmniej w teorii) nadal był pod amerykańską okupacją, Tiede był sądzony w oparciu o amerykańskie prawo. Rozprawa zaś obywała się w języku angielskim.
Sprowadzono nawet specjalnie ze Stanów sędziego Herberta J. Sterna. Porywacz miał również amerykańskiego obrońcę. Ławnikami zostali jednak mieszkańcy Berlina Zachodniego.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Przetrwali w Auschwitz aż do wyzwolenia. Dlaczego setki z nich straciły życie w kolejnych tygodniach?Zaskakująco niski wyrok
Ingrid udało się uniknąć zarzutów, ponieważ nie brała czynnego udziału w porwaniu. Co więcej, Ruske po tym jak wysiadła z samolotu nie odczytano przysługujących jej praw. Rzecz jasna to uchybienie proceduralne skwapliwie wykorzystali prawnicy.
Koniec końców Hans Tiede został skazany tylko na dziewięć miesięcy więzienia, chociaż z zasady minimalny wyrok za porwanie samolotu wynosił trzy lata. Zupełnym przypadkiem oskarżony odsiedział już te dziewięć miesięcy czekając na wyrok. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje to, jaki czekałby go wyrok, gdyby samolot wylądował w innym zachodnioniemieckim mieście – tam gdzie nie było amerykańskiej kurateli.
Znacznie bardziej surowo enerdowski sąd potraktował Horsta Fischera, któremu wlepiono osiem lat. Ale za kratkami spędził łącznie dwa lata, ponieważ go ułaskawiono. Dzięki temu już na początku października 1980 roku mógł wrócić do Berlina Zachodniego, gdzie wziął ślub z Ingrid.
Na koniec warto jeszcze wspomnieć o tym, że chociaż Ingrid Ruske mieszkała w Berlinie Zachodnim to Stasi interesowało się nią aż do 1987 roku, kiedy objęła ją amnestia.
Przeczytaj również o najbardziej brawurowej ucieczce w historii PRL-u. Jakim cudem się udała?
Polecamy
Bibliografia
- Cold War Spy Stories from Eastern Europe, pod redakcją Valentina Glajar, Alison Lewis, Corina L. Petrescu, Potomac Books 2019.
- Gerhard von Glahn, James Larry Taulbee, Law Among Nations: An Introduction to Public International Law, Routledge 2016.
- Lech Kowalski, Bezpieka pogranicza. Wywiad Wojsk Ochrony Pogranicza, Wydawnictwo Fronda 2020.
1 komentarz