W najbardziej niesławnym więzieniu Stasi, berlińskim Hohenschönhausen, były specjalne pokoje obite gumą, dla więźniów, którzy stracili zmysły w trakcie przesłuchań. Historycy lubią jednak podkreślać, że niemiecka bezpieka stosowała środki „subtelne”, „wyrafinowane”. I nie posuwała się do tortur na wzór Gestapo.
„Stasi niekiedy organizowała mordy polityczne, ale to były zdecydowanie wyjątki od reguły, nie zaś zwykły tok postępowania” – pisze Gary Bruce w książce The Firm. The Inside Story of the Stasi. – „Zamiast tego niemiecka bezpieka stosowała wyrafinowane metody kontroli. Metody niesmaczne, ale trudne do porównania z biciem po twarzy albo z brutalnymi torturami w wykonaniu Gestapo”.
Reklama
Autor, będący profesorem na Uniwersytecie Waterloo, nazywa środki wykorzystywane przez Stasi… „subtelnymi”. Inni specjaliści też piszą o agenturze z czasów NRD tak, jakby zajmowała się ona tylko behawioralną manipulacją.
Biodegradacja opozycjonistów
Rzeczywiście niesławna Stasi wdrożyła w latach 70. XX wieku tak zwany Zersetzung („dekompozycję” czy też „biodegradację”). Zestaw środków walki psychologicznej mający na celu wytrącanie opozycjonistów z równowagi, a nawet wpędzanie ich w schorzenia psychiczne i głęboką paranoję.
Agenci bezpieki włamywali się do domów ofiar i na przykład przestawiali meble, albo wskazówki zegarów. Starali się rozbijać związki i relacje towarzyskie celów, kradli ważne dla nich przedmioty, a nawet… prowokowali błędy medyczne, by zaszkodzić ich zdrowiu.
Sabotowali też samochody, szkodzili ich reputacji w pracy, rozpowszechniali kompromitujące fotografie. Unikali jednak ujawniania swoich działań i nie dążyli do aresztowania.
Reklama
Niewątpliwie rację miał niemiecki historyk Hubertus Knabe, który określił Zersetzung mianem rozwiązania iście „diabolicznego”. Nie należy jednak pozwalać, by to jedno oblicze działalność Stasi przysłoniło wszystkie inne.
W latach 70. czy 80. XX wieku enerdowska agentura stosowała środki „subtelne”. Zupełnie inaczej było jednak dwie, trzy dekady wcześniej.
„Zwyczajny repertuar”
Jens Giesenke – autor kompendium The History of Stasi. East Germany’s Secret Police – podkreśla, że zwłaszcza w pierwszej połowie lat 50. „całonocne przesłuchania, pozbawianie więźniów snu i pełna izolacja osadzonych” należały do „zwyczajnego repertuaru” bezpieki.
Z kolei niedawno wydana książka Douglasa Boyda pt. „Córki” KGB. Moskiewscy szpiedzy, „śpiochy” i zabójcy, rozwiewa jakiekolwiek złudzenia co do tego, że Stasi nagle radykalnie zgrzeczniała na skutek destalinizacji i demaskatorskiego referatu Chruszczowa.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Furgonetki bez okien
Po tym, jak Sowieci w 1956 roku brutalnie rozjechali powstanie na Węgrzech, przez wschodnie Niemcy przetoczyła się fala zamieszek. A do miejscowych więzień trafiły nowe rzesze ofiar.
Stasi nie tylko masowo zatrzymywała dysydentów, ale nawet… porywała obywateli Berlina Zachodniego. Niewygodnych dziennikarzy, funkcjonariuszy konkurencyjnych służb, prawników. Jak tłumaczy Douglas Boyd:
Reklama
Po zwabieniu w jakieś ustronne miejsce aplikowano im środki oszałamiające, a następnie pakowano do samochodów i pospiesznie przewożono przez linię demarkacyjną do sektora radzieckiego, gdzie natychmiast lądowali w aresztach śledczych Stasi.
Na głowę porwanej ofiary zakładano worek albo wsadzano ją do pozbawionej okien furgonetki więziennej zwanej „Minna”, więc po wylądowaniu w celi nie miała ona pojęcia, gdzie się znajduje.
Pokoje z gumowymi ścianami
Pod koniec lat 50., wbrew oficjalnym deklaracjom, tylko rozbudowywano aparat represji. W upiornym więzieniu Hohenschönhausen – berlińskim odpowiedniku Łubianki – przybył nowy blok z dwustoma celami, wybudowany przez… robotników przymusowych.
W budynku znalazło się także miejsce na specjalne sale przesłuchań oraz dwa pokoje „wytłumione gumowymi obiciami, gdzie zamykano więźniów, którzy w wyniku długotrwałych tortur stracili zmysły”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Popularny angielski autor o ubeckich zbrodniach. Potrzeba więcej takich książekO to nie było wcale trudno. Może i w latach 70. Stasi działała „subtelnie”, ale tylko z konieczności. Wcześniej agenci z rozmiłowaniem i na ogromną skalę stosowali, jak stwierdził jeden ze specjalistów, „biały terror”.
Aby złamać więźniów, przez całe tygodnie, albo nawet miesiące trzymali ich w zupełnym odosobnieniu. Wzywano ich tylko na przesłuchania. Prowadzący je strażnik był katem, ale był też jedynym oknem na świat, wyłącznym źródłem ludzkiego kontaktu i jakichkolwiek wiadomości o rodzinie oraz zewnętrznym świecie…
Reklama
Ludzie bez tożsamości
Na kartach „Córek” KGB Douglas Boyd pisze:
Wszyscy więźniowie od razu tracili swoją tożsamość i kiedy do celi wchodził strażnik, musieli stawać twarzą do ściany, trzymając ręce za plecami, i przedstawiać się, podając numer celi, a jeśli znajdowała się w niej więcej niż jedna prycza, to także numer swojej.
We wszystkich aresztach śledczych spanie było dozwolone tylko w wyznaczonych godzinach — tymczasem sen był często przerywany przez wyczerpujące nocne przesłuchania. W czasie snu więzień musiał mieć zarówno twarz, jak i ręce nieprzykryte nędznym więziennym kocem, co sprawdzali strażnicy zaglądający przez judasze w drzwiach.
Patrolowali oni często korytarze, a ich zjawienie się trudno było przewidzieć, bo nosili kapcie z filcowymi podeszwami, tak by odgłos kroków nie był ostrzeżeniem dla więźniów. Ten surowy reżim miał przekonać każdego z aresztowanych, że w stalowym uścisku wszechmocnego aparatu państwowego jest bezradny.
Łącznie przez samo tylko Hohenschönhausen od 1951 do 1989 roku przewinęło się dwadzieścia tysięcy osób. Poza tym Stasi prowadziło 49 innych aresztów śledczych. Niemal tyle samo zakładów odosobnienia znajdowało się pod egidą Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.
Reklama
Tylko w drugiej połowie 1961 roku, tego samego gdy między Berlinem Zachodnim i Wschodnim stanęła betonowa bariera, zapadło osiemnaście tysięcy wyroków za przestępstwa polityczne.
Zatrzymań było oczywiście o wiele więcej. I tylko nieliczni z nieszczęśników, którzy trafili na celownik Stasi byli zdolni wytrwać to, co ich czekało. Większość godziła się na wszystko: złożenie samoobciążających zeznań, zostanie informatorem, deportację. Byle „biały terror” dobiegł końca.
Przeczytaj też o ludziach, z których robiono „bolszewickich cyborgów”. Jakie były zasady werbunku?
Bibliografia
- Boyd Douglas, „Córki” KGB. Moskiewscy szpiedzy, „śpiochy” i zabójcy, Bellona 2020.
- Bruce Gary, The Firm. The Inside Story of the Stasi, Oxford University Press 2010.
- Gieseke Jens, The History of the Stasi. East Germany’s Secret Police, 1945-1990, Berghann 2014.
3 komentarze