Wszystkie sanitariuszki, pielęgniarki czy samarytanki niosące pomoc rannym w czasie wojny polsko-bolszewickiej zasługują na miano bohaterek. Sylwetka Teresy Grodzińskiej jest jednak wyjątkowa.
Teresa Grodzińska przyszła na świat 20 grudnia 1899 roku w należącym do jej rodziców, Feliksa i Bronisławy z Arkuszewskich, majątku Jaszowice, odległym o czternaście kilometrów od Radomia. (…) Teresa była najmłodszym dzieckiem Grodzińskich, którzy oprócz niej (…) doczekali się jeszcze [czterech] córek (…) oraz jedynego syna (…).
Reklama
Młodość w cieniu wojny
Wielka Wojna, która przetoczyła się przez ziemie polskie, nie oszczędziła Jaszowic, niszcząc pola uprawne i prowadzoną przez Grodzińskiego hodowlę. Ojciec Teresy jednak nie załamywał rąk, w ocalałym dworze umieścił bezdomnych mieszkańców okolicy, a sam wraz z rodziną przeniósł się do Radomia.
Wprawdzie dla najmłodszej z panien Grodzińskich, podobnie jak dla jej sióstr, przeprowadzka oznaczała możliwość kształcenia się w prestiżowych prywatnych Zakładach Naukowych Żeńskich Marii Gajl, gdzie dziewczęta były edukowane w duchu polskości, ale Teresa nie była z tej sytuacji zadowolona.
Przyzwyczajona do życia na wsi bardzo źle się czuła w miejskich murach, jednak za czasem, głównie dzięki wstąpieniu do tajnej Organizacji Młodzieży Narodowej oraz aktywności w tworzącym się właśnie na ziemiach polskich ruchu skautowskim, pogodziła się z koniecznością życia w mieście.
Na szczęście już w 1916 roku, po ukończeniu szkoły, mogła wrócić do Jaszowic, w których znowu z sukcesem gospodarował jej ojciec. Swoją przyszłość Teresa wiązała ze wsią, dwa lata później podjęła więc naukę w szkole ogrodniczej w Warszawie.
Ojczyzna wzywa
Kiedy podczas wojny polsko-bolszewickiej sytuacja na froncie się pogorszyła i Armia Czerwona rozpoczęła ofensywę, Teresa postanowiła przerwać naukę, by ukończyć kurs sanitarny. Następnie odbyła praktykę pielęgniarską w warszawskim Szpitalu Ujazdowskim, do którego trafiało wielu rannych przywożonych pociągami za rejonów objętych działaniami zbrojnymi.
W lipcu 1920 roku razem ze swoją kuzynką, Janiną Zdziarską, zgłosiła się na ochotnika do wojska i otrzymała przydział do II batalionu 4 pułku piechoty Legionów. Obie wyruszyły na front w okolice Hrubieszowa, bo właśnie tam walczyła formacja, do której je przydzielono, a Teresa wkrótce mogła dowieść swojej odwagi, ofiarnie opiekując się rannymi w szpitalu polowym.
Reklama
Kiedy 12 sierpnia 1920 roku batalion został przeniesiony na tyły, panna Grodzińska dostała kilka dni urlopu, który wykorzystała na odwiedziny w Jaszowicach. Rodzice wprawdzie drżeli o jej życie, ale jednocześnie byli dumni z odwagi swojej najmłodszej córki, a w rodzinnej parafii Grodzińskich, w pobliskim Zakrzewie, odprawiono nawet mszę w intencji jej szczęśliwego powrotu do domu I pomyślnego zakończenia wojny. Niestety, modlitwy wiernych zostały wysłuchane tylko częściowo, bo Teresie nie było dane wrócić do rodzinnego domu.
Na własnych plecach nosiła rannych
Osiemnastego sierpnia wróciła na front pod Hrubieszowem, gdzie znalazła się w samym środku zaciętych walk i podjęła obowiązki sanitariuszki, opatrując rannych. Kiedy przeprawiano się przez płonący most na rzece Huczwie, Teresa, która nie była eteryczną, delikatną panienką, ale dobrze zbudowaną, krzepką młodą kobietą, na własnych plecach, pod ostrzałem nieprzyjaciela przenosiła na drugi brzeg rannych żołnierzy.
Pierwszego września 1920 roku walczących żołnierzy otoczyła 1 Armia Konna Siemiona Budionnego, a Teresa, przedkładając opiekę nad rannymi nad własne bezpieczeństwo, nie zdążyła się ewakuować i została pojmana przez bolszewików we wsi Stepankowice. Jeszcze tego samego dnia została przetransportowana do wsi Czortowice i zamknięta w jednej za chałup.
Doktor Zdziarska, która była lekarzem w szpitalu polowym i która także dostała się do sowieckiej niewoli, ale udało się jej zbiec, wspominała później:
Reklama
Terenia do ostatniej chwili nakładała opatrunki, umieszczała rannych na wózkach, sama jednak mimo nalegań nie chciała zająć w nich miejsca. W końcu już resztki pułków zdołały się wycofać, ale w tym momencie kozacy Budionnego szarżowali i odcięli odwrót.
Wtedy to Terenia, nie mając już sił dobiec do lasu, co wielu ludzi uratowało, schowała się koło stodoły pod len, ale zobaczono ją i wzięto do niewoli. Początkowo kozacy kazali jej zdjąć buciki, ale po chwili oddano jej buciki i kazano włożyć, zabrano tylko pasek skórzany, a Terenia zgubiła czapkę.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Śmierć z bolszewickich rąk
Istnieją dwie sprzeczne relacje dotyczące ostatnich chwil życia panny Grodzińskiej, ale każda mówi o niezwykłej odwadze tej młodej dziewczyny. Według jednej Teresa została zamordowana podczas próby ucieczki, kiedy korzystając z zapadającego właśnie zmroku i nieuwagi strażników, wskoczyła na konia i popędziła przed siebie. Było jednak jeszcze na tyle widno, że jeden za bolszewickich żołnierzy celnym strzałem przerwał tę desperacką próbę, zabijając dzielną dziewczynę.
Według innej, znacznie popularniejszej wersji Grodzińska zginęła, broniąc się przed bolszewickimi żołnierzami usiłującymi ją zgwałcić. Napastnicy nie mieli za nią łatwej przeprawy, gdyż dobrze zbudowana i silna dziewczyna chwyciła leżącą w chałupie siekierę, którą się broniła, zabijając dwóch bolszewików. W końcu jednak padła pod ciosami szabel. Już po jej śmierci, kiedy pisano o niej jak o bohaterce, wspominano, że umierając, żarliwie się modliła.
Okoliczni chłopi pochowali ją następnego dnia, kiedy tylko jazda Budionnego opuściła Czortowice. Wkrótce potem wieś zajął 35 pułk piechoty polskiej, a jego dowódca dowiedział się od mieszkańców o sanitariuszce pochowanej w samotnej mogile. Lekarz pułkowy zarządził ekshumację ciała Grodzińskiej i odesłał je do Chełma, skąd zabrała je rodzina zmarłej.
Tysiące ludzi na pogrzebie
Bronisławie Grodzińskiej oszczędzono drastycznych szczegółów śmierci córki. „Moja prababcia Bronisława (matka Teresy) dowiedziała się o śmierci córki na lubelskim dworcu, gdyż ruszyła za swoimi dziećmi, które poszły na wojnę – opowiadała Joanna Potocka podczas uroczystości upamiętniających bohaterską sanitariuszkę, które odbyły się w Radomiu w grudniu 2019 roku. – To był dla niej wielki cios.
Inni członkowie rodziny udali się do Chełma, gdzie pierwotnie pochowano Teresę. Jej ciało było straszliwe zmasakrowane, tak że najbliżsi członkowie rodziny mogli rozpoznać ją tylko po inicjałach na fartuchu. Prababcia Bronisława nigdy nie dowiedziała się, w jakich okolicznościach zginęła Teresa. Oszczędzono tego bólu sercu matki”.
Bohaterską dziewczynę pochowano pierwotnie na cmentarzu w Chełmie w prowizorycznym grobie ozdobionym tabliczką z napisem: „Cześć Ci, Męczennico!”, ale niedługo potem rodzina Teresy zabrała jej szczątki do Radomia, gdzie 18 września 1920 roku złożono je uroczyście w grobie rodzinnym.
Reklama
„Płakali dzielni żołnierze jak dzieci”
„Wśród ciszy, przy pozamykanych w mieście sklepach, ruszył kondukt pogrzebowy. Za trumną szło wojsko i wielotysięczne tłumy ludności…” – informowała prasa.
Szczególną uwagę zwracali dwaj ranni żołnierze towarzyszący rodzinie, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności dostali się na kurację do szpitala w Radomiu. Ich rany były zaopatrzone przez Terenię właśnie w dniu wzięcia jej do niewoli.
Dowiedziawszy się więc o pogrzebie, pośpieszyli obaj w kitlach szpitalnych oddać „Siostrze Teresie” ostatnią posługę. Z rozrzewnieniem opowiadali o niestrudzonej pracy Tereni w pułku, a idąc za trumną, płakali dzielni żołnierze jak dzieci.
„Wzbudziła podziw i uznanie wszystkich oficerów i żołnierzy”
Kilka dni wcześniej, 11 września 1920 roku, podpułkownik Mieczysław Smorawiński oraz pułkownik Michał Żymierski wystąpili z wnioskiem o przyznanie Teresie Grodzińskiej Orderu Virtuti Militari, uzasadniając to w następujący sposób:
Reklama
W dniu 22 VIII 1920 r. podczas wycofywania się II/4 p.p. Leg. zazajmowanych w wsi Gródku na wschód od Hrubieszowa pozycji, sanit. Grodzińska Teresa, pełniąc podówczas służbę przy 5/4 p.p. Leg., szła między ostatnimi za wycofujących się żołnierzy, przystając przy rannych, opatrując ich i przeprowadzając przez mostek na rzece Huczwie ostrzeliwany przez 3 nieprzyjacielskie karabiny maszynowe. Spokojem, odwagą i swoim poświęceniem wzbudziła podziw i uznanie wszystkich oficerów i żołnierzy.
Wniosek został rozpatrzony pozytywnie i w ten sposób Teresa Grodzińska dekretem Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego z 28 lutego 1921 roku została odznaczona Orderem Wojennym Virtuti Militari, stając się pierwszą kobietą uhonorowaną tym odznaczeniem w odrodzonej Rzeczypospolitej.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Iwony Kienzler pod tytułem Waleczne kobiety roku 1920. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Bellona 2020.
Ciche bohaterki roku 1920
Tytuł, tekst w nawiasie kwadratowym i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
1 komentarz