Paweł Mateńczuk „Naval” przez 14 lat służył w Jednostce Wojskowej GROM. W tym czasie aż dziesięciokrotnie brał udział w misjach w Iraku oraz Afganistanie. W 2007 roku wraz z kolegami trafił do prowincji Kandahar. Na miejscu nie dowierzał czym miał poruszać się po bezdrożach Hindukuszu. Aby pojazdy nadawały się do celów bojowych żołnierze musieli sami wprowadzić szereg modyfikacji.
Głównym środkiem transportu specjalsów z GROM-u w Afganistanie był amerykański humvee. Naval podkreśla w swojej nowej książce pt. Afganistan na kołach, że dobrze poznał te pojazdy już w trakcie wojny w Iraku.
Reklama
„Kartonowe” podwozie
Gdy jednak dowiedział się jaki wóz przydzielono mu w Kandaharze patrzył na niego „trochę z niedowierzaniem”. Weteran pisze, że:
Maszyny, które zostawiliśmy w Camp Pozzi, czy te znane mi z polskiej strefy w Camp Echo w Ad-Diwanijji były nie tylko nowsze, ale i dużo lepszej klasy odporności na ostrzał i przede wszystkim na niespodziane spotkanie się z eksplozją materiałów wybuchowych umieszczonych gdzieś w jezdni, bo tak się niestety przede wszystkim z nami walczy. Talibowie do perfekcji opanowali sztukę podkładania min, więc mnie jako kierowcę szczególnie interesuje podwozie.
Tymczasem pojazdy humvee, które Polacy wydzierżawili od Amerykanów właściwie nie posiadały żadnej ochrony przez improwizowanymi ładunkami wybuchowymi (IED). Zdaniem Navala samochody:
(…) miały tak samo kartonowe podłogi, jak trabant z NRD. Drzwi z blachy pancernej, szyby podobnie kuloodporne, ale podłoga, nadkola, silnik i baki na paliwo to zwykła samochodowa platforma, bez żadnego opancerzenia.
Reklama
Wyprawa na złomowisko
W tej sytuacji specjaliści nie mieli innego wyjścia, jak zakasać rękawy i własnymi siłami przeprowadzić niezbędną modernizację przydzielonego im sprzętu. Tutaj bardzo pomocny okazał się wyuczony zawód Navala, który w cywilu zarabiał na życie jako ślusarz-spawacz w Raciborskiej Fabryce Kotłów RAFAKO.
Operator GROM-u – nauczony wcześniejszymi doświadczeniami – w pierwszej kolejności udał się wraz z kolegą na pobliskie złomowisko. Spodziewał się, że może trafić tam na wiele „cennych znalezisk”.
Miał rację. Wypad okazał się bardzo udany. Specjalsi przywieźli do bazy:
(…) całą pakę różnego rodzaju blach, płyt pancernych, stelaży, a hitem jest deska do prasowania: jej lekka metalowa konstrukcja idealnie nada się na noszak, który umożliwi proste mocowanie płyt balistycznych na drzwiach, dając im dodatkowy pancerz.
Reklama
Autorskie modyfikacje
Następnie wszyscy zabrali się do pracy, „by przeistoczyć humvee w wóz o użytkowo-bojowych cechach”. Naval w swoim wozie między innymi przyspawał na drzwiach metalowe taśmy, którzy posłużyły do mocowania dodatkowych płyt balistycznych.
Dzięki handlowi wymiennemu (walutą była polska wódka) operatorowi udało się również zdobyć od Amerykanów koc balistyczny. Kolejny pozyskano tym samym sposobem od Australijczyków. Użyto ich do zabezpieczenia paki terenówki.
Pozostawała jeszcze kwestia „kartonowej” podłogi. Jak czytamy w Afganistanie na kołach, aby chociaż częściowo zminimalizować szkody, jakie mógł spowodować wybuch IED:
Na podłodze lądują płyty balistyczne, takie standardowe wkłady używane do kamizelek taktycznych; akurat mieszczą się dwie, na nie, niczym w limuzynie, wykładam kawałek koca balistycznego, będzie robić za dywanik.
To jeszcze nie koniec modyfikacji. Chcąc zapewnić sobie „bieżącą” wodę, na drzwiach po stronie kierowcy Naval przyspawał „noszak, taki na miarę, by wsuwać odwrócony do góry nogami kanister”.
Dodatkowo pojawiają się stelaże, dzięki którym można było rozciągnąć siatki maskujące. Po takich modyfikacjach wóz był już gotowy do ciężkiej służby.