Szczypiorno koło Kalisza zasłynęło jako miejsce, w którym od 1917 roku przetrzymywano legionistów nie chcących złożyć przysięgi na wierność niemieckiemu cesarzowi. Ten upiorny obóz utworzono jednak sporo wcześniej. Trafiały do niego najodważniejsze z polskich kobiet.
Obóz w Szczypiornie Niemcy utworzyli zaraz na początku pierwszej wojny światowej, w założeniu jako prowizoryczny punkt kwarantanny dla wrogich kombatantów.
Reklama
Pojmani żołnierze mieli tu mieszkać tylko przez kilka tygodni i wyłącznie w lecie, po czym zamierzano przerzucać ich do miejsc stałego internowania.
„Zbiorowisko uszeregowanych kretowisk”
Warunki w żadnym razie nie pozwalały na dłuższy kwaterunek. Mimo to nikt nie trzymał się pierwotnych założeń. Wielu jeńców spędziło w Szczypiornie miesiące, a nawet lata w warunkach urągających wszelkiej godności.
„Ogromny czworokąt gładkiego pola, ogrodzony kilkurzędową siatką z kolczastego drutu, podzielony takąż siatką na mniejsze prostokąty, wewnątrz których stoją rzędem, bokiem do frontu, baraki z desek kryte papą, częściowo w ziemię zagłębione” – opisywał obóz jeden z osadzonych tam Polaków.
Nie ma ani jednego drzewa lub krzewu. Obóz robi wrażenie zbiorowiska uszeregowanych kretowisk, nad którymi jak gołębniki sterczą wieże przeznaczone do tłumienia ewentualnego buntu przy pomocy karabinów maszynowych.
Reklama
Rosjanie, Francuzi… i polskie kobiety
W pierwszych latach wojny w Szczypiornie najwięcej było Rosjan i Francuzów. Trafiali się także Anglicy.
Wreszcie, późną jesienią 1915 roku, zaczęto zwozić zatrzymane i skazane działaczki polskiego podziemia. Aleksandra Szczerbińska – bojowniczka PPS i dowódczyni Żeńskiego Oddziału Wywiadowczego, a także towarzyszka życia Józefa Piłsudskiego – była jedną z pierwszych.
Gdy dotarła na miejsce, to zrobiło na niej wrażenie chyba nawet nie kretowiska, ale ogromnego kojca dla zdziczałych ogarów.
„Wyglądało to jak budy dla psów”
„Dowiedziałam się, że obóz miał być początkowo zbudowany z drewnianych domków, ale kiedy zabrakło budulca, władze znalazły pomysłowe wyjście” – wspominała. – „Wykopano obszerne ziemianki, z drewnianymi na metr wysokimi nadbudówkami, które miały małe okienka. Na pierwszy rzut oka wyglądało to jak budy dla psów”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Grunt zapadał się pod nogami, tak że nieustannie trzeba było brodzić w błocie sięgającym prawie po kolana. Lepianki były zawilgotniałe, panowała w nich cmentarna stęchlizna.
Nie było żadnych łóżek czy nawet prycz. Spać trzeba było na workach ze słomą, pod cienkimi kocami. Nie było też krzeseł, stołów. Wiatr hulał swobodnie, wpadając przez nieszczelne okna i prowizoryczne drzwi.
Reklama
„Włochate, oślizgłe i ruchliwe”
„Nawet więzienie na Daniłowiczowskiej było lepsze” – stwierdziła dosadnie Aleksandra, wracając myślami do obrzydliwej nory, w jakiej przyszło jej przebywać zaraz po aresztowaniu przez Ochranę w 1907 roku.
Tam nie widziałam przynajmniej ani jednego szczura. W Szczypiornie były ich masy. Jeszcze teraz otrząsam się ze wstrętem na wspomnienie tych włochatych, oślizgłych i ruchliwych zwierząt, co noc bez przerwy urządzających sobie na nas harce.
Spać nie było można inaczej, jak z głową wtuloną pod koc. Było to możliwe, jeżeli jakiś przemyślniejszy z nich nie wygryzał dziury w kocu. Wtedy spanie stawało się niemożliwe.
Niemcy nie tylko przetrzymywali kobiety w warunkach, na które mało kto naraziłby zwierzę. Wielu strażników dowodziło też nieustannie, że widzą w osadzonych raczej suki niż ludzi. Starczy jeden przykład: lekarz robiący obowiązkowe szczepienia internowanym, nie kłopotał się nawet dezynfekowaniem czy zmienianiem igieł…
Reklama
Bibliografia
- Piłsudska A., Wspomnienia, LTW, Warszawa 2004.
- Solek W., Pamiętnik legionisty, Pax, Warszawa 1988.
- Za kratami więzień i drutami obozów. Wspomnienia i notatki więźniów ideowych z lat 1914-1921, t. II, red. W. Lipiński, J. Stachiewicz, Komitet Organizacyjny Zjazdu b. Więźniów Ideowych, Warszawa 1928, s. 78.
2 komentarze