Podpułkownik Michał Goleniewski uchodził za zaufanego człowieka Moskwy. Mimo to dopuścił się zdrady, która na lata sparaliżowała działania peerelowskiego wywiadu. Dlaczego zdecydował się na ten krok?
Kilka tygodni po śmierci kapitana Mroza (więcej na ten temat przeczytasz w tym artykule) na zachód zbiegł podpułkownik Michał Goleniewski, były zastępca dowódcy polskiego kontrwywiadu i naczelnik Wydziału VI (wywiadu naukowo-technicznego) departamentu i MSW.
Reklama
Zaufany człowiek KGB
Był to najwyższy rangą oficer wywiadu PRL, który zdecydował się na ucieczkę z kraju. Dezercja Goleniewskiego wywołała w kraju konsternację, podpułkownik uchodził bowiem za zaufanego człowieka KGB w strukturach polskiego wywiadu.
Był niezwykle inteligentny i ambitny, uważano go za oficera o dużych zdolnościach organizacyjnych. Nigdy też nie powątpiewano w jego właściwą postawę ideową.
„Ambicją podpułkownika Goleniewskiego jest być zawsze widocznym i sprzedać jak najlepiej osiągnięcia zarówno własne, jak i wydziału – pisano w opinii służbowej. – Ponieważ jednostka nie zawsze jest należycie znana i oceniana, należy to uznać za plus pomagający w robocie”.
Współpracę z Amerykanami podjął na dwa lata przed ucieczką. Wówczas też zaczął przekazywać na zachód dokumenty polskiego wywiadu.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Agent polskiego podziemia w mundurze niemieckiego generała. Naziści nigdy nie wpadli na jego trop„W kwietniu 1958 roku w ambasadzie stanów zjednoczonych w Bernie podrzucona została paczka listów i dokumentów – wspominał Jan Nowak-Jeziorański. – Nieznany osobnik, występujący pod niemieckim pseudonimem Heckenschütze [snajper – S.K.], przedstawiał się w załączonym liście jako wysoki funkcjonariusz polskiego wywiadu. Dostarczone informacje dotyczyły sieci wywiadu sowieckiego i polskiego w Europie Zachodniej.
Ucieczka na Zachód
Do anonimowego informatora odniesiono się z należytym sceptycyzmem”. Amerykanie dokładnie sprawdzili przesyłkę, wykonali nawet badania papieru, na którym skopiowano dokumenty. Analizy potwierdziły polskie pochodzenie nadawcy, co raczej wykluczało prowokację sowieckiego wywiadu.
Reklama
„[…] po starannym zbadaniu przekazanych informacji znaleziono ich potwierdzenie – kontynuował Nowak-Jeziorański. – Pakiety, podrzucane tą metodą w ciągu następnych33 miesięcy, były już traktowane bardzo poważnie”.
Michał Goleniewski do końca 1960 roku przekazał 14 przesyłek. Wobec CIA zachowywał jednak pełną anonimowość, a kwestia jego tożsamości stała się przedmiotem dociekań Amerykanów. W pierwszych dniach 1961 roku przesłał informację, że zamierza zbiec do Berlina zachodniego. I faktycznie, 4 stycznia dotarł do amerykańskiego konsulatu w towarzystwie obywatelki NRD, Irmgard Kampf.
Trudno jednoznacznie określić motywy decyzji Goleniewskiego. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można jednak podejrzewać, że decydującą rolę odegrało jego nieudane życie rodzinne. „Znałem go bardzo dobrze – mówił pułkownik Stefan Antosiewicz. – Dlatego jestem głęboko przekonany, że do ucieczki skłoniło go nieszczęśliwe małżeństwo.
Problemy małżeńskie
Żona – Rosjanka – była podczas wojny wywieziona na roboty do Rzeszy. Tam poznała swojego pierwszego męża – Polaka. Mieli wspólnie dziecko. Po wojnie osiedlili się w Nowym Tomyślu. Niestety, wkrótce wskutek choroby zmarł jej pierwszy mąż. Po jego śmierci wyszła ponownie za mąż, właśnie za Michała. Wspólnie wychowywali trójkę dzieci. Z biegiem czasu zaczęła popadać w chorobę nerwową.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Prawdopodobnie przyczyną były jakieś wojenne przeżycia, od których nie mogła się uwolnić. Wiem, że Goleniewski bardzo to przeżywał. W końcu chyba nie wytrzymał. Poznał młodszą od siebie Niemkę. Właśnie z nią wyjechał”.
Sytuacja rodzinna Goleniewskiego nie była tajemnicą dla jego przełożonych, bo podpułkownik pisał o niej w swoich raportach. twierdził, że żona od sześciu lat cierpi na schizofrenię urojeniową, co całkowicie zniszczyło ich życie rodzinne. Leczenie bowiem nie przynosiło żadnych efektów.
Reklama
„Za radą lekarza – pisał Goleniewski – już w trakcie mocno rozwiniętej nerwicy spowodowanej przeżyciami osobistymi, półtora roku temu wyprowadziłem się z domu – dokładniej wypędzony zostałem z domu poprzez popędzaną urojeniami żonę i zamieszkałem wspólnie z matką, pozostawiając na użytek rodziny mieszkanie wraz z umeblowaniem i całym gospodarstwem domowym”.
Stasi się nie popisało
Żona zamierzała wraz z dziećmi wyjechać do ZSRR, zapowiadała też wystąpienie o rozwód i przywrócenie jej sowieckiego obywatelstwa. Tymczasem Goleniewski podczas służbowego pobytu w Berlinie Wschodnim poznał 28-letnią Irmgard Kampf, z którą nawiązał romans. Miał o swojej partnerce jak najlepszą opinię, o czym lojalnie meldował przełożonym (…).
Irmgard namawiała partnera do ucieczki na zachód, twierdząc, że pod rządami komunistów nie mają żadnej przyszłości. Goleniewski uległ jej sugestiom, dezercja rozwiązywała bowiem jego problemy rodzinne, a dodatkowo liczył na to, że dobrze sprzeda swoją wiedzę Amerykanom.
Pobierał z kasy resortu coraz większe sumy, oficjalnie na potrzeby częstych podróży służbowych, i wpłacał je dyskretnie na konto Irmgard. Pieniądze te miały stanowić zabezpieczenie ich wspólnej przyszłości. Funkcjonariusze niemieckiej Stasi przeoczyli ten proceder, chociaż Irmgard zarabiała tylko 300 marek wschodnioniemieckich i nie mogła zgromadzić tak dużych oszczędności.
<strong>Przeczytaj też:</strong> 60% wszystkich informacji wywiadowczych z Niemiec pochodziło od jednego człowieka. Jego metody były unikalneNie zwrócono również uwagi na fakt, że ta skromna pracownica sekretariatu berlińskiej szkoły średniej nosi szwajcarską biżuterię, posiada francuskie futro i ubrania pochodzące z renomowanych firm brytyjskich. Wszystko to przysyłał jej ze swoich podróży służbowych zakochany Goleniewski.
Wsypał kilkunastu agentów
Podpułkownik starannie przygotował się do emigracji. Przekazywane przez niego informacje okazały się niezwykle cenne, co gwarantowało mu azyl polityczny i wygodne życie.
Tuż przed ucieczką rozmieścił w kilku skrytkach na terenie Warszawy dodatkowe klisze z fotokopiami dokumentów, które niebawem CIA przetransportowała do USA. Następnie pobrał ostatnią zaliczkę na służbowy wyjazd do Berlina (16 300 marek zachodnioniemieckich i 300 dolarów) i zniknął razem z Irmgard.
Następnego dnia oboje zostali przewiezieni do amerykańskiej bazy lotniczej w Wiesbaden, a tydzień później byli już w Stanach Zjednoczonych. Tam Goleniewskiego poddano przesłuchaniom, które trwały ponad dwa lata. Uzyskane informacje pozwoliły na skazanie kilkunastu agentów państw komunistycznych działających na terenie USA, Wielkiej Brytanii, RFN, Szwecji oraz Izraela.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Bezczelna polska hrabina była jedną najlepszych agentek wywiadu podczas II wojny światowej. Słyszałeś o niej?Najcenniejsze były jednak wiadomości o zasadach pracy wywiadu i kontrwywiadu państw bloku wschodniego. Goleniewski podał nawet informacje o metodach podsłuchu stosowanych w ambasadach amerykańskich w Europie Wschodniej.
5 lat spisanych na straty
„To, co wiemy – przyznał przełożony Goleniewskiego, pułkownik Witold Sienkiewicz – to jest minimalna cząstka tego, co faktycznie zostało sprzedane przeciwnikowi. Dorobek tego odcinka pracy przez jakieś 5 lat musimy spisać [na straty] i zaczynać wszystko od nowa. Niezależnie od strat operacyjnych będą straty natury obronności”.
Reklama
Goleniewski miał znakomitą pamięć, co było dla CIA prawdziwym darem losu. Podpułkownik potrafił przypomnieć sobie szczegóły niemal każdej narady służbowej i niemal każdej decyzji przełożonych. Niestety, z upływem czasu zaczął zdradzać objawy choroby umysłowej.
Carewicz Aleksy
Pewnego dnia oświadczył osłupiałym Amerykanom, że tak naprawdę to nie nazywa się Goleniewski, tylko Aleksy Nikołajewicz Romanow i jest synem ostatniego cara Rosji. Nie przeszkadzało mu to, że oryginalny carewicz urodził się 18 lat wcześniej niż on (w 1904 roku), i z uporem twierdził, że jest Aleksym, który podczas rewolucji zbiegł do Polski.
„[…] w czasie naszych rozmów z Goleniewskim CIA zaczęła go podejrzewać o poważne zaburzenia umysłowe opowiadał funkcjonariusz angielskiego wywiadu, Peter Wright. – Zaczął miewać przywidzenia, że jest potomkiem cara. Mimo to jego informacje wywiadowcze nadal były nadzwyczaj dokładne”.
Gdy mówił tylko o sprawach zawodowych, pozostawał „dokładny, błyskotliwy” i przedstawiał „szczególnie owocne” informacje na temat „konfliktu pomiędzy Wschodem i zachodem”.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Szpieg, który zarabiał więcej, niż amerykański prezydent. Czy naprawdę był tyle wart?Jednak sprawa „Romanowów zawsze pojawiała się pod koniec długich dyskusji”. Nie poprzestawał zresztą na rozmowach, bo w 1964 roku oficjalnie zwrócił się do sądu w Hamburgu z powództwem o uznanie jego roszczeń. (…)
Sąd oczywiście oddalił powództwo, co wcale nie zniechęciło Goleniewskiego. We wrześniu poślubił irmgard Kampf, ślub odbył się w nowojorskiej katedrze prawosławnej, a podpułkownik występował jako Aleksy Romanow. Przy tej okazji część rosyjskich emigrantów obwołała go następcą carskiego tronu…
Kissinger agentem KGB
Pojawiał się w programach radiowych i udzielał wywiadów prasowych, opowiadając w nich historię swojego „cudownego uratowania” z rąk bolszewików. doszło wreszcie do tego, że dyrektor CIA z obawy przed kompromitacją odmówił zgody na przesłuchanie podpułkownika przed senacką Podkomisją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Z upływem czasu Goleniewski stawał się zupełnie nieprzewidywalny, a jego zeznania wprowadzały śledczych w coraz większe zakłopotanie. Zarzucił współpracę z KGB Henry’emu Kissingerowi oraz szefowi brytyjskiego kontrwywiadu, Michaelowi Hanleyowi.
Reklama
Nigdy jednak nie za kwestionowano informacji przekazanych przez niego w dwóch pierwszych latach współpracy. dlatego obecnie badacze przychylają się do tezy, że od pewnego momentu stał się on nieświadomym narzędziem dezinformacji. A przy okazji nie wytrzymał ciśnienia i zaczął przejawiać oznaki choroby umysłowej. (…)
Na tropie „carewicza” Goleniewskiego
Goleniewski do końca życia mieszkał w USA (w Polsce skazano go na karę śmierci), zmienił nazwisko i przeszedł operację plastyczną. Prawdopodobnie służby PRL usiłowały go odnaleźć, aby wykonać na nim wyrok.
„W 1969 roku oficer naszego wywiadu trafił w USA i Brazylii na ślad »carewicza« Goleniewskiego – wspominał Franciszek Szlachcic. – Nie udało się jednak do niego dotrzeć.
Ze wstępnych informacji wynikało, że wywiad USA ma rozbudowany i mocno utajniony ośrodek, w którym zatrudnieni są szpiedzy i renegaci. Nadal zajmują się działalnością szpiegowską przeciwko krajom socjalistycznym”.
Reklama
Michał Goleniewski, który do końca życia uważał się za następcę tronu carskiego, zmarł w Nowym Jorku w lipcu 1993 roku.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Sławomira Kopra Polscy szpiedzy 2. Ukazała się ona w 2020 roku nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
Druga część bestselleru o polskich szpiegach
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz