„Spojrzałem mu w oczy. Widziałem w nich pogardę, z jaką przyglądał się mojemu obnażonemu ciału. Widziałem w nich pustkę mordercy”. Tak spotkanie z czerwonoarmistą wiosną 1945 roku wspominał po wielu latach pochodzący z Polski, znany brytyjski malarz i architekt Roman Halter.
Nastoletni Halter przeżył w trakcie II wojny światowej prawdziwe piekło. Jego ojciec i dziadek zmarli w łódzkim getcie. Matka i przyrodnia siostra zostały z kolei zamordowane przez Niemców w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. Jemu udało się jednak uniknąć wywózki do fabryki śmierci i aż do lata 1944 roku pracował w jednym z licznych warsztatów znajdujących się na terenie getta.
Reklama
Auschwitz, Stutthof, Drezno
Po tym jak latem 1944 roku getto zostało ostatecznie zlikwidowane siedemnastoletni Roman Halter trafił do Auschwitz-Birkenau. Stamtąd wywieziono go do KL Stutthof, a następnie do Drezna, gdzie pracował w fabryce amunicji. W połowie marca 1945 roku – gdy nawet dla pilnujących przymusowych robotników esesmanów stało się jasne, że wojna ma się ku końcowi – więźniów pognano w marszu śmierci na południe.
Trzeciej nocy Halterowi oraz dwóm innym więźniom udało się uciec. Mieli ogromne szczęście. Przyjęła ich bowiem pod swój dach niemiecka rodzina Fuchsów. W efekcie cała trójka dotrwał do wkroczenia Sowietów.
Gdy wydawało się, że już nic mu nie grozi, nastolatek ruszył do – położonej niedaleko Włocławka – rodzinnej Chodeczy. Miał nadzieję, że odnajdzie tam kogoś z najbliższych. Do Polski wybrał się na rowerze. Nie ujechał daleko, gdy drogę zagrodził mu czerwonoarmista na motocyklu.
„Dawaj czasy”
Chłopak początkowo się ucieszył, sądził, że ma przed sobą wyzwoliciela. Szybko okazało się jednak, że jego życie zawisło na włosku. W relacji, którą przytacza Keith Lowe w książce pt. Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej Halter wspominał:
Reklama
Nadal pamiętałem rosyjskie słowa, których nauczyłem się od rodziców. „Ruski, ja cię lublu”, powiedziałem, a potem dodałem: „Zdrawstwujtie, towariszcz”. Spojrzał na mnie dziwnie i zaczął bardzo szybko mówić po rosyjsku.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem po polsku, że nie rozumiem. Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów. Potem popatrzył na rower i powiedział: „Dawaj czasy”. Nie zrozumiałem. Podciągnął rękawy koszuli i pokazał mi przedramiona pokryte zegarkami, a potem powtórzył: „Dawaj czasy”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Nastolatek nie miał jednak zegarka, którego tak pragnął do swojej „kolekcji” krasnoarmiejca. Żołnierz był wściekły. Kazał Halterowi pokazać, co ma w kocu przytroczonym do kierownicy roweru. Znajdowały się tam jedynie zabrane w podróż słoiki z mięsem.
„Opuść spodnie”
Gdy Roman próbował wręczyć jeden z nich sowieckiemu żołdakowi ten całkowicie stracił panowanie nad sobą. Jak czytamy w relacji:
Podniósł słoik i potrzymał jakąś sekundę nad głową, a potem roztrzaskał o ziemię. Mięso i szkło rozprysło się we wszystkie strony. Spojrzałem na rosyjskiego żołnierza i do serca zakradł mi się strach. Co mogłem powiedzieć, żeby zostawił mnie w spokoju?
Zdrętwiałem. „Opuść spodnie”, powiedział w swoim języku. Stałem tam, wstrząśnięty, nie bardzo wiedząc, co miał na myśli. Powtórzył polecenie i gestami pokazał mi, co mam robić.
Pustka w oczach
Przerażony chłopak nie mógł uwierzyć w to, co się działo. Kompletnie nie rozumiał dlaczego żołnierz każe mu się rozbierać. W końcu doszedł do wniosku, że sołdat być może sądził, że ma gdzieś ukryty pas z zegarkami.
Zdesperowany zaczął mówić po polsku i rosyjsku, że jest Żydem. Na niewiele się to jednak zdało. Po latach wspominał:
Stałem przed nim, nagi od pasa w dół, chociaż instynkt podpowiedział mi, by nie zdejmować dobrych sznurowanych butów, żeby mi ich nie zabrał i nie zostawił boso. Nie mogłem dotrzeć do Chodeczy boso.
Spodnie i majtki zostawiłem więc owinięte wokół skarpet i butów. Ponownie spojrzałem mu w oczy. Widziałem w nich pogardę, z jaką przyglądał się mojemu obnażonemu ciału.
Widziałem w nich pustkę mordercy. Wyjął z kabury rewolwer, wycelował w moją głowę i pociągnął za spust. Rozległo się głośne szczęknięcie. Bez słowa kopnął starter motocykla i odjechał.
Po tym traumatycznym przeżyciu jeszcze przez dłuższą chwilę Halter stał „z opuszczonymi spodniami i majtkami” obserwując znikającego w oddali motocyklistę.
Reklama
Gdy Roman w końcu dotarł w rodzinne strony przekonał się, że nikt z jego najbliższych nie przeżył wojny. W tej sytuacji nastolatek zdecydował się na emigrację. Osiadł w Wielkiej Brytanii, gdzie został cenionym architektem oraz malarzem.
Przeczytaj również o potwornej metodzie tortur NKWD. Każdy się przyznawał
Prawdziwy obraz życia w okupowanej Polsce
Bibliografia
- Keith Lowe, Dziki kontynent. Europa po II wojnie światowej, Dom Wydawniczy Rebis 2013.
- Roman Halter, Bractwo Miłośników Ziemi Chodeckiej [dostęp: 05.12.2020]
1 komentarz