We wrześniu 1939 roku Luftwaffe miała miażdżącą przewagę nad polskim lotnictwem. Maszyny z biało-czerwoną szachownicą w przytłaczającej większości ustępowały niemieckim samolotom. Mimo to nasi piloci stawili twardy opór najeźdźcy.
Działania wojenne w czasie II wojny światowej dowiodły wyraziście, że jedną z głównych ról w prowadzeniu działań operacyjnych odegrało lotnictwo: nowoczesne i silne, dobrze zorganizowane i niezawodnie dowodzone, gruntownie wyszkolone, zdyscyplinowane, odważne i zdeterminowane.
Reklama
Każdy z tych podstawowych elementów miał wpływ na pozytywny wynik w działaniach bojowych. Panowanie w powietrzu nad strefą frontową i na tyłach nieprzyjaciela decydowało o powodzeniu operacji na ziemi.
Siły polskiego lotnictwa we wrześniu 1939
W wojnie obronnej Polski w 1939 r. lotnictwo polskie było słabe ilościowo i technicznie przestarzałe w porównaniu z lotnictwem wroga. Te dwa fakty zadecydowały, że nasze lotnictwo przegrało kampanię powietrzną. Przegrało, ale nie zrezygnowało z dalszej walki u boku naszych zachodnich aliantów.
Na dzień 1 września 1939 r. lotnictwo polskie dysponowało 412 samolotami bojowymi, w tym 139 samolotami myśliwskimi typu PZL P-11 i 20 samolotami P-7, 120 samolotami rozpoznawczo-bombowymi P-23 Karaś, 36 samolotami bombowymi P-37 Łoś, 84 samolotami obserwacyjnymi typu R-XIII Lublin i RWD-14 Czapla oraz 13 samolotami R-XIII i R-VIII Lublin na pływakach, należącymi do Polskiej Marynarki Wojennej. W czasie trwania działań wojennych lotnictwo polskie uzyskało dodatkowe 36 samolotów różnych typów z zakładów remontowych.
Cały sprzęt lotniczy, za wyjątkiem 36 łosi, był przestarzały i znacznie ustępował maszynom hitlerowskiej Luftwaffe pod względem prędkości, uzbrojenia i nowoczesności technicznej (chowane podwozie po starcie, klapy lądowania, osłony kabin).
Siły Luftwaffe
Lotnictwo niemieckie – Luftwaffe – posiadało na koniec sierpnia 1939 r. cztery floty powietrzne – 1, 2, 3 i 4 – i dysponowało łącznie 4093 samolotami bojowymi. Przeciwko Polsce dowództwo niemieckie skierowało dwie floty – 1 i 4. Flota 1 rozmieszczona była na lotniskach Pomorza Zachodniego i w Prusach Wschodnich, zaś flota 4 bazowała na lotniskach Dolnego Śląska i w Słowacji.
Obie te floty i organiczne lotnictwo rozpoznawcze wojsk lądowych posiadały ogólnie 2093 samoloty, w tym: 1176 bombowców typu Do-17, Ju-86, He-111 i Ju-87 Stuka oraz 426 myśliwców Me-109 i Me-110. Reszta przypadała na samoloty rozpoznawcze, transportowe i łącznikowe. Z powyższego wyliczenia jasno wynika, że przewaga lotnictwa niemieckiego nad lotnictwem polskim była duża, jak 5:1.
Reklama
Polskie i niemieckie straty
Lotnicy polscy stanęli do walki na samolotach, jakie posiadali. Nie ulękli się ani liczebnej przewagi, ani technicznych bojowych zalet samolotów wroga. Nie pomogło jednak bohaterstwo, zaciętość i determinacja polskich lotników. Musieli w końcu ulec przytłaczającej przewadze. Ale uzyskane zwycięstwo drogo kosztowało Luftwaffe: polscy myśliwcy zestrzelili około 150, a załogi bombowe osiem niemieckich samolotów, wiele zostało poważnie uszkodzonych. Ponad sto samolotów wroga zestrzeliła artyleria przeciwlotnicza.
Historyk niemiecki Cajus Bekker w swojej książce „Angriffshöhe 4000” („Atak na wysokości 4000” – przyp. red.) stwierdza, że kampania błyskawiczna przeciwko Polsce nie była spacerkiem, lecz twardą walką przeciwko zawziętemu i zdeterminowanemu przeciwnikowi i że biorąc pod uwagę krótki, zaledwie czterotygodniowy okres wojny, niemiecka Luftwaffe poniosła w niej duże straty: 734 poległych lotników i 285 zniszczonych samolotów.
Straty polskiego lotnictwa wyniosły: poległych i zaginionych lotników 171 oraz rannych 63, zniszczonych samolotów 325. Z personelu technicznego poległo około 300 osób. Do niewoli niemieckiej dostało się około 250 oficerów i podchorążych i ponad 1000 osób personelu obsługi naziemnej.
Praca lotnictwa armijnego została wysoko oceniona: lotnictwo to zapewniło dowódcom szczebli operacyjnych dostarczenie na czas danych o ruchach nieprzyjaciela. Poświęcenie i odwaga załóg samolotów rozpoznawczych i obserwacyjnych były ogromne, zwłaszcza że loty odbywano na małych wysokościach i na samolotach o małych prędkościach – R-XIII Lublin osiągał prędkość maksymalną 160 km/h, zaś RWD-14 Czapla 245 km/h – a uzbrojenie tych samolotów było niewystarczające, bo dwuosobowa załoga dysponowała tylko dwoma karabinami maszynowymi.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
¼ strat zadana przez własne wojska
Efektywność działań tego lotnictwa spadała z dnia na dzień, bo część samolotów została wyeliminowana w walkach powietrznych, część uległa rozbiciu podczas przelotów na polowe lądowiska podczas wycofywania się na wschód.
Lądowiska te nieraz nie były sprawdzone pod względem ich przydatności. Najgorsze jednak było to, że do polskich samolotów otwierali ogień nasi żołnierze, co wynikało z nieznajomości sylwetek polskich samolotów, a także następowało pod wpływem strachu przed stałymi nalotami niemieckich samolotów.
Reklama
Ocenia się, że około 25 procent polskich samolotów zostało zniszczonych lub uszkodzonych przez ogień własnych oddziałów lądowych i przez artylerię przeciwlotniczą. Np. w dniu 8 września nasza artyleria przeciwlotnicza ostrzelała w rejonie Puław 121 Eskadrę Myśliwską z lotnictwa Armii „Kraków” tak celnie, że zestrzeliła aż cztery samoloty P-11. Zginął wtedy jej dowódca kpt. pil. Tadeusz Sędzielowski.
Polscy myśliwcy stracili w kampanii wrześniowej 115 samolotów P-11 i P-7, z tego tylko 60 w walkach powietrznych, a 55 podczas przymusowych lądowań w przygodnym terenie lub też na lądowiskach. Uszkodzonych samolotów nie można było wyremontować w warunkach stale zmieniającego się frontu i związanych z tym zmian miejsc postoju. Stosunkowo małe straty w walkach powietrznych świadczyły o dobrym wyszkoleniu naszych myśliwców, zaciętości, brawurze i bohaterstwie.
Najskuteczniejsi polscy lotnicy Września ‘39
Często zdarzało się, że jeden lub dwa polskie myśliwce rzucały się z zaskoczenia na kilka samolotów wroga – odnosili zwycięstwa, zanim się wróg zorientował. Najlepsze wyniki w kampanii uzyskali: ppor. pil. Stanisław Skalski, który zestrzelił cztery i ½ niemieckiego samolotu, ppor. pil. Hieronim Dudwał zestrzelił cztery samoloty wroga, ppor. pil. Czesław Główczyński – trzy i ½, ppor. pil. Włodzimierz Gedymin – trzy i ½, mjr pil. Mieczysław Mumler – trzy, kpt. pil. Franciszek Jastrzębski – trzy i ppor. pil. Stefan Wapniarek – trzy.
Wspomnieć należy o bardzo ofiarnych i skutecznych nalotach bombowych na niemieckie kolumny zmotoryzowane i pancerne w rejonach Kłobuck – Częstochowa – Herby – Radomsko – Piotrków Dywizjonu Liniowego nr II na karasiach (eskadry 21 i 22), nr VI na karasiach (eskadry 64 i 65) oraz 55 eskadry liniowej także na karasiach. Eskadry te należały do brygady bombowej.
Reklama
Mimo poniesionych strat duch bojowy wśród personelu latającego był duży, każdy chciał wykonać jak najwięcej lotów bojowych i zrzucić jak najwięcej bomb na cele nieprzyjaciela.
Polscy lotnicy górowali w walkach z hitlerowskim przeciwnikiem odwagą i zaciętością, wykazywali olbrzymią wolę walki i niezrównany hart ducha. Twarda postawa Polaków i ich dobre wyszkolenie zadziwiało niemieckie dowództwo i wprawiało w zakłopotanie do tego stopnia, że zażądało ono dodatkowych posiłków z flot powietrznych nr 2 i nr 3, które bazowały na lotniskach wzdłuż zachodniej granicy z Francją. Jak wiadomo, tam nic się nie działo, mimo że Francja i Wielka Brytania wypowiedziały Niemcom wojnę 3 września.
Co stało się z polskimi lotnikami?
Wywalczenie panowania w powietrzu przez Luftwaffe było wynikiem absolutnej przewagi nad lotnictwem polskim pod względem ilości i nowoczesności sprzętu lotniczego. Mimo posiadania takich atutów Luftwaffe nie rozpoznawała odwrotu i przegrupowania dwóch polskich armii – „Poznań” i „Pomorze” – do wykonania zwrotu zaczepnego nad Bzurą.
Działania bojowe polskiego lotnictwa zostały wstrzymane 17 września 1939 r. Nie było prawie sprawnych samolotów do bojowych lotów, brak było materiałów pędnych i amunicji. Ocalałe samoloty przeleciały wraz z częścią personelu latającego do Rumunii i na Węgry.
Gros personelu naziemnych służb łączności lotniczej i obrony przeciwlotniczej udało się środkami kołowymi do Rumunii, na Węgry, do krajów nadbałtyckich na Litwę i Łotwę, a także do Związku Radzieckiego.
Lotnictwo polskie liczyło w dniu wybuchu wojny 15 600 osób: w jednostkach bojowych było 8371 lotników, w tym personelu latającego 1238. Reszta przypadała na łączność lotniczą i obronę przeciwlotniczą. Po zakończeniu działań wojennych do Rumunii przedostało się około 10 000 polskich lotników, na Węgry około 900 oraz na Litwę, Łotwę i do ZSRR po kilkaset osób.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Wacława Króla pt. Loty ku zwycięstwu. Polscy myśliwcy 1939-1945. Ukazała się ona po raz pierwszy w 2021 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.