W opracowaniach poświęconych realiom życia pod okupacją zaskakująco rzadko poruszane są kwestie boleśnie przyziemne. Nawet jeśli wspomina się o głodzie i drożyźnie, to nie o zimnie i jego skutkach. A przecież w obliczu chronicznych niedoborów opału mróz stanowił dla Polaków problem wprost apokaliptyczny.
Już pierwsza okupacyjna zima okazała się bardzo surowa. „Warschauer Zeitung” podawał, ze tylko do lutego 1940 roku było 50 dni z temperaturą poniżej zera. Przez 22 dni było poniżej -15 stopni. W styczniu panowały często 20- lub nawet 30-stopniowe mrozy.
Reklama
Działo się to w czasie, gdy ogromna część polskich domów – w miastach poddanych bombardowaniom lub mającym za sobą walki uliczne – nie posiadała okien, a ich dachy były dziurawe.
Naskórek na kielichu
Profesor Tomasz Szarota podaje, że w samej Warszawie potrzeba było 2 mln metrów kwadratowych szkła, do zapełnienia wszystkich braków. W praktyce częściej jednak okna były zakrywane dyktą.
Z kolei profesor Sebastian Piątkowski przytacza jednocześnie rzeczową i wyjątkowo przejmującą relację radomskiego księdza, zachowaną na kartach kroniki parafialnej:
Styczeń i luty [1940 roku] to miesiące okropnych mrozów, które trwały bez przerwy do 24 lutego. Dochodziły do -29 stopni Celsjusza dnia 22 stycznia. Dnia 1 lutego -18 stopni. 2 lutego -18 stopni. 3 lutego -22 stopnie. 13 lutego -16 stopni. 20 lutego -23 stopnie.
Reklama
W domu parafialnym popękały wobec tego rury wodociągowe, woda zalała mieszkanie na I piętrze w oficynie. W kościele strasznie zimno, bo okna uszkodzone nie stanowią żadnej ochrony. Wino w kielichu stale zamarza. Po spożyciu z kielicha pozostaje stale naskórek z wargi na zewnętrznej ścianie kielicha, no i spożywa się lód. Toteż frekwencja w kościele minimalna.
Tona węgla za półroczną pensję
Kolejne zimy nie okazały się może równie tragiczne, ale wciąż bardzo srogie. Nadal standardem były 20-stopnie mrozy.
Niedobór węgla sprawiał, że jego ceny wolnorynkowe biły wszelkie rekordy. Wszędzie za tonę trzeba było płacić więcej, niż wynosiła średnia lub nawet wysoka pensja Polaka. W Warszawie w roku 1941 taka ilość kosztowała już jednak w drugim obiegu nawet 1500 złotych – równowartość sześciomiesięcznych poborów urzędniczych.
Szczyt marzeń
W tej sytuacji imano się wszelkich możliwych alternatyw. W mieszkaniach były montowane doraźne piecyki, tak zwane kozy, a warszawiacy – podobnie jak mieszkańcy innych miast – na dziko ogałacali z drzew parki i wyjeżdżali na wyręb do okolicznych lasów.
Reklama
Ludwik Landau, w swojej bezcennej i spisywanej na bieżąco Kronice lat wojny i okupacji, podkreślał, że zimą 1940 roku za szczyt marzeń uchodziła temperatura w mieszkaniu wynosząca 10 stopni.
Tomasz Szarota przytacza także komentarz wydawanej konspiracyjnie „Kroniki Okupacji”, która w roku 1943 podawała: „Wiele mieszkań było przy kilkunastostopniowych mrozach nawet zupełnie nie opalanych, inne zupełnie niedostateczne, z reguły nie więcej niż jeden pokój w mieszkaniu”.
****
Powyższy tekst przygotowałem na potrzeby książki Okupowana Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca realia życia Polaków w latach II wojny światowej.
Prawdziwy obraz życia w okupowanej Polsce
Wybrana bibliografia
- Landau L., Kronika lat wojny i okupacji, t. 1–3, Warszawa 1962.
- Łuczak C., Polityka ludnościowa i ekonomiczna hitlerowskich Niemiec w okupowanej Polsce, Poznań 1979.
- Madajczyk C., Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, tom 1–2, Warszawa 1970.
- Piątkowski S., Radom w latach wojny i okupacji niemieckiej (1939–1945), Lublin–Warszawa 2018.
- Szarota T., Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Warszawa 1978.