Pomysł, by ludność okupowanych państw wykorzystywać w niemieckiej gospodarce zaczął być wysuwany przez członków nazistowskiej wierchuszki nawet przed wybuchem wojny. Na poły niewolnicza siła robocza miała zastąpić Niemców powołanych do wojska i zapewnić sprawne funkcjonowanie państwa w obliczu ogromnego wysiłku zbrojnego.
Plan zaczęto wprowadzać w życie już w toku kampanii wrześniowej 1939 roku. Od 7000 do 10 000 Polaków – „cywilnych jeńców” – schwytanych przez Wehrmacht podczas napaści, wywieziono następnie do Rzeszy, między innymi po to, by budowali autostrady, jakie Führer obiecał swoim poddanym.
Reklama
Jeńcy wojenni zmuszeni do pracy
Po zakończeniu wojny obronnej kolejną grupą robotników przymusowych stali się liczni polscy jeńcy wojenni. Z podoficerów i szeregowców Wojska Polskiego przetrzymywanych w obozach jenieckich formowano drużyny robocze odsyłane pod komendę okolicznych bauerów. Pod koniec 1939 roku tylko w Prusach Wschodnich Niemcy korzystali z pracy około 60 000 pojmanych polskich żołnierzy.
Prawo międzynarodowe jednoznacznie zakazywało takiego procederu, okupanci posłużyli się jednak podstępem. 300 000 polskich żołnierzy zostało formalnie pozbawionych statusu jeńców oraz związanej z tym ochrony. We wszelkiej dokumentacji określano ich jako „robotników cywilnych”.
Szeregi pojmanych weteranów września były ogromne, ale i tak niewystarczające z perspektywy potrzeb skierowanej na tor wojenny gospodarki III Rzeszy. Wkrótce na ziemiach wcielonych i w Generalnym Gubernatorstwie rozpoczęła się rekrutacja robotników polskich na roboty do Niemiec. Akcją formalnie zajmowały się Arbeitsamty, czyli ekspozytury niemieckich krajowych urzędów pracy. Ich przedstawiciele wkraczali na podbijane ziemie tuż za armiami Wehrmachtu, już we wrześniu 1939 roku.
Setki tysięcy bezrobotnych
Generalny gubernator Hans Frank już z końcem 1939 roku wydał rozporządzenia o powszechnym obowiązku pracy. Obejmowało ono wszystkich Polaków w wieku od 14 do 60 lat. Władze okupacyjne, świadome dramatycznego położenia ludności, podjęły się wypłaty zasiłków dla bezrobotnych.
Pobieranie świadczeń wymagało jednak rejestracji, a także podpisania klauzuli gotowości wyjazdu na każde wezwanie do pracy w Rzeszy. Według stanu z listopada 1939 roku w całym Generalnym Gubernatorstwie zarejestrowanych było prawie 210 000 bezrobotnych. Zasiłki przyznano 82 000 z nich.
Po bardziej radykalne środki okupanci sięgnęli na ziemiach wcielonych, gdzie z dnia na dzień wdrożono prawodawstwo niemieckie. Wszystkie osoby w wieku od 16 do 60 lat zdolne do pracy wezwano do obowiązkowej rejestracji w lokalnych urzędach pracy. Arbeitsamty mogły swobodnie wydawać decyzje nakazujące podjęcie pracy w określonym miejscu i na dowolny czas.
Reklama
Polityka kija i marchewki
Jednocześnie rozwinięto szeroką kampanię propagandową na rzecz wyjazdów na roboty do Niemiec. Władze obiecywały Polakom specjalne gratyfikacje za dobrze ocenioną pracę w postaci premii pieniężnych (sięgających 10–12 złotych) czy talonów na deficytowe towary. Kuszono też dodatkowymi przydziałami żywności dla rodzin pozostawionych na ziemiach okupowanych.
Ponieważ wyniki dobrowolnej rekrutacji były mizerne, władze niemieckie zaczęły stosować przymus administracyjny. Poszczególnym gminom narzucano kontyngenty – miały obowiązkowo wysyłać do pracy określoną liczbę robotników. Wyznaczone osoby otrzymywały karty powołania, a uchylającym się od wyjazdu oraz ich rodzinom grożono surowymi sankcjami.
Oporni musieli liczyć się z grzywnami, konfiskatą mienia, odsiadką w więzieniu czy nawet deportacją do obozu koncentracyjnego. Poza kijem była też marchewka. Lokalni włodarze i urzędnicy – burmistrzowie, wójtowie, sołtysi – za skuteczne egzekwowanie postanowień kontyngentowych otrzymywali nagrody pieniężne.
Żaden z przyjętych środków nie spełnił jednak pokładanych w nim oczekiwań. Kontyngenty nie były realizowane, a potrzeby gospodarki Rzeszy tylko rosły. W efekcie okupant przeszedł od przymusu do środków bandyckich.
Reklama
Warunki pracy
W miastach coraz częściej organizowano łapanki. Niemieccy policjanci i żandarmi urządzali je w miejscach publicznych, na ulicach, targowiskach, a nawet w kinach czy kościołach. Podczas tych obław zatrzymywano zupełnie przypadkowe osoby, które były następnie ładowane na ciężarówki i zawożone do Arbeitsamtów. Podobnie zaczęto postępować na wsi.
Niemieccy funkcjonariusze otaczali wybraną miejscowość kordonem i wyłuskiwali z niej wszystkie osoby zdolne do pracy. Najbardziej drastyczne środki, początkowo zastrzeżone dla ziem wcielonych, od 13 maja 1942 roku były oficjalnie stosowane także w Generalnym Gubernatorstwie.
W związku z napływem polskich robotników, dobrowolnych i przymusowych, wprowadzono zmiany w przepisach obowiązujących w III Rzeszy. Przede wszystkim Polacy zostali pozbawieni prawa do wypowiedzenia umowy o pracę.
Ponadto wyjęto ich spod norm czasu pracy. Polak nie miał prawa ani do 8-godzinnej szychty, ani do wynagrodzenia za obowiązki wykonywane w niedzielę i święta. Nie mógł też liczyć na wiele dodatków socjalnych, przysługujących Niemcom na równorzędnych posadach.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Wynagrodzenie robotnika przybyłego z okupowanej Polski wahało się w granicach 60–80% wynagrodzenia obywatela III Rzeszy liczonego według najniższych stawek. Faktycznie było to nawet mniej, bo gaża mogła zostać dowolnie pomniejszona pod pozorem niewystarczającej wydajności pracy. Dodatkowo Polaków obłożono dotkliwymi podatkami, potrącanymi na rzecz skarbu III Rzeszy.
Urlop można było otrzymać tylko w wyjątkowych przypadkach. Ciąża nie zwalniała z obowiązku pracy, choć formalnie Polki miały prawo do urlopu macierzyńskiego. Zwolnienie przysługiwało na dwa tygodnie przed porodem oraz przez sześć tygodni po nim.
Reklama
W praktyce jednak w wielu przedsiębiorstwach, a szczególnie w gospodarstwach rolnych, regulacje były omijane. Przymusową pracę ciężarnych kobiet wykorzystywano do ostatnich dni przed przyjściem dziecka na świat oraz od początku połogu.
Zakazy i nakazy
Przepisy porządkowe zakazywały robotnikom przymusowym opuszczania miejsc pobytu bez specjalnego zezwolenia stosownych władz. W razie naruszenia reguły groziło im ograniczenie wolności. Polakom nakazano też nosić oznaki narodowościowe. Miały one formę żółtego rombu z fioletową obwódką oraz litery „P” w takich samych barwach, które należało naszyć na ubraniu.
Grzywna za brak oznakowania wynosiła 150 marek lub 6 tygodni aresztu. Każdy Niemiec, bez względu na wiek, otrzymał prawo legitymowania i zatrzymywania robotników nie noszących znaków narodowościowych lub noszących je w sposób niewłaściwy.
Robotnicy zmuszeni byli podporządkować się także szeregowi innych dotkliwych ograniczeń. Obowiązywała ich godzina policyjna, nie wolno im było korzystać ze środków komunikacji zbiorowej, a także uczestniczyć w niemieckich spotkaniach towarzyskich, wydarzeniach kulturalnych czy uroczystościach sakralnych.
Reklama
Nie mogli nawet legalnie odwiedzać gospód i restauracji, chyba że w danym miejscu zorganizowano wyszynk tylko dla Polaków. Za wszelkie naruszenia groziły grzywny, a w przypadku recydywy także kilkutygodniowy areszt.
Władzom zależało na możliwie pełnym odcięciu polskich robotników przymusowych od pracowników niemieckich. Regulacje wymuszały organizowanie osobnych baraków lub pomieszczeń dla przybyszy z ziem okupowanych. Polakom nie pozwalano też spożywać posiłków przy jednym stole z Niemcami. Nawet podczas przerw w pracy mieli być izolowani od „Aryjczyków”.
Za rażące naruszanie zasad robotnik przymusowy mógł zostać skierowany do wychowawczego obozu pracy lub obozu koncentracyjnego. Najbardziej drastyczne sankcje groziły jednak za naruszenie przepisów seksualnych. Wszelkie stosunki płciowe Polaków z niemieckimi kobietami były bezwzględnie zakazane. Robotnikowi przymusowemu groziła za nie kara śmierci przez powieszenie. Z kolei Niemcy utrzymujący kontakty seksualne z polskimi robotnicami narażeni byli na zesłanie do obozu koncentracyjnego.
Miliony deportowanych
Szacuje się, że przez cały okres wojny na roboty do Niemiec wywieziono przynajmniej około 2,5 mln Polaków. Największą część z tej liczby dostarczyło Generalne Gubernatorstwo – zachowane dokumenty mówią o 1,275 mln osób. Z Kraju Warty pochodziło 450 000 odnotowanych robotników przymusowych, z Okręgu Gdańsk–Prusy Zachodnie 124 000, a z Prowincji Śląskiej 60 000. Ponadto około 36 000 wywiezionych osób deklarowało się jako „tutejsi” – byli to między innymi Mazurzy i Kaszubi.
Najtrudniej ocenić liczbę polskich robotników przymusowych wywiezionych z terytoriów wschodnich Rzeczpospolitej, podbitych przez III Rzeszę w 1941 roku. Całą siłę ludzką sprowadzoną z tego obszaru kwalifikowano jako Ostarbeiter – robotników ze wschodu. Etykietę taką otrzymywali chociażby Ukraińcy czy Białorusini.
Wyraźną większość polskich robotników przymusowych zatrudniano w rolnictwie. W zależności od okresu taki angaż dotyczył od 66,1% do nawet 75% ogółu. Ciągłe szykany, formalne ograniczenia, złe warunki pracy i ograniczane poniżej minimum wynagrodzenie sprawiały, że regularnie dochodziło do aktów oporu.
Znane są przypadki spontanicznego, czynnego buntu. Polacy przede wszystkim jednak decydowali się na ucieczkę. Według szacunków w latach 1939–45 z pracy przymusowej zbiegło od 200 000 do 300 000 z nich, a więc nawet ponad 10% wszystkich.
Polacy w przybliżeniu stanowili 20% wszystkich cudzoziemców zatrudnionych w gospodarce III Rzeszy. Tych było łącznie około 14 milionów. Liczba obejmuje także jeńców wojennych, więźniów obozów koncentracyjnych oraz pracowników pochodzących z państw neutralnych i zaprzyjaźnionych.
Reklama
Na roboty przymusowe poza Polakami trafiło też między innymi obywatele Związku Sowieckiego (4,9 mln ludzi), Francji (964 000), Włoch (750 000), Protektoratu Czech i Moraw oraz okręgu sudeckiego (500 000), Holandii (450 000) i Jugosławii (100 000).
****
Powyższy tekst powstał na potrzeby książki Okupowana Polska w liczbach (Bellona 2020). To wspólna publikacja autorstwa członków zespołu portalu WielkaHISTORIA.pl, ukazująca realia życia Polaków w latach II wojny światowej.
Prawdziwy obraz życia w okupowanej Polsce
Bibliografia
- Czesław Brzoza, Andrzej L. Sowa, Historia Polski 1918-1945, Wydawnictwo Literackie 2007.
- Tomasz Ceran, Restpolen 1939, „Pamięć.pl”, nr 9 (2016).
- Czesław Madajczyk, Generalne Gubernatorstwo w planach hitlerowskich, Państwowe Wydawnictwo Naukowe 1961.
- Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, T.1, Wydawnictwo Naukowe PWN 1970.