„Badanie zawartości doprowadzi do stwierdzenia, czy elementy tam znalezione odpowiadają właściwościom podejrzanego” – zapewniała prasa w 1933 roku. Bełkotliwy opis odnosił się do najnowszej techniki kryminalistycznej. I do przełomu, który na razie tylko z rzadka pomagał policjantom.
Latem 1933 roku centralna Polska pogrążyła się w panice. W Łowiczu i okolicach doszło serii niewyjaśnionych napaści na kobiety, które szczegółowo opisałem w swojej książce Seryjni mordercy II RP. Dwie ofiary zostały zamordowane, trzecią tylko cudem udało się uratować.
Reklama
Policjanci nie byli w stanie sprostać wyzwaniu. Aresztowali niewinne osoby, podążali kompletnie mylnymi tropami. 19 lipca praca ogłosiła jednak, że przełom może być już bardzo blisko.
„Podejrzenie, że są to ślady krwi”
Brukowiec „Dobry Wieczór! i Kurjer Czerwony” witał czytelników intrygującym nagłówkiem: „LEKARZE NA TROPIE WAMPIRA. Zagadka łowickiego upiora pod mikroskopem”.
Informowano, że do aresztu trafił nowy podejrzany. I rzeczywiście robił wrażenie, jakby miał coś na sumieniu:
Jest to jeden z miejscowych obywateli. Rewizja przeprowadzona u niego wykryła następujące dowody: ubranie poplamione (podejrzenie, że są to plamy krwi) oraz dwie siekiery. Jedna miała trzon dokładnie zmyty wodą. Trzon drugiej oskrobany był świeżo szkiełkiem.
Reklama
Odkrycie grup krwi
Parę lat wcześniej te poszlaki same w sobie nic by nie znaczyły. Zbrodnie pod Łowiczem przypadły jednak na okres wielkiego przełomu w nauce.
W 1900 roku austriacki lekarz Karl Landsteiner po raz pierwszy, w zdawkowym przypisie do pracy na inny temat, wskazał, że może istnieć coś takiego, jak grupy krwi. Rzucony mimochodem komentarz liczył tylko dwa zdania, ale doprowadził do istnego przewrotu kopernikańskiego.
Za jego sprawą transfuzja krwi (dotąd uważana za terapię obarczoną śmiertelnym ryzykiem i stosowana tylko w przypadkach beznadziejnych) stała się zabiegiem rutynowym, ratującym życie milionów żołnierzy i ofiar wypadków. Odkrycie Landsteinera zrewolucjonizowało jednak nie tylko medycynę.
Ogromny wkład polskich lekarzy
W latach dwudziestych XX wieku wiedziano już, jakie są poszczególne z grup, przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę badania nad ich dziedziczeniem, udoskonalono metody porównywania próbek.
Reklama
Ogromne zasługi miało tu małżeństwo polskich badaczy, Ludwika i Hanny Hirszfeldów. To oni, jeszcze w trakcie wielkiej wojny, przeanalizowali pod kątem grupowości krew ośmiu tysięcy żołnierzy dwudziestu różnych narodowości.
Odkryli, że postawni rosyjscy żołdacy mają w zwyczaju mdleć już na skutek drobnego ukłucia w palec i pobrania paru kropel krwi. Przede wszystkim jednak poznali różnice w rozpowszechnieniu poszczególnych grup — ustalili, które występują najczęściej, które sporadycznie, a które zaskakująco rzadko. I jak wygląda to w różnych krajach.
Po części zasługą Hirszfelda było również wprowadzenie jednolitego i używanego do dzisiaj nazewnictwa: A, B, AB, 0. Stało się to pod koniec lat dwudziestych. Wtedy też badania krwi weszły przebojem do sądów.
Podstawowe zastosowanie
Używano ich zwłaszcza w sprawach o ustalenie ojcostwa. Wprawdzie porównanie grup nie pozwalało stwierdzić z całą pewnością, że ktoś jest ojcem, ale mogło wykluczyć lub uprawdopodobnić taki scenariusz.
W 1932 roku gazeta „Polska Zbrojna” informowała, że dowody na ojcostwo przeprowadzono już w dziewięciuset sprawach sądowych.
Badania krwi w kryminalistyce
Potencjał badań krwi zaczęto dostrzegać też w kryminalistyce. Zwłaszcza w głośnych i trudnych do rozwikłania śledztwach, jak to tyczące się łowickiego upiora. „Dzień dobry” wyjaśniało w materiale z 20 lipca, że „wszystkie znalezione przedmioty” — a więc dwie siekiery i poplamione ubrania — „przesłano do instytutu naukowo-sądowego”.
Reklama
Poza tym od wszystkich zatrzymanych wzięto krew. Dokonane będzie badanie krwi na grupowość wszystkich dziewcząt, które padły ofiarą bestialskiego mordercy.
Ponieważ głośne zbrodnie w Łowiczu mają niewątpliwie charakter seksualny, przeto badanie zawartości części płciowych [zamordowanej] Bronisławy Kucharczykowej doprowadzi do stwierdzenia, czy elementy tam znalezione odpowiadają właściwościom podejrzanego.
W tym celu zbadane będą na grupowość [też] elementy znalezione na koszuli aresztowanego.
Opis był bełkotliwy i wprost zdradzał, że autor nie rozumie techniki stojącej u podstaw prowadzonych porównań. Szumne zapowiedzi okazały się zresztą chybione. Badania przyniosły taki skutek, jak większość podobnych w dobie międzywojennej: niczego nie potwierdziły.
Reklama
Zarówno w sprawach o ojcostwo, jak i w śledztwach kryminalnych porównania próbek zwykle niosły ze sobą tylko płonne nadzieje. Właściciela siekier z Łowicza wkrótce wypuszczono na zewnątrz. Choć prasa już nie informowała czy na narzędziach znajdowała się krew zwierzęca czy też może – mężczyzna po prostu zranił się przy pracy. Z serią mordów nie miał w każdym razie nic wspólnego.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment mojej najnowszej książki pt. Seryjni mordercy II RP (Wydawnictwo Literackie 2020). Na jej kartach znajdziecie całą historię Tadeusza Ensztajna oraz innych spośród najgorszych przedwojennych zbrodniarzy.
Najgorsi mordercy przedwojennej Polski. Kryminalne tajemnice i nierozliczone zbrodnie
Bibliografia
- „Dobry Wieczór! i Kurjer Czerwony”, numery z lipca 1933.
- Gnoiński H., O przetaczaniu krwi, Warszawa 1938.
- Hirszfeld L., Historia jednego życia, Warszawa 1957.
- Kantrha S.S., The blood revolution initiated by the famous footnote of Karl Landsteiner’s 1900 paper, „Ceylon Medical Journal” t. 40: 1995.
- Okroi M., McCarthy L.J., The Original Blood Group Pioneers: The Hirszfelds, „Transfusion Medicine Reviews” 24: 2010, nr 3.
- Padlewski L., Dr. Ludwig Hirschfeld: Konstitutionsserologie und Blutgruppengorschung (recenzja), „Przegląd Antropologiczny” 4: 1930, z. 2–3 (odbitka)
- Poszukiwanie ojcostwa, „Polska Zbrojna” 1932, nr 339 z 8 XII.