Mówi się, że szczepionka na ospę prawdziwą powstała na skutek odwagi i pomysłowości jednego człowieka: Edwarda Jennera. W rzeczywistości jednak walkę z chorobą podjęto znacznie wcześniej, a pierwsze skuteczne metody testowano między innymi… w tureckich haremach. Mimo to jeszcze w wieku XX ospa prawdziwa zabiła nawet 500 milionów ludzi.
Już w starożytnym Rzymie wiedziano, że ludzie, którzy przechorowali ospę, nigdy więcej na nią nie zapadają. (…) [Dopiero jednak] w Imperium Osmańskim [w epoce nowożytnej] popularność zyskała technika zwana dzisiaj wariolizacją.
Reklama
Wciągnij krosty nosem, wetrzyj wydzielinę w rany
Generalnie polegała ona na znalezieniu kogoś cierpiącego na ospę, wyciągnięciu krwi lub wydzieliny z jednej z krost i wstrzyknięciu jej zdrowej osobie. Inne metody przekazywania choroby to między innymi wcieranie zarażonych tkanek w otwarte rany albo wciąganie nosem złuszczonych krost.
Osoba dotąd zdrowa zwykle zapadała na chorobę, ale jej przebieg był znacznie łagodniejszy niż przy zwyczajnym zakażeniu. Ludzie woleli być trochę chorzy niż poważnie chorzy, woleli też mieć nadzieję na wyzdrowienie bez specjalnych strat.
Oszpecenie, ślepota, śmierć
W Imperium Osmańskim już na początku wieku XVII wariolizacji często poddawano młode dziewczęta, które były kandydatkami do haremu sułtana.
Zastrzyk podawano w te części ciała, które – w razie gdyby pozostały na nich blizny – nie zeszpeciłyby urody w znaczący sposób. A to w wypadku dziewcząt z haremu miało oczywiście znaczenie. Ospa była nie tylko zabójcą, nazywano ją również „wrogiem urody”.
Reklama
[Hiszpański zakonnik Bernardino de] Sahagún, odnosząc się do azteckiej epidemii [ospy, która zabiła wraz z odrą nawet 90% ludności Ameryki Południowej], pisał: „Wielu chorych straciło urodę, pozostały im na stałe liczne wyraźne blizny. Niektórzy stracili też wzrok”.
Poddane wariolizacji Turczynki były mniej oszpecone, ale to nie znaczy, że nie miały zmartwień. (…) W wyniku wariolizacji były narażone na wszelkiego rodzaju zakażenia krwi, na przykład syfilis. Zdarzyły się też ostre, kończące się śmiercią reakcje na próbkę ospy.
Umierała nawet 1 osoba na 50… szczepionych
Wariolizacja przebiegała w ten sposób u 2 do 3 procent ludzi. Dzisiejsza Agencja Żywności i Leków nie patrzyłaby raczej przychylnie na procedurę medyczną, która w jednym przypadku na pięćdziesiąt zabija pacjenta.
Ale i tak było to lepsze, biorąc pod uwagę znacznie większe prawdopodobieństwo śmierci, oślepnięcia czy zeszpecenia w przypadku zarażenia naturalnego.
Reklama
Dla grupki kobiet mających żyć w zamknięciu, dla których jedynym środkiem osiągnięcia jakiejkolwiek władzy było pozostać piękną i kochaną przez sułtana, wariolizacja mogła wydawać się rozsądną opcją.
Zagrożenie życia, zagrożenie urody
Lady Mary Wortley Montagu, której mąż był ambasadorem w Imperium Osmańskim w 1716 roku, nie nadawała się na mieszkankę haremu. Chociaż słynęła z urody, to przeszła ospę i miała po niej ślady na twarzy. Kiedy uroda stanowiła jedyną wartość kobiety, a tak było przez większą część ludzkich dziejów, zarażenie się ospą mogło oznaczać los gorszy od śmierci.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Isobel Grundy, biografka lady Mary Montagu, pisze: „Ospa inaczej traktowała mężczyzn, a inaczej kobiety: dla tych pierwszych stanowiła zagrożenie życia, dla drugich zagrożenie urody”. Kobiety w Europie – a pewnie i na całym świecie – desperacko, często bezskutecznie, próbowały odzyskać urodę po przechorowaniu ospy.
W sztuce Love’s Last Shift, or The Fool in Fashion (Ostatnia miłosna zmiana albo głupiec w modzie) z 1696 roku czytamy: „Z większym trudem walczę o odzyskanie reputacji / Niż jakakolwiek kobieta walczyła o odzyskanie urody po ospie”.
„Zażywają tu ospy, jak w innych krajach zażywa się wód”
Kiedy lady Mary usłyszała o tureckiej technice, była zafascynowana i podekscytowana. „Ambasador francuski mówi” – pisała – „że zażywają tu ospy profilaktycznie, jak w innych krajach zażywa się wód”. Opisywała również samą procedurę, której była świadkiem:
Przychodzi starsza kobieta z łupiną orzecha wypchaną wrzodami chorych na ospę. Pyta, którą żyłę ma otworzyć. Natychmiast otwiera ją z pomocą zwykłej dużej igły (boli to tyle, co zwyczajne zadrapanie) i wpycha do żyły tyle materiału, ile zmieści główka igły, a potem przyciska ranę wydrążoną stroną skorupki.
Reklama
W ten sposób otwiera cztery albo pięć żył. Grecy mają popularny przesąd, by otwierać jedną na czole, jedną na każdym ramieniu i jedną na piersiach, co razem daje krzyż. Ale efekty są bardzo niedobre, bo każda z ran zostawia małe blizny.
Ci, którzy nie są przesądni, wybierają więc nogi lub niewidoczne miejsca na rękach. Dzieci i mali pacjenci bawią się razem przez resztę dnia i aż do ósmej są całkiem zdrowe. Później zaczyna chwytać je gorączka i kładą się do łóżek na dwa, bardzo rzadko trzy dni.
Z rzadka mają więcej niż dwadzieścia lub trzydzieści krost na twarzach, które nigdy nie zostawiają śladów. Po ośmiu dniach są tak zdrowe jak wcześniej.
Najpierw sprawdziła to… na swoich dzieciach
Lady Mary nie koncentrowała się na przesądach. Zamiast tego obserwowała efekty kuracji na osobach z jej otoczenia. Sama nie mogła skorzystać z tej techniki, bo przeszła już ospę, ale poddała wariolizacji (z sukcesem) dwoje swoich dzieci.
Kiedy wieść o tej metodzie się rozeszła, w 1721 roku postanowiono wypróbować ją na sześciu więźniach, z których każdy mógł liczyć na złagodzenie wyroku w zamian za poddanie się procedurze. Wszyscy przeżyli i uodpornili się na ospę.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Jak Władysław Jagiełło walczył z epidemią? Prekursorski sposób naśladowali wszyscy późniejsi królowiePod koniec XVIII wieku wariolizacja była już powszechna na całym świecie. Król pruski Fryderyk II Wielki poddawał jej swoich żołnierzy, tak samo George Washington w Valley Forge w 1778 roku. Najbardziej wprowadzeniu procedury opierali się Francuzi, na co Wolter wzdychał: „Gdyby we Francji praktykowano [wariolizację], uratowano by tysiące ludzi”.
Eksperyment na 8-letnim chłopcu
Angielski lekarz i naukowiec Edward Jenner też został jako dziecko poddany wariolizacji w tradycyjny sposób. Zaintrygowała go jednak pewna mleczarka, która powiedziała: „Nigdy nie zachoruję na ospę, bo miałam krowiankę. Nigdy nie będę mieć ohydnych krost na twarzy”.
Reklama
[Krowianka była łagodną chorobą, objawiającą się jedynie nielicznymi małymi krostami na dłoniach, a Jenner potwierdził, że mleczarki, które na nią chorowały istotnie nie zarażały się ospą].
W 1796 roku lekarz znalazł chorującą na krowiankę mleczarkę i wstrzyknął płyn z jednej z jej krost ośmioletniemu chłopcu, który następnie dostał lekkiej gorączki i stracił apetyt, ale dość szybko wrócił do zdrowia. Dziesięć dni później Jenner wstrzyknął chłopcu ospę prawdziwą. Pacjent przeżył! Nie pojawiły się u niego żadne objawy choroby.
Pierwsza prawdziwa szczepionka
Eksperyment brzmi przerażająco, ale zadziałał. Jenner nazwał procedurę wakcynacją, od łacińskiego słowa vacca, oznaczającego krowę.
Wakcynacja krowianką była lepsza od wariolizacji, bo podanie mniej niebezpiecznego wirusa nie mogło nikogo zabić, a i tak zapewniało odporność.
Reklama
To pierwszy kamień milowy na drodze do bezpiecznych szczepionek, które od tamtej pory powstrzymały wiele śmiertelnych chorób. Polio. Odra. Zapalenie opon mózgowych. Błonica. Pokonaliśmy je wszystkie.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Jennifer Wright pt. Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości (Wydawnictwo Poznańskie 2020). Możecie ją kupić na Empik.com.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
7 komentarzy