Przedstawiciele zaledwie dwóch profesji stanowili ostatnią zaporę między uporządkowanym i postępowym światem greckiej kultury a morzem gnoju. Co wiadomo na ich temat?
W greckich poleis epoki klasycznej (V-IV wiek p.n.e.) nie było toalet, ale istniała ich namiastka. Do dołów gnojnych, tak zwanych koprones, trafiały odchody płynne i stałe, a do tego odpadki, zwłaszcza organiczne.
Reklama
Były to jednocześnie prowizoryczne latryny i kosze na śmierci. Więcej na ich temat pisałem w innym artykule. W tym momencie potrzebujecie jednak wiedzieć tylko jedno.
Koprones nie podłączano do żadnej sieci kanalizacyjnej. Były to doły „bezodpływowe”. A tym samym wymagały przynajmniej sporadycznego opróżniania. Różnie radzono sobie z tym problemem.
Nieszczelne szamba sprzed tysiącleci
Z IV wieku p.n.e. znane są (i potwierdzone archeologicznie) przypadki, gdy koprones posiadały odpływy, prowadzące… prosto na ulice. W efekcie właściciele przydomowych dołów nie musieli się martwić, ale za to przechodnie taplali się w odchodach.
Inni, i bardziej odpowiedzialni, obywatele nie robili przelewek lecz czekali na wizytę… odpowiednika dzisiejszych szambowozów.
Reklama
Tajemnicza profesja
W antycznych Atenach za wywóz nieczystości odpowiadali tak zwani koprologoi. W przekładzie Janiny Ławińskiej-Tyszkowskiej to „wozignoje”. W bardziej formalnym i chyba nazbyt nowoczesnym tłumaczeniu Ludwika Piotrowicza: „przedsiębiorcy oczyszczania miasta”.
„Dokładny status i sposób funkcjonowania koprologoi jest przedmiotem dyskusji” – podkreśla dr hab. Andrzej Wypustek.
U źródeł problemu leży niedobór źródeł. W antycznych tekstach o „wozignojach” wspomniano tylko dwa razy. W V wieku p.n.e. wzmiankował ich komediopisarz Arystofanes. W stuleciu kolejnym – sławny uczony Arystoteles. W efekcie:
Nie wiadomo w jaki sposób funkcjonowali [wozignoje], w jaki sposób zbierali kopros – czy chodzili od domu do domu i opróżniali pojemniki i doły, czy też raczej byli odpowiedzialni za usuwanie go z ulic.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Niewolnicy czy ludzie interesu?
Wątpliwości dotyczą też ich statusu. Niektórzy sądzą, że wywozem nieczystości zajmowali się państwowi niewolnicy. Przeważa jednak inny pogląd.
„Byli to prywatni przedsiębiorcy, którzy zarabiali na recyklingu i odsprzedaży zebranego gnoju na nawóz” – pisze Bradley A. Ault w pracy Oikos and Oikonomia: Greek houses, households and the domestic economy.
Reklama
Andrzej Wypustek opowiada się raczej za wyjaśnieniem pośrednim. Jego zdaniem na gnoju zarabiali „przedsiębiorcy”, ale brudną robotę wykonywali za nich niewolnicy lub ostatecznie wyzwoleńcy.
Było to zajęcie budzące powszechną odrazę. Z pojedynczych źródeł wynika, że nawet wielu domowych niewolników, znajdujących się u samego spodu drabiny społecznej, uważało, że nie przystoi im grzebać w fekaliach.
Należyta kontrola
Ci, którzy – chcąc, nie chcąc – trafiali w szeregi wozignojów, nie wykonywali swojej pracy chętnie i najwidoczniej starali się ją sobie ułatwiać. W efekcie konieczna była interwencja władz poszczególnych poleis.
Wywóz gnoju kontrolowali specjalni urzędnicy. W Tebach w IV wieku p.n.e. byli to tak zwani telmarchos. W Atenach – astynomoi.
Reklama
O tych drugich od Arystotelesa wiadomo, że pilnowali, by żaden z koprologoi „nie wyrzucał nieczystości w obrębie dziesięciu stadiów od murów miasta”. A więc: nie bliżej niż jakieś 180 metrów od granicy polis.
Przeczytaj też o tym, jak wyglądały i funkcjonowały publiczne toalety w starożytnym Rzymie.
Bibliografia
- Ault Bradley A., Oikos and Oikonomia: Greek houses, households and the domestic economy, “British School at Athens Studies”, t. 15 (2007).
- Arystofanes, Komedie, przeł. Janina Ławińska-Tyszkowska, t. 2, Warszawa 2003.
- Arystoteles, Ustrój polityczny Aten, przeł. Ludwik Piotrowicz, Warszawa 1973.
- Wypustek Andrzej, Nocniki i gąbki, toalety i latryny – higiena osobista w świecie grecko-rzymskim, „Medycyna Nowożytna. Studia nad kulturą medyczną”, t. 20, z. 1 (2014).
1 komentarz