Wybuch w lutym 1904 roku wojny rosyjsko-japońskiej dla Polskiej Partii Socjalistycznej oraz Józefa Piłsudskiego był prawdziwym darem losu. Wreszcie pojawiała się szansa na zdobycie poważnego wsparcia z zewnątrz. Piłsudski niewiele się wahał i osobiście ruszył z misją do Kraju Kwitnącej Wiśni. Co udało mu się tam załatwić?
Ziuk, jak ciągle nazywa się go w najbliższym kręgu partyjnym, zdaje sobie sprawę z jednego. Nic nie da się zrobić bez „floty”, czyli pieniędzy. Początkowo usiłuje znów namówić bogatsze petersburskie i warszawskie wyższe sfery, ale kończy się to jego dekonspiracją i pospiesznym wyjazdem do Galicji.
Reklama
Co Piłsudski zaoferował Japończykom
W tym czasie jeden z najważniejszych „starych” PPS-owców, Witold Jodko-Narkiewicz, nawiązał kontakt z Japończykami. Nadarzała się okazja, żeby uzyskać zewnętrzne wsparcie. Do Japonii oddelegowano Piłsudskiego i Tytusa Filipowicza.
O tym, że podziały w PPS są coraz głębsze, świadczy choćby sposób, w jaki została podjęta decyzja – w krakowskim mieszkaniu, w obecności tylko części działaczy – właściwie nie pod egidą partii. Akcji nadano nawet kryptonim: „Wieczór”. W każdym razie w lipcu przez Londyn i Nowy Jork, Chicago i San Francisco towarzysze wyruszają do japońskiego portu w Jokohamie.
Można się zastanawiać, na ile daleko posunięte propozycje Jodki (na przykład utworzenie Legionu Polskiego) były tylko grą na uzyskanie od Japończyków pieniędzy.
Piłsudski i Filipowicz wyruszali z programem bogatszym. Nie jest oczywiście pewne, czy była to tylko próba poprawy swojej pozycji potrzebnej do późniejszych negocjacji finansowych, czy na poważnie wysuwany program współpracy.
Reklama
Być może Piłsudski nie porzucił wówczas jeszcze nadziei, że wojna rosyjsko-japońska przerodzi się w konflikt ogólnoświatowy. Zarysowany program maksimum: współpraca wywiadowcza, dywersja na tyłach Rosjan, utworzenie Legionu Polskiego, podniesienie sprawy polskiej na poziomie politycznym (czyli na przykład na konferencji pokojowej), zdaje się kompletnie nierealny.
Spotkanie z Dmowskim
Tak naprawdę ani Japonii, ani Rosji nie zależało na eskalacji konfliktu, ale na osiągnięciu jak najszybciej lokalnych celów. Japonii na powstrzymaniu dalszej ekspansji Rosji na Półwysep Koreański, a Rosji na wyjściu z konfliktu z jak najmniejszymi stratami.
Tej sprzeczności polsko-japońskich interesów Piłsudski bez wątpienia był świadom. Być może zatem, jak to lubił wtrącać czasem w swoich listach, money (and guns) pozostało sednem całej sprawy.
Tym bardziej że jednocześnie trwała kontrakcja endecji. Piłsudski wiedział o niej jeszcze przed wyjazdem, ale nie ma pewności, czy wiedział o tym, że do Japonii jedzie też Dmowski. W każdym razie natychmiast po wylądowaniu w Jokohamie znaleziono go na liście gości hotelu Metropole. Niezwłocznie Piłsudski i Filipowicz udali się do niego i przypadkowo spotkali go po drodze.
Reklama
Po serdecznym (a w każdym razie grzecznym) przywitaniu nastąpiła długa rozmowa. Niestety, nie mamy jej dokładnego zapisu, a jedynie lekceważące opinie – zarówno ze strony Dmowskiego: „W odpowiedzi dostałem tylko procesję mętnych frazesów wygłoszonych z ogromną pewnością siebie”, jak i ze strony Filipowicza (o zawartości złożonego przez Dmowskiego memoriału):
(…) różne jego przygodne teoryjki, w rodzaju na przykład, że walki Narodnej Woli to walka czysto rosyjskiego elementu z napływową warstwą rządzącą niemieckiego pochodzenia.
Pieniądze, broń i materiały wybuchowe
Umowa pomiędzy Japończykami a PPS została zawarta – oczywiście bez punktów o legionach i bez politycznych deklaracji – Japończycy zobowiązali się płacić subwencję PPS do końca wojny rosyjsko-japońskiej i dostarczyć pewną ilość broni i materiałów wybuchowych.
Ważnym elementem całej „wieczornej” (czyli japońskiej) sprawy jest to, że walczący o życie w partii „starzy” położyli rękę na tych funduszach i niezbędnym – do samoobrony w warunkach radykalizującego się nastroju w kraju – przemycie broni. Jeśli wyprawa do Japonii była błędem, to przede wszystkim dlatego, że Piłsudski wypuścił z rąk tworzenie nowej siły partii: Organizacji Bojowej. (…)
Piłsudski wrócił, po czteromiesięcznej nieobecności, do kraju. Powrót nie obył się bez spektakularnych przygód. W Vancouver Piłsudski namawia Filipowicza na spacer w poszukiwaniu dobrych lodów.
Strasznie się stęsknił za ich smakiem. Gdy wracają do portu, statku już nie ma. Są bez bagażu, dokumentów, ważne papiery partyjne odpływają za horyzont. Nie opuszcza ich jednak dobry humor.
Reklama
W otwartej pięćdziesiąt lat później kopercie z napisem „Sprawa wieczoru. Nie do użytku historycznego”, znajdującej się w ewakuowanym w czasie drugiej wojny światowej archiwum belwederskim, odnaleziono pocztówkę z widokiem na Wiktorię w Brytyjskiej Kolumbii i wiadomością: „Troszeczkę spóźniwszy się na statek…”. Kartka została wysłana do Krakowa na ulicę Ariańską 6.
Przeczytaj również o tym jaka jest prawda o internowaniu Józefa Piłsudskiego w Magdeburgu
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Macieja Gablankowskiego pt. Piłsudski. Portret przewrotny. Biografia. Książka ukazała się nakładem SIW Znak.
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych Polaków XX wieku
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce redakcyjnej.