W dyskusjach na temat kampanii wrześniowej 1939 roku wciąż powraca teza, że gdyby 17 września Związek Radziecki nie zaatakował Polski mielibyśmy szansę na zwycięstwo. Podobno Niemcom kończyło się już paliwo i amunicja. Czy te twierdzenia mają jakiekolwiek oparcie w faktach?
Kontrowersyjny temat porusza w wydanej właśnie nad Wisłą książce Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939 Robert Forczyk. Historyk podkreśla, że nie tylko internauci sięgają po argument rzekomego „znacznego nadszarpnięcia” niemieckich zapasów paliwa i amunicji. Również część autorów piszących o walkach we wrześniu i październiku 1939 roku chętnie się do niego odwołuje.
Reklama
13% wykorzystanej rezerwy
Amerykański badacz co prawda przyznaje, że „Hitler rozpoczął agresję na Polskę pomimo faktu, że Wehrmacht dysponował ograniczonymi rezerwami paliwa i amunicji”. Nie znaczy to jednak jeszcze, że niemiecka armia była niezdolna do kontynuowania walki.
W przededniu II wojny światowej zgromadzone zapasy obejmowały, jak wylicza autor Fall Weiss. Najazdu na Polskę 1939, 480 tysięcy ton paliwa lotniczego i 350 tysięcy ton benzyny. Co więcej „miesięczna produkcja wynosiła około 50 tysięcy ton paliwa lotniczego i 93 tysiące ton benzyny”.
Tymczasem w trakcie trwającej pięć tygodni kampanii wojska lądowe zużyły zaledwie 45 tysięcy ton paliwa, co daje „mniej niż 13 procent przedwojennej rezerwy”. Sytuacja wyglądała podobnie w przypadku Luftwaffe. Forczyk podkreśla, że chociaż nad Wisłą „nie zdobyto znaczniejszych ilości paliwa”, to nawet:
(…) po wliczeniu szkolenia i innego zużycia operacyjnego kampania polska w niewielkim stopniu uszczupliła zapasy per saldo.
Reklama
Osobną kwestią jest amunicja. Czy tej rzeczywiście zaczynało Niemcom brakować? Nic z tych rzeczy. Jak czytamy w Fall Weiss:
Zużycie amunicji podczas kampanii polskiej było duże, zwłaszcza dla Luftwaffe, ale twierdzenia, jakoby Luftwaffe straciła w ciągu trzech tygodni 60 procent zapasu bomb daleko odbiegają od prawdy.
Miało to minimalny wpływ
Dokumenty dowództwa niemieckich sił powietrznych jasno pokazują, że do zakończenia działań bojowych w Polsce zużyto tylko około 30% bomb, co z kolei stanowiło „odpowiednik około dwóch miesięcy produkcji”.
Jeszcze lepiej sytuacja wyglądała dla Niemców w przypadku amunicji artyleryjskiej. Wystrzelano „średnio jedynie 8–12% zapasów najbardziej użytecznych rodzajów”. W większości przypadków było to mniej niż wynosiła miesięczna produkcja przemysłu III Rzeszy.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Biorąc pod uwagę wszystkie dostępne liczby, Robert Forczyk stwierdza jednoznacznie:
Zużycie amunicji artyleryjskiej i bomb podczas kampanii polskiej wywarło minimalny wpływ na zdolność Wehrmachtu do prowadzenia działań wojennych.
Choć przemysł III Rzeszy był źle przygotowany do toczenia długiej wojny, był w stanie znakomicie pokryć zapotrzebowanie na krótkie operacje, o ile rozdzielały je przerwy operacyjne służące do odbudowania zapasów.
Reklama
Kulejąca logistyka
Skąd zatem w ogóle wziął się mit o tym, że Niemcom groził brak paliwa i amunicji? Amerykański historyk wskazuje na rzeczywiście zachodzące i poważne problemy z logistyką. W ich efekcie „korpusy zmotoryzowane Guderiana i Hoepnera szybko oderwały się od własnych służb i często stawały z powodu braku paliwa”.
Nie po raz pierwszy i nie ostatni Niemcy przekonali się, jak istotna w prowadzeniu wojny jest sprawnie działająca sieć dostaw. Cóż bowiem z tego, że zapasy są ogromne, jeżeli zaopatrzenie nie nadąża za oddziałami frontowymi.
W przypadku kampanii polskiej problemy te mogły co najwyżej opóźnić natarcie, na pewno natomiast by go nie zatrzymały. Wehrmacht miał wystarczająco dużo benzyny i amunicji, aby bez problemu prowadzić działania ofensywne przez kolejne tygodnie nawet bez radzieckiej inwazji ze wschodu.
Reklama
3 komentarze