Trwająca od 15 do 17 września 1939 roku bitwa pod Zboiskami była ostatnim triumfem 10 Brygady Kawalerii pułkownika Stanisława Maczka w trakcie kampanii wrześniowej. Okupione ciężkimi stratami zwycięstwo zostało jednak zmarnowane przez dowódcę obrony Lwowa.
10. Brygada Kawalerii po walkach z 4. D Lek. Wehrmachtu pod Krakowcem, Jaworowem i Niemirowem 12 września 1939 r. otrzymała rozkaz marszu do Żółkwi w celu osłony Lwowa od północy oraz pozostawienia oddziału wydzielonego w Lasach Janowskich.
Reklama
Nocny przemarsz brygady był jednym z najtrudniejszych we wrześniu 1939 r., ponieważ przemęczeni kierowcy zasypiali, powstawały zatory, doszło do uszkodzeń pojazdów mechanicznych, ale była to kolejna doba dla jej żołnierzy niemal bez snu, nocnych marszów bez świateł oraz wyczerpujących walk.
Z poczty w Janowie płk Maczek uzyskał połączenie telefoniczne ze Lwowem i otrzymał rozkaz zameldowania się w Dowództwie Okręgu Korpusu nr VI. Po przybyciu został zapoznany przez gen. Langnera z sytuacją Lwowa i otrzyma zadanie osłony miasta od północy i północnego zachodu oraz współdziałania z trzema dywizjami przebijającymi się spod Przemyśla, gdy przybędą pod Lwów.
Brygadzie podporządkowano pododdziały znajdującej się na północ od Kanału Rządowego grupy „Żółkiew” płk. dypl. Stefana Iwanowskiego. W jej skład wchodziły: dwa bataliony marszowe 53. pp i 40. pp, I batalion 53. pp, szwadrony piesze i szwadron ckm z Ośrodka Zapasowego Kresowej Brygady Kawalerii, batalion ppłk. Adama Radomyskiego, 134 szwadrony konne i pluton ckm rtm. Józefa Murasika, plutony pionierów (pieszy i konny), baterie artylerii lekkiej i ciężkiej, batalion sformowany w Centrum Szkolnym Straży Granicznej w Rawie Ruskiej oraz kompania kolarzy 11. Karpackiej Dywizji Piechoty.
Porządek musi być!
W czasie powrotu do Żółkwi płk Maczek postanowił uporządkować brygadę, dać czas jej żołnierzom na wypoczynek oraz przyjąć ugrupowanie, które umożliwiałoby osłonę Lwowa z zachowaniem możliwości działań zaczepnych wobec 4. D Lek. przy wykorzystaniu szwadronów konnych i ewentualnie części artylerii grupy „Żółkiew”.
W Janowie pozostał dywizjon 10. psk z plutonem przeciwpancernym pod dowództwem mjr. Emila Słatyńskiego. 2. szwadron 24. puł z plutonami ckm i przeciwpancernym oraz patrolem motocyklistów ubezpieczał brygadę w Dobrosinie z kierunku Rawy Ruskiej, a 4. szwadron 24. puł z plutonem ckm, działem przeciwpancernym i patrolem motocyklistów w Krechowie.
Sztab brygady zatrzymał się w folwarku Soposzyn; uzupełniono tam zaopatrzenie oddziałów w materiały pędne, żywność oraz amunicję. Wiadomości z rozpoznania i przesłuchania jeńców świadczyły, że 4. D Lek. kierowała się przez Rawę Ruską do Mostów Wielkich, jedynie ubezpieczając się przed 10. Brygadą Kawalerii.
Reklama
Płk Maczek postanowił uderzyć na linie komunikacyjne niemieckiej dywizji, aby wstrzymać jej natarcie i w ten sposób aktywnie zabezpieczyć Lwów. Działanie to miało też ułatwić planowane wsparcie dywizji przebijających się spod Przemyśla.
Wieczorem 13 września sztab brygady otrzymał meldunek o zajęciu przez przeciwnika Zboisk natarciem z kierunku Lwowa i rozproszeniu polskiej kolumny taborowej.
Cel – Wzgórze 324
W ten sposób brygada utraciła też najkrótszą drogę zaopatrzenia i łączności ze Lwowem. Szef sztabu 10. BK mjr Skibiński rozkazał wystawić ubezpieczenia od strony Zboisk i przegrupować służby brygady do Jaryczowa Starego i Nowego.
Z rozpoznania powrócił dywizjon kawalerii rtm. Murasika, którego nazwę zmieniono na pułk kawalerii. Skierowano go do odwodu brygady. Sztab 10. BK nadal przygotowywał decyzję i rozkazy do uderzenia na 4. D Lek., opierając się na informacjach z rozpoznania. Niepokojąca była sytuacja w Zboiskach, gdyż otrzymywane meldunki przeczyły sobie nawzajem.
Płk Maczek był przekonany, że Zboiska obsadziła własna piechota, która patrole brygady brała za nieprzyjacielskie i ostrzeliwała. Znaczenie kompleksu wzgórz na zachód od Zboisk, z najwyższym wzgórzem 324, polegało na panowaniu nad szosą do Żółkwi i dużym obszarem od przedmieścia Lwowa po Lasy Brzuchowickie.
Aby uzgodnić z gen. Langnerem współdziałanie podczas akcji mającej na celu wyparcie przeciwnika ze Zboisk i wzgórz obok wsi, do Lwowa wyjechał mjr Skibiński. Odzyskanie komunikacji ze Lwowem przez Zboiska było bardzo ważne dla skuteczności działań brygady.
Szwadron marszowy 12. puł rtm. Michała Minkowskiego 14 września otrzymał rozkaz ppłk. Moszczeńskiego zdobycia Zboisk i wzgórza 324, obsadzonych zdaniem dowódcy dywizjonu przeciwpancernego jedynie przez pluton przeciwnika. Natarcie wsparte przez pluton czołgów rozpoznawczych TKS i drużynę ckm rozpoczęło się o godz. 14.00, ale szybko się załamało.
Drobne błędy są drogą do sukcesu!
Szwadron marszowy 14. puł skierowany w celu rozpoznania Zboisk stoczył zwycięską walkę o miejscowy cmentarz, następnie jednak musiał wycofać się pod silnym ogniem karabinów maszynowych i moździerzy.
Wieczorem dowódca szwadronu złożył meldunek z wynikami rozpoznania, oceniając nieprecyzyjnie siły przeciwnika na kompanię motocyklistów. Przed powrotem ze Lwowa mjr. Skibińskiego płk Maczek wydał rozkazy dołączenia do brygady pododdziałów wydzielonych z Janowa, Dobrosina i Krechowa i zastąpienia ich szwadronami grupy „Żółkiew” oraz utworzenia oddziału wypadowego w celu zorganizowania nocnego natarcia na Zboiska.
Pierwszym natarciem 10. BK, które rozpoczęło się 15 września o godz. 2.00, dowodził ppłk Moszczeński. Jego początkowy sukces – opanowanie przez zaskoczenie Zboisk – zdawał się potwierdzać ocenę sił niemieckich, jednak dalsze natarcie zaległo na stokach wzgórza 324.
Reklama
Uderzenie wzmocniono ogniem baterii artylerii z Żółkwi i skierowaniem na tyły przeciwnika szwadronów pułku rtm. Murasika, które otrzymały rozkaz obejścia wzgórza 324 przez Lasy Brzuchowickie.
Całodzienne walki prowadzone przez obie strony ze zmiennym powodzeniem nie zakończyły się zajęciem wzgórz i miejscowości, którą ponownie utracono, ale dostarczyły rzeczywistych informacji o ugrupowaniu i sile przeciwnika, ocenionej na część dwóch pułków strzelców górskich, wspartych silną artylerią. Polskie straty wyniosły 50–60 zabitych i rannych.
Po południu rtm. Bohdan Mincer, I oficer operacyjny brygady, przywiózł mapy terenu aż do granic wschodnich. Usprawniło to dowodzenie, gdyż do tego czasu sztab brygady z braku innych używał jedynie map ściennych i atlasu samochodowego.
Czas na drugie podejście!
Mając przed frontem 10. BK duże siły niemieckie, obsadzające dominujące wzgórza Zboisk, płk Maczek postanowił użyć następnego dnia całości oddziałów, będących w jego dyspozycji, w celu ich zdobycia natarciem z trzech kierunków.
Natarcie rokowało szansę na sukces, jego mankamentem było jednak słabe wsparcie artylerii (trzy baterie) i czołgów (jedynie 15 rozpoznawczych TKS). Po uregulowaniu wszystkich spraw związanych z organizacją natarcia dowództwo brygady przeniosło się do budynku Akademii Rolniczej w Dublanach, w którym mieścił się też szpital polowy nr 801.
Natarcie rozpoczęło się przed świtem uderzeniem 10. psk i zdobyciem przez zaskoczenie Zboisk. Ale silny ogień strzelców górskich 1. DG zatrzymał dalsze natarcie strzelców konnych. Po piętnastu minutach uderzył 24. puł i szwadrony rtm. Murasika.
Reklama
Kompania TKS energicznie działała wypadami na szosie, podjeżdżała pod niemieckie stanowiska, ostrzeliwując je z broni pokładowej. Były to czołgi zbyt słabe pod względem opancerzenia i uzbrojenia, aby można ich było użyć do skutecznego natarcia na okopanego przeciwnika. Efektywnie również walczyli motocykliści 10. pułku strzelców konnych, którzy zamknęli lukę między batalionem marszowym 19. pp a załogą Lwowa.
Po południu dziewięć niemieckich samolotów transportowych Junkers Ju 52 z wysokości 300 m zrzuciło na spadochronach zasobniki z żywnością, papierosami i amunicją. Część z nich spadła na teren zajęty przez brygadę i mimo początkowych obaw, że żywność może być zatruta, poprawiła jej zaopatrzenie.
Natomiast sztab 10. BK otrzymał meldunek, że Niemcy zrzucili desant; dopiero patrole wyjaśniły charakter zrzutu, ocenianego jako zaopatrzenie dla jednego batalionu w żywność i w dwie jednostki ognia albo jedna jednostka ognia dla dwóch batalionów piechoty.
Zrzut świadczył o ciężkim położeniu przeciwnika, dlatego płk Maczek postanowił wykonać w nocy wypady siłami szwadronu z obu pułków, aby uchwycić w dwóch miejscach grzbiety wzgórz jako podstawę wyjściową do natarcia 17 września.
Bilans drugiego dnia walk był skromny, zdobyte i utrzymane zostały Zboiska, a na kierunku działań 24. puł grzbiet Michałowszczyzny. Sukcesy te okupiono stratą ośmiu oficerów i stu szeregowych zabitych i rannych.
Za trzecim razem musi się udać!
Mimo niepowodzenia drugiego natarcia dowódca 10. BK nie zrezygnował z zamiaru zdobycia wzgórza 324 i planował wzmocnić siły przeznaczone do wykonania tego zadania. Niestety, nie doszło do wzmocnienia 10. BK przez 21. batalion pancerny mjr. Jerzego Łuckiego, (…). Wsparcia dla organizowanego natarcia szukano we Lwowie. W tym celu mjr Skibiński przedstawił gen. Langnerowi położenie pod Zboiskami i prośbę o pomoc, przynajmniej ogniem artylerii.
Reklama
Przesłuchania jeńców, wziętych do niewoli w nocnych wypadach 24. puł
i 10. psk, zwłaszcza informacja, że żołnierze 1. DG ponieśli duże straty, głodują i dysponują małą ilością amunicji, wpłynęły na decyzję
o rozpoczęciu przez 10. BK 17 września trzeciego natarcia.
Płk Maczek był przekonany, że sukces natarcia doprowadziłby do osłonięcia Lwowa od północnego zachodu, a zarazem stanowiłby formę pomocy dla grupy wojsk gen. Sosnkowskiego; odgłosy toczonej przez nią bitwy nad Wereszycą słyszano pod Lwowem.
Natarcie wszystkich sił brygady i przydzielonych jej pododdziałów, oprócz części grupy płk. Iwanowskiego, pozostawionej w Żółkwi dla osłony od północy, rozpoczęło się o godz. 5.00. Tym razem zostało ono skutecznie wsparte przez artylerię.
Z 10. BK współdziałały: szwadron kawalerii dywizyjnej 35. DP rez., szwadron marszowy 22. puł., a na lewym skrzydle natarcia spieszone szwadrony dywizjonu marszowego Wileńskiej Brygady Kawalerii. Batalion saperów brygady (600 żołnierzy) znajdował się w odwodzie w gotowości do użycia w razie potrzeby jako piechota.
Reklama
Z Lasów Brzuchowickich, na południe od wsi Hołosko Wielkie, uderzyły na Niemców okopanych na wzgórzach, spieszone szwadrony pułku kawalerii rtm. Murasika. Spowodowało to dezorganizację tyłów przeciwnika i utrudniło przegrupowanie odwodów 1. DG na główny kierunek natarcia 10. Brygady Kawalerii.
Strzelcy górscy walczyli dzielnie i bronili się aż do samego końca, ale po południu opór niemiecki wyraźnie osłabł, ponieważ zniszczono wiele stanowisk karabinów maszynowych, gniazd oporu piechoty i punktów
obserwacyjnych artylerii. Ogniem nieprzyjacielskiej artylerii kierował niemiecki samolot.
Słodko-gorzkie zwycięstwo
O godz. 16.00 wzgórze 324 na zachód od Zboisk zostało ostatecznie zdobyte. Sukces ten okupiono znacznymi stratami. Na stokach wzgórza znaleziono ciała ponad pięćdziesięciu zabitych strzelców górskich, porzucony ekwipunek oraz broń, m.in. trzy ciężkie karabiny maszynowe.
Po opanowaniu wzgórza 324 płk Maczek otrzymał rozkaz natychmiastowego przerwania walki. Jego brygada miała zostać zluzowana przez piechotę i zameldować się we Lwowie. W sztabie obrony miasta panowało przygnębienie, gen. Langner i płk Rakowski nie zainteresowali się sukcesem brygady.
Gen. Langner poinformował o rozpoczęciu agresji ZSRR na Polskę
i rozkazie Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego wycofania brygady między wojskami obu agresorów za Dniestr do Halicza.
Po odprawie w Jaryczowie, na której płk Maczek ustalił kolejność
i sposób marszu, o godz. 23.00 kolumny 10. BK wyruszyły na południe. 10. BK, wzmocniona pododdziałami grupy „Żółkiew”, walczyła pod Lwowem od 15 do 17 września 1939 r. Jej trzydniowa bitwa z częścią sił 1. Dywizji Górskiej o wzgórza pod Zboiskami zakończyła się sukcesem, okupionym jednak wysokimi stratami, wynoszącymi 300 zabitych i rannych żołnierzy.
Reklama
Źródłem tego sukcesu było energiczne i skuteczne dowodzenie dowódcy brygady, wysoki poziom wyszkolenia jej żołnierzy oraz innych pododdziałów zaangażowanych w działania zaczepne. Sukces byłby jeszcze większy, gdyby gen. Langner skuteczniej skoordynował działania zaczepne 10. BK oraz załogi Lwowa.
Zwycięstwo to jednak nie zostało wykorzystane, ponieważ III batalion 207. pp rez., który przed zmrokiem 17 września opanował wschodnie stoki wzgórza 324, nie mając oparcia dla skrzydeł i kompanii odwodowej, wstrzymał dalsze działania zaczepne.
Dowódca III batalionu 207. pp rez. mjr Jan Styliński o godz. 22.00 otrzymał z Dowództwa Okręgu Korpusu nr VI rozkaz wycofania się do Lwowa, w wyniku czego wzgórze 324 ponownie zajęli strzelcy z 1. Dywizji Górskiej.
W ten sposób strona polska bezpowrotnie utraciła możliwość otwarcia drogi dla trzech dywizji piechoty dowodzonych przez gen. Sosnkowskiego, przebijających się spod Przemyśla do Lwowa, przed znaczącym wzmocnieniem pod miastem sił niemieckich i dotarciem do Winnik czołówki 2. Korpusu Kawalerii 6. Armii Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej oraz jednoczesnym osłabieniem możliwości bojowych strony polskiej, spowodowanym wycofaniem 10. BK na przedmoście rumuńskie, a następnie na Węgry.
Reklama
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki profesora Wojciecha Włodarkiewicza pod tytułem Małopolska Wschodnia 1939 (Bellona 2020). Ukazała się ona w serii Historyczne Bitwy nakładem wydawnictwa Bellona.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.