Jan Kochanowski zapisał się w narodowej tradycji jako wyrafinowany poeta, patriota, obrońca moralności. To obraz uproszczony czy nawet zakłamany. XVI-wieczny wieszcz potrafił się zabawić, lubił niedwuznaczne żarty, a niekiedy był tak dosadny… że jego utwory cenzurowano, aby nie gorszyć potomnych. I nie podważać przyjętej legendy.
„Kochanowski pisał po łacinie i po polsku, uprawiał różne gatunki poezji, zajmował się też przekładami, ale największą popularność zdobywały jego fraszki” – wyjaśnia Sławomir Koper w nowej książce pt. Szokujące tajemnice autorów lektur szkolnych.
Reklama
Właśnie te krótkie, łatwe w odbiorze, często wprost przyziemne utwory były najczęściej kopiowane i kolportowane po kraju. One, nie zaś ambitne i przytłaczające Treny, parafrazy psalmów biblijnych czy złożone pieśni, przyniosły artyście z Czarnolasu sławę.
Szczególnym wzięciem cieszyły się utwory mocno humorystyczne, rubaszne i sowicie zakrapiane erotyką. Kochanowski pisał takie fraszki przez całe życie. Był zresztą pionierem gatunku na polskiej niwie literackiej. Krótkie wierszyki zebrał i wydał drukiem w roku 1584 – tym samym, gdy umarł.
Tylko nad tą pierwszą edycją poeta miał bezpośrednią kontrolę. Gdy kilka lat później fraszki ponownie trafiły do druku ich wydawca, Jan Januszowski, usunął dziewięć najbardziej frywolnych utworów. Osiem trafiło do osobnej broszury, zresztą szybko zarzuconej. Dziewiąty wykreślono całkowicie.
Ksiądz, biesiada i… najbardziej niewygodny utwór
Najbardziej niewygodny, wygumkowany utwór nosił tytuł O księdzu i brzmiał następująco. W nawiasach objaśnienia mniej czytelnych terminów:
Reklama
Z wieczora na cześć [ucztę] księdza zaproszono,
ale mu na noc małpę [prostytutkę] przywiedziono. Trwała tam chwilę ta miła biesiada,
aż ksiądz zamieszkał [zapomniał] i mszej, i obiada!
„Drugie wydanie Fraszek ukazało się w 1598 roku, gdy w Polsce panował już Zygmunt III Waza, katolicki bigot i człowiek kompletnie pozbawiony humoru.” – pisze o przyczynach cenzury Sławomir Koper.
Nie lekceważ siwych włosów
Kolejne usunięte utwory wprawdzie nie dotykały spraw religijnych, ale też wydały się twórcy nowego opracowania o wiele zbyt nieprzyzwoite.
We fraszce Do dziewki autor „tłumaczył młodej dziewczynie. By nie lekceważyła jego siwych włosów i brody”:
Reklama
Nie uciekaj, ma rada; wszak wiesz: im kot starszy,
tym, pospolicie mówią, ogon jego twar[d]szy;
I dąb, choć mieścy przeschnie,
choć list na nim płowy,
przedsię stoi potężnie, bo ma korzeń zdrowy.
Gospodarz miły i jego żyła
„W innych fraszkach też było całkiem frywolnie, jak choćby w O gospodyniej, gdzie raczej nie trzeba wyjaśniać, co oznaczały synonimy »żyła« czy »bindasz«, a »famurałami« określano wówczas spodnie” – czytamy w Szokujących tajemnicach autorów lektur szkolnych. Oto treść utworu:
Wnidą do łaźniej, a gospodarz miły
chodzi by w raju, nie zakrywszy żyły.
A słusznie, bo miał bindasz tak dostały,
żeby był nie wlazł w żadne famurały.
Jak podkreśla Sławomir Koper, użyte określenia (bindasz, żyła) były oryginalnymi tworami pomysłowego poety. Odbiorcy i tak jednak „nie mieli problemów ze zrozumieniem, co autor miał na myśli”.
Wydawca Januszowski też zrozumiał i… zaraz sięgnął po cenzorskie nożyczki. Bo przecież wierszyk mógłby zgorszyć odbiorców. A co gorsza – groził podważeniem obrazu Kochanowskiego jako wyrafinowanego geniusza bez skazy. I bez humoru.
Bibliografia
Artykuł powstał w oparciu o książkę Sławomira Kopra pt. Szokujące tajemnice autorów lektur szkolnych. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Fronda w 2022 roku.