Posiadacze samochodów w międzywojennej Polsce nie mieli łatwo. Nie dość, że musieli poruszać się po koszmarnie złych drogach i płacili równowartość ponad ośmiu dzisiejszych złotych za litr benzyny, to na dodatek ich kieszenie drenowały absurdalnie drogie ubezpieczenia.
Podobnie jak obecnie, w czasach naszych pradziadków nad Wisłą występowały trzy rodzaje ubezpieczeń komunikacyjnych: ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, od nieszczęśliwych wypadków oraz – jak wtedy mówiono – tak zwana autokaska.
Reklama
2350 dzisiejszych złotych za OC
Co prawda OC, ani tym bardziej AC, nie było wtedy jeszcze obowiązkowe, ale z uwagi na fatalny stan dróg oraz – jak głosił prospekt jednego z ubezpieczycieli – „lekkomyślność względnie niefachowość” ówczesnych automobilistów zaopatrywanie się w nie uważano za wysoce wskazane. Tyle tylko, że w tym celu trzeba było posiadać naprawdę gruby portfel.
Przykładowo w 1926 roku OC pokrywające szkody na zdrowiu do 15 000 złotych i mieniu do tysiąca złotych kosztowało rocznie 190 złotych (równowartość około 1200 obecnych złotych).
Gdy z kolei chciało się mieć najlepsze ubezpieczenie pokrywające szkody o wartości odpowiednio 150 000 oraz 10 000 złotych należało wysupłać już 375 złotych (ok. 2350 dzisiejszych PLN). A to przecież dopiero początek.
Autocasco w dolarach
Właściciel zaopatrujący się dodatkowo w autocasco przy pojazdach o wartości do tysiąca dolarów musiał zapłacić w byłym zaborze rosyjskim 9% wartości pojazdu (ale nie mniej niż 70 dolarów, co po ówczesnym kursie dawało niemal 700 złotych), w Galicji 8,5% (nie mniej niż 60 dolarów), a w Wielkopolsce i na Pomorzu 8% (minimum 50 dolarów).
Reklama
Przy wartości do dwóch tysięcy dolarów było to odpowiednio: 7% (minimum 130 dolarów), 6,5% (minimum 120 dolarów) oraz 6% (co najmniej 110 dolarów). Zwyżka wiązała się bezpośrednio z jakością dróg, a co za tym idzie szansą na uszkodzenie pojazdu. Części w tym czasie sprawdzano jeszcze głównie z zagranicy, gdzie płaciło się twardą walutą.
Kwoty były naprawdę zaporowe. W byłym zaborze rosyjskim nawet ubezpieczenie minimalne odpowiada 4400 dzisiejszym złotym!
Oryginalnie rozwiązane NW
Ciekawie było skonstruowane ubezpieczenie od nieszczęśliwych wypadków. Opiewało ono na 1000 złotych, ale obejmowało różne stawki w zależności od tego czy dotyczyło kierowcy, pasażera czy właściciela pojazdu.
Można też było zdecydować czy ubezpieczyciel wypłaci pieniądze, gdy ktoś zginie lub zostanie kaleką. Opcja numer trzy zakładała wypłatę codziennie po złotówce w okresie „przejściowej niezdolności do pracy”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W przypadku wariantu numer jeden za kierowcę płaciło się 6 złotych, za pasażera 2 złote, a za posiadacza automobilu 3 złote. W drugim przypadku tylko stawka za kierowcę rosła do 8 złotych. Jeżeli ktoś chciał otrzymywać „chorobowe”, to ubezpieczyciel kasował go odpowiednio na 16, 6 raz 9 złotych.
1000 dzisiejszych złotych na ubezpieczenie miesięcznie
Ktoś zapewne powie, że w połowie lat 20. samochody w Polsce uchodziły za nowinkę dla bogaczy (tutaj przeczytacie ile jeździło ich po kraju), więc ubezpieczenia były drogie. Sytuacja niewiele się jednak zmieniła aż do wybuchu wojny.
Reklama
Katowicka Izba Przemysłowo-Handlowa podała wiosną 1939 roku, że posiadacz samochodu o wartości około 6000 złotych, co miesiąc na cały pakiet obejmujący OC, AC i NW musiał wydać aż 100 złotych.
Biorąc pod uwagę wartość pieniądza u schyłku lat 30., rocznie dawało to w przeliczeniu na dzisiejsze złotówki nad 12 000!
Ubezpieczyciele: to wciąż za mało
Nic dziwnego, że przedstawiciele Izby wzywali do:
(…) wprowadzenia przez towarzystwa ubezpieczeniowe dla kierowców amatorów jednej stawki, która by obejmowała wszystkie trzy ubezpieczenia samochodowe. Wysokość takiej zryczałtowanej stawki nie powinna przekraczać 30-35 złotych miesięcznie.
Reklama
Wobec niemieckiej agresji, która już parę miesięcy później spadła na Polskę, pomysłu nawet nie rozważona. Należy jednak wątpić, aby miał on szanse na realizację. Ówcześni ubezpieczyciele twierdzili bowiem, że nawet stawki w wysokości 100 złotych miesięcznie nie „wystarczają na pokrycie szkód i że dział ubezpieczeń samochodowych jest w Polsce od 3 lat deficytowy”.
Prawda o życiu naszych pradziadków
Bibliografia:
- Stawki ubezpieczeń samochodowych są u nas za wysokie, „Ilustrowana Republika” nr 98, 8 kwietnia 1939.
- Taryfa ubezpieczeń samochodowych, Nakładem Zrzeszenia Towarzystw uprawiających działy ubezpieczeń od wypadków, odpowiedzialności cywilnej oraz samochodów 1926.
1 komentarz