Władysława Rzepecka, niesłusznie zapomniana bohaterka Armii Krajowej, miała na koncie sukces jedyny w swoim rodzaju. Zaraz po tym jak go osiągnęła zdarzyła jej się też pomyłka, w którą równie trudno uwierzyć.
Władysława Rzepecka z domu Harat w roku 1943 miała zaledwie 17 lat. Mimo młodego wieku właśnie jej powierzono zadanie najwyższej wagi. 3 marca odebrała w Katowicach walizkę pełną dowodów na ludobójstwo trwające w obozie Auschwitz-Birkenau.
Reklama
Kurierka Armii Krajowej z narażaniem życia przeszmuglowała materiały przez granicę Generalnego Gubernatorstwa i dostarczyła je bezpośrednio do zwierzchników w Warszawie. Tylko dzięki jej sprytowi i sile woli mógł następnie powstać, oparty na dokumentach z walizy, sławny „raport Karskiego” – jedno z pierwszy źródeł wiadomości o horrorze Holocaustu, jakie dostarczono na Zachód.
Kluczowa misja wystawiła nerwy Władysławy na najtrudniejszą próbę. Do Warszawy jechała w wagonie „nur für Deutsche” i to w przedziale pierwszej klasy. Udawała Niemkę, wiedziała jednak, że dokładna kontrola może skończyć się dla niej śmiercią.
W drodze zaradna kurierka wdała się w pogawędkę z niemieckim oficerem – postawionym na tyle wysoko, że jako jego towarzyszka podróży nie została nawet wylegitymowana. Po dotarciu do celu z ulgą przekazała przesyłkę i już nazajutrz ruszyła w drogę powrotną do domu.
„Byłam widocznie bardzo zmęczona”
Władysława Rzepecka była wykończona nerwowo. Nie mogła wprost uwierzyć, że uniknęła najgorszego i że „widocznie Bóg przewidział dla niej jeszcze parę lat życia”. Wciąż podenerwowana i rozkojarzona, wsiadła do pociągu nocnego relacji Warszawa–Wiedeń, by jak najszybciej dotrzeć do Katowic.
Reklama
„Byłam widocznie bardzo zmęczona, gdyż nie zwróciłam uwagi, że z tego samego peronu odjeżdża również (z różnicą paru minut), pociąg pospieszny do Berlina” – opowiadała po wojnie na kartach niepublikowanych wspomnień.
Po zajęciu miejsca, znów w wagonie pierwszej klasy, kurierka Armii Krajowej momentalnie zasnęła. Obudził ją dopiero kontroler biletów przy okazji przekraczania granicy. Tyle, że nie tej granicy, do której zmierzała.
„Do Katowic przez Berlin?”
Dialog, który się wówczas wywiązał między zaspaną i przerażoną Rzepecką a kontrolerem, przytacza Stanisław Zasada na kartach właśnie wydanej książki pt. Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust:
– Dokąd pani jedzie?
– Do Katowic.
– Do Katowic przez Berlin?
Reklama
Dopiero w tej chwili dziewczyna uświadomiła sobie, że jest w Kutnie i że musiała pomylić składy. Nie tracąc zimnej krwi odparła: „proszę bilet do Berlina”. Potem zaś, jak zwykle pewna siebie i niezrażona faktem, że zmierza do samego serca nienawistnego reżimu, pomyślała, że skorzysta z okazji i zwiedzi miasto, w którym nigdy wcześniej nie była.
Betonowy, szary, brzydki
„Pociąg przyjechał o siódmej rano. Kupiłam plan miasta, coś do jedzenia i wyruszyłam na zwiedzanie” – wspominała po latach.
Stanisław Zasada, na kartach książki Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust komentuje, że „Berlin jej się nie podobał”, a najbardziej reprezentacyjnymi alejami była wyraźnie „rozczarowana”.
Sama Rzepecka pisała, że nazistowska stolica „nie była pięknym miastem”. Berlin wydał jej się „betonowy, szary, udekorowany flagami”. Po południu zakończyła wycieczkę i wsiadła do pociągu jadącego, tym razem już na pewno, w kierunku Katowic. Trzeci raz z rzędu udawała Niemkę. Znów jednak nie spotkała jej żadna krzywda.
Bibliografia
- Zasada Stanisław, Kurierka. Historia kobiety, która mogła zatrzymać Holocaust, Wydawnictwo Agora 2021.
- Wspomnienie W. Rzepeckiej, maszynopis w zbiorach Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej.